Mus opowieści

Michał Komar: WTAJEMNICZENIA - to powieść śmieszna, bardzo smaczna i trochę straszna. Narratora łączy z bohaterką, wiekową, lecz energiczną Panią E., kontrakt. On prowadzi jej dom, a przede wszystkim przygotowuje wyrafinowane posiłki. I słucha jej monologów oraz dysput z gośćmi, z rzadka tylko wyrażając swoje zdanie - jako że "spoufalanie się państwa ze służbą prowadzi do zniszczenia wszelkiej hierarchii".

08.09.2009

Czyta się kilka minut

Dziesięć rozdziałów spuentowanych dramatycznym finałem to labirynt dygresji. Błądząc w nim, natrafiamy jednak na ważne zawęźlenia, by zaraz odetchnąć przy kolejnym przystanku kulinarnym, kolejnym daniu, którego sposób przyrządzenia narrator sumiennie przedstawia, kolejnej kompozycji przystawek, mięs, win i deserów. Bywają też nawroty i powtórzenia, jak to w labiryncie i w pamięci ludzkiej bywa. Bowiem Pani E., niegdyś przedstawicielka klasy posiadającej, potem - między innymi - żona lekarza wojskowego i barmanka w kantynie prowincjonalnego garnizonu, a dziś znów właścicielka domu w mieście i wiejskiej rezydencji, ilustruje swoje rozważania przykładami z życia własnego i bliskich. Rodzinna przeszłość zahacza zaś często zarówno o wydarzenia historyczne, jak i o biografie myślicieli, których poglądy stają się przedmiotem aprobaty bądź krytyki.

W rozdziale pierwszym zaproszony na śniadanie mecenas E. - "adwokat znany z rozległych stosunków, ostentacyjnej pobożności, nieudolnie skrywanej rozwiązłości oraz znacznej wiedzy o tym, jak wydusić z bliźniego ostatni grosz" - spożywa omlet z ostrygami. Czyni to z nieskrywaną odrazą, inaczej niż filozof Lew Szestow, który kiedyś przy ostrygach właśnie, mlaszcząc z zadowolenia, udzielał ojcu Pani E. rad fundamentalnych. Rozdział ostatni kończy się na pół godziny przed rozpoczęciem szczególnej, także fundamentalnej kolacji, która ma być próbą wyedukowania i wtajemniczenia młodego krewnego Pani E., Antoniego, z którego charakteru i poglądów nie jest ona, delikatnie mówiąc, zadowolona. Sama nie weźmie już jednak w uczcie udziału, a narrator nie zapozna nas nawet z menu...

Dni pomiędzy tymi granicznymi posiłkami pozwalają stopniowo poznać biografię Pani E. i dzieje jej rodziny, choć dokonuje się to w sposób kapryśnie fragmentaryczny. Opowieści o przodkach, o kuzynach-bliźniakach Julu i Stasinku, o młodszej siostrze zwanej Belle de Jour, a także o zaprzyjaźnionym księdzu Wincentym, z którego wspomniany Antoni chce teraz uczynić obiekt kultu, układają się z wolna w całość śmieszną i straszną. W obraz przeszłości, który za sprawą ironicznego cudzysłowu pozbawiony zostaje patosu, nie traci jednak rysów osobliwego, gorzkawego realizmu. Dywagacje zaś o bohaterach Sofoklesa i Dürrenmatta, o Dostojewskim i Albercie Schweitzerze, cnotach i poczuciu tragizmu, pięknie współczucia i nędzy litości, znajdują coraz wyraźniejsze miejsce w labiryncie narracji. W portrecie świata rozpiętego pomiędzy szaleństwem ucieleśnionych idei a zdrowym konkretem kulinarnego mistrzostwa.

Wśród gości Pani E. pojawia się także pisarz K. - "starzec siwy, czerstwy, schludny, ze skłonnością do pikantnych zakąsek, po których spożyciu parodiuje swoje dzieła". Ponieważ jednak słuchacze nie czytają jego książek i nie wiedzą, czego parodia dotyczy, K. "popada w przygnębienie, które wiedzie go do rozmyślań o sprawach skrajnych, takich jak polowania na czarownice, tortury, terroryzm, eutanazja i tym podobne". Przytoczony na stronie 37. fragment książki K. - tej o terroryzmie - brzmi dziwnie znajomo.

W dalszym toku wydarzeń pisarz K., nadużywszy podczas zasadniczej debaty o Antygonie wina oraz mirtówki i kasztanówki, traci przytomność, a odzyskawszy ją, pogrąża się z wyboru w niemocie. Gdy zaś Pani E. postanawia wziąć go pod opiekę - okazuje się, że zniknął ze szpitala. Potraktujmy ów autoironiczny ekskurs jako kolejny przejaw czarnego humoru autora - ja w każdym razie czekam niecierpliwie na następną książkę Michała K. Przecież, jak wykrzykuje w pewnej chwili Pani E., snucie opowieści to mus gatunkowy, mus przetrwania... (Świat Książki, Warszawa 2009, ss. 272. Seria Nowa Proza Polska.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2009