Koszt zbawiania Polski

Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę od lat pod numerem 116 111 prowadzi telefon zaufania dla dzieci i młodzieży.

30.09.2019

Czyta się kilka minut

Zadzwonić można między dwunastą w południe a drugą w nocy. Każdej doby, w ciągu tych czternastu godzin, z konsultantami łączy się średnio prawie dwudziestka dzieci, które szukają pomocy, bo myślą o tym, żeby zakończyć swoje życie.

W ciągu ostatniej dekady telefon zadzwonił ponad milion razy. Uratował w trybie nagłym co najmniej półtora tysiąca młodych istnień – tyle było przypadków, w których konsultant „trzymał” planujące samobójstwo dziecko na linii, a w tym czasie jechało już do niego pogotowie i policja.

Parę lat temu, ze względu na brak środków, Fundacja musiała zmniejszyć liczbę linii podpiętych do alarmowego numeru. Kiedyś można było pod nim prowadzić dziesięć rozmów równocześnie. Dziś linii jest pięć w ciągu dnia, trzy w nocy. Fundacja robi więc, co może, by telefon utrzymać (w obecnym, codziennym trybie – dwie zmiany, 3-5 konsultantów odbierających telefony i odpisujących na wiadomości, pomagający im i prowadzący najtrudniejsze przypadki superwizorzy, do tego niezbędne szkolenia i staże – to koszt ok. 100 tys. zł miesięcznie). Uruchomiła stronę wspierajtelefon.pl, aktywnie działa na Facebooku.

Żeby telefon mógł działać przez całą dobę (bo co, jeśli dziecko poczuje się źle nad ranem i nie doczeka do południa?), potrzeba 2 mln zł rocznie. Dlatego wystąpiła do MEN o wsparcie (290 tys. zł na ten rok, 600 tys. zł na rok następny) w projekcie „Profilaktyka zdrowia psychicznego w szkole – myślimy pozytywnie” na „prowadzenie przez specjalistów ogólnopolskiej infolinii interwencyjno-informacyjnej z zakresu zdrowia psychicznego i zapobiegania samobójstwom wśród dzieci i młodzieży ze szkół i placówek oświatowych”.

MEN uznał doświadczenia i kompetencje Fundacji za niewystarczające albo przedstawiał bzdurne argumenty (szczegóły można znaleźć na profilu Fundacji).

Zabrakło niespełna trzech punktów.

Gdy o tym przeczytałem, zadałem sobie pytanie: jeśli wniosek o niecały milion złotych, składany przez specjalistów, którzy uratowali życie tysiącom polskich dzieci (bo bezpośrednie ratowanie w przebiegu próby samobójczej to jedno, ale przecież każda rozmowa o niskiej samoocenie, problemach w rodzinie, doświadczeniu przemocy – to często sposób, by zapobiec samobójstwu lub poważnym dysfunkcjom w przyszłości), nie zasługuje na wsparcie państwa, to co na nie zasługuje? Rząd ma pieniądze na „ławeczki niepodległości”, programy „Strzelnica w każdym powiecie”, wożenie władzy i jej przyległości odrzutowcami na weekendy do domu, na przedwyborcze rajdy po kraju premiera wspinającego się na Himalaje retorycznej grafomanii, na dotacje dla kolejnych biznesów przydatnego propagandowo toruńskiego zakonnika – to setki milionów, jeśli już w sumie nie miliardy złotych. Podczas gdy tu rozmawiamy o dwóch milionach. I życiu – albo nie – najsłabszych w naszej wspólnocie. Dzieci.

Taki świat, z którym nie dają sobie rady – świat presji w szkole, pogoni, nieobecności bliskich – zafundowaliśmy tym dzieciom my, dorośli. Premier Morawiecki podczas objazdowych seansów ekstazy przekonuje, że jeszcze nigdy w Polsce nie było tak dobrze, tak bogato. Dajemy Dzieciom Siłę nie powinna się więc ubiegać o żadne środki, to rząd powinien ją ubiec. I – uznawszy, że wykonuje działania o fundamentalnym znaczeniu z punktu widzenia narodowej wspólnoty, którą ów rząd zarządza – zaoferować jej wszystko, żeby jej telefon działał przez całą dobę, miał dziesięć albo i dwadzieścia linii, żeby konsultanci mieli czas i możliwość pogadać z każdym z naszych dzieci tak długo, jak będzie trzeba.

To jest właśnie podstawowy problem, który mam z „polskozbawczą” narracją PiS-u. Transfery socjalne, 500 plus – to wszystko ma w mojej ocenie sens. Ale zapychanie pieniędzmi wszystkich naokoło to jeszcze nie jest budowanie wspólnoty. To zmiana księgowa. A nie taka, która rzeczywiście sprawiłaby, że w Polsce będzie więcej społecznego kleju, że ludzie staną się wrażliwsi na innych, pogłębią się ich relacje. Nie, po prostu łatwiej im będzie dociągnąć do pierwszego.

Od całości tej formacji, w której są przecież ludzie, którzy „cały czas się uczą”, a usta mają pełne miłości do Polski i Polaków, można by chyba oczekiwać zrozumienia prostego faktu: porządzą dotąd, aż skończą im się pieniądze do rozdawania. I ani dnia, ani sekundy dłużej. Mogliby oczywiście inaczej, ale w tym celu musieliby wskoczyć poziom wyżej od tego, na którym są ich przeciwnicy. Chcieć Polski zatroskanej o to, by zmieścił się w niej każdy, niezależnie od swojego stanu psychicznego, majątkowego, orientacji seksualnej, wyznania czy poglądów na historię. Zacząć budować dom. A zatem zrezygnować z koncepcji dwóch Polsk, w której ta „dobra” wciąż walczy i próbuje usidlić tę „złą”.

Gdyby ktoś w tej formacji umiał myśleć tak właśnie, nie uwalałby Rafałowi Trzaskowskiemu jego pomysłu na „bilans seniora” – badania 70- i 80-latków, które mogłyby im sprezentować kilka dodatkowych lat życia. Powiedziałby raczej: „Co za wspaniały pomysł! Włączamy się w to, staniemy na rzęsach, żeby to zrobić, bo nie jesteśmy jakimiś sekciarzami, nam naprawdę zależy na ludziach. Bo jak może nie zależeć nam na seniorach, którzy całe życie ciężko pracowali na Polskę, a ona również dzięki nim teraz kwitnie? Odwdzięczymy się im”.

Tak, wiem. Współczesna strategia polityczna, zamiast dbać o wszystkich, dba tylko o te grupy, które mogą się okazać kluczowe dla zwycięstwa w kolejnych wyborach. Ja jednak będę uparcie twierdził, że polityka, która nie widzi, że w Polsce (będącej na drugim, po Niemczech, miejscu w statystyce samobójstw dzieci i młodzieży, i w której za chwilę przestanie istnieć dziecięca opieka psychiatryczna) ważniejsza jest dziś propaganda niż życie – jest nowotworem polityki, nie żadną polityką. I albo nas ten nowotwór zabije, albo się go pozbędziemy.

Niezależnie od tego, jaki znak partyjny będzie nosił. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 40/2019