Mafia francuskich guwernantek

W XIX wieku młodzi ludzie mieli zamiłowanie do samobójstw.

10.08.2014

Czyta się kilka minut

Najczęściej zabijali się z powodu miłości. Uczucie, którego nie potrafiły już stłumić podwójne dawki laudanum, pchało nieszczęśników na skraj przepaści albo pod pociąg.

Istnieje teoria, że za większość tych przedwczesnych śmierci odpowiadają guwernantki. Tworzyły międzynarodową mafię. Kobiety cięte od jednej sztancy opanowały ówczesną Europę, jak długa i szeroka.

Dobra guwernantka musiała być Francuzką, kobietą wykształconą i oczytaną oraz stanu wolnego. Warunki tłumaczą się w sposób oczywisty. Język francuski był wówczas tym, czym dziś angielski, a ona miała za zadanie uczyć, więc sama musiała coś wiedzieć. Stan wolny wymagany był dlatego, że winna była zajmować się zarobkowo cudzymi dziećmi, nie tracąc czasu na własne.

Tak to europejska młodzież trafiała w szpony sfrustrowanych starych panien. Zatopionych w romantycznej literaturze. Przepełnionych marzeniami o czystej miłości, która je w życiu ominęła.

Marzenia przenosiły na podopiecznych. Kładły im do głowy, że godne uwagi są tylko scenariusze czarne lub białe. Wszystkie odcienie szarości pachną prostactwem lub zdradą.

Zderzenie z życiem realnym, składającym się z szarości, musiało być brutalnie bolesne. Bo jak po takim praniu mózgu uwierzyć w szarość? Jak przyjąć do wiadomości, że przeważnie nie układa się tak, jak powinno się ułożyć? Że łatwo przejść obok siebie na odległość dotknięcia dłonią, minąć się, i nic na to poradzić nie można?

Wtedy zostaje już tylko szary kompromis lub czyn desperacki. Guwernantki wygubiły całe zastępy panien. Położyły trupem więcej kawalerów niż niejedna szarża kawalerii na wrogie armaty.

Krwiożercze guwernantki przyszły mi na myśl niedawno, kiedy widziałem w telewizji Krzysztofa Zanussiego. Gdy MSZ zrezygnowało z przeprowadzenia „Roku Polski w Rosji i Roku Rosji w Polsce”, światowej sławy reżyser oznajmił, że on się z tym nie zgadza.

Chciałby, żeby impreza była. Inna: spotkanie artystów, bez państwowego blichtru.

Ja ze stanowiskiem K.Z. nie zgadzam się fundamentalnie. Uważam, że nie ma co zachwycać się muzyką i poezją, gdy sąsiedzi zajęci są uprawianiem batalistycznej prozy. Nie zmienia to faktu, że zawsze słucham z uwagą, gdy Zanussi mówi o Rosji. Widziałem go kiedyś w Moskwie, w przerwie wykładów w szkole filmowej. Przed salą kłębi się tłum, studenci mówią do niego: „Mistrzu”. Nosiliby go na rękach, gdyby tylko mieli odwagę. Gdy na korytarzu rozmawiałem z K.Z., zerkałem na nich. A oni zerkali na nas. Na niego jak na półboga, na mnie z nienawiścią, że im tego półboga odbieram. – Dobrze, że Zanussi tu uczy – pomyślałem. – Przecież jego godziny chętnie by przejął Nikita Michałkow. A on by im już wytłumaczył, na czym polega prawdziwie patriotyczne kino, robione bez wątpliwości i zahamowań.

Agresywna polityka Kremla, wielkie poparcie społeczne dla Władimira Putina, listy intelektualistów popierających aneksję Krymu i rebelię we wschodniej Ukrainie są jak zaraza. Gdy patrzymy na szczątki samolotu i walające się ciała, nasze głowy zaczynają pracować w rytmie wojennej propagandy. Już wierzymy, że cała Rosja należy do Władimira Putina. Wszystko maluje nam się w czarnych barwach. Nie ma miejsca na niuanse, które sprawiają, że obraz wcale nie jest tak jednoznaczny.

Przykład? Świat oszalał z nienawiści do reklamy rosyjskiego piwa. Amerykański aktor David Duchovny zastanawia się w niej, co by było, gdyby urodził się Rosjaninem, i kończy konkluzją: „Macie powody do dumy”. Też wydało mi się, że to czysty putinonacjonalizm.

Dopiero Michał Krasenkow, polski arcymistrz szachowy, który ma rosyjskie korzenie, wylał mi na głowę szaflik zimnej wody: – Przecież Putina w reklamie nie ma! I muzyka w tle. To kultowa piosenka „Poworot”, półlegalnej za komuny grupy Maszyna Wriemieni. Proszę sprawdzić, co jej liderzy myślą o aneksji Krymu przez Kreml.

Sprawdzać nie muszę: wiem, że z powodu swoich poglądów na Krym muzycy zostali wciągnięci na listę zdrajców putinowskiej Rosji.

To jednak wielki tryumf Putina, że każdego Rosjanina, który chce być dumny ze swojej ojczyzny, zapisujemy podświadomie do partii Jedinaja Rossija. Że naszym przyjaciołom, którym wstyd za to, co Putin wyrabia, odmawiamy prawa do tej dumy. Jest ich tak niewielu, że gubimy ich w naszych analizach. A to przecież dzięki nim obrazek nie jest całkiem czarny, pojawia się w nim delikatny odcień szarości.

Nie warto ulegać mafii francuskich guwernantek.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2014