Siła empatii

Monika Szczepanik, trenerka komunikacji: Są dwa rodzaje siły, które można wykorzystać w życiu. Pierwsza wynika z władzy nad ludźmi. Druga to siła bycia z ludźmi. Słuchając Franciszka mam poczucie, że ma na myśli tę drugą siłę.

12.09.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. John Greim / GETTY IMAGES
/ Fot. John Greim / GETTY IMAGES

MAŁGORZATA BILSKA: Do czego służy język?

MONIKA SZCZEPANIK: Do komunikowania się i nawiązywania relacji.

Chyba również do budowania murów.

To prawda. Jest pewien sposób komunikowania, który relacje niszczy. Sprowadza je do poziomu posiadania władzy, wywierania presji.

W swojej pracy wykorzystuje Pani tzw. Porozumienie bez Przemocy (Nonviolent Communication) – sposób porozumiewania się, który ma umożliwić wyeliminowanie z języka przemocy. Twórca metody, psycholog Marshall Rosenberg, twierdził, że między ludźmi nie ma sprzeczności napoziomie potrzeb. Konflikty powstają, gdy swoje potrzeby zaspokajamy kosztem innych.

Tak długo, jak pozostajemy w sferze potrzeb, zwiększamy szansę na zgodę. Kłopot pojawia się, kiedy potrzeby chcemy zaspokajać w jedynie słuszny sposób.

Zastanawiam się, czy katolicyzmowi jest po drodze z PBP. Pokojowe współistnienie jest ważne, ale historia zbawienia ma sens tylko w kontekście uznania grzechu. Czy PBP dopuszcza oceny etyczne?

Rosenberg wpisuje się w nurt, w którym działali m.in. Mahatma Gandhi, Nelson Mandela, a także papież Franciszek.

Kościół mówi o dobru i złu. PBP – o czynach wspierających życie i takich, które życiu nie służą, a czasem je niszczą. Nie wiem, czy da się zrezygnować z podziału na grzech i cnotę, dobro i zło. Wiem natomiast, że łatwiej nawiązać kontakt z drugim człowiekiem, gdy nie wytyka mu się błędów i upadków, lecz jest się z nim, gdy błądzi i upada. PBP uwzględnia człowieka takiego, jakim jest, ze wszystkimi jego słabościami i upadkami. To chyba tak jak Jezus, prawda?

Jezus był mistrzem pokory. Może chodzi o to, żeby nie być sędzią, zwłaszcza powołując się na Boga?

Chodzi o to, by nie oceniać, nie osądzać, bo przecież znamy tylko kawałek historii człowieka. Poza tym osądzanie pochodzi z przekonania, że ja wiem lepiej niż ty.

Według Rosenberga należy przełamać tzw. stare zaprogramowanie. Na co jesteśmy zaprogramowani?

Na życie w świecie dominacji. Czyli takim, w którym ktoś mówi, jak ma być – my zaś przyjmujemy to lub nie. Ulegamy lub stawiamy opór. A także na sposób mówienia, który nie dotyka istoty tego, o co nam chodzi. Otaczają nas hierarchiczność i rywalizacja. Walczymy o sukces, władzę, dominację…
Coraz częściej mówi się jednak o tym, że rywalizacja i dominacja nie prowadzą nas tam, dokąd chcemy dojść. Propozycja Rosenberga wpisuje się w nurt, który podkreśla naszą podmiotowość. Człowiek nie chce być przedmiotem, narzędziem do realizacji czyichś celów.

Katolicki personalizm ceni relacje. Ale gdy Franciszek mówi o delikatności, czułości czy miłosierdziu, bywa krytykowany za dążenie do słabości. Jezus zło zwyciężał dobrem. PBP chce zwyciężyć przemoc empatią?

Istnieją dwa rodzaje siły, które można wykorzystać. Pierwsza to siła wynikająca z władzy nad ludźmi. Ona pozwala zarządzać, poskramiać, uciskać. Nagradzać albo karać, oceniać i osądzać. Druga to siła bycia z ludźmi. Jest życiodajna. Dokonuje zmian dzięki współpracy i współzależności. Słuchając Franciszka, mam poczucie, że ma na myśli tę drugą siłę.

Kiedy mówi o uchodźcach, duchownych czy politykach, Franciszek zdaje się wiedzieć, co jest ważne. Na świecie jest kilka osób, które nie słyszały o PBP, lecz sposób, w jaki się komunikują, jest pozbawiony przemocy.

Każdy ma wrodzony potencjał empatii blokowany przez nawyki?

Rosenberg twierdzi, że ludzie mają współczującą naturę. Każdy ma potencjał, żeby robić rzeczy, które budują i niosą. Żyć w zgodzie z innymi. Jednak ze względu na rzeczywistość, w jakiej żyjemy, oraz używany język wybieramy czasem siłę przemocową.

Nowy język może to zmienić?

Pracuję także jako nauczycielka w liceum. Uważam, że młodzi ludzie w wieku dorastania nie przyjmują automatycznie postawy rasistowskiej i ksenofobicznej. Czasem natomiast używają epitetów w stosunku do mniejszości, innych narodowości i ras. Dzieje się tak, ponieważ w grupie, do której należą, jest na to miejsce. To te słowa kształtują potem ich myśli, a nawet i zachowanie. A nie na odwrót.

Według PBP to ja odpowiadam za swoje emocje. Jezus tłumaczył, że nieczyste jest tylko to, co wychodzi z wnętrza człowieka. Dlaczego zrzucamy winę za nasze stany wewnętrzne na innych?

Przyjrzyjmy się temu, jak mówimy o złości. Zazwyczaj: „Jestem zła”. Rzadko: „Złoszczę się”. Skoro „jestem zła”, to znaczy, że spowodował to jakiś aktywny czynnik. Szukam więc przyczyny na zewnątrz lub w sobie, ale oceniając to, co zrobili inni lub ja sama. Kiedy „się złoszczę”, jestem w środku, w emocjach. Emocje są informacją, reakcją na bodziec i nie podlegają ocenie. Jeśli szukam odpowiedzi na pytanie, co jest dla mnie ważne, nie koncentruję się na winie. Ludzie łatwiej rzucają oskarżycielskie słowa, niż np. biją. Bardziej troszczymy się o sferę zachowań niż o sferę języka, bo konsekwencje, również prawne, np. za pobicie, widzimy wyraźniej niż za obrażanie słowem.

Skąd w języku bierze się nienawiść?

Inaczej niż złość, irytację i lęk, nienawiści nie uważam za uczucie, lecz za postawę. Wynika ona ze sposobu myślenia, że określone grupy ludzi nie mają takich samych praw jak inne. Mowa nienawiści wyraża taką postawę wobec drugiego. Jest przemocą, gdyż zawiera intencje wyrządzenia krzywdy. Używają jej grupy dominujące lub ludzie, którzy w starym świecie przemawiają z pozycji autorytetu.

W starym świecie?

Tak określam świat dominacji. Kiedy myślę o autorytecie u Rosenberga, ma on wymiar bycia, towarzyszenia, a nie władzy. To ktoś, kto słucha. Dlatego papież Franciszek bardzo się wpisuje w autorytet nowego świata, bo najpierw słucha, a potem mówi.

PBP używa określeń „język szakala” i „język żyrafy”. Co one znaczą?

Te zwierzęta są symbolami określonych sposobów mówienia. Ten szakala polega na ocenianiu, etykietowaniu, porównywaniu z innymi. Powoduje, że druga osoba robi coś ze strachu przed osądem. Np. mama mówi do dziecka: „W twoim pokoju zawsze jest syf”. Szef do pracowników: „Na was nie można liczyć, bo gdy tylko się odwrócę, wychodzą z was lenie”.

I to jest przemoc?

Wszystkie uogólnienia, oceny – także np. stwierdzenie, że „kobiety nie nadają się na stanowiska kierownicze” – to tzw. poziom szakala. „Język szakala” operuje przymusem, nakazami i zakazami. Tego nie wolno, tak się nie robi, to jest twój obowiązek. Tak jakby ktoś inny wiedział na mój temat więcej niż ja sama.

Język ocen, skoro w ogóle funkcjonuje, musi zaspokajać jakieś potrzeby.

Kłopot w tym, że zaspokaja je pozornie. Język nienawiści wobec uchodźców często wynika z tego, że ludzie boją się o swoje bezpieczeństwo. Ale przecież różne rzeczy, które mówią na temat uchodźców, nie gwarantują im bezpieczeństwa! Przeciwnie – obrażani ludzie też sięgają po przemoc. Nie dostajemy bezpieczeństwa, na którym nam zależy.

Wyjściem jest tzw. język żyrafy?

Jest on oparty na uczuciach i potrzebach. Wsłuchuje się w nie i do tego dostosowuje działanie. Osoba, która go używa, nie uogólnia, lecz zaznacza „ja uważam”, „według mnie”. To moja opinia, a nie jedyna słuszna prawda. Łatwiej to przyjąć. Odwołuje się do wspólnego wszystkim ludziom doświadczenia empatii.

Dlaczego żyrafa?

Bo ma największe serce w stosunku do masy ciała spośród ssaków. I cechy, które pozwalają widzieć więcej i dalej. Ma długi, elastyczny język, który jest w stanie omijać kolce akacji i dostać się tylko do liści. To niezwykła cecha, niezbędna w PBP. Pozwala dostać to, na czym jej zależy, w sposób nieinwazyjny wobec innych. Jej język jest też twardy, a PBP ceni jednoznaczność.

Mówię do dzieci: „Bardzo potrzebuję teraz ciszy, dlatego proszę, żebyście poszły pobawić się do drugiego pokoju”. Wiem, czego chcę, wybieram najlepszą z możliwych strategii, żeby to dostać. Uwzględniam potrzebę zabawy dzieci, ale proponuję inne miejsce. Nie zakazuję. Mówię, co mogą zrobić, żebyśmy wszyscy dostali to, o co nam chodzi.

Kłopot w tym, że w kulturze, w której wartością jest racjonalizm, mówienie o uczuciach jest źle widziane.

To prawda. Można też narazić się na zranienie, bo a nuż ktoś powie: „To nie moja sprawa, twoje uczucia mnie nie obchodzą”. Ale świat nie jest przecież czarno-biały. Człowiek jest integralnym połączeniem serca, intelektu i ciała.

I duszy. Rosenberg wierzył w Boga, z jego metody czerpią ludzie różnych religii. W Polsce poleca ją m.in. o. Dariusz Michalski i inni jezuici. Co Panią skłoniło do tego, żeby zaangażować się w PBP?

Pojechałam na tzw. Family Camp. Miałam 33 lata i niespełna dwuletnią córkę. Kiedy moje przyjaciółki usłyszały, że jadę na obóz PBP, kompletnie tego nie rozumiały. Skoro nie biję Zośki i na nią nie krzyczę, to po co tam jadę? Miałam jednak poczucie, że trudno mi zrozumieć, o co jej chodzi. Było w niej dużo frustracji, irytacji, a ja nie chciałam tego przypisać buntowi dwulatka. Na obozie usłyszałam, że nie mam kontaktu z jej potrzebami. Doświadczyłam, że łatwiej jest mi być z Zosią, kiedy poświęcam czas na rozumienie jej potrzeb.

Może PBP to dobry pomysł na kursy przedmałżeńskie?

Chciałabym, żeby formacja dla narzeczonych zawierała PBP. Dawała umiejętność rozwiązywania konfliktów. Warsztaty PBP są już obecne w korporacjach i podobno w niektórych samorządach lokalnych. W Izraelu funkcjonuje kilkadziesiąt szkół z PBP, do których chodzi młodzież żydowska i arabska. Poziom napięć, słowna i fizyczna agresja obniżyły się po wprowadzeniu tam programu opartego na założeniach PBP. To działa.

Rosenberg pisał o sukcesach metody w negocjacjach izraelsko-palestyńskich, na Bałkanach czy w Afryce. A skala przemocy wciąż rośnie.

Widać wyraźnie, że „twarde” rozwiązania nie działają. Jeśli tak, to czym ryzykujemy, wprowadzając „miękkie”?

Jest taki mem: „Jeśli coś zrobiłeś ze swoim dzieckiem 50 razy i nie zadziałało, to zgadnij, kto z was uczy się wolniej?”. Ciągle powtarzamy stare błędy. PBP jest alternatywą wobec starych metod. Stosując język żyrafy, zwiększamy prawdopodobieństwo, że ktoś się nie odegra, tylko będzie chciał nas posłuchać. Tego się nie da zmienić odgórnym, ministerialnym nakazem czy przymusowymi szkoleniami dla kadry politycznej, oświatowej i finansowej.

Jeśli brane są pod uwagę potrzeby i uczucia ludzi, oni także chętniej biorą pod uwagę potrzeby i uczucia innych. Jeśli zaś komuś odbiera się prawo do jego prawdy – rodzi to przemoc. ©

MONIKA SZCZEPANIK jest pedagogiem i trenerką komunikacji opartej na metodzie Porozumienie bez Przemocy. Prowadzi bloga swiatzyrafy.pl. W październiku organizuje w Katowicach Konferencję Empatii (konferencjaempatii.pl).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicystka, absolwentka studiów doktoranckich w Instytucie Socjologii UJ, stała współpracowniczka portalu Aleteia Polska (polska edycja aleteia.org). Publikowała m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Znaku”, „Więzi”, „Przeglądzie Powszechnym”, „Liberte!”, „Pressjach… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2016