Na sztokholmskim bruku

Obsesjonat zakochany w Sztokholmie, był zarazem krytykiem społecznego porządku. Drażniły go religijne instytucje, pruderia zastępująca prawdziwą moralność, a także szwedzka polityka.

13.04.2011

Czyta się kilka minut

Gdy w 1895 r. "Zabłąkania", powieść młodego, lecz już uznanego krytyka teatralnego Hjalmara Söderberga ukazała się w szwedzkim wydawnictwie Bonnier, doczekała się miana "jednego z najbardziej amoralnych płodów szwedzkiego pióra, jaki w naszych czasach przedostał się do księgarń". Dziś trudno zrozumieć, dlaczego akurat debiutancka książka szwedzkiego twórcy przysporzyła mu "sławy nieobyczajnego pisarza".

W twórczości Söderberga jest to bowiem jedna z pozycji bardziej niewinnych, nie ma ani obyczajowej śmiałości "Doktora Glasa", ani quasi-teologicznej przewrotności "Jezusa Barabasza". Historia młodzieńca, który w swym życiu nie kieruje się jakimikolwiek drogowskazami moralnymi, mówi za to wiele o obyczajowości szwedzkiej końca XIX stulecia.

Tomas Weber wiedzie dość beztroskie życie. Ma dwadzieścia lat, bogatego ojca, matkę zaczytaną w Tomaszu a Kempis i młodszą siostrę-podlotka. Inteligentny, choć niezbyt ambitny student medycyny ma wkrótce zostać lekarzem. Jest więc dobrą partią na matrymonialnym rynku, na którym dobrotliwe mamy i opiekuńczy ojcowie starają się znaleźć odpowiednich kandydatów dla swych córek. Ozdobą sztokholmskich salonów jest Märta, dziewczyna z dobrego domu. To z nią połączy Tomasa płomienny, choć tonowany obyczajowymi zakazami związek. Przyszły doktor wdaje się też w romans z Ellen, młodą sprzedawczynią ze sklepu z rękawiczkami. Nie chcąc wybierać pomiędzy obiema paniami, beztrosko korzysta z erotycznych uroków życia.

Śmierć w Wenecji

Bohater "Zabłąkań" nie był postacią typową dla szwedzkiej powieści mieszczańskiej przełomu wieków. Pozbawiony wiary w życie pesymista, który nie wyznaje żadnych zasad moralnych i nie kieruje się jakąkolwiek wolą, bulwersował ówczesną publikę. Był pierwszym z wielkich flanörów, młodych "szlifibruków". To nieprzetłumaczalne określenie odnosi się do bohaterów, którzy ciesząc się dobrą pozycją społeczną i finansowym dostatkiem, spędzają dni na kawiarnianych pogawędkach, miejskich spacerach i niezobowiązujących romansach. Właśnie dzięki popularności takich postaci dekadentyzm u naszych północnych sąsiadów zaczęto nazywać literaturą flanerską.

Söderberg był jej mistrzem. Doskonale rozumiał mieszczańskość i właśnie o mieszczańskiej moralności opowiadał najczęściej, pokazując ją jako pustą skorupę, zbiór tanich konwenansów, w którym więcej obyczajowego kołtuństwa niż etycznych norm. Jego bohaterowie, przedstawiciele miejskiej elity, kierowali się głównie młodzieńczymi afektami i życiową wygodą. Inteligentni samotnicy, egoiści, pięknoduchy, pesymiści - to oni zapełniają karty powieści Söderberga.

Jej bohaterem - bodaj najpiękniejszym - jest także Sztokholm. U Söderberga jest to miasto pełne życia, ale silnie naznaczone śladami przemijania. Pisząc o Wenecji Północy, szwedzki pisarz szkicuje znakomite obrazy starych kamienic, pałaców, parków, po których przechadzają się jego bohaterowie, i kawiarń, w których spędzają długie wieczory. Gdy pisze, iż "bruk palił pod stopami, a ściany domów jarzyły się białe jak popiół", niemal odczuwamy upał letniego popołudnia, a kiedy mówi o jednym z pałaców, że jest "eposem rycerskim w kamieniu", nie mamy wątpliwości, że to budowla prawdziwie majestatyczna. Wrażliwy na detal Söderberg nie boi się przymiotników. Jego zdania pełne są kwiecistych porównań.

Ale Sztokholm, o którym pisze szwedzki Maupassant, to nie tylko architektoniczne detale i piękno urbanistycznej przestrzeni - to także ludzie. Söderberg pisze o nich z kapitalnym poczuciem humoru. Przedstawia nam panią Arvidson, która za młodu ładna, na starość "nabrała wyraźnego podobieństwa do Karola X Gustawa". Hammera, wciąż młodego literata, który wprawdzie pisze niekiedy to i owo, gdy najdzie go ochota, ale swych utworów nie wydaje, gdyż "jest cierpliwy. Czeka na swój czas. Kiedyś nadejdzie".

W "Zabłąkaniach" wszyscy czekają na swój czas, trawią życie z nadzieją na lepsze jutro. Ale u Söderberga ono nie nadchodzi. Czytając jego powieści, mamy to samo wrażenie, które towarzyszy oglądaniu filmów Luchina Viscontiego - że świat, który obserwujemy, za chwilę umrze. "Ładne dni pewnie niedługo się skończą" - mówi Tomas, bohater "Zabłąkań". Ulotność i przemijalność to bowiem rzeczywistość tej powieści: kawiarniane swary wkrótce umilkną, niewinne dziewczęta i młodzi mężczyźni z jasną przyszłością zaraz znikną, jak kawiarniani kelnerzy "krążący bez celu jak wystraszone owce po burzy".

Bez dogmatu

W arsenale rzeczy nietrwałych szczególne miejsce zajmuje miłość. Söderberg, z ducha pozytywistyczny racjonalista, niezbyt wierzy w zmitologizowaną przez romantyzm moc uczuć. Miłość jawi mu się raczej jako środek przeciwbólowy, który na moment pozwala zapomnieć o egzystencjalnej pustce i rozpaczy, lecz nie jest rozwiązaniem życiowych problemów. Wręcz przeciwnie - miłosne niepowodzenia sprawiają, że bohaterowie Söderberga przyspieszają jeszcze swą podróż ku zatraceniu.

Sam autor nigdy nie wierzył w mit miłości utrwalony przez kulturę. Już w debiutanckich "Zabłąkaniach" jeden z bohaterów mówi, iż "wszystko, co służy ośmieszeniu miłości, jest moralne" i opowiada Tomasowi historię pewnego inteligenta, który popadł w obłęd za sprawą młodej kobiety. Także pozostali mieszczanie Söderberga co i rusz przeżywają przykre rozczarowania - tytułowa bohaterka "Gertrudy", dramatu zekranizowanego przez Carla Theodora Dreyera, w prawdziwej miłości widzi szansę wyrwania się z mieszczańskiego porządku, lecz pada ofiarą nieuczciwego kochanka. Doktor Glas, najsłynniejszy z bohaterów Söderberga, zastanawia się, "dlaczego miłość musi być zaczarowanym złotem, które następnego dnia zmienia się w zwiędnięte liście, błoto lub łyk marnego piwa?".

Doświadczeniem, które łączy postaci Söderberga, jest bowiem rozczarowanie. Gorzkie, bolesne, odbierające wiarę w celowość życia. Nie tylko młodzieńcze afekty stanowią podglebie dla smutnych życiowych nauk. Równie często przyczyną rozczarowania jest wiara. O jej utracie pisał Söderberg w swej najbardziej cenionej powieści, "Młodości Martina Bircka", a religijne motywy powracają we wszystkich jego utworach. Bo autor "Gertrudy" pisze o epoce i społeczeństwie, w którym "większość młodych ludzi straciła wiarę w Boga w ten sam sposób, w jaki ich rodzice ją mieli - nie wiedząc dlaczego", jak pisał po latach Fernando Pessoa.

Stracił ją i Söderberg, buntując się przeciw zabobonnej wierze ojców, mieszczańskiej bigoterii i dogmatyzmowi. W religijnych poszukiwaniach jego przewodnikiem był raczej przewrotny Kierkegaard niż Ojcowie Kościoła. Tak jak Sokrates z Kopenhagi, szwedzki pisarz występował przeciw religii zinstytucjonalizowanej, widząc w niej zagrożenie dla autentycznego przeżycia. W swych utworach uparcie walczył z Kościołem. Jego Martin Birck porzuca wiarę na rzecz materializmu, gdy dostrzega, że Bóg chrześcijan jest bóstwem okrutnym i niemiłosiernym. W "Doktorze Glasie" najczarniejszą postacią jest brutalny i zakłamany pastor. W "Jezusie Barabaszu" kreśli Söderberg spiskową teorię narodzin chrześcijaństwa, której nie powstydziłby się sam Dan Brown, jest jednak przy tym nieporównanie dowcipniejszy od autora "Kodu Leonarda da Vinci" ("Rozmawiacie o Jezusie? Ale on przecież nie istniał! Przeczytałam to w »Folkets Avis«!" - mówi jedna z bohaterek).

Genialny obsesjonat zakochany w Sztokholmie był zarazem krytykiem społecznego porządku. Drażniły go religijne instytucje, pruderia zastępująca prawdziwą moralność, a także szwedzka polityka (otwarcie komentował wolnościowe aspiracje Norwegii). Dekadent i skandalista, w gruncie rzeczy był moralistą. Od debiutanckich "Zabłąkań", w których ukazywał upadek mieszczańskiego społeczeństwa, do potępiającego faszyzm tomu esejów "Ostatnia książka" z 1942 roku, rzucał wyzwanie swej upadającej epoce, a także ojczystemu językowi.

Zapatrzony w twórczość Francuzów, Maupassanta i Anatole’a France’a, czerpał od nich nie tylko intelektualne inspiracje (inspirował go zwłaszcza sceptycyzm France’a), ale też literackie wzorce. Logiczna konstrukcja zdań, plastyczność i rzeczowość jego opisów zupełnie nie pasowała do archaizującego języka ówczesnych neoromantyków. Söderberg proponuje nam narrację kunsztowną, zdania kwieciste i zupełnie niewspółczesne. Z nawałnicy przymiotników wyłania się piękna opowieść o odchodzącej epoce, o świecie niezbyt urodziwym, którego pożegnanie mimo wszystko nastraja melancholijnie. "Zabłąkania" są tyleż zjadliwe, co smutne, a krytyka społecznych norm sąsiaduje tu z miłosnym wyznaniem złożonym ukochanemu miastu. Choćby dla tej literackiej przechadzki po XIX-wiecznym Sztokholmie warto sięgnąć po "Zabłąkania".

Hjalmar Söderberg, Zabłąkania, przeł. Paweł Pollak, Rusiec 2010, Wydawnictwo Kojro.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 3-4/2011