Bloki z betonu

Codziennie wyjeżdżają jedna lub dwie rodziny. Jeśli nic się nie zmieni, za kilka lat chrześcijaństwo zniknie z Iraku – mówi ksiądz Mokhles, katolik obrządku syryjskiego.

03.04.2016

Czyta się kilka minut

Przed kościołem w Bagdadzie, 2011 r. / Fot. Mario Tama / GETTY IMAGES
Przed kościołem w Bagdadzie, 2011 r. / Fot. Mario Tama / GETTY IMAGES

Wnętrze katolickiego kościoła karmelitów w stolicy Iraku spowija mrok. Rozświetlają go jedynie świeczki, płonące pod obrazami Matki Bożej i Jezusa. Gdy wzrok przyzwyczai się do ciemności, widać pękający tynk na ścianach. Tylko metr nad podłogą wyłożono je płytkami. – To dla wzmocnienia, na więcej nas nie stać – tłumaczy ksiądz Ma’ad. – A odnawianie ścian nic nie daje, bo zaraz woda wszystko rozsadza.

Z zewnątrz kościół, ze swą okrągłą kopułą, prezentuje się znacznie lepiej. Wprawdzie otoczony jest hałaśliwym targowiskiem, ale po przekroczeniu bramy, już na dziedzińcu, panuje zaskakujący spokój. Ciszę rzadko przerywa bicie w dzwony, bo msze nie odbywają się często.

– Gdy tu przyszedłem trzy lata temu, było jeszcze osiem parafianek. Teraz zostały tylko trzy – mówi ksiądz.

Do kościoła wchodzi grupa kobiet ubranych w czadory. Muzułmanki podchodzą do kolejnych ołtarzy, zapalają świeczki. Przed obrazem Jezusa wznoszą ręce i żarliwie się modlą. Po czym podchodzą do ikon Maryi, dotykają je, szlochają, głośno powtarzają modlitwy i w muzułmańskim stylu obmywają twarze niewidzialnym błogosławieństwem.

– To muzułmanki – potwierdza ksiądz Ma’ad.

Szyitki? – Tak, ale sunnitki też przychodzą. Chcą się pomodlić do Pani Miriam.

Wiek eksodusów

Kościół Karmelitów położony jest przy historycznej ulicy Ar-Rashid, która kiedyś była sercem irackiej stolicy. Tu, w dzielnicy Shorja, mieszkali niegdyś głównie chrześcijanie i żydzi. Tych drugich już prawie nie ma. Natomiast większość chrześcijan jeszcze w latach 50. i 60. XX w. przeniosła się stąd do nowych dzielnic na obrzeżach. Po obaleniu reżimu Saddama Husajna w 2003 r., oni też zaczęli masowo opuszczać Irak. Proces ten nasilił się w ostatnich latach.

Choć – patrząc w pespektywie historycznej – trzeba by powiedzieć, że eksodus chrześcijan zaczął się sto lat temu. Wtedy, podczas I wojny światowej, Turcy dokonali ludobójstwa także na chrześcijańskich Asyryjczykach z Mezopotamii, swej ówczesnej prowincji. Mimo to według spisu z 1935 r. chrześcijanie stanowili w Iraku – powstałym jako państwo po Wielkiej Wojnie – wciąż 12 proc. ludności.

W latach 60. XX w., po dojściu do władzy partii Baas i objęciu dyktatorskich rządów przez Husajna, doszło do kolejnego eksodusu i liczba chrześcijan spadła, wedle spisu z 1987 r., do 1,4 mln (8 proc. populacji). Wprawdzie potem nastąpił przyrost ludności Iraku o ponad 50 proc., ale liczba chrześcijan nie zwiększyła się, a według niektórych szacunków znów zmalała. Na północy chrześcijanie padali też ofiarą ataków armii Husajna, wymierzonych w Kurdów.

Interwencja USA w 2003 r., a potem oddanie władzy Irakijczykom (de facto szyickiej większości) i konflikty wewnętrzne wywołały nowy eksodus prześladowanej mniejszości; w 2006 r. lokalne organizacje chrześcijańskie oceniały, że zostało ich 700 tys. Potem kolejnym ciosem stała się ekspansja tzw. Państwa Islamskiego (IS). Latem 2014 r. z równiny Niniwy do irackiego Kurdystanu uciekło 200 tys. chrześcijan, którzy do dziś są tzw. uchodźcami wewnętrznymi. Według Imada Yohanna, chrześcijańskiego deputowanego do irackiego parlamentu, w 2015 r. chrześcijan było już tylko 600 tys. Ale niektóre źródła twierdzą, że łączna liczba tych, którzy jeszcze zostali, spadła nawet do 200 tys. osób – byłby to mniej niż jeden procent ludności Iraku.

Kościół jak twierdza

Iraccy chrześcijanieto głównie Asyryjczycy należący do Kościołów asyryjskiego (prawosławnego) i chaldejskiego (katolickiego). Mieszkali na równinie Niniwy w prowincji Mosul (dziś pod kontrolą IS), a także w Erbilu (dziś iracki Kurdystan), gdzie nadal koncentrują się w dzielnicy Ainkawa. W Bagdadzie i Basrze żyją głównie chrześcijanie z Kościoła syriackiego (podzieleni na część katolicką i prawosławną), a także Ormianie.

– Chcielibyśmy, by każdy europejski kraj przyjął 150 albo chociaż 100 rodzin chrześcijańskich z Iraku, jak zrobiła to Słowacja – mówi ksiądz Mokhles Shishah z katolickiej katedry obrządku syryjskiego Sayidat al-Nejat w Bagdadzie. 31 października 2010 r. do tej świątyni w centrum miasta wtargnęli terroryści Al-Kaidy. Zabili 46 wiernych, w tym dwóch księży. Dziś zdjęcia zamordowanych wystawione są na stoliku, przy którym rozmawiamy.

– Codziennie jedna lub dwie rodziny chrześcijańskie stąd wyjeżdżają. Jeśli nic się nie zmieni, za kilka lat chrześcijaństwo zniknie z Iraku – mówi ks. Mokhles.

On sam nie musiałby tutaj być. Choć pochodzi z Bagdadu, w Rzymie robi doktorat i ma już obywatelstwo włoskie. Ale mówi, że dopóki są tu chrześcijanie, to ich nie opuści.

Katedra różni się od kościoła Karmelitów. Choć położona jest w spokojnej okolicy, to – inaczej niż do świątyni z ulicy Ar-Rashid – nie można do niej tak po prostu wejść. Otaczają ją potężne betonowe bloki, które od środka ktoś ozdobił scenami maryjnymi. Mają chronić przed atakiem auta-pułapki z materiałem wybuchowym. Takie zamachy to dziś nieodłączny element życia Bagdadu. W rezultacie w mieście jest pełno takich twierdz jak syriacka katedra.

Widać ją z daleka: wznosi się nad nią wysoka wieża, w formie krzyża wstawionego w arkadę. Również wnętrze jest piękne: światło wpada przez kolorowe witraże, umieszczone wysoko. Nad ołtarzem, w którym znajduje się obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem, widnieje plafon z malowidłem koronacji Najświętszej Marii Panny.

Deklaracje szacunku

– To normalne – mówi szejk Khaled Abdulkader El Gilani, odpowiadając na moje pytanie o muzułmanki w chrześcijańskim kościele. – Moja żona też chodzi palić świeczkę Pani Miriam, o której jest werset w Świętym Koranie.

El Gilani to jeden z czołowych religijnych przywódców irackich sunnitów – społeczności, która stanowi jedną trzecią ludności (większość, 65 proc., to szyici). Jego przodek Abdulkader El Gilani, XII-wieczny duchowny, pochowany jest w najważniejszej sunnickiej świątyni w Bagdadzie: meczecie El Gilani, nad którym rodzina sprawuje opiekę od ponad 800 lat.

– Przez 400 lat z nadania sułtana rządziliśmy w Bagdadzie, a mój pradziadek był pierwszym premierem Iraku u króla Fajsala I – podkreśla szejk, zaznaczając, że od 50 lat nie angażują się w politykę. – Są różni muzułmanie, są wahabici, fundamentaliści, którzy twierdzą, że to źle, aby palić świeczkę pod obrazem. Ja jestem sufi, a Miriam to matka Jezusa, czyli również naszego proroka Isy, a więc uważam, że to dobre – dodaje.

Bardziej wstrzemięźliwie swoją opinię na ten temat wyraża ajatollah Mohamed Hussein al-Hakim, syn i następca wielkiego ajatollaha Mohameda Sajeda al-Hakima, najwyższego (obok ajatollaha Al-Sistaniego) autorytetu szyickiego w kraju.

– Odnosimy się z szacunkiem do innych religii – mówi, gdy pytam o muzułmanki w kościele. Ale nie chce wprost powiedzieć, czy modlenie się przy obrazach Matki Bożej jest zgodne z islamem. – Nic w tym złego, Miriam jest jedną z czterech kobiet otoczonych szczególnym szacunkiem w islamie – mówi w końcu.

Rozmawiamy w biurze Al-Hakima, blisko wejścia do mauzoleum imama Alego (czwartego kalifa, zięcia i kuzyna proroka Mahometa i zarazem pierwszego szyickiego imama). Świątynia ta znajduje się w Nadżafie – półmilionowym mieście, 150 km na południe od Bagdadu. Dla szyitów to najważniejsze miejsce kultu. W stronę złotej kopuły mauzoleum Alego praktycznie przez całą dobę ciągną tłumy szyitów, nie tylko irackich – szczególnie liczni są Irańczycy.

– Chrześcijanin również może modlić się po chrześcijańsku w mauzoleum Alego, uznamy to za wyraz szacunku dla imama. Imam Ali mówił przecież, że są dwa rodzaje ludzi: jego bracia w religii i jego bracia w człowieczeństwie – podkreśla Al-Hakim. – Dlatego przy jego grobie każdy człowiek jest mile widziany, bez względu na religię.

O polityce i sąsiadach 

Również w mauzoleum Khadimija na obrzeżach Bagdadu, gdzie znajduje się grobowiec Musy al-Khadima, siódmego szyickiego imama, usłyszałem, że chrześcijanie są tu mile widziani: – Czasem przychodzą składać nam życzenia z okazji naszych świąt lub kondolencje na święto 40. dnia od śmierci imama Husseina – mówi jeden z opiekunów świątyni. – Tak, możesz się pomodlić, zrobić w środku znak krzyża, przecież wierzymy w tego samego Boga – przekonuje.

Sprawdziłem: nikt nie spojrzał krzywo, gdy przeżegnałem się przy grobowcu.

Ksiądz Mokhles przyznaje, że kult maryjny jest rozpowszechniony wśród irackich muzułmanek. – Dla nich Miriam jest jak Fatima (córka Mahometa i żona Alego) lub Chadidża (pierwsza żona Mahometa). Nasze kościoły zawsze stoją dla nich otworem – podkreśla.

– Nie mamy problemów z sąsiadami, szyitami czy sunnitami – mówi duchowny. – Natomiast problem tkwi w polityce, w islamskich instytucjach i dyskryminacji prawnej.

Ksiądz mówi o poczuciu zagrożenia: – Po zamachu na nasz kościół z 2010 r. zostałem zaproszony na konferencję do Nadżafu, w której uczestniczył m.in. ajatollah Sistani. Wszyscy potępili zamach, składali mi kondolencje. Później spotkałem się z Amarem al-Hakimem, liderem Najwyższej Rady Islamskiej, i przywódcami sunnitów. Także oni wszyscy deklarowali wsparcie. Nawet Muktada al-Sadr [dowódca szyickiej milicji – red.] przysłał list, w którym napisał, że jego ludzie będą chronić chrześcijan – opowiada ksiądz Mokhles. I komentuje: – To tylko słowa, a rzeczywistość jest taka, że ciągle kogoś porywają, demolują sklepy z alkoholem należące do chrześcijan. Z drugiej strony tu, koło naszego kościoła, jest klub nocny z głośną muzyką i libacjami, który przeszkadza nam w modlitwach. Ale oni opłacają się w islamskich instytucjach i nie możemy się nikomu poskarżyć, bo wtedy to my będziemy mieli problemy, a nie oni.

Podobne doświadczenia ma ksiądz Ma’ad: – Handlarz z targowiska wokół kościoła chciał kiedyś otwierać stragan na naszym terenie. Doszło do awantury, ale to był tylko incydent. Za to gdy kilka miesięcy temu władze przysłały tu policjantów, wynieśli oni z kościoła wszystkie cenne rzeczy, a potem grozili zemstą, jeśli złożymy skargę – mówi ze łzami w oczach. – Skargę i tak złożyłem, ale nic im nie zrobiono. Tylko tyle osiągnąłem, że nowych nie przysłano.

„Przyślijcie choćby jakąś pomoc”

Ksiądz Mokhles podaje też inne przykłady problemów, jakie spotykają chrześcijan: – Gdy kobieta wyjdzie za muzułmanina, wówczas nie tylko ją, ale także jej dzieci, nawet z poprzedniego małżeństwa, uznaje się za muzułmanów – mówi. – Mamy właśnie taki przypadek i dzieci tej kobiety, już dorosłe, nie mogą teraz zawrzeć małżeństwa z chrześcijanami.

Ksiądz twierdzi, że chrześcijanie są stale dyskryminowani w urzędach czy sądach: – Na Światowe Dni Młodzieży w Krakowie chcieliśmy wysłać 100 osób, po dwie z każdej parafii, ale rząd zezwolił tylko na 30, bo stwierdził, że będą potem zagrożeniem dla Iraku pod względem bezpieczeństwa, polityki i religii – mówi dodając, że urzędnicy wybierają osoby, które dają gwarancję, iż wrócą. – A przecież nigdy się nie zdarzyło, aby ktoś chciał nielegalnie zostać po takim wyjeździe.

Według księdza problemy irackich chrześcijan związane są też z toczącym się konfliktem szyicko-sunnickim: – Od kiedy to się zaczęło, jakieś 10 lat temu, dają nam do zrozumienia, że nie jesteśmy tu mile widziani. Dlatego chrześcijanie się boją i chcą emigrować.

Ale ks. Mokhles zaraz podkreśla, że nie chce, aby wschodnie chrześcijaństwo i związana z tym kultura zaginęły: – Chciałbym, żeby w każdym kraju, który przyjąłby chrześcijańskich uchodźców, zamieszkali oni w jednym miejscu, aby mogli pielęgnować swoje tradycje i język. Ale jeżeli nie możecie ich przyjąć, to chociaż przyślijcie jakąś pomoc...

Jego parafia opiekuje się 135 rodzinami uchodźców z Qaraqosh w prowincji Niniwa, miasta zajętego przez IS. – Mieszkają w przyczepach i ledwo sobie radzimy z pomaganiem im, bo wszyscy bogaci parafianie już wyjechali. Zostali biedni, którzy sami potrzebują naszej pomocy – mówi ksiądz. – Pomaga im tylko Caritas, a inne organizacje międzynarodowe już nie. A to przecież nie wystarcza.

Pustoszejący ogród

Chrześcijańscy uchodźcy spod Mosulu mieszkają jednak również w domach pielgrzymów (husejnijach) przy drodze Nadżaf–Karbala, które należą do władz mauzoleum Alego. Jest ich tam 3 tys., mogą w specjalnych pomieszczeniach odprawiać msze. Dlatego ajatollah Al-Hakim nie zgadza się z opinią ks. Mokhlesa, że chrześcijanie są dyskryminowani: – Wszystkim Irakijczykom jest teraz ciężko z powodu Daesz – mówi, używając określenia, którym tu nazywa się IS. – Wszystkich dotykają zamachy, wojna i porwania.

Dlatego, zdaniem szyity Al-Hakima, kluczem do rozwiązania problemów chrześcijan w Iraku jest zniszczenie IS, które opiera się głównie na sunnitach: – Niestety społeczność międzynarodowa udaje, że nie wie, gdzie są korzenie Daesz, skąd oni mają pieniądze. A jaka ideologia jest nauczana w ich szkołach? Przecież to oczywiste – ajatollah nie chce precyzować, ale wyraźnie wskazuje na wahabizm, promowany przez Arabię Saudyjską. – Jeśli tego problemu się nie rozwiąże, Daesz przyjdzie wkrótce do was.

– Musimy chronić chrześcijan – dodaje szyicki duchowny. – Irak jest jak ogród pełen kwiatów: szyici, sunnici, chrześcijanie czy jezydzi to różne kwiaty; jak się jeden z nich wyrwie, to ogród nie będzie już tak piękny. Chrześcijanie byli tu wcześniej od nas i powinni tu zostać, ale oczywiście do nich należy ostateczna decyzja.

Podobnego zdania na temat chrześcijan i innych religii jest sunnicki szejk Gilani: – Nigdy nie było między nami problemów. Mam wśród sąsiadów chrześcijan i żydów – zapewnia i dodaje, że w Bagdadzie nadal mieszka 35 rodzin żydowskich. – U nas w Iraku jest zwyczaj, że jak coś gotujemy, to i sąsiadom wysyłamy poczęstunek. Mój sąsiad zaprasza mnie 25 grudnia, a ja go w święta muzułmańskie, to naturalne – przekonuje.

Zdaniem Gilaniego również jezydzi nie byli w Iraku prześladowani, choć na poparcie tej tezy podaje osobliwy argument: – Mój pradziadek wziął sobie jako czwartą żonę jezydkę.

Zgodnie z jezydzkimi zasadami nie mogą oni poślubić osoby spoza ich grupy religijnej.

– Mój pradziadek był tu księciem, rządził Irakiem, więc to był zaszczyt – tłumaczy Gilani.

Fakty są takie, że chrześcijanie uciekają. I choć w centrum Bagdadu kościołów jest dużo – syriackich, łacińskich, ormiańskich – to wkrótce może ich być więcej niż samych chrześcijan. ©

Witold Repetowicz z Bagdadu i Nadżafu


CZYTAJ TAKŻE:

Polski ślad w Bagdadzie: Kościół karmelitów w dzielnicy Shorja ma burzliwą historię.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2016