Kombinerki Wergilego. Felieton kulinarny

Znudzeni chłodnikiem i gazpacho? Niech w sukurs przyjdą wam kremy warzywne, które da się jeść także na zimno, byle podrasowane dodatkami.

25.07.2022

Czyta się kilka minut

 / ADOBE STOCK
/ ADOBE STOCK

Dwadzieścia pięć kilo waży zwój stalowego drutu, który trzeba rozciągnąć na słupkach rozstawionych w prostej linii między młodymi krzewami winorośli. I tak osiem razy na każdy rząd, a rzędów tyle, że wystarczy, by pod koniec dnia grube rękawice emanowały metalicznym zapachem, a ramiona wołały o masaż. Szczęk twardych powierzchni, łańcuchy i dźwignie, haki i kotwy, w garści kombinerki i obcęgi zamiast motyki czy grabi. Jechałem pracować w ogrodzie Bachusa, a czuję się tak, jakbym trafił do kuźni Wulkana.

Ale taki wysiłek podejmuje się tylko raz. Roślinom, które już przez jeden sezon udowodniły, że są w stanie puścić się w górę karmione małopolską glebą, trzeba zapewnić ramy, by z bujnych zielonych chaszczy stały się karnym (lub przynajmniej ćwiczonym w karności) pułkiem. To mnie zawsze w winnicach fascynowało: skrajny kontrast między obsceniczną wręcz żywotnością rośliny a metodyczną, sadystyczną niemal regulacją, jaką musi ją zgnębić człowiek, by oszustwo, by tak rzec, założycielskie – słodkie jagody zamiast do zachłannych ptasich dziobów trafią do przepastnej kadzi – dało pożądany skutek.

Wszak już w „Georgikach” stoi: „rządź się ostro, strzelistym przytnij główki prętom” (wszystkie cytaty w przekładzie Anny Ludwiki Czerny). Nieco wcześniej, zanim przyszło mi rozpinać druty, miałem dzień demiurga. Kucając czule przy każdym garnącym się do wzrostu krzaczku, musiałem wybrać dwa najbardziej obiecujące pędy, które mają prawo przeżyć, a reszty się pozbyć. Z tych dwóch zresztą słabszy też wyleci za rok, bo główny pień będzie przecież tylko jeden. I tak się bezustannie toczy gra między naturą a kulturą, w dodatku bardzo tradycyjną – tekst Wergiliusza w wielu aspektach nie wymaga znacznych aktualizacji.

To, co zdumiewa jego dzisiejszego czytelnika, to stabilność warunków uprawy, niezmienność rytmów klimatu: „Baczmy na wiatry różne i kaprysy nieba / przodków uprawę, zwyczaj miejscowy znać trzeba / ku czemu ziemia skora a czego odmawia”. Zwyczaj miejscowy z pewnością nie przewidywał żadnych winnic pod Krakowem. To po części zasługa manipulacji przy sadzonkach, a po części wyższych temperatur, że to się stało teraz możliwe. Z kolei nauka wiatrów, czyli zrozumienia typowej pogody, to dla większości polskich winiarzy proces, który dopiero się toczy. Przy czym jest to nauka coraz trudniejsza i coraz bardziej nerwowa, bo zmiany klimatu polegają na znacznej chwiejności i występowaniu skrajnych zjawisk. Gest i intencja patrzenia w niebo (lub w aplikację meteo) po dniu ciężkiej pracy, w nadziei na deszcz, jest ciągle ten sam. Ale – jeśli wierzyć nie tylko rzymskim poematom, lecz także choćby pamiętnikom sprzed stulecia – dziś panuje głębsza niepewność, obawa, że prawie wszystko może się zdarzyć, a pamięć cyklów z ostatnich lat nie daje nam zbytniej orientacji.

Bez żadnych zmian trzyma nas za to w kleszczach inna kluczowa zależność – od historii, od ustrojów i praw, od władców dużych i małych oraz ulubionego ich zajęcia, czyli wojen. „Ugorem łan legł, w bój rolnicy wzięci”. Nie mogę w tych dniach cieszyć się tak, jak bym chciał, z darów lipca na straganie i talerzu, myśląc o tym, jak krucho i niepewnie wygląda zawarty niedawno przez dwóch satrapów pakt w sprawie ziarna niewolonego w odeskich spichrzach. Nigdy dość pamięci o zabitych ludziach i rozrytych na wskroś miastach. Ale mnie nad ranem prześladują głównie widoki pól. Zasiewów, których nie będzie jak zebrać.

„Śpiewałem, kiedy Cezar wielki wojny gromy / ciskał w Eufrat głęboki i zwycięstw łakomy / prawem swym wiązał ludy” – tak kończy Wergiliusz, wspominając swój pobyt w Neapolu, gdzie oddawał się z zapałem „sztukom pokoju” i sielankom. Spróbujmy i my połączyć na chwilę grozę z groteską, bo nasz smutek i tak nie uratuje ani piędzi ukraińskiego czarnoziemu. Oto w okolicach położonych ciut dalej na zachód od skrwawionych ziem alkoholowy koncern Pernod Ricard lansuje akcję „pij więcej… wody”. Robi to wespół z organizacją studentów Erasmusa i częstuje wodą na hucznych przyjęciach w Brukseli, bo cały ten cyrk służy tylko temu, by przez „społeczną odpowiedzialność biznesu” (wyjątkowo obrzydliwy oksymoron) poprawić sobie lobbingową pozycję na wypadek, gdyby w unijnych młynach prawodawczych zaczęto klecić nowe regulacje przeciwko spirytualiom.

O ile dobrze pamiętam, u Wergilego, jeśli w ogóle jest coś o wodzie, to przy okazji pojenia bydła. Ale jest upał, organizm domaga się płynów, zawrzyjmy więc rozsądny kompromis: na każdy łyk wina jeden łyk wody. ©℗

W bardzo gorące dni czasem wystarczy mi – oprócz znacznej ilości wody! – spożywać kilka owoców (jest dobry rok na morele) i kęs sera, ale jednak czasami nachodzi mnie ochota na coś, co przypomina „normalny obiad”. Znudzeni chłodnikiem i gazpacho? Niech w sukurs przyjdą wam kremy warzywne, które da się jeść także na zimno, byle podrasowane dodatkami. Jeśli dusimy marchew na zupę, którą planujemy potem jeść na zimno, warto dodać do garnka parę ziaren kardamonu, a na talerzu koniecznie zakwasić cytryną. Ale moja ulubiona wersja to ta z cukinią: siekamy z grubsza dużą cebulę, dusimy w garnku kilka minut na oliwie, dodajemy 4 średnie cukinie pokrojone w talarki i 2 ząbki czosnku, mieszamy i podsmażamy krótko, zalewamy wodą lub bulionem tak, żeby ledwo przykryć, gotujemy kilka minut aż zmięknie. Miksujemy i, zanim całkiem ostygnie, wkręcamy 100 g sera z niebieską pleśnią, mieszamy, aż częściowo się rozpuści. Na wydaniu, jeśli mamy pod ręką, można dodać ziarna słonecznika prażone na suchej patelni – ale prażenie to nie jest jednak coś, co byśmy lubili robić, kiedy w domu jest 30 stopni.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2022