Kto ma uszy do słuchania...

Było, jest ich kilkunastu. Odmienili życie muzyczne, sposób postrzegania, słuchania i - przede wszystkim - wykonywania muzyki. Rozszerzyli repertuar o nieznane, zapomniane, nowe, choć dawne utwory. I zwrócili uwagę na jeden święty dziś już termin: autentyczność.

20.11.2005

Czyta się kilka minut

Philippe Herreweghe /
Philippe Herreweghe /

Dziś ich grono się rozrasta. Nikolaus Harnoncourt, Gustav Leonhardt, Frans Brüggen, William Christie, Ton Koopman, Christopher Hogwood, Joshua Rifkin, Andrew Parrot, bracia Kuijkenowie, John Eliot Gardiner, Paul Mc Creesh, René Jacobs, Marc Minkowski... Każdy z wybranym albo stworzonym przez siebie zespołem (zespołami). Każdy z własnym piętnem odciskającym się na muzyce. Wśród nich oczywiście Philippe Herreweghe...

***

Urodził się w maju 1947 roku w Gandawie. Studiował grę na fortepianie u Marcela Gazelle’a, następnie za namową ojca poświęcił się medycynie i psychiatrii, by powrócić do muzyki. W 1970 roku założył Collegium Vocale Gent, którego poziom artystyczny i aktywność zostały bardzo szybko dostrzeżone przez Nikolausa Harnoncourta i Gustava Leonhardta (co zaowocowało zaproszeniem do uczestnictwa w nagraniach kantat Bacha).

Wkrótce powstały kolejne zespoły: La Chapelle Royale (1977), wykonująca francuską muzykę złotego wieku, specjalizujący się w polifonii renesansowej Ensemble Vocale Européen (1988), skoncentrowana na repertuarze klasyczno-romantycznym Orchestre des Champs-Elysées (1991), specjalizujący się w muzyce późnoromantycznej i XX wieku Ensemble Musique Oblique...

Herreweghe - dla Harmonia Mundi, Archiv Produktion - nagrywał m.in. dzieła Bacha (kantaty, obie “Pasje", “Mszę h-moll", “Oratorium na Boże Narodzenie"), utwory Rameau, Lully’ego, Charpentiera, Lassa, Purcella, Monteverdiego, Msze Mozarta, Beethovena, Faurégo, Brahmsa i Brucknera, oratoria Mendelssohna (“Eliasz", “Paulus"), “Das Lied von der Erde" Mahlera, “Pierrot lunaire" Schönberga, dzieła Kurta Weilla...

Pracuje zarówno z orkiestrami grającymi na instrumentach z epoki (Concerto Köln, The Age of Enlightenment, Freiburger Barockorchester, The Hannower Band), jak i z najlepszymi zespołami “tradycyjnymi" (Scottish Chamber Orchestra, Ensemble Orchestral de Paris, Orchestre de l’Opéra de Lyon, Concertgebouw Orchestra z Amsterdamu, Wiener Philharmoniker, Gewandhausorchester z Lipska, Berliner Philharmoniker i wiele innych).

W latach 1982-2001 był dyrektorem artystycznym festiwalu Les Academies Musicales de Saintes. W 1990 r. europejska prasa muzyczna przyznała mu tytuł “Musical Personality of the Year", w 1993 r. wraz z Collegium Vocale otrzymał wyróżnienie “Musical Ambassador of Flanders", rok później uhonorowano go orderem “Officier des Arts et Lettres", w 1997 r. został doktorem honoris causa uniwersytetu w Louvain, a w 2003 r. - kawalerem Legii Honorowej. Bez cienia fałszu można powiedzieć, że to jeden z najznakomitszych dyrygentów ostatnich lat...

***

Collegium Vocale to jedna z najlepszych grup wokalnych na świecie. Jej niezwykle szeroki repertuar obejmuje dzieła od renesansu do współczesności, ale szczególnie ceniona jest za interpretacje niemieckiej muzyki doby baroku (przede wszystkim wokalno-instrumentalnych dzieł Bacha). Collegium współpracuje m.in. z René Jacobsem, Sigiswaldem Kuijkenem, Paulem van Nevelem, Bernardem Haitinkiem, Paulem Hillierem. Koncertuje również z orkiestrami (Freiburger Barockorchester, Akademie für Alte Musik, Concertgebouworkest, Wiener Philharmoniker), zespołami kameralnymi (Prometheus Ensemble, Ensemble Modern) oraz solistami (choćby Pieter Wispelwey).

Jeszcze Ingeborg Danz. Studiowała śpiew u Heinera Eckelsa w Detmold; zaczęła od opery, ale głównym polem jej działalności stał się repertuar oratoryjno-kantatowy i pieśniowy. Nawiązała ścisłą współpracę z Helmuthem Rillingiem i Philippem Herreweghe’em, co zaowocowało licznymi koncertami i nagraniami płytowymi. Jej repertuar obejmuje dzieła Bacha, Beethovena, Schumanna, Berlioza, Brucknera czy Mahlera. Jest jedną z najwybitniejszych wokalistek swojej generacji. Występowała m.in. z Concertgebouworkest, Wiener Philharmoniker, Gewandhausorchester z Lipska, Los Angeles Symphony Orchestra pod batutą takich dyrygentów jak Riccardo Muti, Claudio Abbado, Manfred Honeck, Christopher Hogwood, Nikolaus Harnoncourt...

***

Pamiętam koncert Herreweghe’a we Wrocławiu w 2002 r. Program był szczególny. W pierwszej części zabrzmiały “Psalmy pokutne Dawida" Orlanda di Lasso - dzieła szlachetne, czyste, którym interpretacja Collegium Vocale pod czujną ręką Maestra pozwoliła objawić kunszt i piękno. W drugiej - muzyka Igora Strawińskiego: “Kantata" (do staroangielskich tekstów) oraz “Msza" (na chór mieszany i podwójny kwintet dęty). Wykonana po mistrzowsku, z wyczuciem każdego niuansu muzyki Strawińskiego. Takie połączenie znamionuje największych, świadczy o odwadze i instynkcie - Strawińskiemu niby daleko do Lassa, a przecież jak blisko...

Pamiętam też, jak kilka miesięcy wcześniej w sali Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie słuchaliśmy Bachowskiej “Pasji według św. Mateusza". Ta interpretacja była bardzo skupiona na słowach, na dramacie, który rozgrywa się pomiędzy nimi i dźwiękami. Herreweghe nie zatrzymywał się nad pięknem Bachowskiej polifonii, nie tworzył zbędnych wytchnień pomiędzy kolejnymi częściami. Ważny był ciągły, stopniowy i intensyfikujący rozwój muzyki. Skupiony, intymny, podporządkowany pulsującej melodii słowa, pokorny wobec niej. Jak choćby w słynnej altowej arii “Erbarme dich" genialnie wyśpiewanej i przeżytej przez Ingeborg Danz...

Szczególnie często wracam też do jednej płyty Herreweghe’a - tej z motetami i “Mszą e-moll" Antona Brucknera. Zwłaszcza do miejsc, które są ciche, mezzopiano, ale które dyrygent zjawiskowo nasyca niespotykanym miąższem, głębokim, trwałym, dynamicznym. Albo tam, gdzie forte (fortissimo) nigdy nie urasta do krzyku (część Sancta Maria z “Ave Maria"), choć dokonuje się cudowne przekroczenie; jakby przeistoczenie.

Nie mogę zapomnieć o Mahlerowskiej “Das Lied von der Erde" (1994), w której Herreweghe, znany z umiłowania do kameralności, sięgnął po transkrypcję tego dzieła dokonaną przez Arnolda Schönberga i przeznaczoną na kameralną obsadę. Mahler staje się w tej interpretacji przejrzysty jak źródło, niemal nagi, ale nie traci nic z podniosłości i wielkości.

Wreszcie dwie muzyki żałobne: “Requiem" Faurégo i Brahmsa (1998 i 1996). Obie, jak grom z jasnego nieba, spadają na nas z całą siłą, bólem i pięknem; wykonane powściągliwie, jakby ze wstydem, który dodaje jeszcze modlitewnego skupienia i surowości. Herreweghe zatapia najczęściej muzykę w pozornym chłodzie i opanowaniu, kryjąc niecodzienną żarliwość. Broniąc żarliwości.

***

Flamandzki dyrygent tak opowiada o swojej pracy: “to, że nie gram, lecz dyryguję, że moim instrumentem jest chór i orkiestra, w zasadniczy sposób wpływa na kształt mojego repertuaru. Specjalizacja zdaje się być przede wszystkim rodzajem głupoty. Kiedy wracam do »Magnificat« Bacha od muzyki Schuberta, czuję się o wiele bogatszy". Teraz my też możemy stać się bogatsi.

W Warszawie i podczas specjalnego koncertu w Krakowie zorganizowanego przez “Tygodnik Powszechny" z okazji wręczenia Medalu Św. Jerzego Ingebor Danz, Collegium Vocale i Philippe Herreweghe przedstawią bardzo ciekawy program. Jego tematem jest noc, życie i śmierć. Usłyszymy utwory chóralne i pieśni Johannesa Brahmsa, Franza Schuberta, Gustava Jennera oraz “Romans" na fortepian solo Clary Schumann. Rzadko goszczą w naszych uszach; równie rzadko możemy zobaczyć, jak Maestro Herreweghe kłania się pokornie podczas oklasków i staje, delikatnie przygarbiony, napięty, przed muzykami. Skupiony. Jakby przyczajony.

“Tygodnik" w jubileuszowym roku 60-lecia postanowił niecodziennie świętować kolejną medalową uroczystość. To może świadczy, że coś - oby na trwałe - może zmienić się w kulturze. Że można odłożyć na bok piosenkę poetycką i przejść na stronę pieśni. W tajemnicy powiem, że było planowane i inne wydarzenie, związane z zamówieniem nowego utworu. Jeszcze się nie udało.

Ale musimy pamiętać, że Philippe Herreweghe ze swoim zespołem wykonali jako pierwsi współczesną operę Pascala Dusapin “Medeamaterial" do słów Heinera Müllera. Muzyka współczesna nie jest taka straszna, jak ją malują. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2005