„Mój krzyk, niczym burza..."

Shirin Ebadi jest matką i żoną, muzułmanką, prawniczką, obrończynią praw człowieka (choć przede wszystkim kobiet i dzieci) w Iranie. Tzw. cały świat poznał ją w październiku 2003 r., kiedy otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla. Wcześniej przez wiele lat, odkąd na początku lat 90. reżim ajatollahów pozwolił jej prowadzić samodzielną praktykę adwokacką, pracowała na opinię i pozycję niezależnej w poglądach, odważnej aż po doświadczenie więzienia i próbę morderstwa, z uporem upominającej się o ludzką godność i prawo do rzetelnego procesu w czasach gardzących praworządnością. Nic więc dziwnego, że autobiografię noblistki czyta się jednym tchem.

29.09.2007

Czyta się kilka minut

Od dzieciństwa przejawiała silny charakter i upór. Jeszcze podczas studiów miała dość mgliste wyobrażenie o polityce. W demonstracjach przeciwko reżimowi szacha Rezy Pahlawiego uczestniczyła, bo "tak robili wszyscy studenci". Gdy jeden z kolegów przyszedł na zajęcia ubrany na czarno, na znak żałoby po właśnie zmarłym Mohammadzie Mosaddeghu (premierze demokratycznego rządu obalonego w 1953 r. przez szacha), była przekonana, że chodzi o kolegę z roku noszącego to samo nazwisko. Sytuacji westernizowanego na siłę kraju, w którym łamie się prawa człowieka, nie uważała jednak za ostateczną. Mimo że w wieku 23 lat została jedną z pierwszych w Iranie kobiet-sędzi i rozpoczęła pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości, podczas rewolucji 1979 r. poparła przebywającego na emigracji w Paryżu Chomejniego. "W naszej historii można znaleźć wiele przykładów ingerencji mułłów w życie kraju, dlatego zwykli Irańczycy, łącznie ze mną, nie widzieli nic szokującego ani groźnego w tym, że przebywający na wygnaniu ajatollah Chomejni ciska gromy na szacha" - tłumaczy akceptację, z jaką spotkały się w Iranie rządy duchownych i ścisłe powiązanie religii z polityką.

Ebadi ma ucho i oko niesłychanie uważnej obserwatorki, stąd jej książka epatuje detalem. Nie umyka jej uwadze, że wracający po czternastu latach wygnania Chomejni na pytanie reportera, co czuje, odpowiedział: "Nie mam żadnych odczuć". Ulubionym obuwiem duchownych stają się plastikowe japonki, a obowiązujący szyk, także wśród ministerialnych urzędników, to - jak u miejskiej biedoty - "luźne spodnie i koszule bez kołnierzyków, często pogniecione, a nawet zaplamione". Pierwsza zaś rozmowa, jaką nowe władze odbyły z rewolucjonistką, która zmurszałą monarchię chciała zastąpić nowoczesną republiką, dotyczyła... włosów. Nadszedł czas, by je zakryć, pani Ebadi! A potem z sędziego stać się jego pomocnikiem.

Wiele lat później - już ponad 40-letnia, z długim stażem małżeńskim, matka dwóch dorastających córek - zostanie pouczona na miejskiej komendzie (dokąd zgarnie ją policja za nie dość skromny strój), że jej największą ozdobą jest hidżab (tradycyjny strój muzułmański). Pouczenie ("kilka mętnych uwag o Dniu Sądu, niebie i piekle") w imieniu Republiki Islamskiej wygłosi 18-letnia "przewodniczka duchowa", analfabetka, ale zagorzała zwolenniczka rewolucyjnych porządków.

Ebadi pisze o męczeństwie swojego narodu: młodych Irańczykach wywożonych autobusami z domu wprost na pola walki w czasie wojny z Irakiem; weteranach wojennych do końca życia borykających się ze skutkami użycia przez Saddama gazów bojowych; ludziach masowo emigrujących z Iranu w poszukiwaniu kraju bezpieczniejszego, narażonych na utratę tożsamości i dyskryminację; kobietach pozbawionych większości praw, choć stanowią 65 proc. studentów i 43 proc. pracowników, studentach bitych, a czasem zabijanych podczas zamieszek przeciwko rządom "twardogłowych". Na tle "wielkiej historii" opisuje życie podobnych jak ona "trybików", do których próbuje sprowadzić ludzi każdy reżim autorytarny. Jaka może być ich strategia obrony? "Słowo jest najpotężniejszym narzędziem obrony (...). Czy chodzi o legendarną Szeherezadę, która aby ocalić życie opowiadała noc po nocy tysiąc i jedną baśń, czy feministyczne poetki ostatniego stulecia (...), czy wreszcie prawniczki takie jak ja, występujące w sądach w obronie bezbronnych".

To zresztą, niezależnie od zagrożeń, strategia dla nas wszystkich.

Shirin Ebadi, "Broniłam ofiar. Pamiętnik z Iranu", współpraca: Azadeh Moaveni, z angielskiego przełożyła Małgorzata Szubert, Warszawa 2007, Świat Książki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (34/2007)