Dwa ossolińskie miasta

Rozmawiała Małgorzata Nocuń

01.02.2011

Czyta się kilka minut

Małgorzata Nocuń: Po wojnie w Polsce żywa była tęsknota za Kresami, uważaliśmy, że m.in. we Lwowie zostawiliśmy część Polski. Jak po upadku ZSRR rozwijała się polsko-ukraińska współpraca kulturalna?

Adolf Juzwenko: W Polsce dominowała opinia, że powinniśmy odzyskać wszystko, co jest jednoznacznie polskim dziedzictwem kulturowym. Przed wojną Polacy i Ukraińcy mieszkali na ziemiach wchodzących w skład II Rzeczypospolitej, po wojnie wytyczono nowe granice, ludność polską usunięto. Trudno było pogodzić się ze stanowiskiem, że zabranie polskich zbiorów ze Lwowa jest grabieżą. W sposób szczególny traktowane były zbiory ossolińskie. Ossolineum to wyjątkowa instytucja, powołał ją do życia Józef Maksymilian Ossoliński. Ostateczny kształt nadało jej porozumienie Ossolińskiego z księciem Henrykiem Lubomirskim. Było ono dziełem dwóch wybitnych Polaków, którzy swoje kolekcje i majątki przekazali utworzonej fundacji. Z czasem przybrała ona nazwę Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Ossolineum pomogło Polakom przeżyć czas niewoli, nie tracąc przy tym tożsamości.

Ten ważny cel nie mógł być tak precyzyjnie określony w akcie założycielskim, ponieważ inicjatywa Ossolińskiego musiała uzyskać aprobatę zaborcy. W drugiej połowie XIX w. wobec przemian ustrojowych w monarchii habsburskiej sytuacja się zmieniła: Ossolineum coraz śmielej mogło realizować misję, jaką postawił przed nim założyciel.

We Lwowie powstawały wtedy także ukraińskie instytucje, które wykorzystywały polskie doświadczenie. Żyjące obok siebie dwa narody postawiły przed sobą przeciwstawne cele, które oddalały je od siebie.

Po II wojnie światowej Polakom nie było łatwo zrezygnować ze Lwowa, miasto to było dla nich tak samo ważne jak Kraków, Warszawa, Wilno... Ukraińcy zaś nie wyobrażali sobie własnego państwa bez Lwowa. To było miasto budujące ich tożsamość. Polsko-ukraiński konflikt wzrastał wraz z rozwojem aspiracji państwowych Ukraińców. Już na przełomie XIX i XX w. umysłami narodów środkowoeuropejskich zawładnął nacjonalizm. Polacy też się go nie ustrzegli. To wszystko spowodowało, że do dziś trudno jest obydwu narodom dokonać wyrzeczeń: Polakom swojej wielkiej przeszłości, Ukraińcom tego, co nazywali swoją ziemią. To ciąży do dziś.

Jak zmieniał się klimat rozmów polsko-ukraińskich?

W latach 90. strona polska przygotowała wniosek rewindykacyjny dotyczący poloniców pozostających na wschodnich obszarach II Rzeczypospolitej. Władze ukraińskie odpowiedziały, że ich prawo wyklucza oddanie zbiorów, bo po wojnie zostały one upaństwowione i przeszły na własność Republiki Ukraińskiej.

Dziś, po 20 latach doświadczeń nabytych we współpracy z Lwowską Narodową Naukową Biblioteką im. Wasyla Stefanyka, jestem sceptycznie nastawiony do stawiania rewindykacji jako warunku sine qua non. Uważam, że jest to z jednej strony nierealne, z drugiej wyklucza tworzenie płaszczyzny porozumienia obu narodów.

Postawiłem sobie pytanie: co zrobić, by Ossolineum nie dzieliło, a zaczęło łączyć? Pomyślałem o skopiowaniu zbiorów, to umożliwiłoby posiadanie kopii wszystkich kolekcji polskich pozostających we Lwowie. Ukraińcy kopiują ucrainica w zbiorach wrocławskich. Zaczęliśmy też opracowywać wspólnie katalogi. Chcemy, by ukazywały się one w dwóch językach. Kończymy kopiować rękopisy, przystępujemy do kopiowania czasopism, a w przyszłości zbiorów grafiki i rysunków. W ten sposób (posługuję się tu oczywiście pewnym uproszczeniem) Ossolineum mogłoby funkcjonować i we Lwowie, i we Wrocławiu.

Stan obiektów, które kopiujemy, jest często zły: zwłaszcza zbiorów prasy drukowanej na kwaśnym papierze, które poza tym były przechowywane w bardzo złych warunkach.

Konserwacji wymagają także dzieła sztuki, zwłaszcza obrazy olejne. Muzea ukraińskie nie mają na to środków, winniśmy im w tym pomóc.

Wyszliśmy z inicjatywą pomocy Bibliotece im. Wasyla Stefanyka w remoncie dawnej siedziby Biblioteki Baworowskich oraz magazynów bibliotecznych. Chcemy, aby pozostające we Lwowie ossolińskie kolekcje przechowywane były w odpowiednich warunkach. Udało nam się uzyskać zgodę dyrektora Biblioteki im. Stefanyka na przyjęcie we Lwowie stale tam urzędującego pełnomocnika Zakładu Narodowego im. Ossolińskich.

Raz w miesiącu odbywają się "Ossolińskie Spotkania w Lwowskiej Naukowej Narodowej Bibliotece im. Wasyla Stefanyka". Ich treścią są dyskusje poświęcone historii polsko-ukraińskich stosunków, a także historii Ossolineum.

Czym ma być Muzeum Książąt Lubomirskich? Mówi się o nim zawsze w kontekście rozmów o Ossolineum.

Aż do wybuchu II wojny światowej w strukturach lwowskiego Ossolineum funkcjonowało Muzeum Książąt Lubomirskich. Po wojnie zbiory tego Muzeum zostały rozproszone. Dziś można je znaleźć m.in. w Lwowskiej Galerii Sztuki, w Muzeum Historycznym Miasta Lwowa, w Muzeum Etnograficznym, w Bibliotece im. Stefanyka...

Dążąc do odtworzenia Muzeum Książąt Lubomirskich, zakładam że winno ono wziąć na siebie obowiązek, konserwacji, opracowania, a także poprawy warunków przechowywania wspomnianych wyżej obiektów.

Obiekty te krążyłyby pomiędzy Wrocławiem a Lwowem. Wspólnie opracowywalibyśmy je oraz eksponowali, i we Lwowie, i we Wrocławiu. Budowalibyśmy w ten sposób mosty między obydwoma miastami.

Dla powstania tego muzeum panuje dobry klimat we Wrocławiu. Miasto przekazało Zakładowi Narodowemu im. Ossolińskich działkę przy ulicy Szewskiej, gdzie wybudowana zostanie w przyszłości siedziba tego Muzeum. Tego pomysłu nie kwestionuje także minister kultury Bogdan Zdrojewski; był on prezydentem Wrocławia, który działkę tę przekazał Ossolineum.

Przez te lata zmieniło się Pana podejście do współpracy z partnerami ukraińskimi...

Od wielu lat konsekwentnie współpracuję ze Lwowem. W 2009 r. w Wiedniu zorganizowaliśmy wystawę "Skarby historii Polski - Ossolineum gościem Wiednia". Wystawę zaprezentowaliśmy w Austriackiej Bibliotece Narodowej przy współpracy z Biblioteką im. Stefanyka. Wystawa przygotowana została w 200-lecie objęcia przez Ossolińskiego stanowiska prefekta Nadwornej Biblioteki Cesarskiej. Objęta została patronatem prezydentów Austrii i Polski oraz ministrów kultury obydwu państw. Na wernisaż przyszły tłumy.

Współpraca przy organizacji wystawy z Biblioteką Stefanyka miała wymiar nie tylko symboliczny. Obecność partnerów ze Lwowa w Wiedniu pokazała, jak blisko jest z Wiednia nie tylko do Wrocławia, ale także do Lwowa. Przypomniała, jak bardzo europejski jest Lwów.

Zmieniłem swoje myślenie o rewindykacji. Uważam, że program, który dziś realizujemy, jest korzystniejszy niż rewindykacja; pozwala na zachowanie pamięci o tym, czym Lwów był dla kultury polskiej. Ogołocenie miasta ze wszystkiego, co polskie, byłoby ze szkodą także dla historii polskiej. Jestem głęboko przekonany, że Lwów będzie w Europie i że wtedy waga związków Lwowa z Rzecząpospolitą wzrośnie, bo jest to historia europejska.

Dr Adolf Juzwenko jest dyrektorem Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu. Z wykształcenia historyk, zajmuje się m.in. problematyką stosunków polsko-rosyjskich.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Wrocław - Lwów (6/2011)