Galicja rozdarta na dwoje

Galicja na przełomie XIX i XX w. stała się tyglem, w którym kipiały idee polityczne i religijne. Z tej wrzącej materii powstał naród ukraiński. Mogło być jednak inaczej, mogliśmy mieć u swojego boku naród ruski, o co usilnie starała się część duchowieństwa greckokatolickiego. Bez skutku. Książka "Ojcowie Narodu" pokazuje dramatyczne niekiedy dzieje tej walki, w której właśnie księża byli głównymi wojownikami. Relacjonuje niejako od środka proces kształtowania się tożsamości w Galicji.

28.10.2008

Czyta się kilka minut

Rusini (Ukraińcy) galicyjscy nie mieli własnej inteligencji, jej rolę pełnili duchowni. Nic zatem dziwnego, że to w ich środowisku rozgrywały się najważniejsze spory polityczne i cywilizacyjne tamtej epoki. Jedni sprzyjali opcji ukraińskiej, inni ruskiej i w konsekwencji rusofilskiej.

Kościół greckokatolicki pod względem ideowym rozdarł się na dwie części. Spór narastał, w końcu zaczęli się od niego odłączać co bardziej zapalczywi rusofile, którzy przechodzili na prawosławie. Jak pokazuje autorka, była to decyzja brzemienna w skutkach. Władze austro-węgierskie niekiedy oskarżały konwertytów o zdradę stanu i służenie Rosji. Podczas I wojny światowej doprowadziło to do masowych aresztowań całych rodzin, a nawet egzekucji. Słynny stał się w tym czasie obóz w Tallerhof w Alpach, przez który przewinęła się rusińska inteligencja. Dziś dla dogorywającego już, ale wciąż istniejącego nurtu rusińskiego to symbol męczeństwa narodu ruskiego. Jego ludzką ikoną stał się ks. Maksym Sandowycz z Gorlic, rozstrzelany w 1914 r. przez Austriaków bez sądu i przedstawienia mu dowodów zdrady (spoczywa na cmentarzu w Zdyni).

Zanim spór przybrał tak dramatyczny przebieg, rozgrywał się w sferze języka i religii. Zwolennicy wschodniej tradycji walczyli o wyeliminowanie rzymskich elementów w liturgii, potem o wprowadzenie do oficjalnego obiegu języka ruskiego. Oba nurty: ukraiński i rusiński (potem moskalofilski) były tak naprawdę dwiema różnymi odpowiedziami na to samo zapotrzebowanie: uhonorowania w życiu publicznym tożsamości, którą jedni uważali za odrębną (ukraińską), a drudzy za ruską, bo wspólną wszystkim członkom ruskiego etnosu, niezależnie od kraju zamieszkania czy mowy, jaką się posługują w domu.

Gdyby opcja ruska-rusofilska zwyciężyła, a miała na to szansę, Ukraina byłaby dziś innym krajem. Najprawdopodobniej zresztą nie istniałaby wcale, bo konsekwencją takiego wyboru byłoby polityczne, kulturowe i mentalne połączenie się z Rosją. I wojna światowa zrodziła nie tylko Polskę, ale też nowoczesny naród ukraiński. Pogrzebała nie tylko Austro-

-Węgry, ale również rusinizm. Warto przy okazji 90. rocznicy jej zakończenia pamiętać także o sukcesach i klęskach pomniejszych uczestników tej europejskiej zawieruchy.

Bernadetta Wójtowicz-Hubner śledzi tę zapomnianą walkę w oparciu o solidną kwerendę archiwów. To solidne historyczne śledztwo.

Bernadetta Wójtowicz-Hubner "Ojcowie Narodu. Duchowieństwo greckokatolickie w ruchu narodowym Rusinów galicyjskich (1867-1918)", Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego 2008

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2008