Jesień dla myśliwych

Resort środowiska chce przywrócić polowanie na łosie i otwiera furtkę prawną pozwalającą strzelać do wilków.

19.09.2017

Czyta się kilka minut

 / REINCARNATION40 / PIXABAY.COM
/ REINCARNATION40 / PIXABAY.COM

Druga połowa września to w przyrodzie czas poruszającego spektaklu. Rozpoczyna się wówczas trwający kilka tygodni okres godowy jeleni, a nocami lasy dudnią rykiem nabuzowanych samców. To również czas wzmożonej aktywności myśliwych – gnane instynktem rozrodczym zwierzęta stają się dla nich łatwym celem. Ale wiele wskazuje na to, że obecna jesień stanie się dla środowiska łowieckiego wyjątkowa – prawdopodobnie po 16 latach zakazu polować się będzie również na łosie. 

Jeśli wierzyć cennikowi opublikowanemu w pierwszej połowie roku na stronie internetowej Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie, zabicie dorosłego samca kosztować będzie 600 zł. Za samicę lub łoszaka myśliwy zapłaci 500 zł (dodatkowo zakup łopat ustrzelonego zwierzęcia ma kosztować kilka tysięcy złotych). Dementi olsztyńskich leśników (głosiło, że podczas opracowywania cennika omyłkowo posłużono się formularzami sprzed kilku lat) zbiegło się w czasie z publikacją projektu rozporządzenia o... zniesieniu moratorium na odstrzał łosi. Wprowadzono je w 2001 r., gdy polska populacja gatunku znajdowała się na skraju wyginięcia. Teraz polowania na łosia mają być dopuszczalne od 1 września do 30 listopada (w przypadku samców) i od 1 października do 31 grudnia (w przypadku samic i młodych). Rozporządzenie ministra środowiska ma dotyczyć sześciu województw z warmińsko-mazurskim na czele, co sugeruje, że cennik tamtejszej dyrekcji LP był nie tyle wpadką, co falstartem. 

O tym, że zniesienie moratorium jest możliwe, a nawet wskazane, przebąkiwano w ministerstwie od dawna. Resort Jana Szyszki (minister lubi mówić, że „tradycje łowieckie wyssał z mlekiem matki”) przekonuje, że łosie zagrażają obywatelom i uprawom. Powołuje się przy tym na rosnące statystyki wypadków i kolizji drogowych. Nie wspomina jednak, że przeważająca większość z nich to niegroźne stłuczki, w których najbardziej poszkodowane są same zwierzęta, oraz że policja nie prowadzi danych odnośnie poszczególnych gatunków. 

Na konsultacje społeczne przewidziano tylko kilka dni. W reakcji na projekt głos zabrał świat nauki (ruszyła też społeczna kampania „Jestem z łosiem!”). Nikt tak naprawdę nie wie, ile łosi żyje w Polsce. Pewne jest, że całoroczny okres ochronny spowodował odbudowę populacji, ale jej liczenie daje różne wyniki w zależności od użytej metody. „Trwałość populacji łosia może być zagwarantowana jedynie poprzez zarządzanie tym gatunkiem oparte na wiarygodnych danych” – przekonuje w liście do Szyszki dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży dr hab. Rafał Kowalczyk. 

Myśliwi lubią mówić, że polując zastępują w przyrodzie inne drapieżniki, w tym wilka. Ale więcej o prawdziwej twarzy współczesnego łowiectwa mówią patologie takie, jak ta opisana w ubiegłym tygodniu w „Newsweeku”. Poszło o trofea ks. Tomasza Duszkiewicza, kapelana Lasów Państwowych, prywatnie przyjaciela Szyszki. Według tygodnika, na zdjęciach zrobionych w leśniczówce duchownego w Białowieży widać m.in. rozciągniętą na kanapie skórę wilka i przymocowanego do ściany puszczyka. Z zeznań informatora wynika, że kapelan ma również w swojej kolekcji rysia. To wszystko zwierzęta chronione, a posiadanie takich trofeów jest karalne. I choć na trzymanie okazów ks. Duszkiewicz posiada zgodę podległej ministerstwu Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku, to wydana została ona trzy dni po tym, jak zapytali o nie dziennikarze.

Z kolei zimą ubiegłego roku, gdy na skórowaniu wilka przyłapano w Bieszczadach dwóch myśliwych, z koła łowieckiego usunięto nie kłusownika, a tego, kto o zdarzeniu doniósł policji. 

Sam wilk jest objęty ochroną od lat 90. Na listę wciągnięto go – podobnie jak łosia – dosłownie w ostatniej chwili. Dziś co rusz daje się słyszeć, że i jego chętnie wzięto by na celownik. Z odsieczą myśliwym przyszedł szakal złocisty – obcy gatunek z rodziny psowatych, który z uwagi na ocieplenie klimatu wywędrował z Bałkanów na północ. W Polsce potwierdzono dotychczas mniej niż dziesięć przypadków obserwacji tego ssaka. Nie wiadomo nawet, czy zadomowi się w naszej faunie na stałe. Nie przeszkodziło to resortowi Szyszki wpisać go na listę zwierząt łownych i zezwolić na jego odstrzał od 1 marca 2019 r. Zdaniem organizacji pozarządowych i naukowców, przymyka tym samym oko na nielegalny odstrzał młodych wilków, które w warunkach terenowych trudno od szakali odróżnić. 

 

Działań Szyszki nie komentują jego koledzy i koleżanki z partii, choć są wśród nich dawni działacze ruchów proekologicznych. Przykład łosia i wilka pokazuje, jak długo trwa odbudowa przetrzebionej populacji zwierząt. Odpowiedzialność za nieodwracalne szkody czynione przyrodzie spada dziś na wszystkich polityków PiS. Również tych w milczeniu przyglądających się łowieckiej pasji ministra.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz i pisarz, wychowanek „Życia Warszawy”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Opublikował książki „Hajstry. Krajobraz bocznych dróg”, „Kiczery. Podróż przez Bieszczady” oraz „Pałace na wodzie. Tropem polskich bobrów”. Otrzymał kilka nagród… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2017