Myślę o nim jako o dziecku

Porwany z pokładu samolotu Raman Pratasiewicz jest jednym z wielu, którzy doświadczają represji: uwięzienia, cierpień, tortur. Takich ludzi na Białorusi są tysiące.

31.05.2021

Czyta się kilka minut

 / Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP
/ Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP

Dyktatorzy nie lubią dysydentów. Jeśli konieczność liczenia się z opinią międzynarodową utrudnia im użycie środków ostatecznych, mają inne sposoby: albo zmuszanie dysydentów do emigracji (co jest ryzykowne, bo nie wiadomo, co wyjęty spod kontroli – zwłaszcza więziennej – dysydent za granicą wymyśli), albo też, przeciwnie – porywanie tych, którzy za sprawą swojej emigracyjnej działalności okazali się zbytnim zagrożeniem, i przedstawienie ich w roli na przykład terrorystów.

Historia XX wieku uczy, że – zależnie od okoliczności – dyktatorzy często decydowali się na jedną albo drugą metodę. Czasem osoba, którą wcześniej zmuszono do emigracji, była porywana albo zwabiana. I tak, w inteligencji widząc zwolenników starego systemu, wolnomyślicieli i buntowników, w 1922 r. Lenin dokonał – przy pomocy Feliksa Dzierżyńskiego i podległej mu bezpieki (wtedy pod nazwą GPU) – deportacji kilkuset ludzi, inteligentów. Także później władcy Związku Sowieckiego sięgali po ten środek. Aleksander Sołżenicyn – więzień i autor dzieła „Archipelag Gułag”, przełomowego dla postrzegania Związku Sowieckiego na Zachodzie – barwnie opisał swoją deportację w 1973 r., kiedy to został pozbawiony obywatelstwa i wydalony z kraju. Wprost z więzienia przewieziono go do samolotu. Dopóki nie wylądował we Frankfurcie nad Menem, nie wiedział, dokąd go wywożą. Wielu dysydentów znalazło się wtedy za granicą i tam prowadziło dalszą działalność. Na wolności, ale jednak poza ojczyzną.

Z punktu widzenia władz bolszewickich i potem sowieckich takie rozwiązanie nie było jednak idealne: z przeciwnikami pozostającymi za granicą stale były kłopoty. W książce „Dzierżyński. Miłość i rewolucja” Sylwia Frołow opisuje skomplikowaną operację zwabienia z powrotem do Rosji jednego z tych kłopotliwych emigrantów, Borysa Sawinkowa. Ten dawny minister w rosyjskim demokratycznym rządzie Aleksandra Kiereńskiego całkiem skutecznie działał w Europie, docierając do najwyższych szczebli władzy różnych państw. Lenin uważał go za wroga numer jeden, zasłużenie. Należało więc doprowadzić do tego, by Sawinkow uwierzył, że w Rosji powstała potężna organizacja antybolszewicka, która czeka na niego, na doświadczonego przywódcę. Bezpieka sama stworzyła taką organizację, a właściwie jej pozór. Sawinkow uwierzył, przyjechał i wpadł w ręce GPU. Świadom tego, co się stało, popełnił samobójstwo. Takich operacji przeprowadzono więcej – w Związku Sowieckim i także w komunistycznej Polsce (sprawa tzw. V Zarządu WiN).


Czytaj także: Wojciech Konończuk: Łukaszenka kontratakuje


Teraz jest inaczej. Bezpieka podległa Alaksandrowi Łukaszence, który bezprawnie używa dziś tytułu prezydenta, nawet nie próbuje zwabiać na Białoruś takich ludzi jak Raman Pratasiewicz czy Sciapan Puciła – twórców sukcesu, którym okazał się prowadzony przez nich internetowy kanał informacyjny Nexta. Dla Białorusinów odgrywa on dziś podobną rolę, jak kiedyś dla nas Radio Wolna Europa: jest źródłem nieocenzurowanych informacji. W tym numerze publikujemy wywiad z 22-letnim Sciapanem Puciłą i opisujemy, co dzieje się na Białorusi. Porwany z pokładu samolotu Pratasiewicz jest jednym z wielu, którzy doświadczają represji: uwięzienia, cierpień, tortur. Takich ludzi są tam tysiące. Kilkuset z nich usłyszało w ostatnich miesiącach wyroki więzienia. Wielu straciło życie – jak 50-letni Witold Aszurok, kilka dni temu zakatowany w więzieniu, albo 17-letni Dzmitryj Stachouski, który – po postawieniu mu zarzutów – nie wytrzymał presji i popełnił samobójstwo.

Raman Pratasiewicz ma 26 lat. Myślę o nim jako o dziecku, inaczej nie umiem. Łukaszenka zaliczył go do terrorystów. To, co stało się w niedzielę 23 maja w Mińsku, pokazało nie tylko arogancję dyktatora, ale przypomniało, w jakim świecie żyjemy. Tego chłopca poddano torturom, bo mówił i upowszechniał prawdę o dyktatorze. Czy to znaczy, że jest rzecznikiem przegranej sprawy? To zależy także od nas, od wolnego świata. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2021