Gustav Mahler: "II Symfonia c-moll"

Stokowskiego to my kojarzymy z jego arcypatetycznymi transkrypcjami organowego Bacha, ścieżką dźwiękową do Historii Świata wg Walta Disneya (gdzie nawet pojawia się jego charakterystyczny profil) i z popisowymi utworami typu Koncert na orkiestrę (Bartóka, rzecz jasna), Symfonia Leningradzka albo Obrazki z wystawy. Dyrygent-wirtuoz, kolorysta, kapista, parę teatralnych gestów i olśniewających kulminacji, które jednak pękają jak baloniki cyrkowe podczas występu młodego słonia.

03.04.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Dopiero w latach emerytalnych, po przekazaniu Orkiestry Filadelfijskiej nudnemu Ormandy’emu i przeprowadzce do Londynu, Stokowski ukazuje nam swoją prawdziwą wielkość. Występuje z rzadka, a to akompaniując Gouldowi w V Koncercie Beethovena, a to prowadząc którąś z kompozycji Panufnika czy wreszcie biorąc na warsztat II Symfonię Mahlera, która - o czym dziś znów się możemy przekonać - tylko na to czekała.

Na nowo wydanej, archiwalnej płycie BBC spotykają się dwaj genialni efekciarze, stary dyrygent i młody kompozytor, którego zamierzeniem było przewyższyć wszystko, co dotychczas napisano. Przewyższyć oczywiście w kategoriach późnoromantycznych, a zatem pod względem patosu, potęgi i wystawności, jak również budzącej trwogę frenezji. Wszystko to tutaj mamy, najpierw Święto Umarłych (jest to bowiem historia rozpoczynająca się śmiercią bohatera), następnie liryczne rozpamiętywanie minionego życia, groźny Sąd Ostateczny (wkracza chór i dwie solistki) i w końcu majestatyczne Zmartwychwstanie. Mahlerowskie efekciarstwo wyraźnie przeszkadzało dyrygentom, którzy starali się przede wszystkim wydobywać tkwiącą w tej muzyce głębię. We wzorcowym dotychczas nagraniu Klemperera część I grana jest sucho i nieprzystępnie, budząc wizję cmentarza i wałęsających się po nim szkieletów. Stokowski - przeciwnie - podkreśla powierzchowne piękności partytury, cały ten secesyjny blichtr i emfatyczną wzniosłość, wydobywa z orkiestry brzmienia soczyste i dzikie, dzięki czemu - paradoksalnie - ta wersja bliska jest messiaenowskiemu metafizykowaniu: zamiast dostawać gęsiej skórki, możemy rozpatrywać śmierć jako przejście do innej, tyleż okropnej, co fascynującej formy bycia sobą. Głębia utworu ukazuje się sama i nie jest złożem, lecz gejzerem.

Również w części środkowej, gdzie Klemperer ostrym pizzicato obrazuje lęk i wyrzuty sumienia, u Stokowskiego mamy harfowy, marzycielski powrót do dawnych przygód, prefigurację wszechobecnego w późnych symfoniach Mahlera toposu “pożegnania", dodatkowo zaś uzyskany tu duchowy spokój wspaniale uzasadnia finałową ekstazę. Wcześniej jednak dokonuje się Sąd, w którym dyrygent z właściwym sobie rozmachem roztacza przed nami apokaliptyczne wyżyny i przepaście. Świetnie spisują się śpiewaczki, dostojna i mądra Janet Baker w mistycznym epizodzie “Urlicht" napawa nas nieodpartą nadzieją, zaś Rae Woodland bez trudu góruje swoim głosem nad chóralno-orkiestrową masą, tak iż trudno uwierzyć, że wykonywała tę partię jedynie w zastępstwie chorej koleżanki. Szkoda tylko, że Stokowski zajmował się Mahlerem jedynie z doskoku, w innych jego symfoniach miałby bowiem na pewno też sporo do powiedzenia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2005