Indyjskie sufrażystki i gniew boga Ayyappana

Spór wokół największego centrum pielgrzymkowego Indii rozbudził dyskusję o miejscu kobiet w społeczeństwie. Zbyt optymistyczne byłoby jednak przekonanie, że to jaskółka zapowiadająca zmiany.
z Sabarimali (Indie)

04.02.2019

Czyta się kilka minut

Pielgrzymi w świątyni Sabarimala, styczeń 2019 r. / ROMAN HUSARSKI
Pielgrzymi w świątyni Sabarimala, styczeń 2019 r. / ROMAN HUSARSKI

Po raz kolejny starożytna tradycja zderzyła się w Indiach z nowoczesnym uniwersalizmem, a skutki tego zderzenia trwają do dziś.

Zaczęło się we wrześniu 2018 r., gdy Sąd Najwyższy zniósł zakaz, który zabraniał kobietom w wieku rozrodczym wkraczania na teren hinduistycznej świątyni Sabarimala. Jednak mimo formalnie zmienionego prawa musiały minąć miesiące, by pojawiły się tu pierwsze kobiety, które spróbowały przełamać tabu.

Indie zawrzały, a w stanie Kerala wybuchły największe protesty od czasów (nieudanej) rewolucji komunistycznej z 1946 r.

Wykluczone ze świątyni

Położona na samym południu indyjskiego subkontynentu, w sercu zamieszkałej przez tygrysy keralskiej dżungli, Sabarimala to największe centrum pielgrzymkowe w kraju, a może też na świecie. Co roku siedzibę boga Ayyappana odwiedza od 40 mln do nawet 60 mln wyznawców. Dla porównania: Watykan rocznie gości w swych murach 5 mln pielgrzymów.

Skąd taka popularność? Z najdalszych zakątków Indii docierają historie o niezliczonych cudach i przemianach duchowych uzyskanych od Ayyappana. Wyznawcy wierzą również, że świątynia, wybudowana ponoć dokładnie w miejscu medytacji boga, ma ponad 5 tys. lat (choć pierwsze pisemne wzmianki pochodzą z XIII w. naszej ery).

Znana jest też z osobliwego zakazu, który uczynił ją sławną na cały świat: kobiety w wieku 10–50 lat miały zakaz przekraczania progu świątyni.

Przekonanie o zakłócającym chaitanya (energię) charakterze menstruacji powszechne jest w całym kraju. Jego źródła należy szukać w tabu krwi, które jest charakterystyczne nie tylko dla Indii. W wielu miejscach na świecie kobiety podczas menstruacji nie wchodzą do miejsc kultu – z własnej pobożności lub ze społecznego przymusu.

Sabarimala należała jednak do tych nielicznych świątyń, która obejmowała pełnym zakazem kobiety nie tylko w okresie krwawienia, lecz w całym wieku uznawanym za rozrodczy. W dodatku zakaz był skrupulatnie przestrzegany. Choć, co ciekawe, prawnie został usankcjonowany dopiero w 1991 r.

Na świecie wciąż są też inne miejsca, gdzie nieobecność kobiet jest sankcjonowana religijnie. Do najsłynniejszych należą prawosławny półwysep Atos (Grecja) i szintoistyczna góra Omine (Japonia). W samych zaś Indiach jest przynajmniej kilkanaście, choć mniejszych, miejsc kultu o podobnych zasadach. Nawet w świątyni poświęconej miesiączkującej bogini w Kamakhyi kobiety w czasie okresu nie mogą oddawać jej czci.

Z drugiej strony można przytoczyć kilka przykładów świątyń, w których restrykcje obejmują mężczyzn. Przybytek boga Brahamy w Pushkarze kategorycznie odmawia wstępu żonatym mężczyznom, a do świątyni Mata w Muzaffarpurze w pewnych okresach wejść mogą jedynie kobiety – nawet kapłani nie mogą przebywać wtedy w świątyni.

Dwie odważne

A co w przypadku, gdy jakaś młoda kobieta niezauważenie dostanie się do świątyni? Kapłani w Sabarimali są na to przygotowani: czeka ich wielogodzinny rytuał „oczyszczający”.

Do takiej sytuacji doszło w 2006 r., a ówczesne wydarzenia tak zbulwersowały prawniczkę Bhakti Pasrija Sethi, że zdecydowała się – wraz z członkami organizacji Indian Young Lawyers Association – wnieść petycję o zdjęcie zakazu.

Po 12 (sic!) latach sąd odpowiedział pozytywnie. Jednak pierwsze kobiety, które próbowały wejść do świątyni, zostały zatrzymane przez gorliwych wyznawców i... inne wyznawczynie. W końcu dwóm kobietom, 40-letniej prawniczce Bindu i 39-letniej urzędniczce Kanakadurdze udało się – w pielgrzymim przebraniu, pod osłoną nocy – dostać do środka świątyni, a ich nakręcone z ukrycia filmy obiegły internet. Kapłani w odpowiedzi ponownie zarządzili „oczyszczający” rytuał i zagrozili, że całkiem zamkną świątynię.

Ponadto, w reakcji na potajemną wizytę obu kobiet, w całej Kerali wybuchły protesty. Radykalne grupy hinduistyczne starły się z policją i bojówkami komunistycznymi (w Kerali w koalicyjnym rządzie zasiadają członkowie partii komunistycznej). Zginęła jedna osoba, kilkadziesiąt zostało rannych, a ulice zdewastowane.

To nie był koniec. Podczas kolejnych zajść w styczniu br. policja zatrzymała ponad 6 tys. osób, a ambasady USA i niektórych krajów Europy wydały ostrzeżenia dla podróżujących po południowych Indiach.

Bindu i Kanakadurga, którym udało się stanąć twarzą w twarz z bogiem Ayyappanem z Sabarimali, ze względu na zagrożenie życia muszą się ukrywać.

Wisznu odwiedza Proroka

Aby zrozumieć fenomen Sabarimali, postanowiłem odwiedzić kontrowersyjną świątynię. Wprawdzie podróżuję po Indiach z żoną, ale tym razem decydujemy, że zostanie w hostelu – nie chcemy nikogo prowokować.

Szlak pielgrzymów zaczyna się w Erumeli. To stąd większość wyznawców powędruje leśnym, 61-kilometrowym szlakiem do świątyni. Obowiązkowo boso.

Medialny szum zadziałał najwyraźniej mobilizująco: na festiwal Makaravilakku, 14 stycznia, ściągnęły tłumy. Właściciel hostelu, w którym się zatrzymaliśmy, z zadowoleniem zauważył, że miasto dawno nie widziało takiego oblężenia, i że interes idzie bardzo dobrze.

Już w Erumeli można być świadkiem sceny niecodziennej, nawet jak na Indie. Zanim udadzą się ku Sabarimali, pielgrzymi odwiedzają... lokalny meczet.


Czytaj także: Miejsce przyjemne - Roman Husarski z aśramu Auroville


Legenda głosi, że Vavar, patron meczetu, miał być bandytą, lecz za sprawą przyjaźni z awatarem Ayyappana odmienił zasadniczo swoje życie.

Tysiące półnagich, wysmarowanych kolorowymi pudrami i węglem ludzi okrąża świątynię, odprawiając rytuał pettathullal: połączenie ekstatycznego tańca i śpiewu. W rękach dzierżą drewniane miecze, strzały i łuki na pamiątkę zwycięstwa boga nad rogatym demonem Mahishi.

Takiego przykładu religijnego synkretyzmu nie spodziewałem się zobaczyć w miejscu, które określane jest w prasie jako zagłębie hindutvy – nacjonalistycznej, nierzadko ksenofobicznej wersji hinduizmu (zwłaszcza że wiele miejsc kultu w Indiach zarezerwowanych jest wyłącznie dla hindusów).

Tymczasem w Erumeli muzułmanie nie tylko zgadzają się na rytuał, ale sami pielgrzymują do Sabarimali, gdzie jedna z kaplic poświęcona jest Vavarowi. Islamskich pielgrzymów łatwo rozpoznać, ponieważ ubierają się na biało. Hindusi odziani są w czarne dhoti. Ponoć harmonia między obiema religiami nigdy nie została tu zakłócona.

W tłumie pielgrzymów

Skwar skłania mnie do wybrania prostszej drogi, ponieważ i tak ostatnie 7 kilometrów trzeba pokonać pieszo.

Świątynia znajduje się na szczycie góry. Podjeżdżam więc autostopem. Samochód prowadzi chrześcijanin. Odmawia odpowiedzi na pytanie dotyczące ostatnich wydarzeń: – My, chrześcijanie, wolimy się głośno nie wypowiadać o sprawach hindusów, bo inaczej... – wymownie przeciągnął dłonią przy szyi.

Co krok pełno posterunków wojskowych, którzy uważnie sprawdzają mój bagaż i paszport. Władza ze względu na nastroje zwiększyła liczbę funkcjonariuszy.

Na szlaku wzbudzam sensację. Sabarimala nie jest miejscem turystycznym i nie dostrzegam innych białych. Czasami nawet nie muszę zadawać pytań. Część podejrzewa zresztą, że jestem dziennikarzem. Pielgrzymi sami opowiadają mi o swoich bolączkach.

– Nie wiem, czemu te kobiety próbują zakłócić nasz spokój – słyszę od Ajitha, który przyjechał tu aż z Singapuru. – Nie wierzę w szczerość ich modlitw, to prowokacje.

– Dlaczego? – dopytuję.

– Ponieważ nie rozumieją zasad tej świątyni.

Ajithowi chodzi o vratham (w sanskrycie oznacza to: przysięgać, oddawać się). Tradycyjnie wejście do centralnej świątyni dostępne jest tym, którzy podjęli serię duchowych ćwiczeń i wyrzeczeń, mających na celu pogłębienie więzi z bóstwem. Mandala vratham trwa 41 dni i obejmuje takie praktyki jak ścisły wegetarianizm, pełna abstynencja seksualna, chodzenie boso, zakaz ścinania włosów i paznokci, a także unikanie wszelkich działań uważanych w hinduizmie za praktyki nieczyste.

To właśnie w bramińskim rytuale, który buduje dychotomię między tym, co uznawane jest za „czyste” i „brudne”, tkwi jedno ze źródeł zakazu wstępu dla kobiet w wieku rozrodczym. Miesiączka uniemożliwia wytrwanie w 41 dniach rytualnej czystości. Drugim powielanym przez pielgrzymów przekonaniem jest, że młode kobiety rozpraszałyby boga, który ślubował celibat.

Wprawdzie według mediów już 10 kobiet miało wejść do świątyni, ale tutaj nikt w to nie wierzy: – To wszystko fake news – słyszę.

Część pielgrzymów deklaruje chęć bronienia Sabarimali: – Jeżeli tu przyjdą, położymy się sznurem przed wejściem do świątyni. Będą musiały przejść po naszych ciałach!

Czasami zdarzają się głosy złowróżbne: – Słyszałeś o powodziach w Kerali? Nasz bóg się gniewa! Strach pomyśleć, co jeszcze się stanie!

Większość głosów jest jednak umiarkowana: – To miejsce jest unikatowe za sprawą naszej tradycji. To dla nas cenne i nie chciałbym, aby to się zmieniło.

Rzecznik świątyni ma głos

Moja wizyta w Sabarimali nie byłaby pełna, gdyby nie rozmowa z Rahulem Easwarem.

Ten obrońca zwierząt, pisarz i popularyzator wiedzy o Indiach jest równocześnie wnukiem najwyższego kapłana Sabarimali. Ostatnio występuje w miejscowych mediach jako jej rzecznik i naczelny apologeta jej zasad. Trudno nawiązać z nim kontakt. Groźby pozbawienia życia dostawał już w 2015 r., gdy zaangażował się w protest przeciw festiwalowi mięsa halal (wołowiny pochodzącej z rytualnego uboju według zasad islamu). Ostatecznie zgadza się na rozmowę telefoniczną.

Easwar mówi szybko, płynnym angielskim, wyćwiczonym na studiach w Londynie. Ma miękki, miły uchu głos, jednak nieznoszący sprzeciwu.

Jedną z kwestii, która wydaje mi się trudna do zrozumienia, jest fakt istnienia wielu świątyń Ayyappana i tylko jednej, w której jest bogiem wrażliwym na kobiece wdzięki.

Easwar ma oryginalną odpowiedź: – Tak naprawdę chodzi o stworzenie odpowiednich warunków dla ekstazy. Post, wysiłek i wyrzeczenia pielgrzyma, wsparte rytuałem, prowadzą do głębokiego doświadczenia religijnego, które można porównać nawet do działania grzybów halucynogennych. Nie przez przypadek wielcy mistrzowie duchowi podczas medytacji unikali kobiet. Sam widok płci przeciwnej powoduje zmiany w mózgu, które mogą być rozproszeniem przed osiągnięciem pożądanego stanu – wykłada z przekonaniem.

Wskazuję raz jeszcze na paradoks boga o rozdwojonej jaźni. – W hinduizmie nie wierzymy w jednego boga. Wierzymy w wielu bogów. Każdy jest uwarunkowany przez świątynie i ludzi, którzy znajdowali różne sposoby, by oddawać mu cześć. Nie ma jednego Ayyappana – ripostuje Easwar z naciskiem.

Nie wzrusza go również moja próba przyrównania zakazu do dyskryminacji dalitów: aż do 1936 r. ci przedstawiciele najniższych kast w Kerali nie mogli przekraczać świątynnych progów. Nakaz sądu, by znieść ten zakaz, był wtedy szokiem dla wielu, a dziś już mało kto o tym pamięta.

Easwar: – Jabłko i ananas brzmią podobnie [apple i pineapple – red.], ale smakują inaczej. Nie ma sensu porównywać ze sobą dwóch tak różnych przypadków. Wtedy to osoby wierzące walczyły z tamtym prawem, a dziś wstępu do Sabarimali domagają się w przeważającej mierze polityczne aktywistki, nie zaś religijne kobiety.

Przypominam, że przed rokiem 1991, kiedy to zakaz został wzmocniony prawnie, zdarzało się, że kobiety odwiedzały świątynię. – Nie ma żadnych na to dowodów. Kulturowo od wieków było to nieakceptowalne – Easwar szybko odrzuca niewygodną możliwość.

– Obawiam się, że to wszystko jest spiskiem radykalnej prawicy – dodaje, gdy kończę moją listę pytań.

Upewniam się, czy się nie przesłyszałem. Obstawiałem, że będzie atakować prędzej komunistyczny rząd Kerali. – Są w tym kraju siły, które mogą wiele zyskać na konflikcie. Obawiam się, że już nie odzyskamy spokoju – mówi rzecznik świątyni.

Polityczne kalkulacje

Przypadek Sabarimali podzielił też indyjskich liberałów.

Shashi Tharoor – członek Lok Sabha (izby niższej federalnego parlamentu) i znany felietonista – uważa, że próby wkroczenia aktywistek na teren świątynny były niepotrzebne.

Nie można zarzucić mu braku troski o prawa kobiet: polityk ten zasłynął ostatnio tym, że zaproponował wprowadzenie prawa, które karałoby gwałt w małżeństwie. W indyjskim kodeksie karnym wciąż istnieje zapis, że stosunek seksualny mężczyzny z własną żoną nie może być gwałtem. Tharoor sugeruje jednak, że także tradycjonaliści powinni mieć jakąś przestrzeń dla siebie. Próby zmiany na siłę mogą prowadzić do niepokojów społecznych, których skutki mogą być sprzeczne z celami liberałów.

Widać to w polityce. Hinduistyczna partia BJP prezydenta Modiego już zagospodarowuje rozbudzone emocje i próbuje przedstawiać siebie jako obrońcę tradycji.

Jak do tej pory stan Kerala – jeden z najbardziej piśmiennych stanów Indii, gdzie mniejszości religijne stanowią 45 proc., i gdzie partia komunistyczna jest najsilniejsza w całym kraju – była jedną z największych porażek Modiego.

Partia prezydenta zrobi wiele, aby to zmienić – tym bardziej że wybory już za pół roku. Rahul Ghandi z BJP, który początkowo poparł zniesienie zakazu wstępu dla kobiet do Sabarimali, wycofał się, zasłaniając się szacunkiem do tradycji.

Dyskusyjne jest założenie, że Sabarimala będzie jaskółką zapowiadającą zmiany. Easwar i podobnie mu myślący złożyli już kilkadziesiąt odwołań od decyzji sądu, a religijne wzburzenie raczej nie zachęca kobiet do odwiedzin.

Z drugiej strony inicjatorka zmiany Bhakti Pasrija Sethi już zapowiada nową ofensywę: podkreślając, że jest wierzącą hinduską i do świątyni chodzi codziennie, chce tak długo rozmawiać ze stroną konserwatywną, aż zmieni ona zdanie. Po jej stronie jest szef lokalnego rządu Kerali Pinarayi Vijayan. Oświadczył, że kobiety, które zdecydują się na pielgrzymkę, będą miały zapewnioną ochronę. Zamierza też zacząć akcję „not impure, but pure” („nie nieczyste, lecz czyste”), która ma przywrócić godność kobietom i celebrację tych „kobiecych” dni.

Niezależnie od poglądów na tradycję i religię, Sabarimala po raz kolejny wzbudziła więc dyskusję o roli i miejscu kobiet w indyjskim społeczeństwie. Tylko tyle – i aż tyle. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2019