Dla dorosłych i dla dzieci

To ma być święta księga? – pyta ojciec, patrząc na proste zdania i jeszcze prostsze obrazki. Dopiero teraz to święta księga – odpowiada syn.

12.12.2017

Czyta się kilka minut

Jesteś taka piękna. // Piękna jak Jerozolima. Twe włosy jak czarne kozice zbiegające ze wzgórza. Twój policzek jak połowa granatu. /
Jesteś taka piękna. // Piękna jak Jerozolima. Twe włosy jak czarne kozice zbiegające ze wzgórza. Twój policzek jak połowa granatu. /

NIE MOŻE BYĆ LEPSZEGO PREZENTU pod choinkę dla czytającego dziecka czy nawet – bo wszak mówimy o dziele, które w ogromnej mierze składa się z obrazków – dla dziecka zaczynającego dopiero czytać. Niekoniecznie, dodajmy od razu, dla dziecka pobożnego.

Największą może zaletą „Biblii. Wielkich opowieści Starego Testamentu” Serge’a Blocha i Frédérica Boyera jest przecież to, że nie traktują tych opowieści w sposób ściśle konfesyjny; że czyta się je po prostu jak którąś z pierwszych historii, baśni czy mitów. To jednak działa: kiedy się widzi znudzone szkolną katechezą i zbrzydzone estetyką pierwszo­komunijnych obrazków dzieciaki, kiedy się widzi dzieciaki pochłaniające na co dzień komiksy i oglądające jutuberów (ale też takie, które wyrastały na lekturach szwedzkich pisarzy, czy takie, które przeszły przez „Winnetou”, „Potop” i „Władcę Pierścieni”), jak nie schodząc z kanapy przez wiele godzin siedzą nad tym ponadkilogramowym buchem, nie sposób się nie zdumiewać nad skutecznością metody dwóch Francuzów.

Ale nie sposób też nie doceniać ich teologicznego ucha i wrażliwości. Rzecz przecież nie w tym, że Biblia w ich wydaniu zmieniła się w fabułę imponującą tempem ścigającego znicz Harry’ego Pottera, albo że została ocenzurowana i upudrowana. Rzecz w tym, że skonfrontowani z najtrudniejszymi pytaniami człowieka wierzącego – o Boga okrutnego czy zazdrosnego, o niszczący potop, o rzeź Sodomy, o dzieje Hioba i inne złe rzeczy zdarzające się dobrym ludziom – za każdym razem wychodzą obronną ręką.

MŁODZI CZYTELNICY NIE DAROWALIBY MI, gdybym w tym miejscu umieścił zbyt dużo spojlerów – powiem więc tylko tyle, że w przypadku niepokojącej każdego rodzica kwestii poświęcenia własnego dziecka na ołtarzu, czyli próby, jakiej poddany został Abraham (Jacek Filek napisał kiedyś w „Znaku”, że ma nadzieję, iż w podobnej sytuacji powiedziałby Bogu „nie”), w ujęciu Boyera i Blocha mamy do czynienia z pomyłką człowieka, próbującego tłumaczyć sobie boskie plany na własny, ograniczony sposób – czyli w sumie z czymś, co cała ludzkość robi od początku czasów.

Jest to też opowieść o posłuszeństwie i wywołanej nim samotności. „Czy jednak dobrze zrozumiał, co powiedział głos? – czytamy pod obrazkiem przedstawiającym śmiesznego ludzika rozmyślającego nad słowami, które usłyszał wśród wieczornego wiatru. – Czasami być posłusznym znaczy stawać się coraz bardziej samotnym”.

Dwie strony dalej Abraham już pojmuje. Uwalnia ukochanego syna. „Najgorsza samotność to ta, kiedy się nie rozumie i tkwi w mroku” – brzmi podpis pod obrazkiem.

Bloch i Boyer idą tu za interpretacjami, z których wynika, że Bóg nie żąda dosłownie złożenia syna w ofierze, w komentarzu na końcu książki odwołując się zarówno do midraszy, jak do Franza Kafki, twierdzących, że Abraham źle zrozumiał boski rozkaz; zwracają też uwagę, że użyte w Biblii hebrajskie słowo jest niejednoznaczne. „Tekst poddaje próbie naszą zdolność rozumienia – piszą. – Współczesna interpretacja mówi o naszym pragnieniu zbrodni, naszej skłonności do nadstawiania ucha na zło i przemoc, a nie na to, co niesie ukojenie. Co dociera do nas z Bożego rozkazu?”.

TO JEDNAK DOROSŁE PROBLEMY i nie chcę ich mnożyć – zwłaszcza że niedawno uczestniczyłem z dziećmi w zebraniu, na którym – jak potem komentowali chłopcy – „dorośli w kółko wygłaszali swoje monologi”. Nasze monologi są nieważne i pewnie dlatego komentarze autorów do biblijnych historii zajmują zaledwie 18 z grubo ponad 500 stron księgi. Ważny jest prosty, doskonale broniący się podczas głośnej lektury język, i ważne są kapitalne, w większości czarno-białe rysunki (powyżej). Kto powiedział, że opowieściom biblijnym mają towarzyszyć święte obrazki pełne pulchnych, błękitnookich cherubów? Że nie można ograniczyć się do kilku niemal niestarannych kresek, jakby nabazgranych na marginesie przez niecierpliwego czytelnika?

Oczywiście, oczywiście: mamy do czynienia z mistrzami. Serge Bloch jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych ilustratorów książek dla dzieci, a jego dzieła publikowały także „New York Times”, „Washington Post” i „Wall Street Journal”. „Mistrzowska klasa rysunku rozstrzyga o tym, że treści trudne i brutalne pozbawione są wulgarnej dosłowności – pisała o nim kiedyś Joanna Olech. – Klasę ilustratora można poznać, przyjrzawszy się choćby Pieśni nad Pieśniami – zmysłowy erotyzm tego fragmentu Biblii oddany został z niezwykłym taktem i wrażliwością. Na czarno-biały konturowy rysunek Bloch nakłada delikatne, pastelowe tekstury, rastry i koronki”. Boyer to z kolei pisarz i tłumacz, który jako kierownik literacki wydawnictwa Bayard kierował pracami nad nowym tłumaczeniem Biblii na francuski, dokonanym przez współczesnych pisarzy i biblistów.

Mniejsza jednak o życiorysy twórców. Mniejsza o dywagacje, czy mamy do czynienia z dzisiejszym, jakże udanym ską­dinąd, rodzajem Biblii pauperum. Mniejsza o to, czy zawartą tu interpretację potopu można wykorzystać w naszych rozmowach o przemianach klimatycznych, historię wieży Babel – w debatach o totalitaryzmie, a całą historię narodu wybranego – w dyskusjach o migrantach. Tak: w tych krótkich zdaniach i swobodnych kreskach odbija się nasz świat. Dużo istotniejsze jest to, że znam nastolatka, dla którego najważniejszym tematem jest wolność i którego podejście do Biblii przypomina raczej bezlitosną inteligencję Leszka Kołakowskiego z czasów „Klucza niebieskiego”. Chłopiec wchłonął książkę Blocha i Boyera w jedno popołudnie, uznał za swoją i nie może się doczekać ciągu dalszego.

Zresztą, nawet jeśli nie macie dzieci czy wnuków, też włóżcie ją sobie pod choinkę – choćby po to, żeby odreagować tamte katechezy sprzed lat, pełne strachów przed karami piekielnymi i poczucia winy. I z jednego jeszcze powodu: choć to Stary Testament, francuskim autorom udało się otworzyć perspektywę na to, co ma wkrótce nadejść. Na Boże Narodzenie. ©℗

BIBLIA. WIELKIE OPOWIEŚCI STAREGO TESTAMENTU. Tekst: Frédéric Boyer, ilustracje: Serge Bloch, przeł. Tomasz Swoboda, Dwie Siostry, Warszawa 2017

 

CZYTAJ TAKŻE: TOMASZ SWOBODA, TŁUMACZ KSIĄŻKI: "U Boyera i Blocha Bóg chce, żeby człowiek, do którego mówi, przede wszystkim go usłyszał, nawiązał z nim osobistą relację. To warunek wszelkiego spotkania".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2017