Ludzie na ziemi niczyjej

Człowiek na ziemi niczyjej nie jest niczyj – jest czyjś, jest nasz, jest Wasz. Jedyne, co możemy przeciwstawić cierpieniu, samotności, zagubieniu i desperacji, to nasz upór i nasza solidarność. Bo jeśli nie solidarność, to co?

30.08.2021

Czyta się kilka minut

Wojciech Bonowicz / Fot. Grażyna Makara /
Wojciech Bonowicz / Fot. Grażyna Makara /

Nie wiem, o czym napisać, wszystko jest takie zawstydzające. Sam akt pisania jest zawstydzający. W świecie, który nas otacza – bliższym i dalszym – jest tylu ludzi czekających na pomoc. Dostrzegamy tylko niektórych z nich i tylko przez chwilę. Oburzamy się, gdy pomoc do nich nie dociera. Ale potem wracamy do swoich problemów i swoich rozrywek.

Widok ludzi koczujących na granicy przez jakiś czas będzie nas niepokoił. A potem przesłonią go inne. Za dwa, trzy lata nie będziemy o nim pamiętać. Może dlatego, że na granicach pojawi się więcej chętnych, którzy będą chcieli je przekroczyć. A może przeciwnie – bo znów znajdzie się sposób, by tych, którzy ruszą z południa czy ze wschodu, trzymać z dala od naszego świata. Wciąż mamy dość pieniędzy, żeby kupować święty spokój. Nie będzie codziennych relacji z obozów w Turcji czy Syrii. Nie będą nam psuć wakacji doniesienia o uchodźcach, którzy umierają w namiotach z folii na pięćdziesięciostopniowym upale. A jeśli nawet w jakiś sposób przedostaną się do nas te straszne fakty, nie będziemy w stanie się nimi przejąć. To ofiary wielkiej polityki, na którą nie mamy wpływu – tak sobie pomyślimy. A zaraz potem telewizja nada materiał o tym, co jeden bałwan w garniturze powiedział do drugiego bałwana w garniturze, i zapomnimy o całej sprawie.

Niemal codziennie słucham opowieści o ludziach na „ziemi niczyjej”. Starszych paniach, do których rzadko ktoś zagląda, bezdomnych, którzy wypadli z systemu, rodzicach dorosłych niepełnosprawnych, którzy boją się o przyszłość swoich dzieci, ludziach do niedawna żyjących w poczuciu bezpieczeństwa, którzy z dnia na dzień stracili pracę i muszą wyciągać rękę po pomoc. Coraz trudniej słuchać tych historii, każda z nich jest zaproszeniem: wejdź, bądź ze mną, proszę – pomóż. A ja już wszedłem w kilka i zwyczajnie brakuje mi sił, by wejść w kolejne. A jeszcze trzeba by działać w szerszym planie: włączyć się w edukowanie do solidarności i odpowiedzialności za klimat, wspierać tych, którzy zdecydowali się coś robić w tych i innych dziedzinach, szukać nowych, lepszych sposobów mówienia o tym, co najbardziej ludzkie, ale medialnie mało atrakcyjne. I jeszcze przy tym wszystkim – dawać ludziom nadzieję.


Marcin Żyła: Na naszej wschodniej granicy rozgrywa się dramat konkretnych osób i coś, co poza ten dramat wykracza.


 

Coraz trudniej wstaje mi się z łóżka – ale wstaję. Kot Leon ostatnio ma w sobie jakby więcej czułości. Nigdy wcześniej nie zasypiał przy mnie z tyłkiem wsuniętym pod moją pachę. Teraz częściej oczekuje pieszczot i częściej pieszczoty oddaje. Potrafi nie jeść przez pół dnia, tylko zwinięty w kłębek towarzyszyć mi w pracy. Kiedy na niego spoglądam, podnosi wzrok i też uważnie się we mnie wpatruje. Wszystko wie? Tak, wygląda, jakby wszystko wiedział.

Miałbym ochotę napisać: rozejrzyjcie się, zobaczcie, czy obok Was nie ma jakiejś ziemi niczyjej, gdzie koczują ludzie porzuceni przez innych. Człowiek na ziemi niczyjej nie jest niczyj – jest czyjś, jest nasz, jest Wasz. Proszę, idźcie tam. A jeśli już poszliście, jeśli już w takim miejscu jesteście, nie wycofujcie się. Jedyne, co możemy przeciwstawić cierpieniu, samotności, zagubieniu i desperacji, to nasz upór i nasza solidarność. Nie ma w tym niczego heroicznego, jest coś bardzo zwykłego. Bo jeśli nie solidarność, to co? Jest jakiś inny pomysł?

Nie mogę Wam dziś napisać, że mam w sobie wiele nadziei. Myślę, że mam jej mniej niż kiedykolwiek. Ale to właśnie jest moją najsilniejszą motywacją, kiedy rano próbuję wstać. Wstaję, bo wiem, że jeśli któregoś dnia nie wstanę, odmówię zainteresowania, odmówię pomocy – nadziei będzie na świecie jeszcze mniej. ©


O. Wiesław Dawidowski: W obecnym kryzysie granicznym dochodzi do spięcia pomiędzy powinnością moralną a polityczną pragmatyką, która prowadzi do poniżania godności konkretnych ludzi. I to jest haniebne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2021