Liczymy

Nie tak dawno – pamiętamy – jeden z tutejszych banków uruchomił kamerki liczące uśmiechy swych pracowników.

28.10.2019

Czyta się kilka minut

Informacja owa rozśmieszyła nas serdecznie, choć nasza ponura gęba uchodzi za modelowo nieserdeczną. Oto doprawdy w Polsce można sobie liczyć bardzo różne rzeczy, zarówno ręcznie, jak i komputerowo. Można liczyć pijanych kierowców, co jak wiadomo nie ma żadnego sensu ni konsekwencji i jest zajęciem od dziesięcioleci pro-arte, można liczyć spożycie małpek alkoholi koloryzowanych, można liczyć stosunek zgonów do urodzeń, co jest obarczone licznymi tu ideologiami, bądź to liczbowo mniemać na temat upowszechniania analfabetyzmu przez ministra kultury. Można też – co jest zasadne, jak nigdy – liczyć mafiozów piastujących stanowiska w państwie, jeśli jednak idzie o uśmiechy, to w Polsce nie potrzeba do tego żadnej kosztownej aplikacji ni sprzętu, wystarczą palce jednej ręki.

Uśmiechanie się – zwłaszcza uśmiechanie życzliwe – jest w Polsce zjawiskiem bardzo rzadkim, i tym samym budzącym zawsze niepokój. Nie tak dawno uśmiechnęliśmy się niechcący do pewnego urzędnika, który w skrajnie panicznej reakcji natychmiast się nasrożył i wyszeptał pod nosem, pod naszym adresem, uwagę o charakterze lękowo-dżenderowym. Jako członek narodu herosów okropnie się przestraszył, że w następnym kroku niechybnie zaproponujemy mu randkę, peeling, petting, depilację okolic intymnych, pielęgnowanie brody, wegańskie suszi i winko – oczywiście wytrawne (prawdziwi hetero mężczyźni piją tu tylko wina słodkie).

Naturalnie, niewolni od skłonności do symetrii, w reakcji na jego naburmuszenie, staliśmy się natychmiast i odruchowo wyższościowym feudałem w futrze, przybyłym z Polski Minus, co ów przyjął z wyraźną ulgą. Ta sytuacja uświadomiła nam, że by w Polsce skutecznie przestraszyć obywatela, wystarczy się doń uśmiechnąć, nie trzeba kupować kastetu, ni słownika wulgaryzmów, ani nie wystarczy być Gospodarzem. A więc – wracając do liczenia, bowiem to ma być dziś tematem – można tu, owszem, liczyć uśmiechy, ale będzie to miało sens policzalności wyłącznie wtedy, gdy policzymy uśmiechanie się do własnych myśli na temat bliźniego. To są spore liczby. Nic bowiem nas tak nie raduje jak projekcja, w której sąsiad w łachmanach jedzie sobie kibitką na Syberię.

Jeśli idzie o inne sensowne zliczenia, to naturalnie dobrze jest liczyć pieniądze. Jest to – rzec trzeba – liczenie o charakterze atawistycznym, a tym samym podstawowym. Pieniądze, zwłaszcza cudze, liczy się najlepiej i z najlepszym skutkiem, tzn. liczenie takowe jest zawsze precyzyjne, z dokładnością do dziesiątego miejsca po przecinku. Jest to jednak założenie naskórkowe, obarczone przesądem. Tak uważamy. Gdy się bowiem wczytamy w jakość takiego rachowania (np. ostatnio policzono, ile kosztuje butla szampana pana Tuska i pomylono się dziesięciokrotnie), wychodzi, że dane na temat prostych działań na liczbach oddają brutalną rzeczywistość, opisywaną co roku, w ramach analizy wyników matury z matematyki, której nie zdaje regularnie ponad 40 procent uczestników.

Należy więc uściślić, z czym mamy do czynienia – a jest to właśnie w tej chwili zdiagnozowane i nazwane przez nas zjawisko – to liczenie magiczne. To osobliwe podłączenie do świata arytmetyki rury tłoczącej gaz fabuły. Wszelkie zwycięskie remisy, honorowe przegrane, szokujące zwycięstwa Beaty Szydło, polskie negocjacje pieniężne z Trumpem – to zaledwie kilka przykładów dla przyszłych wykładowców akademickiego kursu matematyki magicznej. Byłoby oczywiste, gdyby ta wciąż rozwijająca się dziedzina została ubogacona sposobem przeliczania głosów padłych w wyborach do Senatu. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2019