Wyciągamy cegiełkę po cegiełce, żeby mury runęły

Sciapan Puciła, 22-letni bloger i współzałożyciel kanału Nexta, dziś mieszkający w Polsce: Zatrzymując Ramana Pratasiewicza, reżim Łukaszenki pokazał, że jest gotowy na wszystko, żeby zastraszyć ludzi.

31.05.2021

Czyta się kilka minut

 / ARCHIWUM PRYWATNE SCIAPANA PUCIŁY
/ ARCHIWUM PRYWATNE SCIAPANA PUCIŁY

PAWEŁ PIENIĄŻEK: Przeszło Ci przez myśl, że za Twoim 26-letnim kolegą mogą wysłać myśliwiec, żeby ściągnąć go wraz z całym samolotem do Mińska?

SCIAPAN PUCIŁA: Nie. Nie tylko nie sądziliśmy z Ramanem, że coś takiego jest możliwe, ale też nie omawialiśmy tego, co się stanie, jeśli nas zatrzymają. To było dla mnie szokiem. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Choć kiedyś na czacie z administratorami różnych kanałów [na komunikatorze Telegram – red.] rozmawialiśmy o tym, że lepiej nie latać nad Białorusią, bo może być niebezpiecznie.

Raman Pratasiewicz, który był powodem przymusowego lądowania samolotu lecącego z Aten do Wilna, był aż takim zagrożeniem dla Łukaszenki, żeby sięgać po takie metody?

Może na pierwszy rzut oka nie wydaje się, że jest tak groźny, żeby wysyłać za nim myśliwiec. Reżim uznał nas z Ramanem za terrorystów. Nawet wcześniej niż Swiatłanę Cichanouską. To dlatego, że reżim boi się tych kanałów, które mobilizowały ludzi w sierpniu 2020 r. i później, i pomagały w koordynacji protestów, bo wtedy cały internet na Białorusi nie działał, a Telegram i nasze kanały na tym komunikatorze działały. On nam tego nie wybaczy. Nigdy się z tym nie pogodzi. To jest zemsta.


Czytaj także: Wojciech Konończuk: Łukaszenka kontratakuje


Raman był też jedną z czołowych twarzy tej rewolucji i jej symbolem. Dla nich to była sprawa honoru, żeby go zatrzymać. Pokazują tym samym, że mogą sobie pozwolić na wszystko, żeby zastraszyć innych.

Co powoduje, że Białorusini tak chętnie sięgają po Telegram – komunikator internetowy albo aplikację do wysyłania wiadomości? Czemu stał się tak skuteczny podczas protestów?

Właśnie dlatego, że nie da się go zablokować. Gdy odcinano w kraju internet, to dzięki VPN [Virtual Private Network, czyli wirtualnej sieci prywatnej – red.] i wbudowanym serwerom proxy Telegram wciąż działał. Trudno było wysyłać wówczas zdjęcia, ale wiadomości tekstowe już się udawało. Dzięki temu mogliśmy reagować na prośby ludzi, którzy oczekiwali od nas informacji, gdzie w jakiejś miejscowości wszyscy zbierają się na protest. To ich mobilizowało.

Telegram stał się popularny na Białorusi, zanim zaczęły się protesty czy dopiero podczas nich?

Stawał się coraz popularniejszy po tym, jak próbowano go zablokować w Rosji [w 2018 r. rosyjskie władze bezskutecznie próbowały zablokować Telegram – red.]. To była głośna sprawa. Białorusini przyglądali się temu. Zobaczyli, że nie da się go unieszkodliwić. To przekonało wiele osób, że jest to bardzo bezpieczny i anonimowy komunikator. Zaufali tej aplikacji.

Nexta to nie tylko redakcja, ale też rzesza ludzi na Białorusi. Oni wysyłali Wam wiadomości, zdjęcia i filmy z miejsc różnych wydarzeń, a Wy je następnie weryfikowaliście i umieszczaliście na swoim kanale. Jak powstała Wasza sieć?

W 90 proc. informacje pochodzą od naszych źródeł i od ludzi, którzy znajdują się na miejscu. Dlatego też nasze kanały uznane są za terrorystyczne – żeby ścigać tych ludzi, którzy nas informują, za rzekome powiązania z terroryzmem.

W jednym z wywiadów mówiłeś, że podczas protestów przychodziło do Was – do Waszej redakcji, która znajduje się w Warszawie – nawet do dwustu wiadomości na minutę. Kim są ludzie, którzy wysyłają Wam informacje?

To bardzo różne osoby z całej Białorusi, którym zależy na zmianach w kraju. Są wśród nich także osoby z wnętrza systemu. Choć pracują dla reżimu, to chcą jakoś pomóc, przykładowo wysyłając nam zdjęcie dokumentujące coś ważnego.

Teraz ludzie nie wychodzą na ulice, bo sądy wymierzają coraz wyższe kary za samo tylko demonstrowanie. Ale nadal wysyłają informacje, żeby – tak jak w piosence – mury runęły. Wyciągają z nich po jednej cegiełce, każdy w swojej dziedzinie: lekarze w szpitalach, robotnicy w fabrykach, sportowcy na boiskach…

Tu chodzi o nadzieję, żeby pokazać, że nie jest się samemu, prawda?

Robiliśmy akcje, których hasłem było „Jest nas 97 procent”. Władze bały się tego i w odpowiedzi przeprowadzały swoje wiece, żeby pokazać, że mają poparcie. Jednak te zgromadzenia były nienaturalne, sztuczne, takie nadmuchane.

Mówiłeś, że nie rozmawiałeś z Ramanem Pratasiewiczem na temat potencjalnego zatrzymania. Czy nie obawiasz się, że białoruska bezpieka, KGB, ma teraz dostęp do jego telefonu i komputera, i że dowie się, jak działa Nexta, a także inny kanał na Telegramie – Biełaruś gołownogo mozga – który ostatnio redagował Pratasiewicz?

Oni naprawdę wierzą, że byliśmy sterowani przez Zachód, Polskę, Stany Zjednoczone, że nam płacili pieniądze za to, że prowadzimy rewolucję. Niczego takiego nie ma i nie będzie. To wyglądałoby źle w oczach Białorusinów. Przez ponad osiem miesięcy funkcjonowaliśmy praktycznie bez żadnego wsparcia, tylko dostaliśmy komputery od Fundacji Dom Białoruski w Warszawie, bo mieliśmy dwa, a potrzebowaliśmy osiem.

Łukaszenka jest wychowany w starym sowieckim systemie, w sowieckim myśle­niu, że zawsze jest jakiś zewnętrzny wróg, którego trzeba się bać, i że nic nie dzieje się tak po prostu. Nawet koronawirus to dla nich coś wy­myślonego.

I oni teraz chcą, żeby Raman powiedział im, kto nas niby sponsoruje i stoi za nami. To brutalne porwanie samolotu jest aktem terroryzmu, bo oni po prostu wzięli go jako zakładnika. Teraz katują go w więzieniu, są stosowane wobec niego drastyczne metody, żeby powiedział to, co oni chcą usłyszeć. Im nie zależy na prawdzie.

Macie kontakty z ludźmi z całego kraju. Nie boisz się, że to jest właśnie próba zniszczenia zaufania do Was? I zastraszenia, żeby teraz Wasi współpracownicy z Białorusi bali się wysyłać Wam informacje?

Reżim nie cofnie się przed niczym. Będzie kontynuował represje i walczył z opozycją w najdrastyczniejszy możliwy sposób. Reżim już wie, że nie ma szans. To taka atmosfera na zawsze spalonych mostów, jak mówią analitycy. To jest straszne, bo Łukaszenka może robić to, co chce. Dostajemy mnóstwo pogróżek i obawiamy się o życie.

Domyślam się, że Raman Pratasiewicz nie jest pierwszą osobą spośród Twoich znajomych, którą aresztowano.

Np. dziennikarz Władimir Czudencow, dzięki któremu poznaliśmy się z Ramanem, został zatrzymany na białoruskiej granicy w 2019 r. [rok później usłyszał wyrok 5,5 roku więzienia – red.]. Chciał przyjechać do nas do Polski.

Masz teraz dużo pracy, jesteś też rozchwytywany przez media, do tego masz określone procedury bezpieczeństwa. Czy znajdujesz czas, i nie mówię tu tylko o ostatnich dniach, na jakieś życie osobiste?

Niestety niewiele. Ale rozumiem, że to, co robimy, jest ważne. Mam nadzieję, że za kilka lat uda mi się odpocząć. Teraz musimy kontynuować walkę. Nie zwalniać i iść do przodu, żeby w końcu zwyciężyć. Jak każdy teraz powie: „A, reżim wygrał”, to nic z tego nie będzie.

Słucham? Za kilka lat znajdziesz czas na odpoczynek?

No tak… Rok temu, w maju, zaczęły się pierwsze protesty, które nie były jeszcze masowe. To były łańcuchy solidarności. Nie zauważyłem nawet, kiedy minął ten rok.

To znaczy, że choć protesty teraz ustały, Nexta będzie miała co robić?

Musimy walczyć na różne sposoby, głównie na polu informacyjnym. Chcemy pokazywać prawdę w odpowiedzi na ich zarzuty, które nie mają żadnych podstaw, na ich propagandę. Ale jest to też walka ekonomiczna. Wiele osób nie kupuje produktów od firm powiązanych z reżimem.

Ludzie boją się teraz otwarcie występować przeciwko reżimowi, bo do nich strzelają, a do więzień wsadzają za takie rzeczy, jak choćby biało-czerwono-białe żaluzje w oknie czy maseczki na twarzy w takich kolorach [to kolory historycznej flagi Białorusi, która była flagą państwową przez kilka lat po uzyskaniu niepodległości w 1991 r.; potem Łukaszenka zastąpił ją flagą z czasów sowieckich – red.].

Do niedawna groziło za to do piętnastu dni aresztu, teraz już do trzydziestu. Za pójście na akcję protestu można teraz dostać kilka lat więzienia. Tylko w minionym tygodniu parę osób usłyszało wyroki od pięciu do siedmiu lat więzienia. Nasze źródło, które wysłało nam dokument, dostało osiemnaście lat więzienia [być może chodzi tu o oficera białoruskiej armii, 29-letniego Denisa Urada, który został skazany z paragrafu o zdradzie stanu – red.]. Sytuacja jest bardzo dramatyczna.

Mieszkasz w Polsce od 2018 r. Czujesz tutaj solidarność czy raczej obojętność?

Byłoby miło, gdyby nareszcie udzielono mi formalnie azylu. W Polsce są dwie procedury: azyl i ochrona międzynarodowa. Dostałem ochronę międzynarodową, a azylu jeszcze nie. Złożyłem taki wniosek i czekam na odpowiedź od ponad półtora roku.

Ale macie faktyczną ochronę ze strony polskiego państwa? Bo w wymiarze praktycznym to chyba jest najważniejsze.

Mamy ochronę przed biurem. Polskie państwo popiera nas i chce zapewnić nam bezpieczeństwo. Mam nadzieję, że pilnują nas także wtedy, gdy tego nie zauważamy.

Czujesz, że jesteś w niebezpieczeństwie?

Zagrożony czułem się jeszcze przed wybuchem protestów w sierpniu 2020 r. Dostawałem różne pogróżki, całe mnóstwo, przynajmniej od 2019 r., bo już wcześniej prowadziłem kanał na YouTubie, gdzie były filmy o Łukaszence. Teraz tych pogróżek jest więcej. Po aresztowaniu Ramana dostaję groźby, że oni nie będą się fatygować po mnie, żeby mnie ściągać do Mińska, tylko że zastrzelą mnie tu na miejscu, w Warszawie.

Oni mi nie wybaczą tego wszystkiego, no więc muszę uważać. ©

 

SCIAPAN PUCIŁA (ur. 1998) jest blogerem, współtwórcą kanału Nexta na platformach YouTube (kanał ma tu 638 tys. subskrybentów) i w komunikatorze Telegram (Nexta Live jest najpopularniejszym telegramowym kanałem na Białorusi, ma ponad 1,2 mln subskrybentów, a drugim kanałem jest Nexta z 593 tys. subskrybentów). Podczas protestów po sfałszowanych wyborach Nexta była dla Białorusinów ważnym źródłem informacji o wydarzeniach w kraju; dzięki wiadomościom przekazywanym przez Nextę mogli też mobilizować się do akcji antyrządowych w całym kraju. Na zdjęciu z Ramanem Pratasiewiczem (po lewej), Warszawa, luty 2020 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego". Relacjonował wydarzenia m.in. z Afganistanu, Górskiego Karabachu, Iraku, Syrii i Ukrainy. Autor książek „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii", „Wojna, która nas zmieniła" i „Pozdrowienia z Noworosji".… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2021