Ludzie z głębi

Mnożymy byty ponad miarę. Organizujemy nabożeństwa do świętych, nowenny i litanie tak, że ten nasz biedny parafianin już nie znajduje czasu, żeby po prostu spotkać się z Bogiem.

24.01.2016

Czyta się kilka minut

Pustelnia w Beskidach – dom wspólnoty, którą opiekuje się ks. Andrzej Muszala / Fot. Pustelnia.pl
Pustelnia w Beskidach – dom wspólnoty, którą opiekuje się ks. Andrzej Muszala / Fot. Pustelnia.pl

Na trzydzieści minut zapada cisza. To nie cisza absolutna – gdzieś z daleka słychać hejnał, za oknami szumią samochody; gdzieś zaskrzypiała ławka, sąsiad za plecami ciężko oddycha, ktoś zakaszlał. Jest ciemno. Światło pada tylko na sztalugę z ikoną, z której szeroko otwartymi oczami patrzy na mnie Jezus.

Do tych oczu się zwracam. Nawet nie wiem, kiedy przestaję słyszeć auta i posapywanie za plecami. Trzydzieści minut mija szybko.

Kryterium modlitwy

W każdy wtorek wieczorem niewielki kościół św. Marka w centrum Krakowa zamienia się w pustelnię. W środku – kilkadziesiąt osób sam na sam z Jezusem.

– Święta Teresa z Ávili mówiła: „Chcesz nauczyć się modlić? Módl się!” – mówi ks. dr hab. Andrzej Muszala, wykładowca Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II i, jak sam siebie określa, „pustelnik na pół etatu”. Od 1996 r. prowadzi rekolekcje o modlitwie w ciszy w pustelni w Beskidzie Małym. Natomiast od czterech lat, wraz z grupą świeckich, tworzy wspólnotę „Pustelnia”. Dodaje również: – W naszych modlitwach często przychodzimy do Boga jak interesanci. Przedstawiamy Mu nasze intencje, prosimy o różne dobra materialne i duchowe. Taka modlitwa może być bardzo egoistyczna, wręcz niewłaściwa. Św. Jakub w Liście pisze: „Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swoich żądz” (Jk 4, 3). Owszem, Jezus mówi: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam”, ale dalej dopowiada: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy go proszą”. Da Ducha Świętego, czyli niekoniecznie spełni nasze prośby, ale sprawi, że na te sprawy, o które się modlimy, będziemy potrafili patrzeć Jego oczami.

Zdaniem ks. Muszali modlitwa powinna być przede wszystkim przebywaniem z Tym, którego się kocha, żeby stawać się do Niego coraz bardziej podobnym. – Taka modlitwa prowadzi do zawierzenia Bogu, do zapominania o sobie i do służby – tłumaczy. – „Poznacie ich po ich owocach”, mówi Jezus. Kryterium dobrej modlitwy nie jest to, czy dostarcza jakichś wyjątkowych odczuć, uniesień, doznań, lecz to, w jaki sposób potem żyjemy – czy jesteśmy bardziej wrażliwi, otwarci na potrzeby innych, bardziej skupieni wewnętrznie. Modlitwa powinna otwierać na Boga i bliźnich.

By samemu nauczyć się takiej modlitwy, ks. Andrzej wyjechał na rok. Do swojej „pustelni”.

– Żyliśmy w ciszy, z wyjątkiem chwil rekreacji po obiedzie i kolacji – wspomina rok spędzony w pewnej wspólnocie kontemplacyjnej we Francji. – Nie chodziło jednak tylko o ciszę zewnętrzną, lecz bardziej o tę wewnętrzną. Nie było telewizji, komputera, maili, telefonów, odwiedzin. Nie wiedziałem, że Małysz zdobył puchar świata, że w USA zmienił się prezydent. Czytałem wtedy „Chcę widzieć Boga” i zatapiałem się w prawach życia duchowego, które tak naprawdę dopiero odkrywałem.

Pustelnia w górach

Duży drewniany dom otoczony zielenią na szczycie jednej z gór w Beskidach. Około dwóch kilometrów do najbliższej wsi. Nie ma zasięgu ani bieżącej wody.

– Wody nie ma celowo – tłumaczy ks. Andrzej. – Kiedy trzeba po nią iść do źródła zamiast prostego odkręcenia kurka, dopiero wtedy pojawia się myśl, że jest ona naprawdę cenna i że nie można jej marnować.

To tu na rekolekcje przyjeżdżają studenci, absolwenci, dorośli, klerycy i księża. Plan dnia jest prosty: Eucharystia z trzydziestominutową modlitwą w ciszy zaraz po przyjęciu komunii, dwie konferencje wprowadzające w modlitwę – rano i wieczorem, a przed południem praca fizyczna przy pustelni.

Ks. Andrzej: – Praca w lesie lub na polanie sprawia, że uczestnicy przychodzą na konferencje z zupełnie innym nastawieniem i korzystają z nich dużo lepiej, niż gdyby było ich więcej i następowały jedna za drugą. Ważne jest, żeby utrzymać właściwy rytm.

– Kiedy byłam młodsza, jeździłam na rekolekcje oazowe – wspomina Katarzyna, która na co dzień pracuje w warsztacie terapii zajęciowej dla osób niepełnosprawnych. – To było dla mnie takie „ładowanie akumulatorów”. Na rekolekcjach dużo było entuzjazmu, ale po powrocie dość szybko wracałam do starych nawyków. Na pustelni zrozumiałam, że o relację z Bogiem muszę dbać każdego dnia, nawet gdy już opadną emocje. Podstawą jest wierność codziennemu spotkaniu z Bogiem w ciszy. Pobyty na pustelni uczą też bardziej zwracać uwagę na małe rzeczy. Jeśli wieczorem przy myciu zużyjesz całe wiadro wody, to inne osoby już się nie umyją, bo wodę trzeba najpierw przynieść, a potem jeszcze ją zagrzać. Takie sytuacje pomagają zauważyć to, co łatwo umyka naszej uwadze, i uczą większej wrażliwości na potrzeby innych.

Duchowe uporządkowanie

Miejsce to powstało w wyniku szczęśliwych zbiegów okoliczności. Patrząc przez pryzmat wiary, zrodziło się na styku pragnienia człowieka i Bożej woli.

W czerwcu 1995 r. ks. Andrzej Muszala wędrował z przyjacielem po beskidzkich szlakach. Od pewnego czasu tliła się w jego głowie myśl o miejscu, gdzie można uciec od natłoku spraw, znaleźć czas i przestrzeń na spotkanie z Bogiem. Pod kapliczką Matki Boskiej spotkali starego człowieka.

– Pochwalony! A co wy, panocki, tutaj sukacie? – zagadał ich.

Opowiedzieli, że szukają ziemi, na której mogłaby powstać pustelnia.

– No to jo wom sprzedam – odparł po dłuższym namyśle.

Po perypetiach związanych z pozwoleniami na budowę udało się na polanie postawić drewnianą szopę.

– Cztery metry na sześć, zbita z desek, a na górze trochę miejsca do spania. Kilka gąbek ze zlikwidowanej kolonii, piecyk gazowy podarowany przez sąsiada, stół zrobiony z desek i kilka miednic do mycia – tak opisuje ją ks. Andrzej.

Z czasem chętnych na rekolekcje przybywało, potrzebne było bardziej przestronne miejsce. Wtedy powstał większy dom – pustelnia św. Teresy z Lisieux – dostosowana dla kilkunastoosobowej grupy.

W pustelni życie jest proste i skromne, ale nie nazbyt surowe.

– Zdarzały się osoby, które spodziewały się bardziej ekstremalnych warunków – wspomina Katarzyna. – Przyjeżdżały i były zaskoczone, że dom jest przytulny, że panuje tu ciepła atmosfera, że jemy normalne posiłki. Tak naprawdę jest tu wszystko, co potrzebne, ale nic ponadto.

– Jemy śniadanie, obiad, kolację – każdy może zjeść, ile potrzebuje – wyjaśnia ks. Andrzej. – Ale nie ma podjadania między posiłkami. Podobnie z kawą. Można się jej napić po śniadaniu, ale potem, w trakcie pracy czy konferencji, nikt nie chodzi z kubkiem kawy. Pustelnia winna uczyć duchowego uporządkowania i samoograniczania.

Darmowa miłość

– Pierwszy raz pojechałam na rekolekcje, bo szukałam alternatywnego sposobu na spędzenie sylwestra. Okazało się, że znalazłam alternatywny sposób na życie – wspomina Agnieszka, psycholog. – Na pustelni boleśnie dotarło do mnie, jak ograniczone było do tej pory moje życie duchowe. Uświadomiłam sobie, że dbałam o swoje ciało, np. stosując różne diety, o rozwój intelektualny, o relacje z innymi ludźmi, a w sferze ducha byłam jakby skarłowaciała! Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że to w ogóle problem. Przecież w niedzielę chodziłam do kościoła, odmawiałam pacierz, znałam przykazania. Byłam święcie przekonana, że to wystarczy! Nawet nie przyszło mi do głowy, że może być jakieś „więcej”. Na pustelni otworzyła się przede mną nowa, fascynująca perspektywa!

W ostatnich latach coraz więcej ludzi dba o jakość życia. Popularność coachingu, fascynacja minimalizmem, wyrastające jak grzyby po deszczu poradniki lifestyle’owe. Rośnie liczba osób, które nie tylko chcą się jakoś urządzić, ale tak zorganizować swoje życie, by czuć się szczęśliwymi.

– Tymczasem zaniedbujemy najcenniejszą sferę: naszą duszę – zauważa ks. Andrzej. – Pustelnia oferuje troskę o życie duchowe. Nie pogardza życiem cielesnym, materialnym, ale akcent kładzie na modlitwę, ciszę, kontemplację. W wierze nie chodzi o to, by się „udręczyć”, a po śmierci dostać za to nagrodę. Osobiście wierzę, że wszyscy będziemy zbawieni. Nie za nasze zasługi, tylko z darmowej miłości Boga. Nie chodzi więc o zbawienie, ale o wiele więcej – o zjednoczenie z Bogiem już tu na ziemi. Jak wiesz, że dostałaś wszystko za darmo, to pragniesz odpowiedzieć miłością na miłość – chcesz dać się Bogu całkowicie. Wiesz, że już jedną nogą właściwie jesteś w niebie.

Na rekolekcje może pojechać każdy. Ci, którzy rozsmakowali się w życiu na pustelni, przenoszą ją do swojej codzienności. Wspólnota obejmuje trzy stopnie coraz mocniejszego zaangażowania w dzieło pustelni i w życie duchowe: Przyjaciele Pustelni, Pustelnicy (po około dwóch latach formacji) i Członkowie Fraterni Pustelni (po pięciu latach).

Ks. Andrzej: – Przyjaciół Pustelni jest około 80. To głównie ludzie młodzi, studenci i absolwenci różnych kierunków. Co ciekawe, najmniej jest chyba tych, którzy skończyli teologię.

Podstawową zasadą jest codzienna półgodzinna modlitwa w ciszy.

– W naszej grupie jest lekarka. Ma rodzinę, pracuje zawodowo, nie może narzekać na brak obowiązków – opowiada ks. Andrzej. – Tymczasem codziennie wstaje pół godziny wcześniej, kiedy mąż i dzieci jeszcze śpią, i oddaje ten czas Panu Bogu. To jest taka formacja, na którą może sobie pozwolić. W innych wspólnotach spotkania często trwają kilka godzin: Eucharystia, potem ciastka, rozmowy. Tu jest tylko kwintesencja. To, co najważniejsze.

– Uświadomiłam sobie, że ta modlitwa jest czymś zasadniczym – tłumaczy Katarzyna. – Nieraz jest trudno, nieraz trzeba walczyć o skupienie, jednak nauczyłam się nie zrażać trudnościami. Ten czas, który komuś może wydać się bezużyteczny, jest dla mnie najlepiej wykorzystanym czasem w ciągu dnia.

– Chciałam jak najszybciej nadrobić zmarnowany czas – wspomina Agnieszka. – Gdy tylko wróciłam do domu, następnego dnia usiadłam do modlitwy. Nie miałam problemu ze znalezieniem odpowiedniej pory. Wtedy jeszcze studiowałam i po zajęciach, kiedy przychodziłam do domu, włączałam jakiś serial. Jednym okiem oglądałam, drugim drzemałam – żeby się zresetować. Zapytałam samą siebie: czy naprawdę jest mi potrzebny ten czas? Zamiast włączać telewizor, zapaliłam świeczkę i te trzydzieści minut poświęciłam na modlitwę w ciszy.

Wrażliwość na stałe

Oprócz codziennej modlitwy i udziału w rekolekcjach zaangażowani we wspólnocie Pustelnicy i Przyjaciele Pustelni czytają i opracowują lektury duchowe oraz uczestniczą w comiesięcznych spotkaniach. Na stronie wspólnoty pojawiają się propozycje lektur. Wśród autorów: Turowicz, Bortnowska, Hryniewicz, Halík.

– To są ludzie głębokiej modlitwy – mówi ks. Andrzej. – Nie ma dla mnie znaczenia, czy są to osoby „z prawa”, czy „z lewa”. To przede wszystkim ludzie „z głębi”. Boję się tych, którzy twierdzą, że mają monopol na prawdę. Zdrowa duchowość budzi życzliwość, nikogo nie potępia, jest otwarciem na dialog. Ktoś kiedyś zarzucił mi, że słowo „dialog” ani razu nie występuje w Ewangelii. Racja, samo słowo może się nie pojawia, ale przecież dialog jest esencją historii zbawienia.

Wyjaśnia także: – Życie pustelnicze wymaga formacji, stąd te lektury. Łatwo można stać się karykaturą pustelnika, być raczej „indywidualistą” niż pustelnikiem. Dlatego staramy się zapewnić jak najlepszą formację tym, którzy zasmakowali takiego stylu życia duchowego. I nie chodzi tu o mnożenie praktyk – wręcz przeciwnie. W życiu parafialnym często organizujemy nabożeństwa do różnych świętych, nowenny i litanie, tak że człowiek już nie znajduje czasu, żeby po prostu spotkać się z Bogiem. Najlepsze są te proste rozwiązania, które nie przeszkadzają działać samemu Bogu. Jezus zachęca, by wchodzić do izdebki i modlić się w ukryciu. Sam każdego dnia odchodził na miejsca pustynne. W ciszy oddawał się Ojcu. Chcemy Go naśladować.

Agnieszka: – Modląc się w ciszy każdego dnia, weryfikuję swój obraz Boga, otwieram się na Niego, uczę się, jak z Nim być. Bo przecież nie mogę kogoś pokochać, jeśli najpierw go nie poznam. Modlitwa nie oddala mnie od rzeczywistości, ale sprawia, że jestem bardziej obecna w tym, co tu i teraz.

Na koniec słyszę także: – Na tym polega nieustająca modlitwa. Nie chodzi o ciągłe powtarzanie jakiegoś zdania jak mantry, ale o „nieprzerwaną wrażliwość na małe rzeczy”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2016