Wojny świątynne

Spór o nie wyniósł do władzy hinduskich nacjonalistów i postawił pod znakiem zapytania świeckość indyjskiego państwa: ostatecznie świątynne miejsce zostało wyrokiem Sądu Najwyższego przyznane hindusom.
w cyklu Strona świata

12.11.2019

Czyta się kilka minut

Ayodhya, 11 listopada 2019 r. / Fot. SANJAY KANOJIA / AFP / EAST NEWS /
Ayodhya, 11 listopada 2019 r. / Fot. SANJAY KANOJIA / AFP / EAST NEWS /

Pięcioosobowy trybunał uznał jednogłośnie, że pusta dziś i niewiele większa niż boisko do piłki nożnej parcela w mieście Ayodhya, gdzie kilkanaście lat temu stał meczet, należy się wspólnocie hindusów, ponieważ muzułmańską świątynię wzniesiono pół tysiąca lat temu na gruzach hinduistycznej, poświęconej Ramie, jednemu z najważniejszych bóstw w hinduizmie. Wydając wyrok, sędziowie wspierali się badaniami archeologicznymi, pamiętnikami dawnych podróżników i kupców, a także świętymi tekstami hinduistów. 

Babar i Rama

Hindusi uważają Ayodhyę za miejsce narodzin księcia Ramy, wcielenia boga Wisznu, wzoru postępowania i uosobienia wszelkich cnót. Jego wyznawcy już kilka tysięcy lat temu wznieśli tam świątynię ku jego czci, modlili się do niego i składali mu ofiary. Hindusi twierdzą też, że muzułmańscy najeźdźcy, którzy podbili indyjskie ziemie i sprowadzili na nie islam, zburzyli świątynię i pobudowali na ich ruinach meczet. Miał tego dokonać pierwszy z Wielkich Mogołów, Babar, przywódca najsłynniejszej z muzułmańskich dynastii, która od XVI do XIX stulecia rządziła Indiami. Hindusi utrzymują, że muzułmańscy pogromcy specjalnie wznieśli w 1528 roku meczet na ruinach ich świątyni, żeby ich upokorzyć, zmusić do uległości i do czczenia nowych władców jak swoich dawnych bogów. To dlatego – twierdzą hindusi – meczet wzniesiony na ruinach świątyni Pana Ramy nazwali imieniem Babara, założyciela dynastii Wielkich Mogołów, potomków Tamerlana i Czyngiz-chana.

Panowanie Wielkich Mogołów przerwali Brytyjczycy, którzy podbili Indie i władali nimi aż do 1947 roku jako zamorską kolonią. Wycofując się z Indii, wydzielili z nich część ziemi na państwo dla muzułmanów, Pakistan. Miała to być recepta na coraz częstsze i krwawsze konflikty między muzułmanami i hindusami. Rozdarcie Indii na dwoje spowodowało tragiczną w skutkach wędrówkę ludów i barbarzyńskie pogromy, w których zginęło prawie milion ludzi. Z Pakistanu wyjechali niemal wszyscy hindusi i sikhowie, ale w Indiach pozostała wciąż liczna wspólnota muzułmańska, która dziś liczy ponad 200 milionów ludzi i stanowi jedną szóstą prawie półtoramiliardowej ludności kraju.

Przed religijnymi waśniami i rozrachunkami z historią nie uchroniły Indii trwające prawie pół wieku rządy lewicującego Kongresu Narodowego, partii dynastii Nehru-Gandhich (zanim w 2014 roku straciła władzę, wydała czworo premierów – Jawaharlala Nehru, jego córkę Indirę Gandhi, jej syna Rajiva i wdowę po nim, Sonię), a najpoważniejszym z nich okazał się spór o świątynię w Ayodhyi.

Już w XIX wieku, gdy Indiami rządzili jeszcze Brytyjczycy, hindusi domagali się zburzenia meczetu Babara i odbudowania świątyni Ramy. Ayodhya była wtedy niewielkim miastem, ale w pobliskim Lucknow, stolicy dzisiejszego stanu Uttar Pradesh, dochodziło do religijnych pogromów.

Czas Dynastii

Hinduscy nacjonaliści uznali podział Indii i zadekretowane, świeckie porządki w niepodległym, indyjskim państwie za kolejne upokorzenie z rąk dawnych pogromców i kolonizatorów. Uważali, że świecki ustrój narzucono Indiom, żeby chronić pozostałych w nich muzułmanów i chrześcijan, a religijnym mniejszościom przyznano większe prawa niż znajdującym się w ogromnej większości wyznawcom rdzennego hinduizmu. Już na początku grudnia 1949 roku, w środku nocy, hinduscy nacjonaliści wnieśli do meczetu Babara posągi Ramy i zamierzali siłą odebrać go muzułmanom. Policja przegnała intruzów, ale dodatkowo zamknęła meczet także dla muzułmanów. Sąd zaś zignorował prośbę hindusów, żeby pozwolić im modlić się w meczecie do Pana Ramy.

Nacjonaliści nie zamierzali jednak rezygnować i z walki o świątynię w Ayodhyi uczynili bojowe zawołanie w wojnie o rząd dusz w całych Indiach. Na jej czele stanęły założony w 1925 roku paramilitarny ruch Narodowego Stowarzyszenia Ochotników (RSS), do którego należał m.in. Nathuram Godse, zabójca Mahatmy Gandhiego (w młodości „narodowym ochotnikiem” był także obecny premier Indii, Narendra Modi), a zwłaszcza wpływowa i bogata Światowa Rada Hindusów (VHP), która od początku lat 80. zaczęła sponsorować niewielką wówczas, a dziś rządzącą w Delhi Indyjską Partię Ludową (BJP).

Hinduskim nacjonalistom w walce z lewicującym i świeckim Kongresem Narodowym sprzyjał kryzys gospodarczy, w jakim w połowie lat 80. znalazły się Indie, zamknięte na świat, skrępowane socjalistycznymi eksperymentami, biurokracją i korupcją. Już Indira Gandhi, zabiegając w wyborach o głosy, zaczęła kokietować rodaków odwoływaniem się do religii. Jej syn i następca, Rajiv, naśladując matkę, również starał się utrzymywać u władzy, zachowując równy dystans między hindusami i muzułmanami, raz schlebiając jednym, raz drugim. W 1985 roku opowiedział się po stronie muzułmańskich ortodoksów, oburzonych faktem, że sąd cywilny przyznał muzułmańskiej kobiecie alimenty. Rok później, dla równowagi, kazał otworzyć meczet w Ayodhyi dla hindusów, by mogli w nim modlić się do Pana Ramy. Dał też pieniądze na nakręcenie telewizyjnego serialu „Ramayana”, który cieszył się niebywałą popularnością i zdaniem wielu znawców indyjskiej polityki przyczynił się bardzo do upolitycznienia sprawy świątyni w Ayodhyi. W 1988 roku, żeby przypodobać się muzułmanom i powstrzymać ich przed marszem protestacyjnym na Ayodhyę, Rajiv zgodził się, by w Indiach nie sprzedawano przeklętej przez mahometan książki „Szatańskie wersety” Salmana Rushdiego.


Czytaj także: Wojciech Jagielski: Indie, mój kontynent


Ustępstwa nie ocaliły Rajivowi ani władzy, ani życia. W 1991 roku zginął w samobójczym zamachu bombowym dokonanym przez fanatyczkę tamilskich separatystów ze Sri Lanki, a polityka „appeacementu”, prowadzona przez Kongres Narodowy wobec hinduskich nacjonalistów, została przez nich uznana za przejaw słabości Dynastii i zachęciła tylko do większego radykalizmu.

Pochody i pogromy

Jeszcze w połowie lat 80. BJP miała w parlamencie ledwie kilku posłów i nie liczyła się w rozgrywce o władzę. Wsparcie ze strony Światowej Rady Hindusów oraz wzięcie walki o świątynię w Ayodhyi za polityczny sztandar sprawiły, że w 1989 roku zdobyła w wyborach już 86 mandatów w liczącym ponad pół tysiąca posłów parlamencie. W 1990 roku, pod przywództwem Lala Krishana Advaniego, zorganizowała „pochód rydwanów” na Ayodhyę. W starciach z policją zginęło kilkunastu zwolenników BJP, a w stanie Uttar Pradesh doszło do pogromów muzułmanów. W wyborach, do których po upadku krótkotrwałego rządu doszło jeszcze w 1990 roku, BJP zdobyła już 126 mandatów i przejęła władzę w Uttar Pradesh.

Dwa lata później ćwierć miliona hinduskich nacjonalistów znów ruszyło na Ayodhyę. Tym razem przebili się przez policyjne szpalery i zburzyli meczet Babara. Znów wybuchły religijne zamieszki, tym razem w całym kraju, najpoważniejsze od rozdziału Indii. Zginęło w nich ponad dwa tysiące ludzi, głównie muzułmanów. Cztery lata później BJP wygrała wybory i przejęła władzę w kraju. Z powodu koalicyjnych sporów szybko ją straciła, ale odzyskała rządy w 1998 roku i sprawowała je przez następnych 6 lat, gdy w 2004 roku niespodziewanie przegrała wybory z Kongresem.

W 2002 roku doszło do nowych religijnych pogromów. Wybuchły, gdy prawie 60 hinduskich pielgrzymów spłonęło żywcem w pożarze pociągu, którym jechali do Ayodhyi. Hinduscy nacjonaliści oskarżyli muzułmanów, że podpalili wagony. W Gudżaracie, skąd pochodził Mahatma, w pogromach muzułmanów zginęło ponad tysiąc osób. Gudżarackim premierem był wtedy Narendra Modi. Oskarżono go, że nie ruszył palcem, by powstrzymać mordy. Przez wiele lat Modi uznawany był z tego powodu na Zachodzie za islamofoba i personę non grata.

Wszystko zmieniło się w 2014 roku, gdy pod wodzą Modiego BJP pokonała w wyborach Kongres i wróciła do władzy w Delhi. Młody jak na polityka (dobiega siedemdziesiątki) Modi uwiódł rodaków energią, sukcesami gospodarczymi, jakie odniósł w Gudżaracie, a także żarliwym patriotyzmem. Zaraził ich nim, przekonując, że aby naprawdę poczuły się niepodległe, Indie muszą pozbyć się brzemienia kolonialnej przeszłości i podległości, zarówno wobec Brytyjczyków, jak muzułmańskich władców, Mogołów.

Pierwsza pięciolatka rządów Modiego upłynęła pod znakiem przepisywania najnowszej historii, przypominania jej zapomnianych bohaterów (hinduskich nacjonalistów) i pomniejszania znaczenia niepodległościowych działaczy odwołujących się – jak Nehru – do świeckości i socjalizmu. Wielu miastom nazwanych muzułmańskimi imionami przywrócono dawne, hinduskie, a niechęć rządzących do islamu przyczyniła się do śmierci wielu muzułmanów, oskarżanych m.in. o zabijanie krów, uznawanych przez hindusów za zwierzęta święte. „To nie ma nic wspólnego z religią” – tłumaczył przed wyrokiem Sądu Najwyższego zagranicznym dziennikarzom Ram Madhav, sekretarz generalny BJP. – „Po niepodległości pozbyliśmy się wszystkich symboli brytyjskiego imperializmu. Pozmienialiśmy nazwy ulic, usunęliśmy pomniki brytyjskich władców. To samo powinno się zrobić z symbolami trzystuletnich okrutnych rządów Mogołów”.

Po dobroci

Zanim Sąd Najwyższy ogłosił wyrok w sprawie świątyni w Ayodhyi, do miasta, a także pobliskiego Faizabadu, ściągnięto kilkanaście tysięcy policjantów. Policja zamknęła drogę do Lucknow, którą wcześniej uciekli z Ayodhyi pielgrzymi. Spodziewano się kolejnych zamieszek. W 2010 r. sąd zaproponował, by świątynne miejsce w Ayodhyi podzielić – dwie trzecie oddać hindusom, jedną trzecią muzułmanom. Obie wspólnoty odrzuciły i zaskarżyły wyrok.

Wyrok Sądu Najwyższego nie wywołał jednak zamieszek ani protestów. Przywódcy wspólnot muzułmańskich pogodzili się z tym, że w zamian za teren świątynny Sąd Najwyższy obiecał im wydzielić trzy razy większą parcelę pod nowy meczet. Muzułmanie z Ayodhyi i Uttar Pradesh odetchnęli z ulgą i mają nadzieję, że z powodu konfliktu o świątynię nie dojdzie już do nowych rozruchów, a jeśli utrzyma się pokój, to miasto i okolica, zaniedbane z powodu fatalnej opinii, zarobią na pielgrzymach. Przed triumfalizmem przestrzegli swoich zwolenników przywódcy hinduskich wspólnot i organizacji. A premier Modi, który w maju wygrał ponownie wybory, w specjalnym orędziu uspokajał, że wyrok sądu dowodzi, iż najtrudniejsze problemy da się w Indiach rozstrzygnąć po dobroci, zgodnie z prawem. „Wyrok nie jest niczyim zwycięstwem ani niczyją porażką” – zapewniał.

Zdaniem znawców indyjskiej polityki, wyrok Sądu Najwyższego w sprawie sporu o świątynię w Ayodhyi wzmocni, przynajmniej na jakiś czas, Modiego i jego towarzyszy z BJP. Premier spełnił właśnie kolejną wyborczą obietnicę – budowa nowej świątyni Ramy zacznie się w przyszłym roku, co powinno ułatwić także premierowi Uttar Pradesh, hinduskiemu kapłanowi Yogiemu Adityanathowi, wygraną w wyborach stanowych w 2022 r. W sierpniu Modi spełnił inną obietnicę – odebrał autonomię i rozwiązał Kaszmir, jedyny stan w Indiach, w którym większość stanowili muzułmanie.

Przywódcy wspólnot muzułmańskich martwią się jednak, że pod rządami Modiego Indie, z państwa świeckiego, przepoczwarzają się w państwo hinduskie. Martwią się też, że jeśli Modiemu nie uda się utrzymać w dobrym stanie indyjskiej gospodarki (przeżywa właśnie zadyszkę i bezrobocie jest najwyższe od pół wieku), sięgnie znów po sprawdzone, patriotyczne wzmożenie, a wtedy na politycznym ołtarzu może znaleźć się najsławniejszy chyba na świecie grobowiec, Taj Mahal, również wzniesiony na ruinach dawnej hinduskiej świątyni.

Polecamy: Strona świata - specjalny serwis "Tygodnika Powszechnego" z reportażami i analizami Wojciecha Jagielskiego

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej