Europa bezpośrednia

"Lizbona" przekazała część uprawnień ustawodawczych, które dotąd znajdowały się wyłącznie w rękach władz wykonawczych Wspólnoty, swoim obywatelom.

23.02.2010

Czyta się kilka minut

Karta Praw Podstawowych

Prawa obywatelskie, ekonomiczne i socjalne obywateli Unii Europejskiej chroni Karta Praw Podstawowych. Dzięki niej obywatel, który czuje się pokrzywdzony przez np. unijne prawo, może wnieść skargę do sądu krajowego. Karta ma status prawny równy z traktatami Unii Europejskiej.

Polska i Wielka Brytania nie przyjęły Karty, stąd obywatele tych państw nie mogą powoływać się na jej ustalenia przed swoimi sądami, ale mogą przed europejskimi trybunałami (również Czechom obiecano, że nie będą musiały stosować się do zapisów Karty).

Brytyjczycy nie przyjęli Karty głównie ze względu na zapisy o prawie pracy i prawie związkowym. W Polsce najwięcej kontrowersji wzbudził zakaz dyskryminacji ze względu na orientację seksualną, mimo że prawa dotyczące związków małżeńskich i praw do założenia rodziny są regulowane według ustaw krajowych. Jednak artykuł wywołał obawy, że umożliwi legalizację w przyszłości małżeństw homoseksualnych. Przeciwnicy Karty podkreślają też brak zapisu o ochronie życia od chwili poczęcia do naturalnej śmierci.

Czy traktat lizboński spełnia społeczne oczekiwania obywateli Unii Europejskiej? Czy ułatwia im codzienne życie? Teoretycznie tak powinno być, gdyż traktat znacznie poszerzył paletę ich praw i przywilejów. Ale wiele zależeć będzie od tego, na ile obywatele zechcą z nich skorzystać.

Zwłaszcza że niektóre prawa wymagają pospolitego ruszenia, umiejętności jednoczenia się wokół konkretnych problemów i spraw, czyli myślenia i działania obywatelskiego. Traktat jest więc testem dla jego mieszkańców: czy idea Wspólnoty jest im potrzebna i bliska, czy są jej zwolennikami.

Wielkim orędownikiem traktatu lizbońskiego jest Komisja Europejska, która w swoich komunikatach zawsze podkreśla, że dzięki niemu obywatele Unii mogą się cieszyć z większego bezpieczeństwa i dobrobytu, a także z szansy na uczestnictwo w kształtowaniu procesów globalizacji. To m.in. od Komisji będzie zależało, czy obywatele Unii uwierzą w swoje możliwości.

Demokracja bezpośrednia

Z pewnością Europa z traktatem oznacza dla obywateli więcej demokracji. Choćby dlatego, że wybierani przez nich w głosowaniach bezpośrednich posłowie czy europosłowie mają mieć większy wpływ na decyzje podejmowane przez Unię Europejską. Ponadto, wszystkie zmiany prawne muszą uzyskać zgodę nawet najmniejszych jednostek administracji samorządowej, której przedstawiciele też są bezpośrednio wybierani przez obywateli.

Ale nie tylko dlatego, że rośnie znaczenie parlamentów krajowych i Parlamentu Europejskiego, Unia zyskała bardziej demokratyczny charakter. Stało tak się przede wszystkim dlatego, że po raz pierwszy mieszkańcom Unii umożliwiono bezpośrednie wpływanie na proces tworzenia prawa wspólnotowego. - Traktat lizboński stawia obywateli w centrum zainteresowania europejskiego projektu, jakim jest Unia - podkreśla przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso.

Inaczej mówiąc: "Lizbona" przekazała część uprawnień ustawodawczych, które dotąd znajdowały się wyłącznie w rękach władz wykonawczych Wspólnoty, swoim obywatelom.

Milion podpisów

Traktat lizboński pozwala obywatelom wystąpić do Komisji Europejskiej z propozycją nowego prawa w każdej dziedzinie życia, która - ich zdaniem - wymaga gruntownej poprawy lub tylko dopracowania. Mogą więc tak zmieniać prawo, aby było dla nich korzystniejsze. Pod jednym wszak warunkiem: że pod takim wnioskiem podpisze się co najmniej milion obywateli Unii Europejskiej (czyli 0,2 proc. całej ludności Wspólnoty). Wtedy dopiero będzie można zaproponować Komisji Europejskiej nowe, obywatelskie rozwiązanie.

Eksperci podkreślają, że to milowy krok na drodze ku demokracji bezpośredniej. Pozwala on obywatelom na podejmowanie oddolnych inicjatyw. Ważne jest to zwłaszcza w dziedzinach, które w sposób istotny wpływają na codzienne życie wielu ludzi. Prawdopodobnie spora część takich inicjatyw będzie dotyczyć np. zagadnień związanych z prawami pracowniczymi, rynkiem finansowym czy ochroną środowiska, czyli obszarami wrażliwymi społecznie.

Czas na konkrety

Diabeł tkwi jednak w szczegółach - w tym przypadku chodzi o sposób, w jaki nowe prawo będzie mogło być wprowadzane. Powtórzmy: po pierwsze, czy sami obywatele będą umieli się skrzyknąć, by zebrać milion podpisów; i po drugie - jak zostaną uszczegółowione zapisy traktatowe, mówiące o wymaganej liczbie obywateli Unii, którzy popierają dane rozwiązanie. W traktacie zapisano bowiem, że ów milion podpisów powinien pochodzić od obywateli z różnych państw UE. Ale nie zdefiniowano, z ilu konkretnie krajów. Zdaniem znanego francuskiego prawnika Jeana-Claude’a Pirisa, który pracował przy tworzeniu traktatu lizbońskiego, zapis ten wymaga ukonkretnienia: "Między innymi określenia minimalnej liczby krajów członkowskich, z których będą pochodzić podpisy, oraz minimalnej ich liczby przypadającej na jedno państwo, a także procedurę kontroli ich autentyczności oraz sposób zgłaszania inicjatyw" - czytamy w hiszpańskim dzienniku "El Pais".

Solidarność i bezpieczeństwo

Zmiany w legislacji wspólnotowej mają także ułatwić życie jej obywatelom, choćby poprzez usprawnienie działania unijnych instytucji, w tym szybsze podejmowanie przez nie decyzji. Chodzi tu o tak istotne dziedziny, jak m.in. bezpieczeństwo publiczne. Traktat stawia nie tylko na lepszą ochronę obywateli, ale również na skuteczniejszą walkę z przestępczością zorganizowaną (handel ludźmi, przemyt na dużą skalę itd.) czy grupami terrorystycznymi.

Skoordynowane działania Unia ma podejmować także w razie klęsk żywiołowych - np. trzęsień ziemi, powodzi czy pożarów lasów. Wówczas państwa Wspólnoty są zobowiązane do solidarnego wsparcia poszkodowanego kraju, a żyjący tam ludzie powinni liczyć na szybką pomoc. Podobnie ma być w przypadku polityki energetycznej.

Traktat lizboński promuje bowiem ścisłą współpracę państw Unii w zakresie bezpieczeństwa energetycznego, co jest niezwykle istotne dla obywateli takich krajów jak Polska. Ale tu też ważne są szczegóły wewnątrzunijnych uzgodnień.

Dlatego o potrzebie przełożenia solidarności wspólnotowej zapisanej w traktacie na konkretne już decyzje inwestycyjne i uregulowania prawne wskazuje często nasz minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Tylko w Unii solidarnej obywatele będą czuć się bezpiecznie.

"Wspólnota, ta Wielka Szwajcaria, zapewnia bezpieczeństwo, dobrobyt, wolność i opiekę społeczną na wysokim poziomie większości, choć nie wszystkim, swoim obywatelom i niektórym, choć nie wszystkim, swoim mieszkańcom. Z punktu widzenia tych pierwszych, to jedno z najlepszych miejsc na świecie, w którym można zamieszkać" - napisał brytyjski historyk Timothy Garton Ash na łamach "The Guardian". Traktat lizboński ma jeszcze bardziej upewnić Europejczyków, że tak właśnie jest.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka ekonomiczna, pracuje w Polskiej Agencji Prasowej.

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Traktat lizboński (9/2010)