Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Od lat młodzieńczych metoda pracy Karajana była ta sama. Zrazu mozolne ćwiczenie partii w sekcjach instrumentalnych, następnie ostrożne ich łączenie, cyzelowanie szczegółów, wreszcie nadawanie artystycznego kształtu całemu utworowi, osiąganie formalnej koherencji. Pacyfikował przy tym natychmiast wszelkie solistyczne zapędy muzyków. Artystyczny organizm miał być poddany jemu bezgranicznie. Żądał zaufania bezwarunkowego. Tylko wówczas, mając wpływ na najmniejszy detal zespołowego muzykowania, mógł kreować arcydzieła.
Dzięki systematycznej pracy jego ukochana orkiestra, Berlińscy Filharmonicy, z którą jednak przy końcu życia popadł w konflikt, uzyskała niepowtarzalne, szlachetne brzmienie, którego echo do dziś odbija się w Zirkus-Karajan przy Potsdamer Platz. Znakiem rozpoznawczym zespołu stały się instrumenty smyczkowe, niebywale stopliwe, o barwie nasyconej, we frazowaniu zawsze jednorodne. Zachęcani do niemal aktorskiego zaangażowania, skrzypkowie łagodną postawą w adagio koili słuchaczy, a kontrabasiści zamaszystymi ruchami w tempie presto pobudzali wyobraźnię widzów. Dęte drewniane odznaczały się ciepłą, subtelną barwą, zaś perliste, plastycznie kształtowane, efektownie lśniące i - co nie takie oczywiste - idealnie intonowane dźwięki blachy do dzisiaj budzą wśród muzyków podziw graniczący z zazdrością.
W doborze repertuaru był wszelako Herbert von Karajan zachowawczy. Przez złośliwych nazywany dyrygentem retrospektywnym, koncentrował się na muzyce, którą ceniła publiczność mieszczańska. Z wielkiej symfoniki sięgał do Beethovena, Brahmsa, Brucknera, Schuberta, Schumanna, rzadziej Debussy’ego, Ravela, dopiero w wieku dojrzałym podejmując próbę odczytania dzieł Bartóka, Schönberga, Strawińskiego i Weberna. I choć zdarzało się mu wykonywać nawet muzykę Henzego, Ligetiego i Pendereckiego, a więc jemu współczesnych, nowych partytur uczył się z trudem i niechętnie.
Uczuciem żarliwym darzył za to operę. Praca w teatrach muzycznych w Mediolanie, Salzburgu i Wiedniu dodawała mu energii. Jako pierwszy wprowadził na austriackie sceny opery włoskie śpiewane w języku oryginalnym, a co za tym idzie otworzył je - nie bez oporów publiczności - dla artystów zagranicznych. Dla oszczędności próby sceniczne ze śpiewakami przeprowadzał z orkiestrą nagraną na taśmie, stworzył podwaliny systemu koprodukcji - te same inscenizacje wystawiał w Europie i Stanach Zjednoczonych. Wreszcie osobiście przedstawienia reżyserował, zajmując się nawet światłem i elementami scenografii.
Większość wznawianych dziś na płytach DVD oper trąci anachronicznym podejściem do scenicznych partytur. Teatralna sztuczność, brak dramaturgicznych napięć, posągowe postaci, quasi-realistyczny sztafaż strojów i dekoracji muszą budzić uśmiech politowania. Jednego wszak zarzucić Karajanowi nie można - banalnej interpretacji muzycznej.
Podobnie jest z repertuarem romantycznym, który pod batutą "tyrana z Salzburga" ciągle brzmi przekonująco. Jego odczytania partytur Wagnera będą wzorem dla wielu jeszcze pokoleń. Gorzej jest z muzyką barokową i klasyczną. Trudno dziś słuchać pod Karajanem utworów Corellego, Bacha, a nawet Mozarta. Zbyt wiele się wydarzyło w wykonawstwie historycznym, by akceptować XIX-wieczną modłę interpretacji dawnej muzyki.
***
Herbert von Karajan był osobowością niepowtarzalną, odcisnął piętno w najnowszej historii muzyki. Wraz z jego śmiercią w 1989 r. zakończyła się epoka despotycznych dyrygentów-wizjonerów. Po nim żaden z mistrzów batuty nie osiągnął tak wiele.
O nowych edycjach nagrań Karajana piszemy na s. 41.