Książka dla wszystkich

U Boyera i Blocha Bóg chce, żeby człowiek, do którego mówi, przede wszystkim go usłyszał, nawiązał z nim osobistą relację. To warunek wszelkiego spotkania.

12.06.2017

Czyta się kilka minut

Serge Bloch  / Fot. Edelmiro Franco / ACE / EAST NEWS
Serge Bloch / Fot. Edelmiro Franco / ACE / EAST NEWS

W styczniu tego roku papież Franciszek otrzymał niepozornie wyglądający, ale potencjalnie dość wywrotowy prezent. Nie wiem, czym – oprócz świętych figurek tudzież symboli narodowej dewocji – obdarowuje się papieży, ale domyślam się, że wśród podarków zdarzają się jednak bardziej ekscentryczne przedmioty niż Biblia. Tymczasem przedstawiciele francuskiego wydawnictwa Bayard sprezentowali właśnie opublikowaną w 2016 r. Biblię. Ta ilustrowana, wielkoformatowa edycja nie jest wszakże jedną z niezliczonych „Biblii dla najmłodszych”, których przesłodzona, pseudorealistyczna estetyka skutecznie odstrasza od sięgania po biblijny tekst w dorosłym życiu.

Książka, pod którą podpisali się Serge Bloch (ilustracje) i Frédéric Boyer (tekst), jest natomiast – do pewnego stopnia – kontynuacją innego przedsięwzięcia, jakie katolicka grupa wydawnicza Bayard rozpoczęła na przełomie wieków. Otóż w 2001 r., po kilku latach przygotowań, ukazało się nowe tłumaczenie Biblii na język francuski. Tłumaczenie jednak bardzo osobliwe. Każda księga powierzona została innemu zespołowi, składającemu się z biblijnego egzegety oraz współczesnego pisarza. Wśród tłumaczy znalazły się takie postaci, jak Emmanuel Carrère, François Bon, Marie NDiaye czy Jacques Roubaud, a nad koordynacją całości czuwał nie kto inny, jak Frédéric Boyer. Publikacja wzbudziła, czego można się domyślać, liczne kontrowersje, a zarzut nieznajomości hebrajskiego należał do zarzutów najlżejszych.

Święte słowa w ruchu

Po kilkunastu latach Boyer, dyrektor w wydawnictwie Bayard Jeunesse, zaproponował opartą na tamtym przekładzie, ilustrowaną edycję 35 „wielkich opowieści” Starego Testamentu, której tekst odpowiada zaledwie dwóm procentom słów „oryginału”, a większą część przestrzeni zajmują ekspresyjne, na swój sposób „brzydkie” rysunki. Jakby tego było mało, integralną częścią projektu jest seria kilkuminutowych filmów animowanych, z których każdy opowiada jedną ze starotestamentowych historii. Estetyka – jak wyżej. Poziom śmiałości – znaczący. Poziom przystępności – najwyższy.

Nie znaczy to, że ilustrowana Biblia Blocha i Boyera, której przekład ukazał się właśnie po polsku, jest przedsięwzięciem obliczonym na wywołanie skandalu i lekceważąco podchodzącym do biblijnej tradycji. Można powiedzieć, że jest dokładnie odwrotnie. Frédéric Boyer, autor nowych przekładów sztuk Szekspira i „Wyznań” świętego Augustyna, podchodzi do tekstu z humanistycznym respektem i filologiczną precyzją. Aby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do zamykających książkę komentarzy, w których namysł nad poszczególnymi słowami łączy się z odniesieniami do długiej historii biblijnych odczytań.

Midrasze, tradycja talmudyczna, pisma ojców Kościoła z jednej strony, z drugiej zaś XX-wieczna filozofia i literatura. Orygenes i Hieronim sąsiadują tu z Kierkegaardem, Kafką i Lévinasem. Ten eklektyzm czy też, jak kto woli, ekumenizm interpretacyjny wychodzi chyba tekstowi na dobre: znaczenia przysypane przez bieg dziejów znów się odsłaniają, inne okazują się historycznymi zafałszowaniami, a cała ta dynamika sensu ponownie wprawia biblijne słowa w ruch.

Tekst kultury

Czy chcę przez to powiedzieć, że do tej pory były one nieruchome? We francuskiej recepcji obu wydań Bayarda często było słychać głosy mówiące o tym, że od lat 70. XX wieku mamy do czynienia ze swego rodzaju renesansem chrześcijańskiej egzegezy i ogólnie zainteresowania tekstem biblijnym – jak podkreślano, zjawisko to jest odwrotnie proporcjonalne do liczby wiernych uczęszczających na nabożeństwa. W wyniku tych procesów Biblia w dużej mierze przestała być elementem religijnego kultu, a stała się po prostu tekstem kultury.

W istotny sposób zmienia to jej sposób funkcjonowania i, być może, przyczynia się do zauważalnej w wielu innych dziedzinach życia społecznego polaryzacji. Po jednej stronie mielibyśmy zatem przywiązanych do kanonicznego (owych kanonów jest, rzecz jasna, niemało) podejścia do Biblii „tradycjonalistów”, po drugiej zaś – „liberałów”, którzy, tak jak Boyer, przypominając niezliczone „wersje” i ilustracje Biblii w epoce średniowiecza, próbują aktualizować jej sens tak, aby można go stosować poza kontekstem teologicznym. Dlaczego, na przykład, nie mielibyśmy słuchać opowieści o Potopie jako głosu w dyskusji nad współczesnymi zmianami klimatycznymi? Jak pozostać głuchym na kwestie migracji i gościnności, czytając o tułaczkach kolejnych pokoleń rodu Abrahama? Czy historia Kaina i Abla nie jest opowieścią założycielską o przemocy wpisanej w ludzkie relacje? A dzieje Saula czy Dawida – figurą samotności wszelkiej władzy?

To ja

Wydaje się, że Frédéric Boyer – z wydatną pomocą Serge’a Blocha – znalazł język, dzięki któremu Biblia ma szansę przekonać współczesnych, zarówno wierzących, jak i niewierzących, że to książka dla nich. Udało się to osiągnąć częściowo także dzięki wcześniejszemu projektowi przekładowemu, w którym odejście od archaizacji czyni z samego tekstu Biblii zrozumiałą opowieść – owszem, czasem nudną, ale odpowiadającą logice i ekonomii języka. Jesteśmy przyzwyczajeni, że kiedy Bóg objawia się Mojżeszowi, przedstawia się dość enigmatycznie: „Jestem, który jestem”. U Boyera mówi po prostu: „C’est moi” (To ja) albo „Je suis là” (Jestem; Tu jestem). Chce, żeby człowiek, do którego mówi, przede wszystkim go usłyszał, nawiązał z nim osobistą relację. To warunek wszelkiego spotkania. Dopiero potem można przejść do kwestii bardziej złożonych.

Danie czytelnikowi szansy na wejście w osobistą relację z opowieściami biblijnymi to jednak przede wszystkim zasługa ilustracji Serge’a Blocha. Jak przyznaje w jednym z wywiadów sam rysownik, decyzja o tak silnej roli obrazu oraz tak zdecydowanym rozczłonkowaniu kompozycyjnym książki podyktowana była chęcią, aby niełatwy, często ciężki stylistycznie tekst biblijny dało się czytać w miarę łatwo, szybko i płynnie. Nasuwają się w tym miejscu, rzecz jasna, frazesy o epoce wideoklipu: uzasadnione w takiej mierze, w jakiej Biblia Blocha jest faktycznie odpowiedzią na dzisiejszą estetykę i metodę komunikacji. Można się, oczywiście, oburzać na taką postać współczesnej biblii pauperum, kiedy jednak zobaczy się sposób, w jaki francuski artysta realizuje to ryzykowne i ważkie ideowo założenie, wątpliwości powinny zniknąć. Teoretycznie czołgi, mury i obozy zagłady ilustrujące Księgę Daniela mogą się wydać tanim chwytem, lecz u Blocha okazują się mieć głębokie estetyczne – nie tylko historyczne – uzasadnienie. Podobnie jest z akcentami humorystycznymi, jak wieża Eiffla wieńcząca wieżę Babel czy też zabazgrane współczesnymi graffiti ściany Sodomy, przypominającej zresztą jakieś starożytne Las Vegas.

Sztuka mniejsza

Autor tych pomysłów, 60-letni absolwent wyższej szkoły sztuk dekoracyjnych w Strasburgu, to dziś jedna z pierwszoplanowych postaci światowej ilustracji. Zaczynał karierę na przełomie lat 70. i 80., jeszcze w warunkach bujnego rozwoju prasy i wydawnictw papierowych, kiedy jak grzyby po deszczu wyrastały wówczas – przynajmniej we Francji – działy dziecięce. Jak stwierdza na swojej stronie internetowej, nauczył się wtedy rzeczy podstawowej: jak w ciągu kilku sekund pochwycić czytelnika, który w kiosku rozgląda się za interesującym czasopismem.

Umiejętność niebanalnego zaciekawienia szerokiej publiczności doceniły później największe amerykańskie dzienniki, takie jak „New York Times”, „Washington Post” czy „Wall Street Journal”, dla których Serge Bloch rysuje już od kilkunastu lat. Artysta prowadzi jednocześnie intensywną działalność w innych dziedzinach, celując zwłaszcza w historiach dla najmłodszych. Stworzona przez niego seria „Max et Lili” jest we Francji klasykiem (ukazało się już ponad sto tytułów), a niewiele ustępuje mu znany także w Polsce „Samsam”. Nasi czytelnicy mogą też znać Blocha z „Wielkiej historii małej kreski”, z książek „Poniżanie. Nie!” i „Przemoc. Nie!”, a także z prac tworzonych wraz z Davide’em Calim („Wróg”, „A ja czekam”). Charakterystyczny styl Blocha porównywany bywa najczęściej do klasyków amerykańskiej ilustracji, takich jak Saul Steinberg czy Robert Blechman, choć z naszej perspektywy trudno nie dopatrzyć się powinowactw z mistrzami polskiej szkoły plakatu, we Francji od zawsze dobrze znanej i świetnie przyjmowanej.

W materiałach zamieszczonych na autorskiej stronie internetowej Serge Bloch jawi się bowiem jako twórca bardzo świadomy swojego rzemiosła. Rzemiosło oznacza tu, rzecz jasna, sztukę (słynne francuskie zestawienie/rozróżnienie arts et métiers), przy czym sam Bloch określa rysunek jako „sztukę mniejszą”, na zasadzie analogii do „literatury mniejszej” Gilles’a Deleuze’a, która według francuskiego filozofa charakteryzuje się przede wszystkim deterytorializacją języka (głos pisarza, który reprezentuje mniejszość etniczną, znajduje wyraz w języku dominującym, a w wyniku tego spotkania dochodzi do zmiany parametrów komunikacji).

Jak podkreśla Bloch, rysunek to naturalny język dziecka – ten, za pomocą którego młody człowiek wyraża się najswobodniej, a więc i ten, za pomocą którego najłatwiej do niego dotrzeć. To także „okno, które otwiera się na postać”, dając jasny, pełen powietrza dostęp do jej przeżyć. Tym, co przez to okno widać najlepiej, jest często spojrzenie bohatera. „Im większe oko – pisze Bloch – tym postać bardziej obecna”. Tę zasadę warto mieć w pamięci, kiedy ogląda się (trochę też czytając) „Wielkie opowieści Starego Testamentu”.

Sugestywne bazgroły

Serge Bloch wspomina jedno ze spotkań autorskich w Chile, podczas którego jedna z czytelniczek, zaznajomiona ze sztukami plastycznymi, zwróciła mu uwagę, iż jego rysunki są po prostu złe. Dodała jednak: „A mimo to udaje się panu opowiadać historie – to daje nadzieję”. Przywodzi to na myśl wielu współczesnych artystów, którym wypominano braki w rzemiośle. Takim skrajnym przypadkiem jest Cy Twombly – chyba jeden z najczęściej przywoływanych dowodów na rzekomy upadek XX-wiecznej sztuki, a do którego prac niektóre „bazgroły” Blocha w sposób oczywisty nawiązują. W znakomitym eseju o sztuce Twombly’ego Roland Barthes (skądinąd autor równie błyskotliwego studium o Steinbergu) pisał: „To w smudze kryje się prawda czerwieni; to w niezdarnej kresce tkwi prawda ołówka. Idee (w platońskim sensie) to nie metaliczne, nieskazitelne Figury w opiętych gorsetach, jak koncepty, lecz raczej chwiejne, niewyraźne plamki na mglistym tle”. Słowa te można równie dobrze odnieść do biblijnych ilustracji Blocha. Mogą one irytować swoją niezdarnością i chwiejnością, lecz kiedy im się bliżej przyjrzeć – zwłaszcza w zestawieniu z tekstem, który mają za zadanie ilustrować – okaże się, że owa niezdarność i chwiejność najtrafniej oddaje wszelkie niuanse opowieści i wieloznaczność uczuć, jakie im towarzyszą: od nadziei po rozpacz, od miłości po nienawiść.

Biblia Blocha i Boyera to doskonały dowód na to, że w sztuce często mniej znaczy więcej. Okrojenie tekstu i oszczędne, szkicowe ilustracje przyniosły efekt w postaci książki o niebywałej sile sugestii. „Już pojmuję – to znowu Barthes o Twomblym – na czym polega mądrość w działaniu artysty: powstrzymuje się on przed tym, żeby za dużo chcieć; jego sukces wykazuje pewne podobieństwa do erotyki Tao: intensywną przyjemność osiąga się dzięki powściągliwości”. Choć zestawienie Biblii z erotyką Tao może brzmieć nieco bluźnierczo, to paradoksalnie pokazuje też drogę, na którą pozwala wejść jej nowa ilustrowana edycja. Drogę otwartą – jak okno Blocha – na niemal wszystkie języki: sztuki i religii, socjologii i polityki, erotyki i historii. Także ekonomii; trudno wszak nie zauważyć, że polskie wydanie książki ukazało się tuż przed okresem komunii świętych.

Czy oznacza to, że także u nas Biblia staje się w równym stopniu obiektem kultu i kultury (w tym przypadku wolnorynkowej)? To oczywiście temat na inną okazję. Tutaj poprzestańmy na wniosku, że ta, potencjalna bądź realna, wielojęzyczność Biblii potwierdza jej status jako książki totalnej, wciąż niepokojącej i inspirującej kolejne zastępy czytelników. ©

FRÉDÉRIC BOYER (ur. 1961) jest francuskim pisarzem, tłumaczem i znawcą Biblii. Autor wierszy, opowiadań i esejów. Przekładał m.in. dzieła św. Augustyna i Szekspira. Jako kierownik literacki wydawnictwa Bayard kierował pracami nad nowym tłumaczeniem Biblii na język francuski, dokonanym przez współczesnych pisarzy i biblistów. W pracach tych uczestniczył również jako autor przekładu Księgi Rodzaju.

SERGE BLOCH (ur. 1956) jest jednym z najwybitniejszych współczesnych ilustratorów francuskich. Zilustrował ponad sto książek dla dzieci, tworzył projekty graficzne i ilustracje dla wielu czasopism, a jego rysunki ukazują się w prasie europejskiej, amerykańskiej i japońskiej (m.in. „L’Obs”, „The Washington Post”, „The New York Times”, „Time”). Laureat wielu prestiżowych nagród, m.in. Bologna Ragazzi Award. Od 20 lat jest kierownikiem artystycznym wydawnictwa Bayard Jeunesse. Jego prosty i oszczędny, a jednocześnie subtelny i pełen humoru styl jest dziś rozpoznawalny na całym świecie.

TOMASZ SWOBODA (ur. 1977) jest eseistą i tłumaczem. Opublikował m.in. „To jeszcze nie koniec?” (2009), „Historie oka. Bataille, Leiris, Artaud, Blanchot” (2010), „Powtórzenie i różnica. Szkice z krytyki przekładu” (2014). Laureat nagrody „Literatury na Świecie” za przekład oraz Nagrody im. Andrzeja Siemka za „Historie oka”. Pracuje na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Gdańskiego, gdzie od 2016 r. pełni funkcję prodziekana ds. nauki.

SPOTKANIE Z AUTORAMI komiksowej adaptacji biblijnych opowieści będzie poświęcone zarówno ich ostatniemu dziełu, jak i wcześniejszym projektom literackim i graficznym. W jaki sposób rozwijali swoje zainteresowania biblijne? Z jakich źródeł czerpali inspiracje? Jakie cele sobie postawili, przystępując do pracy nad opracowaniem nowych wersji biblijnych historii? Jak teksty odgrywające tak ważną rolę w doświadczeniu religijnym uczynić przystępniejszymi dla współczesnego czytelnika? I dlaczego w ogóle trzeba to robić? To tylko kilka pytań, które pojawią się podczas debaty prowadzonej przez Tomasza Swobodę. Autorzy poprowadzą również warsztaty dla młodszych i starszych czytelników. Dla miłośników twórczości Serge’a Blocha przygotowaliśmy również niezwykłą wystawę jego prac graficznych, powstałych w różnych okresach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2017

Artykuł pochodzi z dodatku „Conrad (01/2017): Niepokój