Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Pewien człowiek miał dwóch synów”, opowiada Jezus. Któregoś dnia poprosił jednego z nich, żeby zajął się robotą w winnicy, ale ten bez namysłu odpalił, że mu się nie chce i nie pójdzie. Po chwili jednak odzyskał rozum, wziął się za robotę. Gorzej poszło Ojcu z drugim synem – ten z wielką chęcią przyjął propozycję ojca, ale już po chwili entuzjazm wygasł i synalek do roboty nie poszedł. „Który z tych dwóch spełnił wolę ojca?” – zapytał Jezus słuchaczy. Odpowiedzieli: „Ten pierwszy”. „Zapewniam was – dodał Jezus – celnicy i nierządnice wejdą przed wami do królestwa Bożego. Bo przyszedł do was Jan, postępując sprawiedliwie, a nie uwierzyliście mu. Uwierzyli mu zaś celnicy i nierządnice. A wy, chociaż to widzieliście, nawet później nie odczuliście żalu i nie uwierzyliście mu”.
Nie uwierzyli Janowi i Jezusowi również, bo jak mieli uwierzyć, skoro nijak nie pasował do ich wyobrażeń o wymarzonym Mesjaszu, który za jednym zamachem położy kres wszystkim ludzkim nieszczęściom. Jak mieli uwierzyć człowiekowi, który jest nikim więcej, jak tylko synem cieśli Józefa i Maryi, i bratem kilku sióstr i braci. I ten człowiek, zarabiający na życie jak każdy inny, ma czelność wytykać innym, że chcąc pełnić wolę Boga, Bogu się sprzeciwiają: „Udaremniają Boże zamiary względem nich”.
Ten Uzurpator natomiast nieustannie zadaje się z pijakami, rozpustnikami, kolaborantami, na których nie sposób patrzeć bez obrzydzenia. Czy taki ktoś może mieć cokolwiek do zaproponowania ludziom uczciwym, pobożnym, ofiarnym, nie mającym sobie nic do zarzucenia zarówno w sprawach wielkich, jak i małych? Czy takiemu komuś Bóg może sprzyjać? Czy taki ktoś może znać i spełniać wolę Boga? Jasne, że nie. Takiego kogoś nie można brać poważnie, przeciwnie, takich pomyleńców należy zawalczyć aż do ostatka. A jeśli już ktoś ma się nawracać, to oni, a nie my. My tego nie potrzebujemy: „Boga mamy za Ojca”. Tyle tylko, że ta prosta i pobożna droga prowadzi prosto za granicę człowieczeństwa.
Zawsze znajdą się oskarżyciele, policjanci, sędziowie, klakierzy, zawsze da się zebrać tłum, który przyklaśnie zdemoralizowanemu władcy i krzyknie „Na krzyż z Nim!”, i niewinny człowiek „w majestacie prawa” zawiśnie na szubienicy. A zaczyna się niewinnie, od prawa do szczęścia. „Ale my wiemy – mówi Leszek Kołakowski – że On [Jezus] ma rację. Wiemy, że przynajmniej dla części wielkich problemów ludzkości nie ma rozwiązań czysto technicznych czy organizacyjnych, że wymagają one tego, co Jan Chrzciciel nazwał metanoją, przemianą duchową. A tej przemiany z definicji nie można wywołać w sposób techniczny. Polega ona na uznaniu, że korzenie zła są w nas, w każdym z nas, zanim wrosną w instytucje i doktryny”. ©