Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
– ze względu na podatki. Trzeba złożyć przysłowiowego pita, nie ma zmiłuj. Co wyliczę, to wyliczę, ale zawsze wtedy powiem, że najbardziej mi żal kalendarzowej nieobecności 31 kwietnia. Wiele osób dzieli mój ból, zważywszy na dantejskie sceny rozgrywające się na Poczcie Głównej kilka minut przed upływem feralnego terminu, na kilkanaście mgnień ponurej podatkowej wiosny, kilkadziesiąt tyknięć przed nieubłaganie penalizowanym pierwszym maja. Oczywiście, rzecz cała dotyka tych, co się sami rozliczają, ale ze mną na przykład tak jest, więc staram się opisać, jak jest. Mój ból. Moje boje.
Niewątpliwie, podatkowy rzut na taśmę dotyczy jedynie podatku bezpośredniego, podczas kiedy mało kto wie, że to z perspektywy państwa polskiego mały pitu-pitu pikuś po prostu, tyle nasze państwo wydaje na waciki, nie przymierzając. Liczy się podatek obrotowy, VAT się liczy, a tutaj przecie termin żaden nie upływa, życie nasze jest jednym wielkim płaceniem podatku, niemal jedna czwarta wartości niemal czegokolwiek, co nabywamy, idzie do państwowej – z przeproszeniem – kiesy. Kupujcie ludzie, flagi na budzie, budżet się kręci jak lody, komu, komu, bo idę do domu. Z VAT-em śmierć nas nawet nie rozłączy, i pomimo że nie wiem, jak wysoki jest VAT na produkty funeralne, jestem przekonany, że VAT nas stuknie nawet w trumnie. W przeciwieństwie do pita, więc pitem jesteśmy żywotnie zainteresowani u schyłku kwietnia. Hoppla – pitujemy.
Nie dołączę tutaj do masowego chóru nieszczęsnych podatników narzekających, o nie! Urzędnicy zajmujący się naszymi haraczami nie mają dobrej prasy, a ja chciałem podkreślić, że oni przecież jedynie wykonują rozkazy. Zresztą, na pocieszenie zawsze można przywołać państwa, gdzie jest jeszcze gorzej, na przykład krainę łosi, kraj, w którym IKEA nie płaci podatków. Z książki „Laterna magica” wiemy, że siepacze ze szwedzkiej skarbówki omal nie wpędzili do grobu świętej pamięci Ingmara Bergmana (z tego, co pamiętam, wypędzili go z kraju, naruszając przy tym psychicznie) – ale na szczęście 99 procentom artystów na świecie szerokim – a zwłaszcza twórcom polskim – nic takiego jak zbrodnicze zaniżenie rubryk w picie nie grozi, gdyż nie grożą im przyzwoite dochody (nie, nie i jeszcze długo, długo nie), więc zaprawdę nie mają się czym wykazać. Do not fear – jak mawiają na biennale. Skarbówka jest super, a przyszłoroczne podniesienie podatków artystom – kapitalne! To pisałem ja, Jarząbek.