Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To jednak nie tłumaczy takiej reakcji. Republikanie jednoczą się wokół Trumpa, podczas gdy wśród Demokratów wciąż toczy się walka. Między – wedle oburzonych i orędujących za dekapitacją elit – „cyborgiem” i symbolem uświęcenia obecnego systemu, czyli Clinton, a nadzieją na szybką zmianę USA w Skandynawię Berniem Sandersem. Co więcej, na lewicy może dojść do trzęsienia ziemi. Departament Stanu przeprowadził audyt w sprawie tego, jak Clinton, jako szefowa tego ministerstwa, dochowywała tajemnicy państwowej (wysyłając część oficjalnej korespondencji z prywatnej skrzynki e-mail). Sanders i Trump liczą na to, że FBI postxawi jej zarzuty mamuciego kalibru, co wykreśli ją z prezydenckiego wyścigu. Jak dotąd FBI przestępstwa się nie dopatrzyło. Prawdopodobnie chodzi raczej o niefrasobliwe obchodzenie się dokumentami. Oraz, ewentualnie, współczucie archiwiście, który będzie musiał skatalogować – wymaga tego prawo – korespondencję Clinton.
W demokratycznych prawyborach Clinton zdobyła dotąd 13,3 mln głosów, Sanders – 10,1 mln. Przegrany trzyma się brzytwy: ostatnio wyzwał Trumpa, który zabezpieczył sobie już głosy republikańskich delegatów, na debatę. Miliarder, dotąd uwielbiający retoryczne rękoczyny, uznał jednak, że mężowi stanu nie przystoi taka pokątna bójka. W USA nie ma szefów partii w europejskim znaczeniu tego słowa. Ten, kto przewodzi ugrupowaniu, jest de facto asystentem aktualnego kandydata na prezydenta. Do Trumpa zaczyna docierać, że to on musi być pełną ogłady twarzą prawicy; kombinuje więc, jak tonizować nastroje i dystansować się od utrwalonego przez ostatnie miesiące image’u furiata. Pomaga mu w tym przedłużająca się walka wśród Demokratów.
We wtorek 7 czerwca odbędą się – już ostatnie – prawybory w sześciu stanach. Aby uzyskać nominację, Sanders musiałby zdobyć ponad 90 proc. głosów. Z sondaży wynika, że waśnie w obozie Demokratów i gra na osłabienie Clinton pomagają tylko Trumpowi. Do Sandersa należy teraz decyzja, czy rzeczywiście chce, aby w Białym Domu zamieszkał narcystyczny i nieodpowiedzialny dandys. ©