Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
I tu zaczynają się przysłowiowe schody. Biblia jest opisem historii Światła, które jest na świecie. Co innego jednak czytać o czymś, a co innego to coś widzieć. Poza tym bohaterem Biblii i jej ostatecznym autorem jest Ktoś, o kim Jan mówi: „Boga nikt nigdy nie widział”, a jeśli coś o Bogu wiemy, to dlatego, że „Jednorodzony Syn, który jest Bogiem (...) On Go ukazał”.
Dlatego Bóg, chcąc się z nami porozumiewać, w każdym okresie dopasowuje się do naszej mentalności i mówi naszym językiem, a to sprawia, że Jego mowa, podobnie jak nasza, nie jest jednoznaczna. Czytając Biblię, jasno widzimy, że Bóg zawsze mówił to samo, ale nie tak samo, ale człowiek często niedosłyszał lub słyszał co innego. Stąd w Biblii mamy tak różne, czasami sprzeczne, obrazy Boga, że nijak nie można ich zharmonizować. Te różnice są więc zapisem dziejów zmagania się miłości Boga z miłością człowieka.
Światło, które w przeszłości wzeszło, wciąż świeci, ale nieustannie inaczej. Jezus wciąż jest Stwórcą. Wciąż buduje świat po swojemu, a to znaczy, że świat się nie starzeje, przeciwnie, wciąż staje się nowym. O tej nieustannie stającej się młodości świata wciąż przypomina msza i przemiana ludzkiej mowy w słowo Boże, oraz przemiana wina i chleba w żywe ciało i krew Jezusa. Wszystko po to, „aby Bóg był wszystkim we wszystkich”. Owszem, z naszej perspektywy może się wydawać, że świat zmierza ku nicości, a my skutecznie do tego się przyczyniamy. Wciąż dzieją się między nami tak straszne rzeczy, że łatwiej człowiekowi uwierzyć we wszechmoc Diabła niż w dobroć Boga. Ale wystarczy jeden taki gest, jak matki zamordowanego osiemnastoletniego Irakijczyka Abdollaha Hosseinzadeha, by taką złą wiarę podważyć. Matka Abdollaha w geście przebaczenia zdjęła stryczek z szyi zabójcy jej syna i tym samym darowała mu życie. Śmierć zaowocowała życiem.
Mówiąc o Jezusie, że jest Światłem, które nie zna zachodu, trzeba pamiętać, że Jezus zna również zwalającą z nóg moc ciemności. W Ogrójcu, nie bez powodu, pocił się krwią, a umierając, zstępował do piekieł, to znaczy w nieprzenikniony mrok przeszłości. W otchłań zła nawarstwionego od początku świata. I tak jest do dzisiaj. Jezus, superstar z rock opery Andrew Lloyda Webbera, i Jezus z hospicjum dla bezdomnych – to ten sam Bóg-Człowiek, to samo Światło, ale świecące dla każdego inaczej i oświetlające inne rejony ludzkiej duszy. Bywa, że to Światło staje się dla człowieka ostre jak miecz. Rozdziera sumienie człowieka i wydobywa na wierzch sprawy, o których chcieliśmy zapomnieć, gdyż psują nam dobre samopoczucie, czasem nazywane czystym sumieniem. Św. Jan mówi: „Kto zaś postępuje zgodnie z prawdą, podchodzi do światła, aby pokazać, że działa po Bożemu” (J 3, 21). To nie znaczy, że zawsze dobrze, ale zawsze z gotowością uznania, że się w pewnym momencie pokochało ciemność, czyli zło, grzech. ©