Księżna i Doktor Serafico

Niełatwo znaleźć mieszkanie dla poety o delikatnych nerwach i nadszarpniętych finansach. Rozbity i zaniedbywany przez muzę Rainer Maria Rilke od 1902 roku tułał się po świecie. W Szwecji doskwierał mu nadmiar towarzystwa. W weneckim hotelu Regina stół był za mały, a skrzypiące pióra uniemożliwiały skupienie. Cudowna wyspa Capri została zbezczeszczona przez cywilizację...

01.02.2011

Czyta się kilka minut

Niestrudzenie przemierzał Europę, zwykle korzystając z gościnności zamożnych przyjaciół. Życie "nadwornego poety" oszczędzało Rilkemu kłopotów materialnych. Miał zresztą nieco snobistyczne upodobanie do arystokracji, którą uważał za relikt szlachetniejszej, średniowiecznej Europy.

Jeden z jego przystanków na zawsze zapisał się w historii literatury: Duino, średniowieczny zamek w okolicach Triestu. To tutaj w styczniu 1912 roku, podczas spaceru nad morzem, Rilkemu przyszły na myśl słynne słowa: "Kto, gdybym krzyczał, usłyszałby mnie wśród zastępów anielskich?". Od nich rozpoczął "Elegie duinejskie" - cykl dziesięciu wierszy, które miały stać się ukoronowaniem jego twórczości. Do 1914 roku powstały cztery utwory, na resztę Rilke czekał osiem długich lat. Cykl dopełnił w kolejnej błyskawicy olśnienia, także na zamku, w szwajcarskim Muzot. Ukończone w lutym 1922 roku "Elegie" Rilke zadedykował księżnej Marie von Thurn und Taxis-Hohenlohe - pani na zamku Duino.

Poznali się w 1909 roku w Paryżu. Urodzona w 1855 roku w Wenecji księżna była wrażliwą odbiorczynią sztuki i możną protektorką artystów. "Jeśli chodzi o sztukę i poezję, nikt nigdy nie wydawał mi się równie nienasycony" - pisał o niej filozof Rudolf Kassner. Starsza od Rilkego o pokolenie, Marie von Thurn und Taxis wkrótce stała się jego opiekunką, korespondentką i powiernicą. Bystra, rozważna, obdarzona żywym poczuciem humoru, traktowała Rilkego z nieomal matczyną czułością. Podziwiała płomień jego natchnienia, ale umiała też dostrzec chorowitego, łatwo poddającego się zwątpieniu człowieka. Zdawało się jej, że poeta "skrywał w swym sercu także... dziecko. Urocze dziecko, nieco osamotnione w tym rozległym świecie, bliższe ziemi i gwiazdom niźli ludziom". Po przedwczesnej śmierci poety w 1926 roku spisała poruszające wspomnienie.

Rilke wielokrotnie korzystał z jej gościny - w zamku nad Adriatykiem (najdłużej od października 1911 do maja następnego roku), w weneckim mezzanino, w pałacu w Lautschin (Loučeň). W Duino księżna oddała mu cichy pokój z widokiem na morze. W odwiedziny przyjeżdżał Kassner, którego inteligencję Rilke wysoko cenił, a Quartetto Triestino grał Mozarta i Beethovena. Jeździli na wycieczki: do Tempietto Longobardo w Cividale, do grobu Petrarki w Arqu?. Oglądali madonny Belliniego i Giorgionego. Ale co ważniejsze, księżna zostawiała go potem w spokoju, pozwalając cieszyć się upragnioną samotnością. Skłonny do egzaltacji poeta pisał do swej dobrodziejki: "Duino jest obłokiem mojego istnienia...". Zdarzało się jednak, że w listach do przyjaciół nazywał zamek więzieniem, a łaskawą gospodynię zaskoczył prośbą o możliwość przeniesienia się do jeszcze bardziej odosobnionego domku w parku.

Księżna szczerze pragnęła "uwolnić jego życie od wszelkiej goryczy i smutku". Nazywała go "Dottore Serafico". Martwiła się, gdy narzekał na nieprzychylność muzy. Z niepokojem śledziła jego chaotyczne fascynacje: sztuką egipską, jazdą konną i medycyną. Czuła się zaszczycona, kiedy proponował jej współpracę przy przekładzie "Vita nuova" Dantego. Ulegała magii poety, a nawet jego mistyfikacjom. Zapamiętała odkryty wspólnie zaułek w Wenecji, do którego potem nie umiała trafić, a także przypominających zjawy Japończyków, których mieli spotkać w ogrodach Weimaru.

Rilke twierdził, że w Duino odczuwa obecność zmarłych w dzieciństwie ciotek gospodyni, Theresine, Raymondine i Polyx?ne. Chętnie przewodniczył seansom spirytystycznym. Księżna wspomina: "okazywałam żywe zainteresowanie przebiegiem seansu, aczkolwiek odnosiłam się doń z niemałym sceptycyzmem, a nieoczekiwane odpowiedzi, niekiedy bardzo piękne (prawie we wszystkich odnajdywałam ten jego szczególny styl, jak gdyby to on je dyktował), pozostawiały na nim głębokie wrażenie". Ze sporządzonego przez poetę protokołu wynikało niezbicie, że powinien udać się do Toledo. Z Hiszpanii skarżył się jednak na klimat i opuszczenie: "muszę się odmienić, całkiem, do głębi, w przeciwnym razie daremne wszelkie cuda tego świata".

Księżna dobrze znała swojego Serafico - niezdolnego nigdzie zagrzać miejsca, pragnącego namiętności, lecz łatwo wpadającego w zniechęcenie i rozpacz. Cierpliwie przyjmowała jego zwierzenia o Marcie Hennebert, młodziutkiej paryskiej robotnicy, którą Rilke obdarzał skomplikowanym, na wpół ojcowskim uczuciem. Wysłuchiwała też peanów na temat Lou Andreas-Salomé oraz wyznań namiętności do niezrównoważonej aktorki, Eleonory Duse. W głębi serca Rilke marzył o kobiecie, która oddałaby mu się całkowicie, nie żądając niczego w zamian, i pytał księżną, czy wierzy, że to możliwe. Jak komentuje wyrozumiała przyjaciółka: "jego pytanie wydałoby się naiwne i naznaczone egoizmem, gdyby nie tchnąca w nim władcza wola jego przeznaczenia, której żadna siła powstrzymać nie zdoła". Przytacza jednak także surowe słowa Kassnera: "to wielki błąd (...) nie móc zrozumieć, że jest się samemu na świecie. Im wyżej się człowiek wznosi, tym bardziej się odeń oddala".

Rilke opowiedział kiedyś księżnej swój sen o tym, że trzyma w ręku grudę błota, z której wykluł się wielobarwny motyl. Ona zaś nigdy nie wątpiła, że poeta zdoła dokończyć "Elegie". W lutym 1922 roku nadszedł oczekiwany list: "Nareszcie, Księżno. Nareszcie, błogosławiony, o jakże błogosławiony dzień, w którym mogę donieść o ukończeniu - jak mniemam - Elegii/ Dziesięć! (...) Całość należy do Pani, Księżno, jakżeby inaczej! Będzie nosić tytuł: »Elegie duinejskie«".

W 1926 roku Rilke zmarł na leukemię - na własne życzenie do końca nie poznał natury swojej choroby. Na jego grobie w Raron księżna Thurn und Taxis kazała złożyć wieniec laurowy: "niezrównanemu poecie, drogiemu i wiernemu przyjacielowi". Jej wspomnienia to lektura bezcenna, świadectwo życia poety, ale także "człowieka, który wyraźnie różnił się od poety". Pamiątka pełnej poświęcenia przyjaźni i niezwykłego mecenatu księżnej, której gościnność przyczyniła się do powstania jednego z najważniejszych dzieł poetyckich XX wieku.

Marie von Thurn und Taxis-Hohenlohe, Wspomnienie o Rainerze Marii Rilkem, przeł. Dariusz Guzik, Warszawa 2010, Wydawnictwo Sic!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 1-2 (6/2011)