Jak trzęsienie ziemi zmieni Turcję

Czy trzęsienie ziemi okaże się „czarnym łabędziem” tureckiej polityki? Wiosną kraj czekają wybory parlamentarne i prezydenckie.

19.02.2023

Czyta się kilka minut

Prezydent Turcji Recep Erdoğan w mieście Kahramanmaraş w południowej Turcji, jednym z dotkniętych katastrofalnym trzęsieniem ziemi. Turcja, 8 lutego 2023 r. / ADEM ALTAN / AFP / EAST NEWS
Prezydent Turcji Recep Erdoğan w mieście Kahramanmaraş w południowej Turcji, jednym z dotkniętych katastrofalnym trzęsieniem ziemi. Turcja, 8 lutego 2023 r. / ADEM ALTAN / AFP / EAST NEWS

Mijają kolejne dni, a skutki trzęsienia ziemi w południowej Turcji są wciąż niejasne. Liczeni są zabici (40 tysięcy? więcej?), szacowane zniszczenia domów i infrastruktury, liczba pozbawionych dachu nad głową (150 tysięcy? milion?), koszty dla gospodarki (84 miliardy dolarów?). Wiadomo, że trzęsienie było potężne: dotknęło 10 prowincji i ponad 13 mln ludzi (powierzchnia i populacja jednej trzeciej Polski). A jego skutki mogą być tym większe, że doszło doń na progu kampanii: 14 maja planowane były wybory prezydenckie i parlamentarne. Co znaczy, że zatrzęsła się cała scena polityczna, a nawet cała Republika.

Niezmierzona tragedia pozostaje tragedią, ale ta właśnie dziś jest jednocześnie tematem kampanii wyborczej. Więcej: staje się elementem rozrachunków z epoką ponad 20-letnich rządów Recepa Tayyipa Erdoğana oraz jego Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP).


Francuzi bronią swojego modelu państwa opiekuńczego. O jego demontaż oskarżają prezydenta Emmanuela Macrona >>>>


Oczami rządu, oczami opozycji

Role są rozpisane. Rząd demonstruje rozmach i sukcesy akcji ratunkowych, z udziałem ponad 100 tys. pracowników służb ratunkowych i humanitarnych z Turcji, ale też z zagranicy. Setki tysięcy ludzi otrzymują żywność i dach nad głową – namioty i także miejsca w akademikach w całym kraju (uczelnie przechodzą na zdalne nauczanie do końca semestru). Rząd sprawnie wydziela doraźną pomoc (po 530 dolarów na głowę) i przeznacza 5,3 mld dolarów na odbudowę dróg i lotnisk, a także na budowę nowych mieszkań (do końca roku powstaną setki tysięcy).

Prezydent jest z ofiarami i je wspiera. Jednocześnie aresztuje się deweloperów (na początek ponad stu) podejrzanych o zaniedbania ostrych procedur budowlanych. Rząd wskazuje zarówno na działania prewencyjne (m.in. zaostrzone normy budowlane, powołanie nowoczesnych służb antykryzysowych), jak też na ludzkie ograniczenia wobec takiej skali katastrofy naturalnej.

Oczywiście skrajnie inaczej – i co najmniej równie prawdziwie – wygląda to z drugiej strony. Opozycja (i liczne ofiary) podnoszą, że pomoc przyszła za późno, jest zbyt mała, a przy tym omija miasta rządzone przez opozycję. Że władze nie panują nad sytuacją – ludzie umierają pod gruzami, uratowani padną ofiarą epidemii, mnożą się rabunki (z sugestią, że odpowiadają za to syryjscy uchodźcy; są ich 4 mln). Że agencje rządowe przechwytują transporty pomocowe organizowane przez opozycję. Że rząd blokuje informacje (na wiele godzin odłączono Twittera w ramach walki z dezinformacją; obowiązuje stan wyjątkowy).

Wreszcie, że zawiódł cały system: przez dwie dekady rządów AKP nie przygotowała państwa na oczekiwany kataklizm – roztrwoniono dochody ze specjalnego podatku uchwalonego po poprzednim dużym trzęsieniu w 1999 r., zwlekano z wprowadzeniem ostrych przepisów budowlanych (w pełnej formie dopiero w 2018 r.), obejmowano kolejnymi amnestiami samowole budowlane (to plaga Turcji), wreszcie pozwalano dorabiać się firmom budowalnym, które stały się zapleczem finansowym rządzącego Turcją układu.

Rozrachunek z epoką

Każdy kataklizm tej skali, jak i każde wybory zmuszają do bilansów i obiecują przełom. Te nadchodzące w Turcji szczególnie: będzie wybierany prezydent (jego pozycja konstytucyjna jest tu mocniejsza niż w USA) i parlament. Będzie to plebiscyt nad AKP-owską Turcją – i symboliczny plebiscyt dla przyszłości Republiki w stulecie jej istnienia.

Te 21 lat rządów AKP to epoka dalece niejednoznaczna. Turcja zerwała z tradycją państwa rządzonego albo co najmniej nadzorowanego przez armię; otworzyła się na Zachód (rozpoczęto negocjacje członkowskie z UE). Gospodarka wzrosła trzykrotnie, a wzrostem po raz pierwszy mogła się cieszyć prowincja turecka (w tym szczególnie obszary dotknięte dziś trzęsieniem ziemi). Turcja stała się aktywnym podmiotem polityki międzynarodowej, m.in. prowadząc aktywność polityczną, gospodarczą i militarną na trzech kontynentach, gotowa konfrontować się z USA, Unią czy Rosją.

21 lat rządów AKP to także karuzela projektów tożsamościowych: rugowanie kemalizmu (republikańskiej i świeckiej idei państwowej Mustafy Kemala Atatürka, który sto lat temu stworzył Republikę), promocja islamu, dziedzictwa osmańskiego, (euro)azjatyzmu i resentymentów antyzachodnich. A wszystko po to, by odtworzyć mocarstwową ideę państwa.

To także – od około roku 2013 – kurs na autokrację z krwawym tłumieniem protestów obywatelskich, z zakrojonymi na potężną skalę represjami po nieudanym puczu w 2016 r., z kontrolą sądów i mediów, z więźniami politycznymi (wśród nich lider reprezentowanej w parlamencie prokurdyjskiej partii HDP, skądinąd zagrożonej dziś delegalizacją). To także zarzuty arogancji i drenażu majątku państwowego oraz awanturnictwa w kosztownej polityce międzynarodowej (w tym zarzut megalomanii na Bliskim Wschodzie i samobójczej konfrontacji z Zachodem). W ostatnich latach to narastający kryzys finansowy i społeczno-gospodarczy z inflacją wynoszącą w styczniu 58 proc. (w październiku ub.r. było to 85 proc.).

Przedwyborczy poker

U progu roku 2023 sytuacja obozu rządzącego była zła, choć nie beznadziejna. Sondaże dawały AKP od 29 do 40 proc. poparcia (ze średnią ok. 33 proc.), a sojuszniczej („przystawkowej”) Partii Ruchu Narodowego MHP wynik na granicy progu wyborczego (tj. do 7 proc.). Bardziej dramatyczna była sytuacja w rankingach prezydenckich: będąc najbardziej popularnym kandydatem, w drugiej turze Erdoğan przegrywałby z każdym wspólnym kandydatem opozycji (niezależne sondaże dawały mu 30-40 proc. poparcia).

Na tym tle doskonale wypadała opozycja. Jej główna siła, kemalistowska Republikańska Partia Ludowa (CHP), dobijała do 30 proc. poparcia, sporadycznie dystansując AKP. Kolejna – nacjonalistyczna Dobra Partia (IYI; to rozłamowcy z MHP) – mogła liczyć na 12-19 proc. głosów. Oba ugrupowania wraz z kolejnymi czterema (wśród nich partie byłych liderów AKP) stworzyły porozumienie (tzw. Stół Sześciu), co dawało im kolejnych kilka procent. Poza Stołem Sześciu jest jeszcze kurdyjska i lewicowa Demokratyczna Partia Ludów HDP (do 10 proc. poparcia).


PODGLĄDAJĄ, PODSŁUCHUJĄ, NAPROWADZAJĄ ATAKI. RENESANS BALONÓW SZPIEGOWSKICH >>>>


Jeszcze lepiej wyglądała perspektywa zjednoczenia wszystkich głosów opozycyjnych w wyborach prezydenckich: każdy z potencjalnych kandydatów – tj. lider CHP Kemal Kılıçdaroğlu, mer Ankary Mansur Yavaş z CHP, a zwłaszcza mer Stambułu Ekrem İmamoğlu (także z CHP) – wygrywałby z Erdoğanem. Przy czym wymienieni merowie udowodnili siłę, pokonując rządowych kandydatów w wyborach lokalnych w 2019 r.

Zanim zastrzęsła się ziemia

Wynik nie był jednak przesądzony. Wcześniej w każdych wyborach AKP wygrywała, prowadząc do końca intensywną kampanię i korzystając z atutów rządzenia i dominacji w mediach. Teraz, w ostatnich tygodniach przed trzęsieniem, spadła inflacja i ruszyły programy socjalne – jak można sądzić dzięki m.in. tajemniczym przelewom z państw Zatoki Perskiej i dzięki Rosji (tj. preferencjom na rosyjski gaz i skokowemu wzrostowi wymiany handlowej z Rosją).

Silną kartą Erdoğana zawsze była efektowna polityka zagraniczna: pryncypialne podejście do bezpieczeństwa Turcji (np. walka z terroryzmem PKK, zarówno w Syrii, jak i w Szwecji przy okazji jej wchodzenia do NATO), podmiotowości (twarde targi z USA, presja na Grecję) oraz pragmatyzm (bardzo zyskowne relacje z izolowaną i osłabioną Rosją; perspektywa porozumienia z Syrią – i odesłania tam uchodźców).

Tymczasem nominalnie silna opozycja targana była konfliktami personalnymi i programowymi, bez wspólnej listy (to pewna utrata głosów mniejszych partii) i bez wspólnego kandydata na ­prezydenta. W grudniu ub.r. İmamoğlu otrzymał wyrok, który – uprawomocniony – wyeliminowałby go z wyścigu do pałacu prezydenckiego, co zaostrzyło napięcia. Ostatecznym ciosem była zapowiedź Erdoğana o przyspieszeniu wyborów na 14 maja – w miejsce 18 czerwca, co jeszcze bardziej dezorganizowało opozycję.

Trzęsienie ziemi – „czarny łabędź” spoza wszelkich kalkulacji – zmieniło wszystko.

Za wcześnie na prognozy

Z dzisiejszej perspektywy zwycięstwo wyborcze AKP zdaje się zakrawać na cud. Kataklizm kładzie się cieniem nad sprawnością państwa, nad całym sukcesem rządów AKP – zwaliły się wszak miasta uosabiające modernizację kraju i spełnienie nadziei o awansie cywilizacyjnym prowincji.

Nawet jeśli obszary dotknięte katastrofą (w większości wierne AKP) przylgną do władzy, nawet jeśli skalkulują, że nowy rząd nie zatroszczy się o nie tak jak AKP, to reszta kraju ma powody do zwątpienia: prognozy mówią, że do 2030 r. może dojść do potężnego trzęsienia ziemi w Stambule (15 mln ludzi), i chciałoby się wyższego poczucia bezpieczeństwa niż obecne.

Przypominane jest trzęsienie z 1999 r., które zdemolowało ówczesną scenę polityczną. Moment jest ciężki, co czuje Erdoğan, który dla odmiany dąży do opóźnienia wyborów na jesień albo najlepiej na przyszły rok. Żeby to jednak nastąpiło, musiałby mieć większość dwóch trzecich w parlamencie, której nie ma i mieć nie będzie.

Na twarde prognozy wyborcze jest jednak za wcześnie. Kampania będzie zapewne zdominowana przez kataklizm, co mocno gra przeciw władzom. Ale Erdoğanowi nie zabraknie determinacji (dla niego nie ma życia po prezydenturze), wciąż ma silne instrumenty (i pieniądze państwowe, i media, i zdolność narzucania agendy politycznej). Wreszcie – jak się uważa – ma możliwość nieczystej gry wyrokami sądowymi albo liczeniem wyborczych głosów (czego zresztą nikt ostateczne nie udowodnił).

Opozycja jest jeszcze mocniej podzielona przez rozbudzone nadzieje, co AKP będzie rozgrywać. W każdym wariancie kampania będzie ostra, w każdym wariancie wyniki wyborów będą kwestionowane, co wobec polaryzacji społeczno-politycznej może znaleźć ujście w protestach ulicznych, a w konsekwencji w represjach wobec przegranych.

Dwie drogi

Otwarte pozostaje więc pytanie, czy wraz z trzęsieniem ziemi doszło do przesunięcia płyt tektonicznych w polityce tureckiej. Zwycięstwo opozycji byłoby zakończeniem eksperymentu z Nową Turcją AKP i godnym świętowaniem stulecia Republiki. Proces demontażu i przebudowy państwa AKP, społeczeństwa i gospodarki, zwrotu ku Zachodowi, a także odbudowy demokracji byłby jednak długo­trwały, burzliwy i dyskusyjny. Turcji zrobiłoby się też mniej na świecie, ku uldze wielu.

Dalece nie spokojniejsze byłoby utrzymanie się obecnego układu rządzącego – pokusa ucieczki do przodu, nasilenia tego, co dziś istotne w polityce wewnętrznej (znowu: Nowa Turcja) i zagranicznej (marzenie o jeszcze większej podmiotowości, co oznacza napięcia z Zachodem).

Turecka polityka godna jest Hitchcocka: najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie... ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Wstrząsy wtórne