Inne pielgrzymki

Głównym celem jest Jasna Góra, ale mapa polskiego pielgrzymowania jest znacznie większa i bogatsza. „Tygodnik” postanowił się jej przyjrzeć.

07.08.2017

Czyta się kilka minut

II Archidiecezjalna Pielgrzymka Chorych, Niepełnosprawnych i ich Rodzin do Lourdes: powrót pielgrzymów pociągiem do Katowic, 15 maja 2017 r. / HENRYK PRZONDZIONO / FOTO GOŚĆ / FORUM
II Archidiecezjalna Pielgrzymka Chorych, Niepełnosprawnych i ich Rodzin do Lourdes: powrót pielgrzymów pociągiem do Katowic, 15 maja 2017 r. / HENRYK PRZONDZIONO / FOTO GOŚĆ / FORUM

Pielgrzymuje 15 proc. Polaków. 20 proc. pielgrzymów w Europie i 5 proc. na świecie to Polacy. Większość wędruje od wiosny do wczesnej jesieni. Kierują się do sanktuariów, najczęściej maryjnych – tych jest w Polsce 430 (dane Zakładu Geografii Religii UJ).

Najczęściej pielgrzymujemy w okresach politycznych opresji (wyraźny wzrost w latach 80.), ale do pójścia w drogę popycha nas również gorsza sytuacja ekonomiczna. Kiedy w 2008 r. wybuchł kryzys gospodarczy – zauważa prof. Antoni Jackowski, geograf religii, w rozmowie z KAI – jedyną gałęzią przemysłu turystycznego, który odnotował wzrost, była turystyka religijna.

Ale turystyka nie jest jedynym, a na pewno nie najważniejszym celem tych, którzy idą na pielgrzymkę. Prof. Jackowski twierdzi, że główną motywacją jest przeżycie religijne, duchowe. Na dalszym miejscu jest okazja do wyciszenia, refleksji, ale też nawiązywanie kontaktów i uczenie się wspólnoty.

– Ludzie pielgrzymują, bo szukają jakiejś formy modlitwy, chcą połączyć „wysiłek duchowy” z fizycznym lub mają jakieś intencje szczególne, które chcą „omadlać”. Nie spotkałem się z tym, żeby ktoś traktował pieszą pielgrzymkę jako formę turystyki lub sposób spędzenia wolnego czasu – mówi ks. Jacek Rygielski, organizator Pieszej Mariańskiej Pielgrzymki z Góry Kalwarii do Lichenia.

Podobnych pielgrzymek są w Polsce dziesiątki. Krótkie, często jednodniowe (albo jednonocne), pokonywane pieszo, biegiem albo rowerem. Często do małych, nieco zapomnianych miejsc kultu.

Choroba pielgrzymkowa

Licheń to jeden z najbardziej popularnych, oprócz Jasnej Góry, celów.

– Pielgrzymka mariańska z Góry Kalwarii została zapoczątkowana przez pewną rodzinę z Grodziska Mazowieckiego, która w ramach dziękczynienia udała się prywatnie pieszo do Lichenia – tłumaczy ks. Rygielski. – Później przewodnikami zostali księża z archidiecezji warszawskiej, a od 1994 r. księża marianie. Wydłużono pielgrzymkę o dwa dni, bo wtedy zaczęła wyruszać z Góry Kalwarii. W tym roku odbyła się 37. raz.

– We wcześniejszych latach pielgrzymka mogła liczyć nawet ponad 200 osób, po roku 2010 było to ok. 120–140 osób. Od dwóch lat pielgrzymów jest mniej. To ok. 60 osób, które idą całą trasę. Z tym że na liście mamy ok. 100 osób, ponieważ niektórzy mogą pójść tylko w weekend (bo np. pracują), a niektórzy idą jeden do trzech dni i muszą wrócić do domu – wylicza ks. Rygielski.

Do Lichenia zmierzają ludzie z różnych części Polski, najwięcej – jak tłumaczy organizator – z okolic Warszawy, Góry Kalwarii, Grodziska Mazowieckiego i z samego Lichenia. Są też pojedyncze osoby z innych miast oraz ci, którzy dołączają na trasie. Wśród pielgrzymów są rodzice z dziećmi, młodzi (od 16 lat wzwyż), ale też starsi. W tym roku najstarsi mieli 67 i 70 lat.

– Niektórzy mówią o pewnej formie „choroby” pielgrzymkowej lub o „uzależnieniu”, w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Jak pójdzie się raz, to już zawsze coś w tym kierunku człowieka ciągnie – opowiada ks. Rygielski. – Czas pielgrzymowania to czas zmagania się fizycznego i duchowego, dużej dawki modlitwy i śpiewu oraz czegoś, co każdy z uczestników doświadcza w osobistym spotkaniu z Bogiem i drugim człowiekiem.

Czy żeby doświadczyć tego wszystkiego, trzeba iść na pieszą pielgrzymkę? Nie, ale dla niektórych ta forma duchowości jest najbardziej odpowiednia – wyjaśnia ks. Rygielski.

Uświęcone postanowienie

Nocna pielgrzymka z Miedniewic (pow. żyrardowski) do Niepokalanowa odbywa się od 2014 r. w co drugą sobotę miesiąca. Zaczyna się Apelem Jasnogórskim o 21 i mszą w Sanktuarium Matki Bożej Świętorodzinnej w Miedniewicach. Około półtorej godziny później następuje wymarsz. „Nocny marsz w opinii wielu uczestników tych pielgrzymek ma swój sens i sprzyja pogłębieniu duchowej relacji z Panem Bogiem” – czytamy na stronie internetowej pielgrzymki.

Sporą popularnością cieszą się też pielgrzymki do Sanktuarium Matki Bożej w Kalwarii Pacławskiej. Na miejscu pielgrzymów czeka bogata baza noclegowa. Pracownica domu pielgrzyma przyznaje: – Dla wielu osób pielgrzymka do nas to nie tylko przeżycie religijne, ale też po prostu turystyka. Są w kościele, mogą adorować cudowny obraz Matki Bożej, a przy okazji spędzić przyjemnie czas. Najczęściej są u nas pielgrzymki autokarowe.

Anna, dziewczyna przed trzydziestką, nie wyobraża sobie jednak pielgrzymki autokarem. Rok temu uczestniczyła w pieszej pielgrzymce z Zambrowa do Sanktuarium Matki Bożej Pojednania w Hodyszewie. Mówi, że najmocniejszym, najbardziej poruszającym momentem był dla niej ostatni etap, pokonywany na klęczkach. – Wtedy dzieje się w tobie coś takiego, co trudno opisać – wspomina. – Z jednej strony jest wysiłek fizyczny, ból całego ciała, a z drugiej takie przekonanie, że musisz, po prostu musisz dojść. Ale nie dlatego, że ktoś ci każe, ale dlatego, że chcesz. Na mecie nieprawdopodobna satysfakcja.

Zambrowska pielgrzymka do Hodyszewa w ubiegłym roku przyciągnęła 272 osoby (nie licząc 48 z grupy organizacyjnej). Wydarzenie ma 29-letnią tradycję. Odbywa się zawsze w piątek i sobotę przed ostatnią niedzielą sierpnia. W tym roku 25-26 sierpnia, w hodyszewski odpust.

Anna pielgrzymkę wybrała świadomie – była dla niej okazją do zamknięcia poprzedniego etapu życia, kiedy „nie zawsze żyła zdrowo”. – Potrafiłam robić sobie krzywdę na różne sposoby, głównie używkami – opowiada. – Teraz już nie chcę i tego nie robię. W tej intencji szłam do Hodyszewa.

– Co „daje” mi pielgrzymka? – powtarza pytanie Anna. – To jest tak, jakbyś wykonał ciężką, fizyczną robotę, która komuś w czymś pomoże. W tym przypadku pomoże mi. Bo jeśli sobie postanowiłam, że zmienię życie, to nie mogę tego postanowienia złamać. Ono zostało przez tę pielgrzymkę uświęcone. Przez to jest ważniejsze, więcej dla mnie znaczy.

Dokąd ci szaleńcy jadą?

Trasę mają długą, bo przez całą Polskę. I chociaż jadą, a nie idą, wcale nie jest im łatwiej. Zwłaszcza w terenach górskich.

Zaczynają od mszy i wejścia na Giewont. Dzień później wsiadają na rowery i obierają cel: Hel. Po drodze będą odwiedzać sanktuaria: Jasną Górę, Zduńską Wolę, Licheń, Nakło nad Notecią, Sianowo, Gniewino.

W tym roku w Góralskiej Pielgrzymce Rowerowej z Giewontu na Hel uczestniczy ok. 80 osób. Pielgrzymka odbywa się pod hasłem: „Czyńmy pokutę. Dzielmy się chlebem”. Rozpoczęła się 29 lipca od mszy w kaplicy św. Brata Alberta na Kalatówkach. Potem pielgrzymi wyszli na Giewont, rozpoczynając pielgrzymkę u stóp krzyża. 30 lipca, już na rowerach, wyruszyli spod Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach, z błogosławieństwem ojców pallotynów.

– Zawitali jeszcze na krótko do Olczy i znajdującego się tam Sanktuarium Matki Bożej Objawiającej Cudowny Medalik – opowiada Anna Blańda, która koordynuje facebookową stronę pielgrzymki i „łączy się z pielgrzymami duchowo”. Sama uczestniczyła w rowerowej pielgrzymce kilka razy.

– Uroczysta msza, rozpoczynająca pielgrzymowanie na rowerach, odbyła się u Gaździny Podhala, w sanktuarium w Ludźmierzu – mówi dalej. – Pierwszy etap zakończył się w Kalwarii Zebrzydowskiej i liczył około 120 km. Etap ten był trudny, górzysty, ale niezwykle malowniczy. Drugi etap z Kalwarii Zebrzydowskiej do Częstochowy (31 lipca), liczący ok. 170 km, to najdłuższy zaplanowany odcinek na całej trasie. Był nie tylko długi, ale także męczący z powodu panujących przez cały dzień upałów. Pielgrzymi ok. 20 stawili się na Jasnej Górze i o 21 uczestniczyli w Apelu Jasnogórskim.

6 sierpnia, na zakończenie pielgrzymki w Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polskiego Morza, odbędzie się msza dziękczynna w intencji wszystkich pielgrzymów i ich bliskich. Po niej pielgrzymi przejadą na sam koniec półwyspu helskiego i wykąpią się – oraz swoje rowery – w morzu. W ciągu ośmiu dni, przejeżdżając na rowerze całą Polskę, pokonają około 960 km. W tym roku patronują im św. Brat Albert oraz Łucja, Franciszek i Hiacynta – uczestnicy objawień fatimskich.

Annę Blańdę pytam, skąd w pielgrzymach gotowość na tak wymagającą drogę. – Niech mi pan wierzy, oni o tym tak nie myślą – mówi. – Sama jechałam kilka razy. Zdarzało się, że padał deszcz i też się jechało. Jest określony cel i do niego się dąży. A kąpiel w morzu po trudzie całego tygodnia na siodełku zapiera dech w piersiach.

Z jakimi intencjami jadą? – Każdy ma pewnie tę swoją, osobistą – mówi Anna Blańda. – Codziennie jest msza, więc jest czas na refleksję, na modlitwę i poszukiwanie rozwiązań w dręczących nas sprawach. Ale pielgrzymka to nie tylko modlitwa. Jest czas na rozmowę, nawet na rowerze, poznanie wielu miejsc, ciekawych ludzi i ich spojrzenia na świat. Zdziwiłby się pan, jak duże zainteresowanie wzbudza grupa ludzi jadących przez polskie miasteczka na rowerach. A jak już się ludzie dowiadują, skąd i dokąd ci „szaleńcy” jadą, wyrażają podziw i szacunek.

Biegiem na Jasną Górę

Chociaż cel należy do najpopularniejszych, to formą zdecydowanie się wyróżnia. 11 sierpnia ruszy z Radomia do Częstochowy 40-osobowa pielgrzymka biegowa. Jej współtwórca, Tadeusz Kraska, tłumaczy: – Znałem księdza, który biegał. Spotykaliśmy się na różnych biegowych imprezach. W końcu rzucił: „Panie Tadeuszu, a może biegowa pielgrzymka?”. W ten sposób narodził się pomysł. Zrobiłem rozeznanie w środowisku biegowym. Okazało się, że są chętni. W tym roku pobiegniemy już po raz szósty.

Bieg podczas pielgrzymki odbywa się w systemie sztafetowym. Cztery-pięć osób jest zmienianych przez kolejną grupę po 15 minutach biegu. Jeśli ktoś chce i czuje się na siłach, może biec dalej. W pielgrzymce uczestniczą maratończycy, ale też amatorzy. Każdy z pielgrzymów dziennie pokonuje od 20 do 60 km. Podczas jednej z edycji biegła młoda dziewczyna, zupełnie biegowo nieprzygotowana. Ale pomagali jej inni. Chociaż nie dawała rady, wymiotowała, udało jej się dobiec.

Tadeusz Kraska od lat promuje w Radomiu bieganie. Jest prezesem Stowarzyszenia Biegiem Radom!. Zbliża się do siedemdziesiątki, a biega maratony. Ma za sobą życie „niehigieniczne”. Od 20 lat jest trzeźwy. Pielgrzymka jest dla niego także czynnikiem terapeutycznym. Pomaga się wyciszyć, duchowo uporządkować. – Może zabrzmi to górnolotnie, ale biegnę w intencji trzeźwości narodu. Bo picie robi w nas ogromne spustoszenie – mówi. – Ale intencje są różne. Raczej o nich nie rozmawiamy, to sprawa osobista. Stanowimy fajne, wspólne „ciało”. Potrafimy modlić się w trakcie biegu. Ksiądz, który z nami biegnie, zakłada na plecy głośnik, bierze do ręki mikrofon bezprzewodowy i sprawa załatwiona.

Tadeusz Kraska przyznaje: nie zawsze w życiu głęboko wierzył, dziś również określa się jako „poszukujący”. Cieszy go fakt, że w pielgrzymce biegli też ateiści. I przyznawali, że było to dla nich ważne przeżycie.

Czy biegowa pielgrzymka zmienia życie uczestników? – Mam taką nadzieję, ale tego nie jestem w stanie określić – mówi Kraska. – Jedno wiem na pewno i bardzo się z tego cieszę: ok. 60-70 proc. nazwisk uczestników powtarza się co roku. To znaczy, że wracają, że znajdują sens w takiej formie pielgrzymowania.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2017