Reklama

Ładowanie...

Na śmierć ekskanclerza Schmidta

Na śmierć ekskanclerza Schmidta

12.11.2015
Czyta się kilka minut
Helmut Schmidt, kanclerz Niemiec Zachodnich w latach 1974-1982, zmarł w miniony wtorek 10 listopada. Dożył wieku sędziwego - miał 96 lat.
Angela Merkel wpisuje się do księgi kondolencyjnej, Berlin, 11.11.2015 r. / Fot. ODD ANDERSEN/ AFP PHOTO /EAST NEWS
S

Samo to już jest powodem dla niemieckiej prasy, aby prześcigać się w superlatywach. "Wielki Niemiec” – ocenia berlińskich dziennik „Tagesspiegel”. „Ekonomista rangi światowej” – pisze monachijski „Süddeutsche Zeitung”. „Esteta władzy” – brzmi z kolei tytuł we „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, chyba najbardziej ze wszystkich apologetyczny.

Tymczasem socjaldemokrata Schmidt był w rzeczywistości kanclerzem raczej przeciętnym, który sławę i popularność zyskał dopiero po tym, jak zakończył już swą polityczną karierę, i gdy występować zaczął w nowych rolach: jako wydawca liberalnego tygodnika „Die Zeit”, autor książek i częsty gość programów telewizyjnych.

Podobnie jak w przypadku ogromnej większości Niemców w jego wieku, pierwszym ważnym doświadczeniem życiowym, który go ukształtował, była dla Schmidta (rocznik 1918) druga wojna światowa: walczył na niej jako porucznik Wehrmachtu. Wojenne doświadczenia uczyniły z tego rodowitego hamburczyka przeciwnika reżimu nazistowskiego i demokratę – i po 1949 r. jednego z tych młodych wtedy ludzi, którzy stali się członkami pokolenia budowniczych młodej (zachodnio)niemieckiej demokracji – Republiki Federalnej Niemiec.

Schmidt został politykiem, z czasem burmistrzem rodzinnego miasta. W tej roli dał się poznać i zasłynąć, także poza Hamburgiem, jako sprawny menadżer – gdy w 1962 r. portowe miasto u ujścia Łaby zalała wielka powódź. Trafił do Bundestagu i jako jeden z ważniejszych już polityków SPD obejmował różne funkcje ministerialne (obrona, gospodarka, finanse) w rządzie kanclerza Willy’ego Brandta. A gdy popularny kanclerz Brandt złożył dymisję – po tym, jak okazało się, że jego osobisty sekretarz jest agentem wywiadu wschodnioniemieckiej „Stasi” – następcą Brandta został właśnie Schmidt.

Jego urzędowanie przypadło na czas kilku poważnych kryzysów: kryzys naftowy, eskalację lewicowego terroryzmu w RFN (prowadzonego przez organizację RAF, „Frakcję Armii Czerwonej”) i debatę o konieczności dozbrojenia NATO na przełomie lat 70. i 80. XX wieku, w odpowiedzi na rakietowe zbrojenia Związku Sowieckiego. We wszystkich tych momentach, groźnych dla Niemiec lub/i Europy, Schmidt dawał się poznać jako kompetentny „menadżer władzy”. Obca mu była natomiast jakaś wizjonerska agenda – podobna do tych, jakie cechowały kilku innych przywódców RFN: kanclerzy Konrada Adenauer (związanie Niemców z Zachodem), Willy’ego Brandta (nowa polityka wschodnia) czy Helmuta Kohla (zjednoczenie Niemiec).

Polacy, ale także Niemcy żyjący za „żelazną kurtyną”, w komunistycznej NRD, nie mogli pamiętać go wtedy dobrze – Schmidt, przedstawiciel „realpolityki”, podejrzliwie spoglądał na działania na rzecz praw człowieka, nie mówiąc już o walce o wolność w Europie Wschodniej; widział w tym czynnik wręcz przeszkadzający w prowadzeniu owej „polityki realnej”. Trudno było spokojnie znosić tamte obrazy w telewizji, gdy na krótko przed Bożym Narodzeniem 1981 r. Schmidt pojechał z wizytą do przywódcy NRD Ericha Honeckera, jakby nigdy nic – gdy tuż obok, w Polsce, wprowadzono stan wojenny i na ulice wyjechały czołgi, by zdławić ruch Solidarności. Polacy, ale także wielu Niemców, nigdy tego Schmidtowi nie wybaczyli.
 

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]