Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeśli komuś trzeba jeszcze dowodu, jak oddalili się od siebie liderzy USA i Niemiec (po brexicie jedynego kraju Unii o globalnej wadze ciężkiej), ten zechce porównać przemówienia, które w miniony weekend, na konferencji w Monachium nt. bezpieczeństwa, wygłosili Mike Pence i Angela Merkel. Interpretacja pani kanclerz, że różnice dotyczą taktyki, a cele pozostają te same, to dyżurny optymizm. Pence mówi wprost: USA nie będą gwarantować bezpieczeństwa krajom, które z własnej woli uzależniają się od Rosji – jak Niemcy za sprawą Nord Stream 2.
W Monachium zobaczyliśmy dwie wizje świata. Nie jest to, jak upiera się wielu niemieckich polityków (i dziennikarzy), spór między USA i Europą: w kluczowych sprawach (Rosja, migracja, obronność, przyszłość Unii itd.) Wspólnota nie ma wspólnego stanowiska. Nawet jeśli nie ziszczą się nadzieje Salviniego i Le Pen, że wkrótce będą rządzić Unią, majowe wybory do Europarlamentu mogą nadać unijnym sporom nowy i groźny wymiar. Erozja Unii i wspólnoty atlantyckiej – to fakt.
W Monachium zobaczyliśmy też, że gdy idzie o sprawy ostateczne – o bezpieczeństwo – Berlin nie ma innym krajom nic do zaoferowania. Pogląd Merkel, że nie należy zrywać dialogu z Rosją, byłby przekonujący, gdyby towarzyszył mu argument, który przemawia do Putina. Tymczasem Bundeswehra jest dziś w podobnej kondycji jak armia ukraińska przed rokiem 2014 (samoloty nie latają, czołgom brak części, okręty podwodne mają zakaz zanurzania się), a Merkel nie robi nic, by to zmienić.
Co nam więc pozostaje? Realnie: inwestowanie w sojusz z USA. Jeśli inaczej nie można, także dwustronny. Angela Merkel może budzić sympatię, Donald Trump – niekoniecznie. Ale Ameryka to dziś Trump. Warszawska inwestycja – tj. konferencja, na której wielu nie zostawiło suchej nitki – dotyczyła Bliskiego Wschodu. Równie dobrze mogłaby dotyczyć Arktyki czy Polinezji. Jeśli choć trochę przybliży umowny „Fort Trump”, warto było jeść tę żabę.