Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Szczególnie ceni sobie pewien breloczek: „Niby fajny krzyżyk, ale z drugiej strony ma nóż, którym może cię dźgnąć. To właśnie jest ta obłuda i fałsz (…) Tak. Uważam, że Kościół katolicki szkodzi. (…) Komercjalizacja wizerunku Chrystusa, Matki Boskiej, świętych okrada cię z wartości, w które wierzyłaś. Tu wszystko jest na sprzedaż. Boskość jest dzisiaj śmiechu warta. Jezus stracił swoją rolę. I ma już inną”. Jaką? Przynosi zyski, dopowiada Katarzyna Boni, rozmówca przytakuje.
Ten wywiad daje do myślenia, zwłaszcza tym spośród nas, którzy w autorach takich wypowiedzi dopatrują się wrogów, prześladowców Kościoła, a nawet opętanych przez Złego. Tymczasem stwierdzenie: „Boskość jest dzisiaj śmiechu warta”, powinno wprawić nas w zadumę. Przecież kościoły i my w nich zbierający się powinniśmy być wizytówką Jezusa. „Jak cię widzą, tak cię piszą”, mówi przysłowie. Jeśli czujemy się prześladowanymi – mówię teraz o Kościele w Polsce – warto pomyśleć, dlaczego. Czy nasi prześladowcy kierują się jedynie złą wolą? Czy są na tyle zdeprawowani, że nie są w stanie popatrzeć na nas życzliwiej? A może jest inaczej: może domagają się od nas tylko tego, byśmy nie przekształcali świątyni, domu Bożego, w targowisko, żeby nie powiedzieć ostrzej? Może być tak, że nasi prześladowcy, nawet do końca o tym nie wiedząc, dopominają się od nas, żeby Kościół był tą świętą górą, gdzie człowiek doznaje radości, której nigdzie indziej nie może znaleźć.
W połowie lat 80. XX w., w eseju pt. „Jezus ośmieszony” (ukazał się dopiero w 2014 r.), Leszek Kołakowski pisał: „zapomnieliśmy o Jezusie i w rezultacie o Jego najbardziej znanym przykazaniu, [to] sprawiło, że znaleźliśmy się tam, gdzie teraz jesteśmy – często zrozpaczeni, wiecznie zatrwożeni, pozbawieni znaków. Czyż nie jest tak, że (…) nasza rozpaczliwa zachłanność, ciągle rosnąca spirala potrzeb (…) doprowadziły nas do punktu, w którym skumulowane napięcie spowoduje przerażającą katastrofę? Mówią to niektórzy nieliczni księża, to prawda – ale są oni ośmieszani; to znaczy: Jezus jest ośmieszany”. Zapomnieliśmy o Jezusie, ośmieszyliśmy Go, zapominając, „że przynajmniej dla części wielkich problemów ludzkości nie ma rozwiązań czysto technicznych, że wymagają one tego, co Jan Chrzciciel nazwał metanoją, przemianą duchową. (…) Polega ona na uznaniu, że korzenie zła są w nas, zanim wrosną w instytucje i doktryny”.
My tymczasem, żyjąc w złudnym przekonaniu o nasilających się prześladowaniach, wymyślamy sobie wrogów i walczymy z nimi. Wszystko po to, by zagłuszyć sumienie. Powielamy tak stare błędy i stajemy się spóźnionymi wnukami zaprzeszłych inkwizytorów, zatrzaskującymi drzwi Kościoła przed tymi, którzy tak, jak potrafią – szukają Bożego królestwa. ©