Ładowanie...
Gazowa solidarność: czy Europa jest na nią gotowa
Gazowa solidarność: czy Europa jest na nią gotowa
Rosja używa energii jako broni” – przestrzegał ostatnio prezydent Emmanuel Macron. Ta konstatacja, banalna dla krajów Europy Środkowej i Wschodniej, dla państw z zachodniej części naszego kontynentu jest przykrą niespodzianką. Przez dziesięciolecia bowiem, mimo napięć, gaz płynął, a Moskwa wydawała się widzieć w tym głównie biznes. Jeszcze w zeszłym roku sprzedała Europejczykom 155 mld m sześc. surowca, co stanowiło 40 proc. dostaw do Unii. Budżet Rosji zyskał na tym 40 mld dolarów.
Tymczasem dzisiaj ta gazowa rzeka zmienia się w strumyk. Dostawy dla Francji, Niemiec, Włoch, Austrii, Czech i Słowacji zostały ograniczone. Formalnie z powodu jednej z turbin gazociągu Nord Stream 1, remontowanej w Kanadzie. Ukraina chciała, by turbina została internowana, ale po lobbingu Niemców Kanadyjczycy turbinę oddali. Rosja stwierdziła jednak, że zwrócona im dokumentacja jest niekompletna, więc z instalacji nici.
11 lipca gazociąg Nord Stream 1 zupełnie wysechł. Powodem jest „rutynowy przegląd”, który – jeśli nie pojawią się dodatkowe przeszkody – ma trwać 10 dni. „Możliwe, że gaz popłynie znowu, ale równie dobrze może nie popłynąć nic i musimy przygotować się na najgorsze” – mówił kilka dni temu niemiecki wicekanclerz Robert Habeck. Europejski Bank Centralny ostrzega, że podczas gazowego kryzysu najbardziej mogą ucierpieć właśnie Niemcy, a cała gospodarka strefy euro może się skurczyć o 1,7 proc. w ciągu roku.
Najlepszym orężem Unii Europejskiej mogłaby być jej solidarność. O tym, jak jest skuteczna, mogliśmy się przekonać, gdy Bruksela w imieniu państw członkowskich negocjowała w sprawie szczepionek przeciw covid. Tyle że teraz wspólnym zakupom gazu przeciwni są… Niemcy, bo obawiają się, że z tej puli ich przemysł nie dostanie dostatecznie dużo surowca. Taka postawa Berlina budzi nieufność części państw Unii, które nie tylko gorzko wspominają czasy kryzysu strefy euro, ale także krytycznie patrzyły na budowę obu nitek gazociągu Nord Stream, a ostatnio i na to, że Republika Federalna wydała już 15 mld euro na awaryjne zakupy gazu, co podbiło ceny na globalnych rynkach.
Częściowo kryzys mogłyby pomóc rozwiązać dwustronne umowy o wzajemnej pomocy. Tyle że dotąd w całej Unii podpisano ich łącznie sześć. A Viktor Orbán już zapowiedział, że sąsiadom nie odda ani kropli surowca z tego, co otrzymuje na preferencyjnych warunkach z Rosji.
CZYTAJ TAKŻE ZANIM NADEJDZIE CIEMNOŚĆ: Nie mamy wyjścia – musimy odejść od węgla. Problem w tym, że nie bardzo mamy dokąd. Zamiast budować elektrownię atomową, straciliśmy cenne lata na dyskusje. Dopiero teraz coś się zmienia >>>
Europejskie zbiorniki gazu są dziś zapełnione w 62 proc., a Komisja Europejska chce, by do 1 listopada osiągnąć poziom 80 proc. ich zapełnienia. Polska na tym tle wydaje się unijną prymuską: nasze zbiorniki są pełne już w 97,77 proc. Jednak wystarczy to na pokrycie zaledwie 14,36 proc. naszej rocznej konsumpcji. Zbiorników mamy po prostu za mało. Pocieszać możemy się tym, że od dostaw z Rosji jesteśmy uzależnieni w stopniu znacznie mniejszym niż Niemcy – dzięki gazoportowi, który pozwala na import gazu skroplonego (LNG) z całego świata. W październiku zakończy się też budowa rurociągu Baltic Pipe z Norwegii, choć nie jest pewne, czy na czas uda się zakontraktować odpowiednią ilość dostaw, aby go w pełni wykorzystać.
Czy wyciągnęliśmy wnioski z początków pandemii, gdy Europejczycy zaczęli brutalną rywalizację, podkupując sobie maseczki, środki czystości i wyposażenie szpitali? Wtedy egoizm wygrał na szczęście tylko na krótko i wkrótce zaczęły się wspólne negocjacje w sprawie szczepionek – Unia zdołała wykorzystać ogromny potencjał swojego wspólnego rynku. Teraz znów zaczyna się bitwa o europejską solidarność. Nie możemy być pewni jej wyniku. Marnym pocieszeniem może okazać się fakt, iż Europejski Bank Centralny przed konsekwencjami gazowej wojny ostrzega także Kreml, prognozując, że w takim scenariuszu w Rosji może dojść do ostrej recesji i spadku produkcji porównywalnego do tego, jaki nastąpił po rozpadzie Związku Sowieckiego. ©
Ten materiał jest bezpłatny, bo Fundacja Tygodnika Powszechnego troszczy się o promowanie czytelnictwa i niezależnych mediów. Wspierając ją, pomagasz zapewnić "Tygodnikowi" suwerenność, warunek rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Przekaż swój datek:
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]