Katolik w letnim negliżu

Katolicy żyją na styku nasyconej erotyką codzienności oraz pełnej zakazów katolickiej etyki. Nie chodzi o to, by nosić ponury materiał naśladujący habit. Katolicy mają trudniej - biernie idąc z prądem zmian zatracają autentyzm, giną w tłumie.

28.08.2009

Czyta się kilka minut

/fot. Anthony M. / flickr.com CC BY2.0 /
/fot. Anthony M. / flickr.com CC BY2.0 /

Hollywood jeszcze pół wieku temu cenzurowało sceny miłosne, bikini nie istniało, a ruch bioder Elvisa budził zgorszenie. Rewolucja seksualna uwolniła od poczucia winy miliony Amerykanów i Europejczyków, niwecząc przy okazji uczucie wstydu. Polskę ta rewolta ominęła. Potem zachodnie normy zachowania i ubioru nie podlegały refleksji czy krytyce, przyszły przecież wraz z dobrodziejstwem demokracji. Granice "przyzwoitości" stroju stopniowo zanikały, a my budowaliśmy wielkie rzeczy: gospodarkę rynkową i społeczeństwo obywatelskie. Teraz gorszy jedynie dziewictwo i skromność, ośmieszane przez popkulturę i media.

Przedmiot pożądania

Katolicy żyją na styku nasyconej erotyką codzienności, gdzie wszystko wolno, o ile się kogoś nie krzywdzi, oraz pełnej zakazów katolickiej etyki. Bez eskapizmu muszą sprostać pokusom świata. Część zakonników woli nie wychodzić na ulicę w czasie upałów, aby uniknąć widoku roznegliżowanych kobiet. Zakonnice wychodzą, ale zakryte od stóp do głów. Zawsze mnie dziwi, gdy w Tatrach  spotykam siostrę w habicie (braci nie spotkałam nigdy - chodzą "po cywilnemu"). Świeckie kobiety dokonują wyboru "co na siebie włożyć" w danej sytuacji. Ciała kobiet zawsze podlegały większej dyscyplinie, były pod kontrolą męskiego oka. Na czym polega jednak wyzwolenie? Na uleganiu presji mody i popkultury?

Słowa Jezusa: "Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa" (Mt 5, 27) niosą ze sobą głęboką prawdę, choć językiem nieco anachronicznym. Zdrada nie jest przywilejem płci męskiej. To od kobiet jednak wymaga się pielęgnacji urody i ciała, ich ciało dominuje w reklamach i na billboardach; one są natchnieniem kreatorów mody. Są uprzedmiotowione w ciele w stopniu bez porównania większym niż mężczyzni. Pożądliwość i namiętność, która tak ceni Artur Sporniak ("Seks, jakiego nie zna Kościół", TP 22/2009) nie rodzi się w zaciszu sypialni lecz w oczach, które patrzą na ciało jak na przedmiot rozkoszy.

Uczucie wstydu dotyczy narządu wzroku. Jest reakcją na to, jak wyglądamy w oczach innych. Uprzedmiotowienie osoby ma swój początek w akcie spojrzenia. Gloryfikowanie zmysłowości musi być osadzone na twardym gruncie prawdy o zdolności człowieka do przemocy i urzeczowienia innego. Ekspresja pragnień, narcyzm, intymność i erotyka należą do kanonu ponowoczesnej kultury. Jest to kultura obrazu, a nie słowa, oparta na konsumpcji i niechętna wyrzeczeniom. Potrzeby ciała stają się bardziej wyrafinowane. Ciało ma być zdrowe, zgrabne, zaspokojone.

Wiara i garderoba

Zmiany w podejściu do ciała widać w stylu ubierania się. Patrząc na skąpe stroje przechodniów, trudno uwierzyć że katolicy stanowią ponad 95 proc. polskiej populacji. Nie widać tu zahamowań seksualnych, o których pisze o. Knotz.

Materia okrywająca ludzkie ciało przez wieki pełniła funkcję ochronną (zabezpieczenie przed zimnem), estetyczną, ale i semiotyczną. Za pomocą stroju wyrażamy przynależność do grupy, status społeczny i zawodowy, pochodzenie z danego regionu. Kolor wskazuje na emocje (czarny w naszej kulturze wyraża żal itd.) lub nastrój. W XXI w. ubiór wyraża raczej indywidualną tożsamość, a nie pozycję społeczną. Procesy demokratyzacji i emancypacji, rewolucja obyczajowa i rozwój technologii medialnych miały ogromny wpływ na styl życia i sposób ubierania się. Do XIX w. nie było instytucji projektanta mody. W 1857 r. Charles-Frederick Worth otworzył w Paryżu pierwszy dom mody lecz "pret-a-porter" pojawiło się dopiero sto lat później.

Trudno być świadkiem Chrystusa w kulturze wizualnej. Gdy wygląd zaprzecza słowom, przekaz traci wiarygodność. Dawn Eden, autorka bestselleru "Drżenie czystości" pisze, że jej nawrócenie wymusiło z czasem zmianę w doborze strojów. Nie czuła się już sobą w ubraniach eksponujących walory seksualne, choć takie nosiła od zawsze. Inaczej zaczęła postrzegać swoje ciało, nie chciała przyciągać za wszelką cenę męskich spojrzeń. W doborze stroju trzeba zachować umiar i smak.

Nie chodzi o to, by nosić zgrzebny materiał w ponurym kolorze, naśladujący habit. Specyficzna aktywność świeckich, praca, która wykonują, wymaga oryginalnych środków wyrazu. Ubranie jest środkiem komunikacji, buduje obraz jednostki we własnych  oczach i w oczach innych. Jeśli trendy w modzie zakładają wysyłanie sygnałów erotycznych do płci przeciwnej, trzeba przemyśleć gdzie, kiedy, do kogo, w jakiej sytuacji chcemy te sygnały kierować.

Moda jest nośnikiem wartości nie tylko estetycznych. Polacy chętnie stroją się na niedzielną Mszę, ale katolikiem jest się 24 godziny na dobę. Godność osoby wymaga poszanowania zasad dobrego wychowania i umiaru, nawet jeśli krzykliwy styl popkultury zawładnął wyobraźnią mas.

Katolicka plaża

Rozbieranie ciał jest powszechne w czasie upału. Wakacje to czas luzu i wolności. Wiele osób traktuje zatem przestrzeń miasta jak przedłużenie plaży, nie troszcząc się zmianę stroju. Na Zachodzie turyści wiedzą, że wchodząc do kościoła, należy okryć ramiona i kolana. Polacy pewnie sądzą, że skoro naród jest katolicki, to kluby, góry, plaże i deptaki też są katolickie, więc przejmować się nie należy. A kościół to jeszcze jeden katolicki dom, gdzie można wejść i odpocząć w cieniu.

Inaczej ubiera się pielgrzym, inaczej biznesman. Etos poszczególnych zawodów bywa odzwierciedlany w stroju, a chrześcijanie wykonują wszystkie możliwe profesje. Liczy się wyczucie sytuacji, a tego nikt nie uczy dzieci na lekcjach religii. W przypadku kobiety strój odzwierciedlał kiedyś fakt, że miała być ozdobą męża. Dziś panie pracują ramię w ramię z mężczyznami, naśladując ich styl ubierania się (spodnie, garnitury, krawaty), uprawiają sporty, podróżują, prowadzą różne pojazdy mechaniczne. Liczy się szyk i wygoda. Panowie natomiast dbają o siebie na wzór metroseksualnych gwiazd w typie Leonarda di Caprio.

Najbardziej radykalne zmiany polegają jednak na erozji skromności cnoty i kobiecego atrybutu. W 1930 r. hierarchia kościelna narzekała na upadek obyczajów: "Proboszczowie przede wszystkim i kaznodzieje przy każdej sposobności, według słów Apostoła (2 Tm 4, 2) niech przepowiadają, nalegają, proszą, karzą, by niewiasty nosiły ubiór, który by tchnął wstydliwością i był ozdobą i ochroną cnoty i niech upominają rodziców, by nie pozwalali córkom ubierać się nieskromnie. (...) Dziewczęta i kobiety, które się nieprzyzwoicie ubierają, winny nie być dopuszczone do Stołu Pańskiego i do godności chrzestnych matek przy Sakramencie Chrztu i Bierzmowania. W niektórych wypadkach nie należy im nawet pozwolić na wejście do kościoła". (Święta Kongregacja Konsystorialna "O strojach niewiast", Acta Apost. Sedis 1930 r., str. 26).

A w latach 30, nikomu się nie śniło o minispódniczkach, spodniach biodrówkach, topach, odkrytych brzuchach, przezroczystych sukienkach, stringach wystających spod spodenek, nie mówiąc o kolczykach w pępku i tatuażach na pośladkach. Być może tak przywykliśmy do golizny, że nie przywiązujemy wagi do obrazu prawie nagich postaci snujących się leniwe w wakacyjne dni. Moda działa na zasadzie mimetyzmu. Katolicy mają trudniej - biernie idąc z prądem zmian zatracają autentyzm, giną w tłumie.

Większość osób wie, jak nie należy ubierać się na pogrzeb i co wypada włożyć na ceremonię zaślubin, ale nie myśli o znaczeniu stroju na co dzień.

Skromność i nowoczesność

Na Zachodzie od dawna pojawiają się projekty alternatywne w sferze mody. Prym wiedzie prałatura personalna Opus Dei. Jej członków wyróżnia profesjonalizm w pracy i staranność ubioru. Obie te kwestie są częścią ich duchowości. W tym ujęciu ubranie staje się narzędziem ewangelizacji zsekularyzowanego świata.

Z inicjatywy Opus Dei powstał w Polsce projekt "Moda i ja". Jego naczelnym hasłem jest "modnie i godnie". Skierowany jest tylko do kobiet - a szkoda. Innym intrygującym przedsięwzięciem jest amerykański program "Pure Fashion " (realizowany m.in. w Australii, Włoszech, Francji, Hiszpanii, Belgii, Kanadzie, Meksyku i Argentynie). Wspierają go ruchy apostolskie i misyjne. Bohaterką obu inicjatyw jest 11-letnia Ella Gunderson z USA. Gdy mimo starań nie udało jej się kupić skromnego ubrania, rozżalona napisała do administratorów "Nordstrom", wiodącej sieci sklepów odzieżowych w Stanach Zjednoczonych. Jej skarga, wbrew oczekiwaniom nadawczyni, dotarła do prasy, a ona sama została liderką ruchu na rzecz skromności ("The modesty movement"). Formacja nastolatek zakłada kształtowanie kobiet na młode damy, eleganckie, pewne swojej wartości.

W Polsce zagadnieniom stroju poświęcał uwagę m.in. ks. Franciszek Blachnicki, założyciel ruchu Światło-Życie. Bardzo elegancką, nowoczesną, świecką świętą jest Joanna Beretta Molla. Jak pisze ks. Piotr Gąsior: "Mąż Joanny (...) zawsze podziwiał małżonkę za gust i elegancję. (...) Nawet w czasie pobytu w szpitalu poprosiła, aby był tak uprzejmy i przywiózł jej z Paryża dwa żurnale najnowszej mody. Mówiła bowiem, że jeśli wyjdzie, chciałaby się nieco odprężyć".

Elegancja nie wymaga dużych nakładów finansowych. Prawdziwa elegancja polega na harmonii i naturalności w wyglądzie, przeciwstawia się bezguściu. Termin "elegancja" wywodzi się od łacińskiego eligare, (wybierać), niektórzy łączą je ze słowem educere, czyli "edukować, kształcić", ale też "wydobywać z wnętrza". "Elegancki" jest przeciwieństwem "wulgarnego".

Pamiętając, że Jezus przyszedł na świat w mało eleganckim miejscu (stajenka), w niezbyt elitarnym towarzystwie można traktować elegancję jako ważny element katolickiej tożsamości. Zamiast potwierdzać stereotyp katolika, który lęka się odruchów ciała, potępia nowoczesność, można być eleganckim i pewnym siebie świadkiem Ewangelii. Skromność bez sztucznych zahamowań i kompleksów robi wrażenie.

***

Moda jest ważnym zjawiskiem społecznym, analizowali ją socjologowie (Georg Simmel,  Gilles Lipovetsky) i antropologowie kultury. Według niektórych badaczy współczesne społeczeństwo opiera się raczej na zmiennej modzie, a nie na obyczaju i tradycji. Może warto modę docenić?

Duchowość ubioru jest nieodłącznym elementem teologii ciała, choć na pewno nie zdobędzie takiego aplauzu, jak soczyste opisy intymności autorstwa o. Ksawerego Knotza.

MAŁGORZATA BILSKA jest socjologiem i pedagogiem, członkiem Centrum Kultury i Dialogu. Zajmuje się profilaktyką przemocy, zmianą kulturową i nowym feminizmem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicystka, absolwentka studiów doktoranckich w Instytucie Socjologii UJ, stała współpracowniczka portalu Aleteia Polska (polska edycja aleteia.org). Publikowała m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Znaku”, „Więzi”, „Przeglądzie Powszechnym”, „Liberte!”, „Pressjach… więcej