Misja Artemis 1: na powrót na Księżyc jeszcze poczekamy

Początek wielkiego powrotu na Księżyc został przełożony przez problem z jednym z silników rakiety SLS. Ten najważniejszy program NASA opiera się na elementach sprzed niemal pół wieku.

30.08.2022

Czyta się kilka minut

Helikopter NASA przelatuje obok rakiety SLS z kapsułą Orion, NASA Kennedy Space Center, Floryda, 29 sierpnia 2022 r. /  / FOT. NASA
Helikopter NASA przelatuje obok rakiety SLS z kapsułą Orion, NASA Kennedy Space Center, Floryda, 29 sierpnia 2022 r. / / FOT. NASA

NASA zawsze jest bardzo ostrożna: lepiej start przełożyć, niż później prowadzić analizę post mortem fragmentów rozbitej rakiety. Ale akurat te konkretne silniki są inżynierom doskonale znane. Nie modele. Te konkretne silniki. Bo SLS jest rakietą z drugiej ręki. 

Program Artemis powstał w konsekwencji katastrofy promu Columbia. Gdy w 2003 r. powracający z orbity pojazd uległ zniszczeniu, zabijając siedmioosobową załogę, NASA znalazła się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Było oczywiste, że coś musi się zmienić. Mniej oczywiste było to, w którą stronę teraz powinien udać się amerykański program kosmiczny. 

Biały Dom za rządów prezydenta George’a W. Busha uznał, że jedynym wyjściem jest ucieczka do przodu. Zamiast niebezpiecznych promów kosmicznych, i tak latających tylko na orbitę Ziemi, NASA miała znów sięgnąć gwiazd. Albo przynajmniej innych ciał niebieskich. Projekt Constellation zakładał, że nowe pojazdy zabiorą amerykańskich astronautów najpierw na Księżyc, a potem na Marsa. 

Koszt programu miał przekroczyć 230 mld dol., a to i tak miała być okazyjna cena, bo cały program miał składać  się w znacznym stopniu z części pożyczonych z historii NASA. Zupełnie nowa kapsuła Orion – przypominająca jednak powiększone Apollo z lat 60. – miała lecieć w kosmos dzięki rakiecie Ares I, która była przeróbką charakterystycznych białych rakiet wspomagających promów kosmicznych. Druga rakieta, Ares V, miała wynosić w kosmos ciężkie ładunki, takie jak lądowniki czy pojazdy międzyplanetarne. Ta z kolei składała się z silników i zbiornika paliwa promów kosmicznych połączonych z górną częścią Saturna V z lat 60. i 70. 


CZYTAJ TAKŻE

WSPANIAŁE PUSTKOWIE. KSIĘŻYC, JAKIEGO NIE ZNACIE: Spośród księżyców Układu Słonecznego nasz jest jednym z najnudniejszych. Ale i tak go kochamy – i znów chcemy po nim chodzić >>>


Constellation umarło, ale wkrótce zostało wskrzeszone w odchudzonej postaci, bez marsjańskich planów i Aresa I. Ares V, przemianowany na „Space Launch System” – „System Startów Kosmicznych” czyli SLS, miał stanowić teraz główną „podwózkę” księżycowych misji. I, tak jak wcześniej, miał się składać z kawałków poprzednich programów NASA. 

Mimo tego, że SLS to rodzaj składaka, cały program nie okazał się ani tani, ani szybki. Od decyzji o stworzeniu rakiety do jej pierwszego startu minęło 11 lat, a koszt jednego lotu – według kalkulacji amerykańskiego odpowiednika NIK – ma wynosić 4 mld dol. A to mimo tego, że silniki wykorzystywane w SLS – najdroższy, najważniejszy element i element, który zawiódł przy pierwszej próbie startu Artemis I – nie są wcale nowe. Przeciwnie, mają za sobą długą karierę.  

I tak, silnik nr 1 (nr seryjny 2045), ma za sobą 12 misji promów kosmicznych wylatanych między 1998 a 2011 r. Wyniósł ponownie w kosmos legendarnego astronautę Johna Glenna (misja STS-95), dostarczył japoński moduł na stację kosmiczną, brał też udział w ostatnim locie promu (STS-135). Drugi silnik (nr seryjny 2056) był już w kosmosie 4 razy, w tym podczas jednej z misji mających na celu przywrócenie sprawności Teleskopu Hubble’a. Silnik trzeci (nr seryjny 2058), ten, z którym były problemy, ma za sobą 6 misji, a ostatni z silników SLS Artemidy 1 ma za sobą trzy loty. 

Silniki te, formalnie noszące nazwę RS-25 (nieoficjalnie nazywane po prostu SSME, czyli głównymi silnikami promu kosmicznego) to najpotężniejsze zasilane wodorem silniki rakietowe w historii. Z punktu widzenia NASA było więc bez sensu, by po prostu kurzyły się w muzeum. W przeciwieństwie do misji promów kosmicznych, które z założenia pozwalały na wielokrotne wykorzystywanie SSME, SLS nie będzie jednak wracać na Ziemię. Ten lot będzie więc dla nich ostatnim. Pierwsze misje nowego księżycowego programu NASA będą po prostu „dojeżdżać” używane silniki promów kosmicznych. 

Ale to nie jedyne kawałki „z drugiej ręki” wchodzące w skład misji Artemis-1. SLS jest wyposażony – podobnie jak promy kosmiczne – w dwie rakiety wspomagające, pozwalające wynieść w kosmos większy ładunek. Te również są weteranami, złożonymi z kawałków “wspomagaczy”, które łącznie brały udział w 73 misjach promów. Najstarszy fragment rakiety Artemis, „spódniczka” lewej rakiety wspomagającej, latała w kosmos już w 1984 r.

Nowe silniki i usprawnione części zaczną się pojawiać w programie Artemis dopiero za kilka lat. Pierwsze RS-25 od misji Artemis 5, silniki wspomagające od misji Artemis 4. 

Czy to oznacza, że podobne opóźnienia czekają nas częściej? Raczej nie. Każdy z elementów promów był po starcie i lądowaniu przeglądany i odtwarzany do stanu identycznego z tym, w jakim znajdował się po opuszczeniu fabryki. Co nie zmienia faktu, że najważniejszy program amerykańskiej agencji kosmicznej jest oparty na elementach pochodzących niemal sprzed pół wieku. W pewnym sensie nawet wracając na Księżyc NASA pozostaje w cieniu własnej, wielkiej historii. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz naukowy, reporter telewizyjny, twórca programu popularnonaukowego „Horyzont zdarzeń”. Współautor (z Agatą Kaźmierską) książki „Strefy cyberwojny”. Stypendysta Fundacji Knighta na MIT, laureat Prix CIRCOM i Halabardy rektora AON. Zdobywca… więcej