Kultura niepodległa

Nie od dziś wiadomo, choćby dzięki Walterowi Benjaminowi albo, dajmy na to, badaczom wpływu Wagnera na nastroje w III Rzeszy, że gdy władza zaczyna mocno majstrować przy kulturze, to warto się chociaż podrapać po głowie, czemu to właściwie robi.

05.09.2017

Czyta się kilka minut

Zwłaszcza w Polsce po Platformie, dla której branża ta nie stanowiła clou jakiegokolwiek programu (zaryzykowałabym nawet tezę, że zredukowana została do przecinania wstęg i przyznawania czasem orderu za wybitne zasługi oraz pokazania się w towarzystwie Andrzeja Wajdy lub innego tuza, celem doświetlenia własnej buźki jego blaskiem). Przez osiem lat Polki i Polacy pławili się w letniej wodzie postpolityki, trzymani za rękę przez premiera, który grzmiał: „wyrzucę z Platformy każdego, kto będzie mówił, że Platforma jest po to, żeby przeprowadzić bolesne reformy. Jeśli ktoś chce bólu, niech idzie do stomatologa i rwie zęby bez znieczulenia”.

Niewiele było w naszym życiu spraw angażujących: władza koiła, masowała, zasłaniała nam oczy, by nie trzeba było patrzeć na brzydkie. Także w sferze kultury, która balsamowana niczym mumia Lenina spoczywała w niezbyt rychliwych rękach tego, kto rządził w budynku przy Krakowskim Przedmieściu 15/17. Pamiętam również, że co głośniejsze próby zwrócenia uwagi na ów niepokojący stan letargu budziły opór – przywołam choćby wystąpienie pisarza Zygmunta Miłoszewskiego na gali rozdania Paszportów „Polityki”, kiedy otrzymawszy nagrodę, zwrócił się w stronę miłościwie nam wówczas panującego prezydenta Bronisława Komorowskiego i rzekł: „Przyszliście państwo na imprezę ludzi kultury, macie państwo niezły tupet”. Gdy załamujemy ręce nad Jarosławem Gowinem, który marzył o MON-ie, a został ze szkolnictwem wyższym, jak nie przymierzając Himilsbach z angielskim, przypominam zawsze chętnie ministra Zdrojewskiego, który marzył o tym samym, a ostał mu się jeno Teatr Narodowy i Narodowa Biblioteka.

Jako sygnatariuszka listów otwartych do tego właśnie poprzedniego ministra – choćby listu z 2013 r. w sprawie dramatycznego stanu polskiego czytelnictwa, na który z tego, co pamiętam, nie było nigdy odpowiedzi – przyznałam sobie prawo do recenzowania i obecnej władzy. Która jednakowoż doskonale rozumie, że ludziom można narzucić wszystko, czy to Wagner, czy to Zenek Martyniuk, jeśli się tylko odpowiednio postarać. Oraz że kultura jest – wbrew temu, co być może myśli sobie Grzegorz Schetyna – kluczowa. Jarosław Kaczyński zamieniwszy kran z ciepłą wodą na szlauch z wrzątkiem, wołał przecież niedawno do zebranych w Przysusze członków PiS: „Naszym celem jest odbudowywanie, rewitalizacja polskiej inteligencji, w tym tradycyjnym tego słowa znaczeniu, związanej z etosem służby społecznej, z etosem patriotycznym”.

Jak ten cel ma zostać zrealizowany, powoli się przekonujemy. Rok 2018 i obchody stulecia niepodległości będą dla PiS momentem, w którym metaforyczny Wagner ma zostać ulubionym kompozytorem nas wszystkich. I osiągną to, jeśli twórcy, którzy niekoniecznie lubią „Pierścień Nibelungów”, pozostaną ze swoją artystyczną działalnością na marginesie zdarzeń. Mogą jednak z tego marginesu wyjść i to dla mnie jest kluczowe w tworze zwanym Kultura Niepodległa, zdyskredytowanym już przez kolegów z różnych stron. Ja wsparłam ten ruch, a za jego sedno uważam pracę u podstaw, taką, której może nie widać z pierwszego balkonu Opery Narodowej.

Poprzez swoją obecność w #KN pisarze, dziennikarze, aktorzy, muzycy i reżyserzy są – tak to widzę – gotowi jechać do Przasnysza, Wielunia czy Andrychowa ze swoim przekazem artystycznym, tak, by ludzie, którzy być może nigdy nie mieliby okazji zobaczyć na własne oczy Agnieszki Holland, Andrzeja Saramonowicza czy Mai Ostaszewskiej – mogli ich spotkać i posłuchać z okazji tej rocznicy. Kultura Niepodległa powinna być ruchem naprawy fatalnego stanu rzeczy, jaki w dziedzinie kultury zawdzięczamy nie tylko poprzednim rządom, ale również sobie samym – w końcu kto nam bronił powołać się wcześniej i robić to, co chcemy teraz robić, ale z 10 lat temu? Skoro jednak potrzebny był nam do tego Jarosław Kaczyński – chwalmy jego imię, może dzięki naszemu zaangażowaniu (jeśli nie będzie słomianym zapałem) coś drgnie.

W końcu kultura powinna zostać niepodległą także wtedy, gdy u władzy pojawi się kiedyś ktoś nowy. Zaś Pawłowi Lisickiemu, który najwyraźniej nie potrafi wyobrazić sobie innego modelu działania i zarzuca nam, że idzie o kasę po prostu, odpowiem, że owszem – idzie dokładnie o to, by jej nie trzeba było na naszą obecność w owym Wieluniu wydawać, gdy kto zechce tam kogoś z KN posłuchać live.

Jeśli ktoś z państwa – a są was już ponad 4 tysiące – spośród obecnych lub przyszłych sygnatariuszy z listy #KN chciałby wystąpić w organizowanych przeze mnie jesienią wydarzeniach na Warmii i Mazurach, pozostaję do dyspozycji. Kultura Niepodległa to taka, która gotowa jest się demokratyzować i wyjść poza swój elitarny świat. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2017