Inne poważne przyczyny

fot. D. Dziecinny - Agencja Gazeta

10.01.2007

Czyta się kilka minut

We wtorek, 2 stycznia rano powołana przez Episkopat Kościelna Komisja Historyczna rozpoczęła badania w archiwach IPN. Początkowo nie miała się zajmować sprawą abp. Wielgusa, ponieważ wciąż czekała na prośbę zainteresowanego. Tego samego dnia "Gazeta Wyborcza" opublikowała rozmowę z nowym metropolitą warszawskim. Abp Wielgus przyznał, że spotykał się z bezpieką, ale zastrzegł: "O nikim w trakcie tych rozmów z SB nie powiedziałem nigdy nic złego. Żebym kogokolwiek skrzywdził? Absolutnie nie". I jeszcze: "Pamiętam, że przed jednym z zagranicznych wyjazdów dręczył mnie mocno wywiad. Wtedy własnoręcznie napisałem, co dokładnie będę robił za granicą, dołączając deklarację, że nie będę podejmował żadnych wrogich działań przeciwko Polsce Ludowej. Napisałem to wszystko i własnoręcznie podpisałem. I to pewnie w tych papierach tam jest. Ale żadnych raportów na nikogo nie pisałem". Zapytany o oskarżycieli, którzy deklarują troskę o Kościół, arcybiskup zawołał: "Ci są najgorsi!".

Wieczorem, po przeprowadzce z Płocka do Warszawy, abp Wielgus poprosił Kościelną Komisję Historyczną o zbadanie swoich akt. Do historyków zaczęli się zgłaszać również inni hierarchowie.

W czwartek szczegółowy opis teczki arcybiskupa przedstawiła "Rzeczpospolita", a po południu wszystkie dostępne w IPN dokumenty opublikowała w internecie "Gazeta Polska". Okazało się, że uwikłanie ks. Wielgusa we współpracę z bezpieką zaczęło się w 1967 r. Z tych pierwszych lat nie odnaleziono na razie żadnych dokumentów - znamy tylko streszczenie przygotowane na potrzeby wywiadu PRL. Agent o pseudonimach

"Adam", "Adam Wysocki" i "Grey" miał spotykać się z oficerami SB ponad pięćdziesiąt razy, typować kandydatów do rozmów operacyjnych spośród duchownych i naukowców KUL, dostarczać nagrania z przemówień i kazań hierarchów, informować o rozgrywkach personalnych w kurii i na uczelni. Po kilku latach ks. Wielgusa przejął wywiad, i właśnie współpracy z wywiadem dotyczą zachowane akta. W związku z wyjazdami do RFN kapłan podpisał dwie umowy o współpracy - w 1973 i 1978 r. Miał odbyć szkolenie wywiadowcze, przyjąć hasła i odzewy, określić punkty kontaktowe, otrzymał także szczególne zadanie: przeniknąć do Radia Wolna Europa. Wywiad był z agenta niezadowolony: "nie spełnił zadań, które przyjął do wykonania przed wyjazdem za granicę. Zachował bierność i daleko idącą ostrożność na odcinku realizacji zadań szczegółowych: brak naprowadzeń, zupełna pasywność na odcinku nawiązywania znajomości z ludźmi wchodzącymi w zakres naszego zainteresowania" - napisał oficer prowadzący. Ksiądz znów trafił pod kuratelę Wydziału IV KW MO w Lublinie. Z tego okresu również nie udało się znaleźć dokumentów. Współpraca "Greya" miała trwać aż do rozwiązania SB.

Tymczasem w archiwach pracowała komisja powołana przez rzecznika praw obywatelskich. Jeszcze w czwartek - po zapoznaniu się z wynikami badań Andrzeja Paczkowskiego, Zbigniewa Nosowskiego i ks. Tomasza Węcławskiego - Janusz Kochanowski wydał komunikat: w świetle dostępnych dokumentów "nie podlega wątpliwości fakt świadomej tajnej współpracy ks. Stanisława Wielgusa ze Służbą Wywiadu". Na ich podstawie nie sposób jednoznacznie ocenić rzeczywistego zakresu współpracy, jej skutków i szkodliwości dla konkretnych osób; pośrednio dokumenty wskazują także "na współpracę ks. Wielgusa z Wydziałem IV KW MO w Lublinie".

Z kolei w piątek komunikat opublikowała Kościelna Komisja Historyczna. Wnioski okazały się zbieżne z tymi, do których doszli badacze działający na prośbę RPO: "Komisja stwierdziła, że istnieją liczne, istotne dokumenty potwierdzające gotowość świadomej i tajnej współpracy ks. Stanisława Wielgusa z organami bezpieczeństwa PRL. Z dokumentów wynika również, że została ona podjęta. Współpraca z SB była zakazana przez Episkopat. W dokumentacji IPN zachowały się opinie funkcjonariuszy wywiadu PRL odnoszące się do materiałów SB, które pośrednio wskazują, że działalność ks. Stanisława Wielgusa w środowisku lubelskim mogła wyrządzić szkody różnym osobom z kręgu Kościoła. Natomiast jeśli chodzi o współpracę z wywiadem PRL, analiza dokumentów nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, że ks. Stanisław Wielgus wyrządził komukolwiek szkodę". O wynikach kwerendy Komisja poinformowała Stolicę Apostolską.

Odpowiedzią arcybiskupa było trzystronicowe oświadczenie, w którym kategorycznie zaprzeczył współpracy zarówno z lubelską bezpieką, jak i wywiadem PRL: "Nigdy nie podpisałem żadnej deklaracji współpracy z SB i nigdy nie uważałem się za współpracownika SB. W rozmowach, które prowadziłem, mówiłem wyłącznie o sprawach ogólnych, o sytuacji międzynarodowej, o sytuacji ekonomicznej w kraju itp.". Arcybiskup stwierdził: "Charakterystyka mojej osoby zawarta w ubowskich materiałach jest tak odbiegająca od prawdy, że nigdy bym się na jej podstawie nie rozpoznał, gdyby była anonimowa". Co do współpracy z wywiadem oświadczył: "Gdy podjąłem starania o paszport w Lublinie, poinformowano mnie, że w tej sprawie muszę się udać do Warszawy pod wskazany (dziś nie pamiętam) adres. Zgłosiłem się do swojego biskupa Piotra Kałwy i zapytałem, co mam robić. Powiedział wówczas, że moje badania naukowe są ważne dla Kościoła i mogę pojechać na spotkanie, zachowując ostrożność w rozmowach. We wrześniu 1973 r. pojechałem pod wskazany adres. Rozmawiali ze mną dwaj funkcjonariusze wywiadu. Powiedzieli, że paszport otrzymam pod warunkiem, że nawiążę kontakt z Ost-Europa-Institut w Monachium. Powiedziałem, że będę się starał ten kontakt nawiązać. W ciągu kilku godzin instruowano mnie, jak mam przekazać zdobyte informacje. Do kogo napisać odpowiednią kartkę i dokąd pojechać na spotkanie. Potem zostawiono mnie samego, bym napisał, co będę robił w Monachium. Napisałem więc o moich ówczesnych zamierzeniach i planach naukowych, do realizacji których konieczny był mój wyjazd do Monachium. Moje oświadczenie znajduje się w materiałach wywiadu. Żadnej deklaracji o współpracy z wywiadem wówczas nie podpisywałem. Nigdy ani przez chwilę nie zamierzałem realizować powierzonego mi zadania".

Inny kontakt z wywiadem miał miejsce w 1978 r. w związku z kolejnym wyjazdem do Monachium: "Miałem wówczas spotkanie z bardzo brutalnym funkcjonariuszem wywiadu, który wrzaskiem i groźbami, że mnie zniszczy, skłonił mnie do podpisania deklaracji współpracy z wywiadem. Była to moja chwila słabości. Zawsze żałowałem, że nie zrezygnowałem wówczas z mojego wyjazdu. Tym razem wywiad oczekiwał ode mnie, że nawiążę kontakt z rozgłośnią Wolna Europa. Żadnego kontaktu nie podjąłem. Nigdy nie byłem w rozgłośni. Nigdy też nie rozmawiałem z żadnym z jej pracowników". Na koniec czytamy: "Nigdy nie zdradziłem Chrystusa i Jego Kościoła, ani w czynach, ani w słowach, ani w intencjach. Nigdy nie wyrządziłem nikomu żadnej krzywdy swoimi czynami czy słowami. Nie chcę się usprawiedliwiać. Wiem, że nie powinienem utrzymywać żadnych relacji ze służbami PRL. Żałuję tego bardzo, że w ogóle podjąłem wyjazdy zagraniczne, które te kontakty spowodowały. Wydawało mi się jednak wówczas, że moim obowiązkiem jest prowadzenie wartościowych badań naukowych i kształcenie się dla dobra Kościoła".

Wieczorem abp Wielgus ogłosił niespodziewanie odezwę do wiernych i księży archidiecezji. Zapewnił, że przedstawił Papieżowi swe uwikłanie w "kontakty z ówczesnymi służbami bezpieczeństwa, działającymi w warunkach totalitarnego i wrogiego Kościołowi państwa. Powodowany pragnieniem odbycia ważnych dla mojej specjalności naukowej studiów, wszedłem w te uwikłania bez należytej roztropności, odwagi oraz zdecydowania do ich zerwania". Następnie zaznaczył: "Nie wiem, czy przekazane mi przez Komisję Historyczną dokumenty są jedyne, czy pojawią się jeszcze inne, ale dziś z całym przekonaniem stwierdzam, że nie donosiłem na nikogo ani nikogo nie starałem się skrzywdzić. Samym faktem tego uwikłania skrzywdziłem jednak Kościół. Skrzywdziłem go ponownie, kiedy w ostatnich dniach w obliczu rozgorączkowanej kampanii medialnej zaprzeczyłem faktom tej współpracy. Wystawiło to na szwank wiarygodność wypowiedzi ludzi Kościoła, w tym również solidaryzujących się ze mną Księży Biskupów. Wiem, że dla wielu z Was, Bracia i Siostry, to minięcie się z prawdą stanowi fakt nie mniej bolesny, niż tamto uwikłanie się sprzed wielu laty". Pod koniec zadeklarował "Jeśli mnie przyjmiecie, o co ze skruszonym sercem Was proszę, będę bratem wśród Was, który chce jednoczyć, a nie dzielić, modlić się i jednać ludzi w Kościele, Kościele świętych i grzeszników, który my wszyscy stanowimy". Dodał, że przyjmie każdą decyzję Watykanu.

Decyzją Watykanu była prośba o ustąpienie. Kilkadziesiąt godzin po kanonicznym objęciu przez abpa Stanisława Wielgusa archiediecezji i dwie godziny przed uroczystym ingresem do archikatedry św. Jana ukazał się komunikat nuncjatury, że Stolica Apostolska przyjęła jego rezygnację z urzędu i do czasu podjęcia dalszych decyzji powierzyła funkcję administratora archidieczji kard. Józefowi Glempowi. Powodem ustąpienia były przepisy kan. 401 par. 2 Kodeksu Prawa Kanonicznego, stanowiące: "usilnie prosi się biskupa diecezjalnego, który z powodu choroby lub innej poważnej przyczyny nie może w sposób właściwy wypełniać swojego urzędu, by przedłożył rezygnację". Ingres został odwołany, a w chwili zamknięcia tego numeru "TP" w archikatedrze św. Jana odbyła się Msza dziękczynna za posługę kard. Glempa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2007