Istnienie nieistnienia

Możemy zobaczyć, gdzie kiedyś stały zabudowania, a dzisiaj przebiega ulica, jak zmieniło się koryto Wisły, jak w przeciągu zaledwie kilku miesięcy wszystkie domy, jeden po drugim, zostały spalone.

04.10.2021

Czyta się kilka minut

Po lewej zdjęcie lotnicze Warszawy z 27 lipca 1944 r. (widać wyburzone kwartały dawnego getta). Po prawej Warszawa z roku 2020. / STRONA INTERNETOWA ZDJECIA.KORZENIEMIASTA.PL
Po lewej zdjęcie lotnicze Warszawy z 27 lipca 1944 r. (widać wyburzone kwartały dawnego getta). Po prawej Warszawa z roku 2020. / STRONA INTERNETOWA ZDJECIA.KORZENIEMIASTA.PL

Samolot BV 141 został stworzony przez Richarda Vogta, twórcę nietuzinkowych projektów lotniczych. Brytyjskie czasopismo „Aeroplane” napisało nawet na jego cześć rymowankę: „To ci dopiero oryginał / Brzydsze samoloty na świat wydał / Niżby jakikolwiek projektant chciał / Oto widziano nad falami Bałtyckiego Morza / typowego dla Vogta potwora”. Wyprodukowano ponoć tylko 12 sztuk BV 141, który miał jeden czternastocylindrowy silnik oraz ulokowaną zaraz obok, niesymetrycznie, gondolę załogową dla trzech osób. W kabinie można było umieścić karabiny, stojaki na bomby o łącznej wadze 200 kg, sprzęt do rozpylania dymu oraz automatyczny aparat fotograficzny.

BV 141 w porównaniu z pełnym gracji Focke-Wulfem Fw 189 naprawdę przypominał toczącego walkę z grawitacją potwora. Samolot zaprojektowany przez Vogta nie sprawdził się na froncie, był jednak używany do lotów rozpoznawczych. Między innymi nad Warszawą w dniach 27 lipca, 30 sierpnia oraz 4 listopada 1944 r., kiedy to wykonano lotnicze fotografie miasta, które wojska III Rzeszy – aż do momentu opuszczenia stolicy Polski – systematycznie niszczyły.

Wszystkie te fotografie lotnicze, wydobyte z amerykańskiego National Archives w College Park przez Muzeum Powstania Warszawskiego oraz firmę Science Now, posłużyły do stworzenia internetowego projektu „Korzenie miasta”.

Palimpsest

Odnalezienie fotografii wykonanych przez Luftwaffe w zasobach amerykańskiego archiwum zajmuje chwilę. Liczba materiałów przechowywanych w College Park, oznaczonych sygnaturą GX i związanych z lotniczymi fotografiami niemieckimi, które zostały wykonane w latach 1939-1945, wynosi 1,2 mln. Na końcu strony z opisem znajdują się komentarze użytkowników, którzy zgłaszają się z pytaniem o istnienie fotografii lotniczych Kurska, Konstancy czy Dniepropietrowska, a więc kolejno z dzisiejszej Rosji, Rumunii i Ukrainy („muszą być w tym archiwum”, pisze użytkownik o nazwie Cliff108). Lista państw, nad którymi samoloty III Rzeszy wykonywały zdjęcia, jest znacznie dłuższa: Austria, Grecja, Islandia, Cypr, Wybrzeże Kości Słoniowej, norweski Spitsbergen i wiele innych.

Archiwum zdjęć lotniczych wykonanych przez Luftwaffe – określane dzisiaj jako „Biblioteka GX” – żołnierze alianccy odnaleźli w ostatnich dniach II wojny światowej w Berchtesgaden, czyli górskiej rezydencji Adolfa Hitlera w południowej Bawarii. Następnie zbiór drogą samolotową trafił do Wielkiej Brytanii, połączony został z materiałami pozyskanymi z innych miejsc, poddany analizie i przewieziony statkiem do Stanów Zjednoczonych. Wszystkie te działania, podejmowane w ramach operacji znanej pod kryptonimem „Dick Tracy”, były istotne ze względu na przyszły konflikt zimnowojenny. Tym samym uzyskały znaczenie – tak militarne, jak i polityczne – którego nie posiadały dotąd prawdopodobnie żadne fotografie.

Siły lotnicze III Rzeszy stworzyły bowiem doskonałe, jak na tamte czasy, techniki fotografowania, służące nie tylko do śledzenia postępów wojsk, ale i przeprowadzania bombardowań (zdjęcia z terenów wschodnich pokazują dokładnie radzieckie stanowiska artyleryjskie, lotniska czy rowy przeciwpancerne). Do lat 60., kiedy zaczęły pojawiać się obrazy wykonywane przez samoloty oraz satelity zwiadowcze z dużo większych wysokości, zbiór odnaleziony w Berchtesgaden stanowił największy i najdokładniejszy materiał wizualny przedstawiający Europę, część Afryki i Związku Radzieckiego, to jest wszystkie te strefy powietrzne, nad którymi – zwłaszcza w pierwszych latach II wojny światowej – dominowały siły lotnicze III Rzeszy.

Zdjęć wydobytych z archiwum w College Park i ukazujących stolicę Polski w 1944 r. jest – przynajmniej w tym momencie – prawie dwa tysiące. Na ich podstawie, jak również na bazie fotografii wykonanych przez siły radzieckie zaraz po wojnie (wcześniej skorzystało z nich Platige Image przy filmie „Ruiny miasta”), Muzeum Powstania Warszawskiego oraz firma Science Now stworzyły cztery warstwy obrazu. Następnie dołączono dwie kolejne – obraz fotograficzny oraz plan z OpenStreetMap – przedstawiające dzisiejszą Warszawę. Zgruzowstałą i tętniącą życiem. Taki palimpsest, składający się łącznie z sześciu nakładających się na siebie obrazów, został udostępniony na stronie internetowej projektu ­(zdjecia.korzeniemiasta.pl).

Po wejściu tam wybiera się jedną lub dwie warstwy, np. z 27 lipca 1944 r. oraz z 2020 r., które nie tylko można przybliżać i oddalać, ale – za pomocą suwaka – nakładać na siebie i porównywać. Zobaczymy, gdzie kiedyś stały zabudowania, a dzisiaj przebiega ulica, jak zmieniło się koryto Wisły, w jaki sposób niezabudowane brzegi rzeki spiął Most Łazienkowski, wreszcie jak w przeciągu zaledwie kilku miesięcy wszystkie domy, jeden po drugim, zostały spalone.

Z galaktyk do ruin

Zoouniverse jest największą na świecie i najbardziej popularną platformą naukową bazującą na tzw. badaniach społecznościowych (citizen science, idei opisanej po raz pierwszy w 1974 r.). Dzisiaj skupia wokół siebie ponad milion wolontariuszy – określanych mianem Zooitów – z wielu państw, którzy wspierają badaczy działających w różnorodnych dyscyplinach, m.in. naukach humanistycznych, ekologii czy astronomii.

Galaxy Zoo był jednym z pierwszych tego typu projektów, otwartym w 2007 r. przez uniwersytety w Oksfordzie i Portsmouth dla użytkowników, którzy na bazie zdjęć wykonywanych przez teleskop mieszczący się w obserwatorium w górach Sacramento (stan Nowy Meksyk) pomagają rozpoznawać galaktyki, przyczyniając się tym samym do tworzenia wiedzy na temat ewolucji wszechświata.

Jan Pomierny, założyciel firmy Science Now, tak przedstawia historię tego projektu: – Astronomowie, dysponując zdjęciami głębokiego kosmosu – zbiorem liczącym setki tysięcy fotografii – zdali sobie sprawę, że widzą na nich miliony, jeśli nie miliardy galaktyk, których nikt wcześniej nie obserwował. A komputery nie były i dalej często nie są w stanie – mimo działania sztucznej inteligencji – radzić sobie z klasyfikowaniem tego, co przedstawiają te obrazy. Jednocześnie ludzki mózg, nawet już kilkuletniej osoby, potrafi rozróżnić kształty wskazujące na galaktykę eliptyczną, galaktykę spiralną czy też zderzenie dwóch galaktyk. Gdyby sami astronomowie zajmowali się rozpoznawaniem obiektów, zajęłoby to im wiele dekad. Wpadli więc na pomysł, że skoro na całym świecie wiele osób interesuje się kosmosem, to warto otworzyć bazę fotografii dla internautów i poprosić ich o pomoc.

Tak zrodził się cały nurt badań społecznościowych – zwanych często ­obywatelskimi – w których społeczność jest obecna na każdym etapie procesu: od zbierania danych przez przetwarzanie ich po wyciąganie wniosków. Podobnie jest z „Korzeniami miasta”, które stanowią jedną z nielicznych aplikacji idei citizen science w Polsce.

Pierwszym proponowanym przez twórców projektu obiektem odnalezionym na fotografiach lotniczych wykonanych przez III Rzeszę, a widocznym również na zdjęciach współczesnej Warszawy, są drzewa. Kasztanowiec biały przy Pałacu Saskim. Leszczyna turecka na dziedzińcu Ministerstwa Finansów. Miłorząb japoński obok Pałacyku Zamoyskich przy ul. Foksal. Kolejnym obiektem badań ma być sieć komunikacji miejskiej (do 1939 r. po Warszawie kursowało prawie 700 taborów tramwajowych, po wojnie zostało ledwie 200). Następnym – barykady tworzone w trakcie powstania warszawskiego. Propozycje skupiają się zatem nie na ludziach, a na ich działaniach, które zmieniają obraz miasta. Mówiąc inaczej: perspektywa, z której widzimy Warszawę – bez względu na to, czy są to zdjęcia wykonane przez Luftwaffe, czy przez współczesne satelity – ukazuje miasto jako złożony organizm. Mówiąc jeszcze inaczej: jest to perspektywa odczłowieczona.

Ten aspekt projektu „Korzenie miasta” jest frapujący. Z jednej strony bowiem uczestnictwo w projekcie łączy się z przyjęciem pozycji, jaką zajmowali decydenci III Rzeszy, z Adolfem Hitlerem włącznie – pozycji, która nie dostrzega jednostek, ale wielkie i złożone organizmy, jakimi są miasta. Z drugiej strony uczestnictwo w projekcie musi uwzględniać całkowitą zmianę tej perspektywy, jak również przeznaczenia całego archiwum fotografii lotniczych wykonanych przez Luftwaffe. Ze zdjęć dokumentujących zniszczenie, służących do celów militarnych, wpływających na życie setek tysięcy, jeśli nie milionów ludzi, stają się one zbiorem wizualnych danych, na bazie których wszyscy chętni mogą wziąć udział w projekcie. Nie tylko varsavianiści, uczestnicy powstania warszawskiego czy historycy będą tworzyć nową pamięć miasta. Z perspektywy odczłowieczonej, widzącej tylko wielkie, złożone organizmy miejskie, będą widzieć to, co ludzkie i jednostkowe.

Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego: – Bardzo trudno jest wytłumaczyć – między innymi turystom zagranicznym – w jaki sposób Warszawa została zniszczona. W Hiroszimie wciąż stoi zrujnowane centrum wystawowe, będące dzisiaj pomnikiem upamiętniającym zrzucenie bomb atomowych w 1945 r. W Warszawie takich ruin już nie ma, nie istnieją desygnaty, które odnosiłyby do zniszczeń, jakich dokonała III Rzesza. Łatwiej pokazać desygnat, trudniej pokazać nieistnienie i wytłumaczyć je. „Korzenie miasta” mają przedstawiać tamte wydarzenia, a jednocześnie stanowić punkt – miejsce – z którego wyrasta pamięć.

Każdy z użytkowników na stronie projektu może wykonać zdjęcia interesującej go części miasta, np. te z 1944 r. zestawione z fotografią satelitarną oraz planem, i przesłać je – za pomocą specjalnego formularza – wraz z opisem dokonanego odkrycia. Przedsięwzięcie „Korzenie miasta” wystartowało pod koniec lipca 2021 r. i jawi się jako działanie o wielkim potencjale: wykraczające poza podziały polityczne, otwarte na różnorodne badania dotyczące roślinności miejskiej, roli fotografii lotniczej, alternatywnej historii miasta, a przede wszystkim dokonujące całkowitej – twórczej i rozwojowej – zmiany przeznaczenia archiwum należącego pierwotnie do III Rzeszy.

Pamięć wspólna

7 listopada 1944 r. widok na miasto przesłaniały wstęgi lub gęste kłęby dymu unoszące się nad Śródmieściem, Fortem Piłsudskiego czy szpitalem św. Elżbiety. Ale tamto miasto już nie istnieje – gdy nałożyć na nie obraz Warszawy współczesnej, czerń i biel zastępują kolory, znikają kłęby dymu, a ziejące pustką kwadraty wypalonych budynków mieszkalnych okrywają dachy. Tak samo jest z mostem Gdańskim i mostem przy Cytadeli, które dzisiaj równolegle i spokojnie łączą wybrzeża. Ale na fotografiach radzieckich przypominają rozchybotaną kładkę oraz pękniętą kość, której fragmenty porwała bezpowrotnie rzeka.

Na długo zatrzymuję się w tym miejscu, nakładam na siebie kolejne obrazy miasta, patrzę, jak most przy Cytadeli burzy się i powstaje, burzy i powstaje, bez końca. I w pewnym momencie, na zdjęciu z 1945 r., w pobliżu dostrzegam krzyżyk, wyrysowany jakby od linijki. Szukam dalej i odnajduję podobny – obok zburzonego mostu średnicowego. I dalej, zaraz obok dzisiejszej trasy Promu Słonka, pośrodku Wisły. Co oznaczał ten znak? Kto go postawił? Dowódca radziecki? A może członek RAF-u? Czego szukali? Nie wiem. Ale zdaję sobie sprawę, że z tej niewiedzy wyrasta nowa historia.

Kolejne miesiące i lata przyniosą dużo więcej podobnych – może nic nieznaczących, może domagających się pogłębionych badań – odkryć. Powodzenie projektu „Korzenie miasta” jest uzależnione ostatecznie od społeczności, o której udział Muzeum Powstania Warszawskiego i Science Now powinno się zatroszczyć: podnosząc jakość udostępnionych fotografii archiwalnych, wskazując nowe możliwe interpretacje, proponując kolejne obiekty do przebadania, udostępniając zebrane dotąd materiały, organizując specjalistyczne dyskusje czy publikując tematyczne artykuły.

Im więcej oczu – i to oczu odpowiednio wyposażonych – przeglądać będzie zdjęcia wykonane w Warszawie przez siły nazistowskie i radzieckie, tym większa szansa na to, że pamięć o mieście nieistniejącym, zrównanym z ziemią, przysłoniętym kłębami dymu będzie żywsza. I wspólna.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarz, tłumacz, antropolog. Wydał tomy wierszy na koniec idą (2017, nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia) oraz LUXUS (2019). Za książkę prozatorską Niż (2020) otrzymał Nagrodę Krakowa Miasta Literatury UNESCO, był nominowany do… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2021