Hitlera droga do wojny

Odmawiając awansom przywódcy III Rzeszy, Polska znalazła się w obozie jego przeciwników. Stała się – jak mówił generałom w maju 1939 r. – częścią „przestrzeni życiowej”, którą należało podbić.

26.08.2019

Czyta się kilka minut

Niemieccy żołnierze w natarciu, w tle płonąca polska wioska. Wrzesień 1939 r. / BEW
Niemieccy żołnierze w natarciu, w tle płonąca polska wioska. Wrzesień 1939 r. / BEW

Gdy 1 września 1939 r. Wehrmacht napadł na Polskę, nie każdy w dowództwie niemieckiej armii czuł się z tym dobrze. „Staczamy się w obłęd” – notował wieczorem dnia poprzedniego Helmuth Groscurth w prywatnym dzienniku. Groscurth był adiutantem admirała Wilhelma Canarisa, szefa Abwehry (wywiadu wojskowego) i wroga szefa Gestapo Reinharda Heydricha.

A jednak również ktoś taki jak Gros­curth miał swoje porachunki z Polską. W czerwcu 1939 r. pisał w dzienniku: „Kwestia polska musi przecież bądź co bądź zostać jakoś rozwiązana. Nie pójdzie to już jednak chyba tak gładko jak w przypadku Czechosłowacji”.

Pisząc o „kwestii polskiej”, Groscurth miał na myśli straty terytorialne, które Niemcy poniosły po 1918 r. na rzecz Polski. Zarazem dla ludzi mających taką jak on pozycję było jasne, że Polska nie zrezygnuje dobrowolnie z części swych ziem zachodnich.

Kilka miesięcy wcześniej, w marcu, szef Sztabu Generalnego Franz Halder obwieścił zgromadzonym generałom i sztabowcom: „Za to na wschodzie doszło do godnego uwagi przetasowania. Chodzi mi o Polskę. I sądzę, że wyrażę odczucia wielu Niemców, jeśli stwierdzę, iż wraz z zerwaniem »przyjaznych stosunków« z Polską (w które żadna ze stron nie zaangażowała się całym sercem) wszystkim nam spadł kamień z serca. W pewnym sensie Polska wstąpiła w szeregi naszych wrogów. Tym samym – jak dotąd – jedynie hipotetyczny front wschodni (przeciwko Związkowi Sowieckiemu) wyłonił się zza mgły i okazało się, że znajduje się bliżej, niż nam się to wydawało”.

W 1939 r. Halder szedł ręka w rękę z Hitlerem. Podobnie jak Eduard Wagner, późniejszy główny kwatermistrz wojsk lądowych, który 31 sierpnia 1939 r. notował w osobistym dzienniku: „Wierzymy, że prędko uporamy się z Polakami i mówiąc otwarcie, cieszymy się z tego, co nastąpi. Ta sprawa musi zostać doprowadzona do porządku”. Wagner podkreślił słowo „musi”.

Hitler i generałowie

W przeciwieństwie do Groscurtha, w 1939 r. Halder i Wagner nie należeli do wojskowej opozycji przeciw Hitlerowi. Za to wszyscy trzej byli tak samo przekonani, że konflikt z Polską jest nieunikniony, a nawet pożądany, by wyrównać stare rachunki. Zresztą – jeszcze przed rokiem 1933 w Republice Weimarskiej politycy wszystkich partii politycznych byli zgodni, że granice na wschodzie – ustalone przez mocarstwa zachodnie w traktacie wersalskim i w wyniku późniejszych regulacji (jak na Górnym Śląsku) – trzeba zrewidować. W swym zamiarze zaatakowania Polski w 1939 r. Hitler mógł mieć poczucie, że ma za sobą całe dowództwo Wehrmachtu.

Zupełnie inaczej rzecz wyglądałaby natomiast, gdyby w tym momencie przywódca III Rzeszy zechciał zaatakować Związek Sowiecki: od połowy lat 20. Wehr­macht i Armia Czerwona ściśle ze sobą współpracowały i sojusz ten przetrwał rok 1933, gdy Hitler doszedł do władzy. Z drugiej strony to nie Polska, lecz Związek Sowiecki był w latach 20. i 30. kreowany przez Hitlera na ideologicznego wroga numer jeden – i był zarazem obiektem jego pożądania. Jeszcze w 1927 r. przyszły führer postawił sprawę jasno: aby przetrwać, naród niemiecki musi zapewnić sobie na wschodzie Europy „przestrzeń życiową” (Lebens­raum).

Hitlerowi nie chodziło przy tym wcale – jak cytowanym wyżej oficerom – o odtworzenie, kosztem Polski, granic z roku 1914. „Granice z 1914 roku nie znaczą nic w odniesieniu do przyszłości Niemiec. Nie były ochroną w przeszłości i nie oznaczałyby siły w przyszłości” – pisał w swojej książce-manifeście „Mein Kampf”. I dalej: „Powstrzymujemy germański potok skierowany na południe i na zachód Europy i zwracamy nasze oczy w kierunku wschodnim. Skończyliśmy z przedwojenną polityką kolonii i handlu i przechodzimy do polityki terytorialnej przyszłości. Sam los wydaje się nam podsuwać ten kierunek”. Hitler pisał, że Lebens­raum widzi w Rosji i państwach z nią sąsiadujących. Podkreślał przy tym, że głównym zagrożeniem jest bolszewizm, gdyż „rosyjski bolszewizm” to narzędzie „światowego żydostwa”, by zapanować nad światem.

W latach 20. i 30. niemiecka generalicja chciała więc przede wszystkim odzyskać ziemie, które po I wojnie światowej Niemcy musiały oddać Polsce – w większości były to tereny, które Prusy zrabowały Rzeczypospolitej pod koniec XVIII w., w wyniku rozbiorów. Natomiast dla Hitlera był to cel zbyt umiarkowany. W swych wyobrażeniach łączył „przestrzeń życiową na wschodzie” (czytaj: Rosję) ze zwalczaniem „światowego żydostwa”. Choć przed II wojną światową antysemityzm był rozpowszechniony w armii, to radykalne wizje Hitlera były w mniejszym stopniu podzielane przez tradycyjną elitę wojskową, a bardziej przez młodszych oficerów średniego szczebla, wychowanych już w duchu narodowego socjalizmu.

„Nie bez przelewu krwi”

Kartkując „Mein Kampf”, zauważymy, że Polska niemal nie pojawia się w tej książce. Choć są tu fragmenty, które każą nadstawić uszu – jak choćby ten, gdzie przyszły przywódca III Rzeszy, rozważając istotę państwa niemieckiego, krytykuje prowadzoną wobec Polaków (i Słowian) politykę polegającą na założeniu (w jego przekonaniu błędnym), iż „polski element” można zgermanizować „przez czysto językowe zniemczenie”. Hitler uważał, że taka asymilacja „narodu obcego rasowo” osłabia naród niemiecki. Niemniej w obliczu obaw Hitlera dotyczących „światowego żydostwa” i jego megalomańskich fantazji na temat podboju rosyjskiej „przestrzeni życiowej” wątek polski schodził tu na plan dalszy.

Ponieważ Polska nie była dla niego ideo­logicznym wrogiem numer jeden, po zawarciu z Józefem Piłsudskim w 1934 r. paktu o nieagresji Hitler mógł prezentować tę umowę jako swój sukces w polityce zagranicznej. Zmienił natomiast swoje stanowisko – i to o 180 stopni – gdy na początku 1939 r. stawało się coraz bardziej oczywiste, że Polska nie pozwoli uczynić z siebie „młodszego partnera” w walce z Sowietami. Odrzucając niemieckie roszczenia i nie godząc się na rolę sojusznika, Polska znalazła się na celowniku III Rzeszy.

Odtąd Hitler uderzał w inny ton. Podczas narady z najważniejszymi dowódcami armii w maju 1939 r. mówił: „Przestrzeń życiowa – dostosowana do potęgi danego państwa – jest podstawą wszelkiej władzy. (…) Miniony czas nie został przez nas zmarnowany. Wszystkie poczynione przez nas kroki konsekwentnie prowadziły do tego celu. (…) Podjęcie kolejnych kroków nie obędzie się bez przelewu krwi. Przesunięcie granicy ma znaczenie wojskowe. Polak nie jest po prostu dodatkowym wrogiem. Polska zawsze będzie stała po stronie naszych przeciwników. Wbrew układowi o przyjaźni w Polsce w dalszym ciągu istniała wola, by wykorzystać przeciwko nam każdą nadarzającą się okazję. Odzyskanie Gdańska nie jest naszym głównym celem. Naszym celem jest rozszerzenie naszej przestrzeni życiowej na wschodzie i zapewnienie wyżywienia naszemu narodowi”.

Polska znalazła się więc teraz w obozie przeciwnika – i to, przynajmniej początkowo, nie z powodów „rasowych”, lecz geopolitycznych. Opierając się awansom Hitlera, stawała się częścią owej „przestrzeni życiowej”, którą chciał on zdobyć na wschodzie.

Tajne notatki admirała

Wiosną 1939 r. obserwujemy więc zjawisko, które można nazwać synchronizacją geopolitycznego myślenia Hitlera z myśleniem dowództwa Wehrmachtu. Wyjaśnia ono także ulgę, którą widać w cytowanym wyżej wystąpieniu Haldera: oto celem wojennym na rok 1939 nie jest podbój Rosji, lecz Polski.

Aby móc spokojnie zrealizować ten plan, 23 sierpnia Hitler zawiera pakt o nieagresji ze Stalinem – zawierający tajne protokoły o podziale Polski i innych krajów Europy Środkowej. Również w tym momencie może liczyć na poparcie generalicji.

Dlaczego zatem, gdy 1 września zaczyna się atak na Polskę, oficer Abwehry Gros­curth okazuje zaniepokojenie? Odpowiedzi należy szukać nie w geopolityce, lecz w ideologicznym – konkretnie: rasistowskim – programie Hitlera. Wieczorem 22 sierpnia, w dzień poprzedzający pakt ze Stalinem, Hitler wezwał najważniejszych generałów do swojej willi w Ober­salzbergu i wtajemniczył w to, co – w jego planach – czekało wkrótce Polskę.

Obecny na spotkaniu admirał Canaris sporządzał potajemnie notatki z tego, co mówił Hitler. Zapisał: „W pierwszym rzędzie chodzi o zagładę Polski. Celem nie jest dotarcie do określonej linii, lecz eliminacja sił żywotnych. Nawet jeśli wojna wybuchnie na zachodzie, unicestwienie Polski pozostaje celem priorytetowym. Z uwagi na porę roku konieczne szybkie rozstrzygnięcie. Już ja dam propagandzie pretekst uzasadniający wybuch wojny, mniejsza o to, czy wiarygodny, czy nie. W kwestiach związanych z rozpoczęciem i prowadzeniem wojny decyduje nie prawo, lecz zwycięstwo. Bądźcie bez litości! Bądźcie brutalni! Osiemdziesiąt milionów ludzi musi dostać to, co im się należy, a należy im się zapewnienie ich egzystencji. Prawo jest po stronie silniejszego. Trzeba postępować z największą surowością”.

„Doszliśmy do porozumienia”

Według innego źródła podczas tej narady Hitler powiedział jeszcze coś, co zelektryzowało generałów: „Przygotowałem więc, na razie tylko na wschodzie, Totenkopf­verbände [jednostki z trupią czaszką – red.] i rozkazałem im zabijać bez litości i pardonu mężczyzn, kobiety i dzieci polskiego pochodzenia i polskiej mowy. Tylko w ten sposób zdobędziemy przestrzeń życiową, której potrzebujemy”.

Gdy Canaris pokazał zapiski Groscurthowi, ten był wstrząśnięty. To, co Hitler mówił w ścisłym kręgu dowódców, było w istocie programem mordowania na wielką skalę.

W rzeczywistości zadanie dokonania tego ludobójstwa otrzymały nie otoczone już wtedy złą sławą „jednostki z trupią czaszką” (tak zwano załogi obozów koncentracyjnych), lecz Grupy Operacyjne Policji Bezpieczeństwa (Einsatzgruppen der Sicherheitspolizei).

O tym, że zostaną one wykorzystane, szef Sztabu Generalnego gen. Halder wiedział już wiosną 1939 r: „Nie należy oczekiwać, że Polska będzie długo stawiać opór. Nie kwestionujemy waleczności polskiego narodu – bez wątpienia będzie się on rozpaczliwie bronić. Ale nie można dopuścić do tego, aby po pierwszym szoku polska armia znów stanęła na nogi. Raz ją rozbiwszy, należy ścigać ją przez góry i lasy, konsekwentnie, aż przeciwnik porzuci broń”. Generał zaznaczał otwarcie, że okupacją Polski zajmą się „paramilitarne formacje partii” i dowódcy Wehrmachtu nie będą musieli zaprzątać sobie głowy zabezpieczaniem tyłów.

Mówiąc o „paramilitarnych formacjach”, Halder miał na myśli właśnie Grupy Operacyjne. 25 sierpnia, po rozmowie z Canarisem, zanotował w dzienniku, że jego rozmówca żywi „obawy w sprawie wykorzystania Totenkopfverbände”.

W istocie Grupy Operacyjne nie miały żadnych zadań natury wojskowej. Miały mordować: aresztować i zabijać członków polskich warstw wykształconych. I to robiły: do końca 1939 r. zamordowały w okupowanej Polsce ok. 60 tys. ludzi.

Dowódcy Wehrmachtu byli wcześniej poinformowani o wykorzystaniu Einsatz­gruppen. Pułkownik Wagner (ten późniejszy główny kwatermistrz) spotkał się 29 sierpnia wieczorem z Wernerem Bestem i Heydrichem, którzy pełnili wtedy, odpowiednio, funkcje koordynatora oraz szefa Einsatzgruppen w berlińskiej centrali. „Chodzi o akcję grup Gestapo w rejonie operacyjnym [tj. działań wojennych – red.]” – zanotował w swoim dzienniku. I dalej: „Szybko doszliśmy do porozumienia”.

Szli za nim gorliwie

Gdy niemieckie społeczeństwo wybierało Hitlera przywódcą, w wolnych i demokratycznych wyborach, droga do wojny była już przesądzona: każdy, kto chciał, mógł wcześniej przeczytać w „Mein Kampf”, że wielkie podboje na wschodzie uważa on za nieodzowne. Z kolei jego agresywne szaleństwo na tle rasowym nie zostawiało wątpliwości, że pod niemieckim panowaniem mieszkańców Europy Wschodniej nie czeka nic dobrego. W 1939 r. Hitler zmienił tylko chwilowo priorytety: zamiast Związku Sowieckiego na jego celowniku znalazło się najpierw państwo polskie i jego obywatele – obok Żydów także cała polska inteligencja – a w dalszej kolejności Francja i Wielka Brytania.

Dowództwo Wehrmachtu podzielało ekspansywne plany Hitlera na wschodzie – najpierw tylko w odniesieniu do Polski, od 1941 r. także wobec Rosji. Wprawdzie uruchomiony już w 1939 r. program masowego mordowania wydawał się generałom (podobnie jak sposób prowadzenia wojny z Sowietami) z początku nieco zbyt radykalny. Ale zasadniczo mu się nie sprzeciwiali, lecz już w 1939 r. współpracowali z Grupami Operacyjnymi. Ponadto same jednostki Wehrmachtu zamordowały w pierwszych tygodniach kampanii w Polsce ponad 10 tys. cywilów.

Hitler był politycznym i ideologicznym przywódcą III Rzeszy, a Wehr­macht jego zbrojnym ramieniem. Także członkowie ruchu oporu w niemieckiej armii wiedzieli o masowych zbrodniach popełnianych w Polsce już od września 1939 r., a potem w Związku Sowieckim. Niektórzy, jak Claus Schenk Graf von Stauffenberg – późniejszy autor zamachu na Hitlera – byli za nie współodpowiedzialni.

Nawet jeśli Hitler zawsze wyprzedzał Wehrmacht o pół kroku, gdy idzie o formułowanie priorytetów ideologicznych i geopolitycznych, armia szła za nim gorliwie dopóty, dopóki ostateczne zwycięstwo zdawało się realne – i mordowała. Nieudany zamach z 20 lipca 1944 r. przeprowadzono dopiero po Stalingradzie i Normandii – po tym, jak załamały się wszelkie nadzieje na zakończenie tej wojny zwycięstwem. W tym na zdobycie „przestrzeni życiowej” na wschodzie. ©

Przełożył WP

JOCHEN BÖHLER jest niemieckim historykiem, pracuje na uniwersytecie w Jenie. Autor książek o II wojnie światowej na ziemiach polskich, m.in. „Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce. Wrzesień 1939. Wojna totalna” i „Einsatzgruppen w Polsce”. Ostatnio wydał książkę „Wojna domowa. Nowe spojrzenie na odrodzenie Polski” (poświęconą wydarzeniom z lat 1918-21 w Europie Środkowej).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2019

Artykuł pochodzi z dodatku „Polski wrzesień 1939