Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wedle starożytnych traktatów miejsce, w którym mandala zostanie poprawnie usypana, omijać będą klęski żywiołowe, epidemie i wojny, a jego mieszkańców czeka szczęśliwe życie. Zniszczenie mandali ma z kolei przypominać o nietrwałości wszystkiego, czego doświadczamy, i zachęcać uczestników do duchowego wysiłku. Mandale to - jak piszą uczeni - psychokosmogramy, które "ukazują skomplikowaną grę sił działających we wszechświecie i nas samych" (Tucci). Ich pierwotnym przeznaczeniem było oczyszczenie i inicjacja: nawet przelotne spojrzenie na mandalę skłaniało umysł do uwolnienia złych emocji - pychy, zazdrości, nienawiści - a zarazem dawało mu wgląd w kosmiczny porządek. "Czytanie" mandali to zatem podróż w głąb siebie, ale też odkrywanie analogii między naszą świadomością a kosmosem.
Ale w ceremonii sypania mandali jest także pewien rys tragiczności. Przez całe stulecia była ona niedostępna dla oczu niewtajemniczonych. Dostęp do mandali był "uwieńczeniem długiego i cierpliwego terminowania, dowodem duchowej dojrzałości stwierdzonej przez mistrza u uczniów". Dopiero prześladowania, jakie spadły na Tybetańczyków, ich masowa emigracja i zagłada wielu świętych miejsc sprawiły, że Dalajlama pozwolił, aby niektóre buddyjskie rytuały praktykowano poza klasztornymi wspólnotami. Od końca lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku mnisi w różnych miejscach kuli ziemskiej, w obecności niekiedy przypadkowych obserwatorów, usypują z kolorowego piasku mandale, które w ten sposób stają się też znakiem przypominającym o dziejącej się niesprawiedliwości. Podczas krakowskiej ceremonii przez chwilę w skupieniu wspominaliśmy poległych w Tybecie w czasie trwania ostatniej olimpiady...
Tego samego dnia wieczorem poszedłem do mojego parafialnego kościoła na "Gorzkie żale". Lubiłem to nabożeństwo w dzieciństwie, potem od niego odszedłem, teraz staram się wrócić. Przez długi czas wydawało mi się, że nadmiernie skupia się ono na męce, że zbyt detalicznie ją rozważa, jakby usuwając sprzed oczu perspektywę zmartwychwstania. Teraz już tak nie myślę. Wchodzę w "przepaść męki" z przekonaniem, że takie "oglądanie" Jezusa - tam wtedy, ale również tu teraz, wszędzie, gdzie dzieje się zło - jest spojrzeniem w głąb naszego doświadczenia, a zarazem w głąb tajemnicy Boga. Bóg jest w samym środku rzeczywistego, dziejącego się zła. W "Gorzkich żalach" krok po kroku przechodzimy przez piekło ludzkiego okrucieństwa, wiedząc, że Bóg także... Uczymy się Go przyjmować właśnie w takim, a nie innym świecie. I zrozumiałe stają się dla nas słowa Mistrza Eckharta: "Największe nawet cierpienie przechodzi najpierw przez Boga i On pierwszy cierpi".