Lektury historyczne

Zbrodnie Wehrmachtu

22.09.2009

Czyta się kilka minut

Gdy książka ta - której polskie tłumaczenie teraz trafiło do księgarń - ukazała się kilka lat temu w Niemczech, wywołała burzliwą dyskusję. Historyk Jochen Böhler (rocznik 1969), od 2000 r. mieszkający w Warszawie i pracujący w tamtejszym Niemieckim Instytucie Historycznym, stawiał w niej tezę (w Polsce raczej oczywistą), że prowadzona przez Niemców tzw. wojna totalna, wojna ludobójcza (niem. Vernichtungskrieg) nie zaczęła się dopiero od ataku na ZSRR w 1941 r., ale już

1 września 1939 r. Bowiem w Niemczech w minionych 70 latach panowało przekonanie, że kampania wrześniowa była - jeszcze - wojną poniekąd "tradycyjną", a zbrodnie popełniało wtedy co najwyżej SS, a jeśli Wehr­macht, to wyjątkowo.

Zasługą Böhlera jest wprowadzenie do niemieckiej dyskusji tezy, że już rok 1939 był początkiem "wojny totalnej" - nie tylko przez tę książkę, ale również poprzez wystawę zatytułowaną "Z największą bezwzględnością...", poświęconą zbrodniom Wehrmachtu w Polsce, a zorganizowaną przez Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie oraz IPN, pokazywaną w ciągu minionych pięciu lat w 17 miastach w Niemczech.

JOCHEN BÖHLER "Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce. Wrzesień 1939. Wojna totalna", Znak 2009

Jedna z tysiąca

Jest w Polsce takie miejsce, raczej zapomniane - może dlatego, że leży na uboczu, na prowincji - gdzie dokumentuje się dzieje polskiej wsi podczas II wojny. To Michniów, w powiecie Skarżysko-Kamienna. W latach 80. założono tu mauzoleum, a potem, w 1990 r., "Fundację - Pomnik Mauzoleum Męczeństwa Wsi Polskiej". Michniów uznano za symbol: latem 1943 r. wieś została spacyfikowana za pomaganie partyzantom; Niemcy zamordowali 203 osoby (w tym 47 dzieci), część paląc żywcem. Padło na Michniów jako na symbol tych polskich wsi, w liczbie ponad ośmiuset, które zostały spacyfikowane przez Niemców na obecnym terytorium Polski (liczbę wsi zniszczonych na Kresach ocenia się również na kilkaset).

Jest wśród nich także Borów na Lubelszczyźnie: w lutym 1944 r. Niemcy spalili tę wieś, zabijając tam oraz w okolicznych miejscowościach ok. 1200 ludzi. Była to bodaj największa pacyfikacja podczas II wojny. Konrad Schuller, korespondent niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" w Polsce, postanowił zrekonstruować losy zarówno mieszkańców Borowa, jak też Niemców, którzy uczestniczyli w pacyfikacji. Powstała książka będąca zapisem żmudnego reporterskiego śledztwa i opowiadająca nie tylko o tamtym dniu w 1944 r., ale również o tym, co było wcześniej i później. I jak tamten jeden dzień żyje w ludziach do dziś: w Polakach, a także w Niemcach. Bo Schullerowi udało się odnaleźć niemieckiego żołnierza, dziś starca, w którego wojennym pamiętniku brakuje kilkunastu stron... akurat z lutego 1944 r. Można mieć nadzieję, że książka szybko znajdzie wydawcę w Polsce.

KONRAD SCHULLER "Der letzte Tag von Borów. Polnische Bauern, deutsche Soldaten und ein unvergangener Krieg" [Ostatni dzień Borowa. Polscy chłopi, niemieccy żołnierze i wojna, która nie przeminęła], Herder Verlag 2009

Portret "rzeźnika"

Choć Dieter Schenk nie jest zawodowym historykiem, jego książki dowodzą, że specjalistyczne wykształcenie nie jest potrzebne, by zajmować się profesjonalnie historią i pisać rzeczy, które nie tylko tłumaczą przeszłość, ale zmieniają teraźniejszość. Po ukazaniu się jego książki o obronie Poczty Polskiej w Gdańsku, że skazanie na śmierć obrońców było mordem sądowym, w RFN formalnie zrehabilitowano pocztowców. Emocjonalną debatę w Niemczech wywołała jego książka o tym, jak wielu eks-nazistów służyło w zachodnioniemieckiej policji na stanowiskach kierowniczych i jakie znaczenie miało to dla (nie)rozliczenia zbrodni nazistowskich.

Wydane teraz polskie tłumaczenie biografii Hansa Franka - w latach 1939-44 szefa niemieckiego "rządu" w okupowanej Polsce - to pierwszy całościowy portret człowieka, który zasłużył na miano "rzeźnika Polski". Schenk portretuje go od burzliwego dzieciństwa po Proces Norymberski, w którym został skazany na śmierć (wcześniej, w alianckim więzieniu, przyjął katolicyzm). Można rzec: kto zrozumie Franka, ten pojmie niemiecką duszę i przyczyny, dla których naród popadł w szaleństwo. Ale: czy szaleństwo? Jak Frank - znawca filozofii, muzyki i sztuki, a także prawnik, usiłujący swemu postępowaniu nadać prawną legitymizację - mógł być nie tylko "mordercą zza biurka", lecz również złodziejem? I do tego najwyraźniej pozostając w zgodzie z samym sobą? Pojęcie "nazistowskiej aksjologii" czy tłumaczenie, że III Rzesza kupowała lojalność Niemców, szabrując podbite kraje, wyjaśniają wiele. Ale nie wszystko. Najbardziej frapujące są te fragmenty książki, w których mowa o psychologii Hansa Franka.

DIETER SCHENK "Hans Frank. Biografia generalnego gubernatora", Znak 2009

Wojna i emocje

Kolejny tom z edycji dzieł Melchiora Wańkowicza, legendy reportażu literackiego (do 2011 r. ukaże się 16 tomów) zbiera teksty o I oraz II wojnie światowej, a także wojnie polsko-bolszewickiej. Wśród nich o kampanii wrześniowej, obronie Westerplatte albo losie polskich gdańszczan w 1939 r. Wańkowicz pisał je w czasie wojny lub tuż po niej, opierając się na relacjach ludzi. To zaleta jego opowiadań: chwytają "na gorąco" przeżycia i emocje. Zarazem to ich słabość: opisując np. obronę Westerplatte na podstawie relacji mjr. Henryka Sucharskiego, którego spotkał w 1945 r. we Włoszech, Wańkowicz nie mógł weryfikować tego, co słyszał. Dziś wiemy, że dowodził nie Sucharski, który chciał kapitulować, lecz jego zastępca kpt. Franciszek Dąbrowski. Sucharski nie powiedział Wańkowiczowi wszystkiego (poza tym ktoś policzył, że w reportażu o Westerplatte jest bodaj 30 błędów faktograficznych).

Czytając dziś wojenne reportaże Wańkowicza, nie można ich traktować jako teksty źródłowe, lecz jako zapis wydarzeń zapamiętanych przez tych, którzy składali relacje autorowi. A czasem relacjonowanych w taki sposób, jak chcieli, by zostały one zapamiętane. Autentyczne są za to zawsze emocje i klimat czasu: tego nie zrekonstruuje historyk, to trzeba było samemu przeżyć (Wańkowicz był często "reporterem uczestniczącym") albo usłyszeć od tych, którzy przeżyli.

MELCHIOR WAŃKOWICZ, "Strzępy epopei. Szpital w Cichiniczach. Wrzesień żagwiący. Po klęsce", Prószyński 2009

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2009