Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie znamy całości nagrania: czytamy wypowiedzi byłego wicepremiera, po drugiej stronie zaś jest redakcyjne omówienie słów współpracownika „Wprost” Piotra Nisztora. Wiemy jednak sporo. Mamy dwóch dziennikarzy. Pierwszy, Jan Piński, dzwoni do swojego kolegi Piotra Nisztora. Ma mu zaproponować 300 tys. zł za sprzedanie praw do książki o najbogatszym Polaku, Janie Kulczyku. Suma z kosmosu – nie ma takich na rynku. Ale nie chodzi o wydanie książki, tylko o jej zatrzymanie. „Książka nie ujrzałaby światła dziennego, a ja chciałem ją wydać” – tłumaczy Nisztor we „Wprost”. Niezrażony Piński namawia autora, by poszli do innego kolegi, o ksywce „Długi” (to Giertych).
Nisztor bierze dyktafon. Spodziewa się (ciekawe, na jakiej podstawie?), że podczas rozmowy padną „dziwne propozycje”. I padają. Pierwsza: „Cztery stówy i dziesięć pro”. Jak tłumaczy „Wprost”, chodzi o 400 tys. zł od Giertycha i 10 proc. tego, co mecenasowi uda się wyciągnąć od Kulczyka. Za co? Za to, by nie publikować książki. Druga: z Nisztorowego pisania o miliarderach zrobić biznes. Autor pisze, mecenas upłynnia materiał bohaterowi – w jednym egzemplarzu.
Giertych twierdzi, że to była tylko gra – ale czy to prawda, nie wiemy. Tym bardziej nie wie tego Nisztor w chwili rozmowy. Co robi, gdy pada niemoralna propozycja? Kluczy i ucieka w dygresje (tak opisuje to „Wprost”). Wnioskuję, że nie mówi Giertychowi: „To, co proponujesz, to zwyczajny skandal, chcesz szantażować bohaterów moich książek, uczciwy dziennikarz nigdy na to nie pójdzie”. Panowie, popiwszy i pojadłszy, rozchodzą się. Zapada trzyletnie milczenie. Taśma w kieszeni. Książki nie ma. Dlaczego? Wydawnictwo, z którym Nisztor był dogadany, wycofało się. A inne? „Szukałeś wydawcy?” – pyta redakcja „Wprost”. „Nie – odpowiada Nisztor. – Może to był błąd”.
Fakt! Jeśli ktoś chce wydać książkę, a nie szuka wydawcy, to popełnia błąd. Tym bardziej że – chwali się Nisztor – materiałem do książki interesowało się mnóstwo ludzi: politycy, lobbyści, PR-owcy. Co robi dziennikarz? Zamiast wydać książkę, jej fragmenty przesyła „komuś” do „autoryzacji lub do przejrzenia”. Co to znaczy „do przejrzenia”? Ilu osobom i w jakim celu?
Do wielu nienormalnych rzeczy zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Reporter bierze się za reklamowanie produktów? Nie ma sprawy! Plagiat? Zmyślanie? Da się przeżyć! Powrót z PR do zawodu? Ok! Jesteś lobbystą? Zakładaj gazetkę, udawaj reportera! Starasz się być obiektywny? Puknij się w głowę – zaangażowanie polityczne jest cnotą.
Jak widać, zbliżamy się do kolejnej granicy. Niebawem największe pieniądze będzie można zarobić w portalu „niepublikuję.pl”.