Chropawy głos proroka

Kołakowski twierdzi, że nasza cywilizacja nie przetrwa, jeśli zapomni Jezusa. Próbując tworzyć „nowy świat” bez odniesienia do Nowiny o Królestwie, legnie w gruzach.

14.12.2014

Czyta się kilka minut

Leszek Kołakowski (1927–2009) / Fot. Tomek Sikora
Leszek Kołakowski (1927–2009) / Fot. Tomek Sikora

„My wiemy, że On ma rację” – napisał Leszek Kołakowski w tekście „Jezus ośmieszony”, powstałym w latach 80. XX wieku, wsadzonym przez autora do szuflady, a niedawno odkrytym przez jego rodzinę i wydanym w formie książkowej.
On, czyli Jezus Chrystus. Nie tylko rabbi z Nazaretu, ale Syn Boży, posłany przez Ojca dla naszego zbawienia. Kto jednak kryje się za owym „my”? Kto wie, że Chrystus ma rację? Bo nie chodzi przecież Kołakowskiemu o wierzących chrześcijan. Sam – ewidentnie zaliczając się do wspomnianych „my” – wyraźnie potwierdza, że chrześcijaninem nie jest. Nie stroni też od krytyki chrześcijańskich wspólnot, które – jego zdaniem – funkcjonują, jak gdyby zapomniały o istocie Jezusowego przesłania albo wstydziły się Go, przyznając w ten sposób rację tym, którzy chcieliby postać Nazarejczyka odesłać do kulturowego lamusa.
Przesłanie o Królestwie Bożym
Zasadnicze przesłanie Jezusa, zdaniem Kołakowskiego, sprowadza się do prorokowania o nadchodzeniu Królestwa Bożego, relatywizującego wartość spraw doczesnych i osądzającego ich moralną wartość. Królestwo to stanowi konieczny horyzont ludzkiego życia – jeśli to ostatnie nie ma być ostateczną porażką. Świadomość jego nadejścia umożliwia także człowiekowi wzięcie osobistej odpowiedzialności za własne czyny – co, zdaniem filozofa, jest warunkiem koniecznym człowieczeństwa. Przesłanie Jezusa nie jest jednak propozycją czysto teoretyczną, spekulacją czy opowieścią o wyimaginowanym ideale. Jezus, co zauważyli jemu współcześni, nauczał „z mocą”, tj. w sposób, który wraz z opisem ideału przekazywał jego treść, wprowadzał w rzeczywistość międzyludzką energię miłości.
Kołakowski stwierdza, że nasza cywilizacja nie przetrwa, jeśli zapomni Jezusa, to jest jeśli nie weźmie jego przesłania na poważnie, próbując tworzyć „nowy świat” bez odniesienia do Nowiny o Królestwie. Jest tak, ponieważ „przynajmniej część wielkich problemów ludzkości nie ma rozwiązań czysto technicznych czy organizacyjnych”, wymagają one bowiem przemiany duchowej. Zdaniem Kołakowskiego bez takiej przemiany czeka nas apokalipsa (lecz zupełnie inna niż ta, którą zwiastował Jezus), czyli samozagłada, rozpad tego, co znamy jako kulturę Zachodu.
Konieczna duchowa przemiana nie może się rozpocząć bez uznania, „że korzenie zła są w nas”. Nie jest to zaś możliwe, jeśli nie przyjmiemy przesłania Jezusa. Nie można tego wymusić ani zewnętrznym przymusem, ani nawet siłą własnej woli, jeśli ta pozbawiona jest energii przekazywanej przez proroków.
Rozmyta wizja
Wezwanie Kołakowskiego jest o tyle trudne do przyjęcia, że nie jest zbyt jasne, z jakiej perspektywy jest ono formułowane, a co za tym idzie, do czego tak naprawdę nas wzywa. Z jednej bowiem strony filozof wyraźnie zaznacza, że nie przemawia z wnętrza wiary religijnej, że chodzi mu jedynie o „pewną wiarę w obrębie kultury”. Innymi słowy: nie rozstrzyga o faktycznej boskości Jezusa, ani nawet o istnieniu Boga samego, przypomina jedynie, że europejska kultura powstała i rozwinęła się dzięki przyjęciu Jezusowego przesłania. Chodzi o to, że obraz Syna Bożego, wcielonego w synu dziewicy, umarłego na krzyżu za nasze grzechy, zmartwychwstałego i przychodzącego, by sądzić żywych i umarłych, jest mitem założycielskim naszej kultury, jedynym mitem, z którego czerpie ona swe żywotne soki.
By uniknąć nieporozumień: pojęcie mitu nie odnosi się tu do opowieści nieprawdziwej albo opowiadającej o świecie fikcyjnym. Przeciwnie: mit, wedle Kołakowskiego, jest prawdopodobnie jedynym możliwym sposobem ujęcia fundamentalnej prawdy o ludzkiej kondycji. Dlatego w swojej książce Kołakowski krytykuje próby „demitologizacji” przesłania Ewangelii, tj. usiłowania przekładu jej opowieści na kategorie spekulatywnej filozofii lub potocznego języka zdominowanego przez nauki empiryczne.
Tu jednak w wizji kreślonej przez Kołakowskiego pojawia się pęknięcie. Mit jest narracją. Przyjąć mit to naprawdę żyć w świecie, o którym on opowiada. W rozważanym tu przypadku – to zostać chrześcijaninem. Miejsce, które Kołakowski chciałby zająć i z którego chciałby do nas przemawiać – jednocześnie przyjmując mit i dystansując się od niego, akceptując „wszystko, co przekazała nam [chrześcijańska dogmatyczna] tradycja”, ale bez religijnej wiary – nie istnieje.
Autor „Jezusa ośmieszonego” wybiera pewne elementy mitu jako bardziej realistyczne – np. kluczowe dla przetrwania naszej kultury rzeczywiste uznanie winy w sobie. Warto jednak pamiętać, że chrześcijański mit, którego Kołakowski nie chce w żadnym stopniu zmieniać, głosi, iż uznanie winy jest tylko pierwszym etapem duchowej przemiany – następnym, koniecznym, jest przyjęcie boskiego aktu przebaczenia. Jak sam Kołakowski zaznacza, chodzi tu o akt zmieniający „podszewkę świata”, do którego zdolny jest tylko Bóg. Czy możemy więc, nasuwa się pytanie, uznać realność odpuszczenia win, jeśli boskość Jezusa jest boskością jedynie w obrębie kultury – czy taka „kulturowa” boskość ma moc odpuszczać prawdziwe grzechy?
Głębiej niż mit
Jedno pęknięcie przechodzi w następne. Kołakowski, chcąc pozostać na poziomie kulturowej akceptacji mitu, wikła się w „upraszczający konserwatyzm”. Uproszczenie polega na tym, iż nie uwzględnia on, że tradycja chrześcijańska ma wiele nurtów, a mit – wiele odmian (niektóre z nich trudno pogodzić ze sobą). Konserwatyzm zaś tkwi w braku jasnej świadomości, że tradycja i jej mity nieustannie się rozwijają. W konsekwencji wizja Jezusa, jaką prezentuje w swoim eseju Kołakowski, jest arbitralnym wyborem tylko jednego z wielu chrześcijańskich portretów tej postaci.
Uznanie, że każdy mit wskazuje na coś poza nim, pozwala na większy niż u autora „Jeśli Boga nie ma” dystans do poszczególnego kulturowego wyrazu ludzkiej „troski ostatecznej”, na uznanie jego nieadekwatności, a zatem na rozpoznanie konieczności uzupełnienia przez inne mityczne narracje. Paradoksalnie zatem: to właśnie fakt, że filozof zatrzymuje się na progu rzeczywistej wiary chrześcijańskiej, sprawia, że chrześcijański mit jawi mu się jako jedyny ratunek kultury.
Jak słusznie zarzuca na łamach miesięcznika „Znak” i na stronach „Krytyki Politycznej” Agata Bielik-Robson, Kołakowski wykazuje w tym miejscu tendencję podobną do wczesnochrześcijańskiego herezjarchy, Marcjona, radykalnie przeciwstawiającego przesłanie Jezusa tradycji Izraela. Także autorowi „Jezusa ośmieszonego” trudno dostrzec żydowskie korzenie nauczania rabbiego z Nazaretu.
 Sugestię, iż współczesna cywilizacja posiada, potencjalnie przynajmniej, inne jeszcze źródła swej duchowej żywotności, można rozszerzyć. Bielik-Robson przypomina o korzeniach hebrajskich. Ale w kontekście globalizacji i przenikania się kultur Zachodu i Wschodu zasadne staje się pytanie, czy źródłem o podobnej mocy nie może być choćby buddyjski ideał bodhisattwy – człowieka wyzwolonego z egocentryzmu i ogarniętego współczuciem dla wszystkich cierpiących istot. Jeśli źródła duchowe kultury są pozakulturowe – leżą głębiej niż wszelkie mity. Możliwe jest zatem odnajdywanie ich za pośrednictwem rozmaitych, uzupełniających się uniwersów symbolicznych. Kołakowski – jak się zdaje – może mit zachować tylko w jednej postaci lub porzucić go całkiem.
Pobudka z intelektualnej drzemki
Pomimo tych słabości, tekst Kołakowskiego jest niezwykle cenny jako wyrazista prowokacja, która może obudzić nas z kulturowej drzemki. Owszem, napisany jest raczej jako prorocka deklaracja, a nie filozoficzny esej zawierający rygorystyczne uzasadnienie głoszonych tez. W tym sensie ma rację Bohdan Chwedeńczuk, który na portalu „Krytyki Politycznej” oskarża Kołakowskiego, iż w „Jezusie ośmieszonym” opuszcza tradycję racjonalizmu filozoficznego. Jeśli jednak uznamy za jednym z najwybitniejszych współczesnych filozofów, Hilarym Putnamem, że zadanie filozofii polega nie tylko na argumentacji, lecz także na dostarczaniu ważnych dla naszego życia i kultury, bogatych w treść i dyskutowalnych wizji – nie zdradza Kołakowski powołania filozofa.
Niepotrzebnie też dziwi się Chwedeńczuk, że wizji Kołakowskiego – sugerującej niemal konieczny związek pomiędzy chrześcijaństwem a tym, co w naszej kulturze cenne – nie wykorzystuje w politycznej walce polska prawica. Warszawski filozof nie zauważa, że jednym z kluczowych wątków „Jezusa ośmieszonego” jest sprzeciw wobec jakiegokolwiek politycznego, przymusowego wsparcia dla tego, co święte, a zwłaszcza dla miłości – stanowiącej istotę przekazu Jezusa.
Pośmiertne wydawanie dzieł, które wybitni autorzy uznali za niewarte wydania, jest działaniem kontrowersyjnym. Czasami bowiem – tak właśnie jest w przypadku „Jezusa ośmieszonego” – wyraźnie widać, że są to teksty wymagające dopracowania i korekty. Ale może dobrze się stało, że nieco dziś zapomniany głos jednego z najwybitniejszych polskich filozofów XX wieku zabrzmiał na nowo w naszej przestrzeni kulturowej. Paradoksalnie – dzięki drażniącej myślowej chropowatości – może nas pobudzić do samodzielnego myślenia na temat kwestii fundamentalnych; nas, czyli zarówno tych, którzy narastające w Polsce procesy sekularyzacji witają z ulgą i radością, jak i ludzi religijnych, dla których sekularyzacja jest przyczyną niepokoju i w których rodzi nieco nerwowe reakcje obronne.
LESZEK KOŁAKOWSKI, JEZUS OŚMIESZONY, posłowie Jan Andrzej Kłoczowski OP, przekład Dorota Zańko, Znak, Kraków 2014

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2014