Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Statut Konferencji Episkopatu, wskazując na strukturę tego kolegialnego ciała, funkcję przewodniczącego wymienia dopiero na trzecim miejscu - po zebraniu plenarnym i radzie stałej. Kompetencje przewodniczącego opisane są zaledwie w kilku zdaniach: zwołuje i przewodniczy zebraniu plenarnemu oraz radzie stałej; zaprasza gości na obrady; przesyła sprawozdania do nuncjatury i - najważniejsze zadanie - reprezentuje Konferencję na zewnątrz. Jego formalny wpływ na tematykę zebrań oraz nadzór nad realizacją postanowień Konferencji także nie jest bezpośredni. To zadanie rady stałej, w skład której obok prezydium (przewodniczącego, jego zastępcy i sekretarza generalnego) wchodzi także ośmiu biskupów diecezjalnych, wybieranych przez zebranie plenarne, jej decyzje zaś podejmowane są kolegialnie. Skąd zatem tak duże zainteresowanie mediów wyborami?
W polskich warunkach funkcja przewodniczącego Konferencji Episkopatu przechodziła swoistą ewolucję związaną ze zmianami politycznymi. Ze względu na trudną sytuację Kościoła po wojnie Stolica Apostolska połączyła stanowisko przewodniczącego z urzędem prymasa. W ten sposób przewodniczący przestał być wybierany przez biskupów - nominacja przychodziła wprost z Watykanu. Kard. Stefan Wyszyński, jako prymas-przewodniczący, otrzymał też specjalne uprawnienia, których nie posiadali jego odpowiednicy w Kościołach na Zachodzie. W ten sposób ograniczono możliwość manipulowania przez komunistyczną władzę polskimi biskupami i prowokowania wśród nich podziałów. Prymas, gwarant i symbol jedności, swoim autorytetem i osobowością odcisnął swoiste piętno na samym urzędzie przewodniczącego.
Proces rozdzielania obu funkcji - prymasa i przewodniczącego - trwał długo, bo aż kilkanaście lat. Najpierw została przywrócona wybieralność funkcji. Pierwsze wybory przewodniczącego Konferencji Episkopatu odbyły się w 1994 r. i wygrał je kard. Józef Glemp. Następne, w 1999 r. - również. Wiadomo było jednak, że w 2004 r. nastąpi definitywne rozdzielenie funkcji, gdyż urząd - zgodnie ze statutem - można pełnić bez przerwy jedynie przez dwie pięcioletnie kadencje. Pierwszym przewodniczącym nieprymasem został metropolita przemyski abp Józef Michalik.
W zorganizowanej wówczas przez "Tygodnik" ankiecie "Jakiego przewodniczącego potrzebuje Episkopat?" Ewa Czaczkowska próbowała na nowo określić sens tej funkcji. "Nie chodzi o przywódcę - ich czas już minął - ale »duchowego menedżera«" - pisała. Niezależnie od tego, czy język nowoczesnego marketingu potrafi ten sens wydobyć, nie ulega wątpliwości, że na przewodniczącym Episkopatu spoczywa dzisiaj co najmniej jedno zadanie. Skoro najważniejszym jego statutowym obowiązkiem jest "reprezentowanie Konferencji na zewnątrz", a przez to enigmatyczne stwierdzenie należy chyba przede wszystkim rozumieć styk: hierarchiczny Kościół-pluralistyczne społeczeństwo, to nie może on "reprezentować" różnych, nieprzystających do siebie obrazów Episkopatu: jest rzecznikiem i wyrazicielem jedności Kościoła.
Wewnętrzna jedność nie jest już wymuszana stałym zewnętrznym zagrożeniem, stąd naturalny wśród biskupów pluralizm poglądów, duszpasterskich wizji i nierzadko wykluczających się pomysłów na polski katolicyzm. Przewodniczący zmuszony jest to wszystko negocjować, integrować i stabilizować. Przewodniczenie "to coś więcej niż umiejętności administracyjne - to rozpoznawanie ludzi i ich talentów, katalizowanie mądrych, wspólnych rozstrzygnięć, z poszanowaniem praw, opinii, dążeń większości i mniejszości" - pisała w tej samej ankiecie sprzed pięciu lat Halina Bortnowska.
Skromny autorytet samego urzędu i niewielki zakres formalnych możliwości nie wystarczą. Nowy przewodniczący musi wnieść w struktury Episkopatu swój autorytet, osobowość i wcześniej nabyte umiejętności.