Wilki w parku: czy w sporze z leśnikami i myśliwymi rząd ma związane ręce

Mikołaj Dorożała, wiceminister klimatu i środowiska, główny konserwator przyrody: To ministerstwo wyznacza kierunki działań. Lasy Państwowe i Polski Związek Łowiecki muszą otworzyć się na zmiany.

02.04.2024

Czyta się kilka minut

Spacer po terenie planowanego Turnickiego Parku Narodowego. Borysławka, 18 czerwca 2022 r. / Fot. Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.pl
Spacer po terenie planowanego Turnickiego Parku Narodowego. Borysławka, 18 czerwca 2022 r. // Fot. Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.pl

Adam Robiński: Podobno lubi Pan długodystansowe piesze wędrówki.

Mikołaj Dorożała: Jeszcze w grudniu zrobiłem stukilometrową trasę z Ustki do Władysławowa. Przy okazji zbierałem pieniądze dla ciężko chorego chłopca z naszej gminy. Już mi tego chodzenia brakuje.

W resorcie środowiska zaczęliście od sprintu: moratorium z 8 stycznia na pół roku zawiesiło wycinki w niektórych obszarach leśnych. Nawet zwolennicy reform w leśnictwie krytykowali tryb jego uchwalenia i niejasne kryteria wyboru.

Trzymając się jeszcze wątku chodzenia – kilka lat temu przeszedłem całe polskie wybrzeże Bałtyku, 440 km od Świnoujścia do Piasków. Kiedy rusza się na taką wyprawę, to człowiek jest pełen podniecenia. Nawet jak ci wieje w twarz – czujesz, jakby wiało w plecy. Ale potem, czwartego albo piątego dnia, przychodzi kryzys. Trzeba go przetrwać, bo ma się przed sobą jeszcze kilkaset kilometrów.

Reforma systemu ochrony przyrody mierzona na 440 km.

Biorąc się za taki dystans, trzeba zaakceptować, że coś się uda, a coś nie. Ważne, żeby wiedzieć, dokąd się zmierza. A jak w którymś momencie wybrało się złą drogę, to przejść przez jakieś krzaki i wrócić na właściwą.

Uważam jednak, że moratorium było potrzebne. Miało symboliczną wymowę – pokazało społeczeństwu, że coś się zmienia.

„Pełen dobrych chęci, ale amator”. To jeden z głosów ludzi, których zawód zaczął Pan reformować. Jak, będąc osobą z zewnątrz, meandruje się wśród tylu grup nacisku?

Uważam, że bycie z zewnątrz to mój atut. Polska polityka potrzebuje odświeżenia. Dlatego chciałbym dopuścić do głosu ludzi, którzy mają doświadczenie, robili w życiu ważne rzeczy. Kimś takim jest np. prof. Bogdan Jaroszewicz, wybitny naukowiec, leśnik, biolog, który jako zastępca dyrektora generalnego Lasów Państwowych daje nadzieję na realną zmianę. Ma się zająć tam edukacją i ochroną przyrody. Po ośmiu latach ludzie otrzymują gwarancję otwartości, której akurat w Lasach brakowało.

Sęk w tym, że „Gazeta Wyborcza” dopiero co ujawniła pismo dyrektora LP z zaleceniem, by poza obszarami objętymi moratorium nie zgadzać się już na żadne inne wyłączenia z planów wycinki.

Zwróciliśmy się do dyrektora z prośbą o pilnowanie warstwy językowej komunikatów. O ich precyzowanie. Myślę, że intencja była inna, a nasza agenda zmian jest wspólna. Lasy Państwowe są instytucją w trakcie przeobrażenia, mają miejsce zmiany kadrowe, pewne sprawy trzeba szlifować na bieżąco.

Ale czy Lasy są instytucją, która jest w stanie zreformować się sama? Nowy dyrektor Witold Koss robi audyt i zapowiada powołanie nowych rezerwatów. To nie jest skala zmian, której spodziewali się Państwa wyborcy.

Lasy potrzebują nas, ministerstwa, do współpracy w gruntownej reformie, potrzebują też strony przyrodniczej i społecznej. Zdecydowaliśmy się iść drogą okrągłego stołu, przy którym usiądą zakład usług leśnych, przemysł drzewny, organizacje pozarządowe, przyrodnicy, samorządowcy i sami leśnicy. Chcemy partnerskiej relacji, pamiętając jednak, że to ministerstwo wytycza ramy, wyznacza kierunki działań, a Lasy Państwowe muszą je realizować.

Zwierzę roku: wilk

Wilk nie pomyli dzika z psem, spacerowiczem albo żołnierzem. Poluje na trzeźwo, nie zamyka lasu dla innych. Ale chyba najważniejszym powodem, dla którego myśliwi tak bardzo nie lubią tego gatunku, jest jego skuteczność.

Mam wrażenie, że w kwestii ochrony przyrody państwo polskie już dawno abdykowało. Do początku XXI w. ustanawialiśmy parki narodowe, objęliśmy ochroną wilka, łosia, dostosowywaliśmy prawo do wymogów UE, ale ostatnie 20 lat to demontaż tego systemu. Jeśli coś się dziś udaje chronić, to tylko za sprawą trzeciego sektora.

Nadszedł czas, by ten trzeci sektor poczuł, że ma po stronie Ministerstwa Klimatu i Środowiska partnera. Czas walki minął, przed nami lata rozmów i wspólnego budowania strategii. Rozmawiamy m.in. z ruchami leśnymi, jest ich w Polsce ponad 200. Tłumaczymy: słuchajcie, niemożliwe jest zablokowanie wycinki w każdym najmniejszym lesie. Potrzebujemy gospodarki leśnej.

Jeśli trzeci sektor przez ostatnie 20 lat musiał non stop patrzeć urzędnikom na ręce, to trudno oczekiwać, że z dnia na dzień obdarzy ich zaufaniem.

Jest cała masa zaangażowanych w ochronę przyrody dwudziestoparolatków, którzy nie znają innej perspektywy niż walka z urzędnikiem. Ale to dlatego, że przez ostatnie osiem lat każdy, kto miał odmienne poglądy niż partia rządząca, był traktowany jak wróg.

Będzie inaczej?

Przez pierwsze miesiące mojego urzędowania przyjąłem tu mnóstwo ludzi, którzy chcieli podzielić się swoim punktem widzenia. Miałem ostatnio spotkanie z osobą, która swego czasu musiała okupować ten gmach, aby ktokolwiek zechciał zwrócić na nią uwagę. Dziś spotykamy się choćby z Greenpeace. Wczoraj z Wojewódzką Radą Dialogu Społecznego z Podlasia, z przedsiębiorcami i przedstawicielami związków zawodowych. Każdy może przyjść i się wypowiedzieć. Mam wrażenie, że ten budynek cierpiał na syndrom oblężonej twierdzy. Kiedy w grudniu organizowaliśmy pierwszą konferencję prasową, okazało się, że nie da się z niej przeprowadzić transmisji internetowej. Wyglądało trochę tak, jakby nie było to wcześniej praktykowane. Teraz to już standard.

Czy w tym roku powstanie pierwszy po długiej przerwie park narodowy?

Dopiero co mieliśmy świetną debatę w Przecławiu na temat powołania Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. To trzy gminy: Kołbaskowo, Widuchowa i Gryfino. Wójt tej pierwszej jest gorącą orędowniczką idei parku, w pozostałych dwóch mamy kilka spraw do przepracowania z lokalną społecznością. Będą więc kolejne spotkania. W ministerstwie powstaje zespół ds. powołania tego parku.

Z czym wiążą się obawy mieszkańców?

Zwykle chodzi o mity. Na spotkaniu byli choćby wędkarze, którzy opowiadali, że przychodzą do nich ludzie i twierdzą, że nie będzie już można łowić ryb i że tym procesem sterują Niemcy. Naszą rolą jest edukowanie. Przekonywanie, że park wszystkim się opłaca. Zapytał pan o perspektywę czasową – daliśmy sobie 40 tygodni na przygotowanie części formalno-prawnej. To kwestia nowej ustawy, rozporządzenia dotyczącego granic parku, analiz i konsultacji. Równolegle pracujemy nad rozwiązaniami finansowymi, które pokażą gminom, jak bardzo im się to opłaca.

40 tygodni na formalności, a więc park narodowy w 2025 r.?

Trzeba jeszcze wybudować siedzibę dyrekcji, ośrodek edukacyjny, stworzyć infrastrukturę. Tego nie da się zrobić w kilka miesięcy. Do końca roku chcemy dowieźć sprawy formalne. Mieć etap konsultacyjny za sobą. Mój departament wie, że to ambitny cel. Wie też, jak silna jest presja. Wzięliśmy to na klatę.

O wiele trudniej będzie powołać Turnicki Park Narodowy. Da się w ogóle ustanowić ten park, nie zmieniając ustawy o ochronie przyrody, która cały proces uzależnia od zgody samorządów?

Ustanawiając moratorium, objęliśmy teren projektowanego Turnickiego Parku Narodowego ochroną. To ponad 8 tys. ha. Trudny teren, rozproszony niczym archipelag. Decyzja o wyłączeniu wycinek była elementem szukania rozwiązań ochronnych dla tego miejsca. Wiemy, jakie jest nastawienie tamtejszych samorządów. Nie chcemy nikogo stawiać przed faktem dokonanym.

Mamy z Lasami Państwowymi na tapecie pomysł ustanowienia stu nowych rezerwatów na stulecie Lasów Państwowych. On się przyjął, Lasy chcą to zrobić. W Polsce istnieje ponad 1,5 tys. rezerwatów przyrody, wciąż za mało.

Zwykle brakuje woli.

Ona zaczyna się pojawiać. W szufladach RDOŚ od paru lat zalega projekt powiększenia jednego z rezerwatów w Puszczy Boreckiej. I nagle ktoś ten projekt wyciąga, bo zmieniła się władza. Mamy potencjał idący w setki rezerwatów przyrody, w których gospodarka leśna i tak nie była prowadzona. Choćby dlatego, że otaczają uzdrowiska, jak w Rymanowie-Zdroju.

Wracając do Turnickiego – na ten moment nie mamy projektu utworzenia parku narodowego. Ale chcemy ten teren chronić. Uruchomić proces konsultacji z Lasami i lokalną społecznością.

A co z istniejącymi już parkami narodowymi? PiS miał projekt ustawy, która zakładała ich centralizację. To umożliwiłoby choćby przepływy finansowe z parków bogatych do biedniejszych.

Jestem po spotkaniu z dyrektorami wszystkich parków. Ich sytuacja jest o tyle skomplikowana, że każdy ma swoją specyfikę. Z jednej strony jest Tatrzański, który rocznie odwiedza blisko 5 mln turystów. Z drugiej choćby Drawieński, gdzie jest ich dwadzieścia parę tysięcy. Dyrektor Biebrzańskiego mówił, że jakiś martwy przepis zmusza go do niepotrzebnego udrażniania kanałów rzecznych. Karkonoski chciałby się powiększyć, ale czuje presję deweloperów. Pieniński jest zadeptywany z uwagi na bliskość Tatr. Z konkretów: mamy projekt 20-procentowych podwyżek dla pracowników parków narodowych. Oczywiście te bogatsze będą musiały trochę się do tego dołożyć. Jestem przeciwnikiem pomysłów, które opierają się na centralizacji i po rozmowach z dyrektorami odniosłem wrażenie, że nie tego oczekują, ale jeśli znajdziemy w projekcie PiS jakieś elementy warte wdrożenia, to oczywiście się temu przyjrzymy.

Jak będzie wyglądać polskie łowiectwo za cztery lata?

Chciałbym, żebyśmy po tym czasie mogli powiedzieć, że Polski Związek Łowiecki otworzył się na zmiany i pokazał to, co ma zapisane w ustawie, czyli ochronę przyrody. Mam wobec PZŁ mocne oczekiwania. Musimy razem zlikwidować patologie, które trawią dziś polskie łowiectwo.

Tylko że gdy słucha się przedstawicieli tego środowiska, odnosi się wrażenie, że to rozmowa wyłącznie o zmianie sposobów zabijania zwierząt. A które gatunki przestaniemy w świetle prawa zabijać?

Mamy cztery gatunki ptaków, co do których umówiliśmy się, że będziemy nad nimi pracować. To m.in. czernica, głowienka, jarząbek. Z takim postulatem przyszła koalicja „Niech żyją!” i ja jestem całym sercem za tym pomysłem.

Co z polowaniami na jelenie w trakcie rykowiska?

Chciałbym, żeby ten temat pojawił się na forum zespołu ds. reformy łowiectwa. Jedną z pierwszych spraw, jakie mamy na tapecie, jest kwestia ochrony ciężarnych loch. To z kolei postulat środowiska myśliwych. Sami chcą tego zakazu. Chcę wyrazić się jasno: ja tu nie przyszedłem, żeby zlikwidować łowiectwo w Polsce. Jestem wegetarianinem, nie poluję i nie zacznę polować, ale moim zadaniem jest pomóc PZŁ w zreformowaniu się. W likwidacji patologii, w pokazaniu, co dobrego ma do zaoferowania. Słuchajmy argumentów, słuchajmy ekspertów. Niech to będą prof. Henryk Okarma, który poluje, i prof. Sabina Nowak, która nie poluje.

Co z wilkiem? Lobby łowieckie od lat postuluje zdjęcie z niego ochrony gatunkowej.

Polska dobrze sobie radzi z ochroną wilka, nie ma potrzeby, by rozmawiać o zmianie jego statusu ochronnego. Taką opinię przygotowaliśmy też na ostatnie posiedzenie Komisji Europejskiej.

A jednak według badań Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” i kilku uczelni 147 wilków rocznie jest zabijanych przez kłusowników. Mnóstwo zwierząt ginie na drogach. W sytuacjach konfliktowych RDOS-ie wydają decyzje uchylające ochronę gatunkową. Zezwalają na strzelanie.

Nie może być tak, że odstrzał jest domyślnym rozwiązaniem każdej sytuacji. Chcielibyśmy też porządnie zmapować kwestię hybryd wilka. Wilk generalnie unika człowieka. Pojedyncze sytuacje, w których jest inaczej, dotyczą niemal wyłącznie hybryd lub osobników, które miały wcześniej kontakt z człowiekiem, bo były np. jako szczenięta wyniesione z gniazda. Mamy też problem nęcisk używanych w celach zarobkowych, choćby w Bieszczadach, aby przyciągać fotografów z zagranicy. Wilki przyzwyczają się za ich sprawą do bycia dokarmianymi padliną. Ale najgorsze, co można zrobić, to budować atmosferę zagrożenia. Jeśli zdarzają się ataki na zwierzęta gospodarskie, to należy temu zaradzić, pozyskując środki na lepsze zabezpieczenie przestrzeni, w których się je trzyma.

Przy okazji wilka trzeba zrobić dygresję na temat szakala złocistego. To gatunek obcy, który przyszedł do nas sam. Mamy jedynie kilka obserwacji rocznie, a mimo to zwierzę jest na liście gatunków łownych. Organizacje przyrodnicze widzą w tym wytrych myśliwych, żeby strzelać do wilków. Łatwo tłumaczyć się potem pomyłką.

Środowisko łowieckie przekonuje, że chodzi o niektóre gatunki ptaków, które nie miały czasu wypracować metody, żeby się przed szakalem ochronić, tak jak przystosowały się do bytności np. lisa. W kwestii szakala będziemy się posiłkować tym, co wypracuje zespół. W XX wieku prawie straciliśmy żubra, wilka...

...łosia.

To wszystko zbyt ważne zagadnienia, by w podejmowaniu decyzji kierować się emocjami. Po to powołaliśmy zespół, żeby się z tymi zagadnieniami zderzać. Chcę współpracy, natomiast są też jasne, zarysowane przez panią minister Hennig-Kloskę kierunki działania. One są związane z oczekiwaniami społecznymi.

Czy to jest kierunek, w którym chce iść również łowczy krajowy Eugeniusz Grzeszczak? Film, który nagrał wraz z Marcinem Możdżonkiem, prezesem Naczelnej Rady Łowieckiej, każe sądzić inaczej. Mówili o jednoczeniu się myśliwych przeciw reformom.

Ten film został nagrany dzień przed naszym spotkaniem z łowczym krajowym, a opublikowany już po nim. Cóż mogę powiedzieć? Rozmawiałem potem i z łowczym, i z prezesem NRŁ. Więcej szkód niż pożytku mieli z tego filmu.

Czy spółka Wody Polskie powinna wrócić do resortu środowiska? To, że rzekami zarządza Ministerstwo Infrastruktury, wiele mówi o utylitarnym podejściu państwa do ich kwestii.

Jako Polska 2050 mówiliśmy o tym w trakcie kampanii wyborczej. Natomiast nie da się ukryć, że będzie to wynikiem negocjacji koalicyjnych.

A czy ochrona przyrody wróci do nazwy ministerstwa? Taki ruch byłby symbolem zmian, o których mówimy.

Przyznam, że o tym nie myśleliśmy. Może dlatego, że mam pod sobą Departament Ochrony Środowiska, więc ta ochrona zdaje się czymś oczywistym. Od terminologii ważniejsze będą konkretne działania.

Rozmawiał Adam Robiński

Mikołaj Dorożała / Materiały prasowe Ministerstwa Klimatu i Środowiska

Mikołaj Dorożała jest podsekretarzem stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska i głównym konserwatorem przyrody. Jego nominacja na wiceministra odpowiedzialnego m.in. za reformę leśnictwa i łowiectwa wzbudziła wątpliwości w świecie organizacji pozarządowych. Polityk Polski 2050 ma doświadczenie w samorządzie i biznesie, ale nie pracował w ochronie przyrody. W dodatku w koalicji trwa przeciąganie liny – lasami i łowiectwem chciałby zarządzać zarówno najbliższy partner Hołowni, czyli PSL (w którego szeregach jest wielu myśliwych), jak i Koalicja Obywatelska. Kompleksową reformę systemu ochrony przyrody wypracowują ministerialne zespoły, do których zaproszono aktywistów, naukowców, myśliwych, leśników i przedstawicieli przemysłu drzewnego. Rodzi się więc ona w bólach, w ogniu wielu grup interesów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz i pisarz, wychowanek „Życia Warszawy”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Opublikował książki „Hajstry. Krajobraz bocznych dróg”, „Kiczery. Podróż przez Bieszczady” oraz „Pałace na wodzie. Tropem polskich bobrów”. Otrzymał kilka nagród… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Przyroda po nowemu