DRUGI DZIENNIK albo autobiografia w sensie ścisłym

Byłem pewien, że dom istnieje wiecznie, niezmieniony. Byłem pewien, że wszystkie kuchnie we wszystkich domach świata są identyczne: te same stoły, taborety, piece. Do dziś nie rozumiem, czemu jest inaczej.

23.09.2013

Czyta się kilka minut

 / il. Andrzej Dudziński
/ il. Andrzej Dudziński

W POPRZEDNIM ODCINKU...
Poznajemy dwie osobliwości babki Czyżowej: łączącą ją z wielkimi satrapami niechęć do podróżowania oraz despotyzm. Intensywnością pierwszej przewyższała szaha Iranu i cesarza Etiopii Hajle Sellasje, którzy postanowiwszy wyjechać ze swoich krajów, wiele tracili. „Babce takie nierozwagi się nie trafiały – w ciągu bez mała dziewięćdziesięcioletniego życia (...) najdalszą podróż odbyła do Krakowa” – pisze autor. Cecha druga budziła grozę wśród domowników: „Dziadek po drodze z poczty do domu przystawał w »Piaście« i na jednym oddechu grzmocił zawsze dające złudzenie wolności 200 gram”.
REDAKCJA

Leviticus XII
Jerzy po dziadku Czyżu, Andrzej po przyszłym biskupie Wantule – ile razy będę własny fart opiewał? Do kategorii fartu zaliczam też fakt, iż w sierpniu Roku Pańskiego po Chrystusie tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego i drugiego żywa jeszcze była zarówno u nas lutrów, jak i u braci katolików, a też u poległych pod pięknem własnego śpiewu1 prawosławnych pewna tradycja starotestamentowa. Rozdział dwunasty Trzeciej Księgi Mojżeszowej (Leviticus XII), rzecz jasna nie w całości i nie literalnie, ale był dla chrześcijan tekstem obowiązującym: „Zatem rzekł Pan do Mojżesza mówiąc: Powiedz synom Izraelskim i rzecz: Niewiasta, która by poczęła i urodziła mężczyznę, nieczysta będzie przez siedem dni: według dni, w których odłączona bywa dla choroby swej, nieczysta będzie. A dnia ósmego obrzezane będzie ciało nieobrzeski jego. Ale ona przez trzydzieści i trzy dni zostanie we krwi oczyszczenia; żadnej rzeczy świętej nie dotknie się, i ku świątnicy nie pójdzie, aż się wypełnią dni oczyszczenia jej. A jeśli dzieweczkę urodzi nieczystą, będzie przez dwie niedziele, według oddzielenia swego, a sześćdziesiąt i sześć dni zostanie we krwi oczyszczenia swego. A gdy się wypełnią dni oczyszczenia jej po synu albo po córce, przyniesie baranka całorocznego na ofiarę całopalenia i gołębiątko albo synogarlicę na ofiarę za grzech – do drzwi namiotu zgromadzenia do kapłana. Którego ofiarować będzie przed obliczem Pańskim, i oczyści ją; a tak oczyszczona będzie od pływania krwi swojej. Tać jest ustawa tej, która porodziła mężczyznę albo dzieweczkę. A jeśli nie przemoże dać baranka, tedy weźmie parę gołębiąt, jedno na ofiarę całopalenia, a drugie na ofiarę za grzech, i oczyści ją kapłan, a tak oczyszczona będzie”.
Kluczowe zastosowanie tej ustawy w Nowym Testamencie zapisane jest – jak powszechnie wiadomo – u Łukasza (II, 21-24): „A gdy się wypełniło ośm dni, aby obrzezano ono dzieciątko, tedy imię jego nazwane jest Jezus, którem było nazwane od Anioła, pierwej niż się w żywocie poczęło. Gdy się też wypełniły dni oczyszczenia jej według zakonu Mojżeszowego, przynieśli go do Jeruzalem, aby go stawili Panu. (Tak jak napisano w zakonie Pańskim: że wszelki mężczyzna otwierający żywot świętym Panu nazwany będzie2). A żeby oddali ofiarę według tego, co powiedziano w zakonie Pańskim, parę synogarlic albo dwoje gołębiąt”.
Najwyraźniej Józef i Maria „nie przemogli dać baranka”; czy dali synogarlice, czy gołębięta – milczy Pismo. Matka moja ani jednego, ani drugiego, ani żadnej innej ofiary nie składała. Oczyszczenie, czyli „wywód”, polegało na tym, że do chrztu mężczyzny, którego porodziła, nigdzie wychodzić ani nikomu pokazywać się nie było jej wolno. A gdy się wypełniły dni jej oczyszczenia, szła sama do świątyni, w której kapłan Andrzej Wantuła modlił się z nią i ją błogosławił3.
Warownym grodem
Gdy przyjeżdżał Biskup, nasz dom zamieniał się w twierdzę nie do zdobycia. Nasz otwarty dom, bo przecież nie było dnia ani godziny, by ktoś nie siedział za olbrzymim stołem w naszej olbrzymiej kuchni. Na starych – przedwojennych i okupacyjnych – fotografiach olbrzymia kuchenna przestrzeń jest, jak we śnie, zakłócona. Niby jest, ale inna: zakręcona, spaczona, spłaszczona, udręczająca niczym maligna. Kręci się we łbie; cóż z tego, że trzy wymiary, skoro dziurawe jak rzeszoto.
Dziadek Czyż idzie przez podwórze, kamgarn ma na sobie, rękę z klasyczną, choć całkowicie nieznaną w tych stronach nonszalancją trzyma w kieszeni – widać wszystko dokładnie: rzeczne kamienie, mur przy bramie, daleki fragment lasu na Bukowej; idzie ściśle wzdłuż wielkiego kuchennego okna – tyle że tego okna nie ma wcale. Ani okna, ani kuchni – reszta się zgadza.
Byłem pewien, że dom istnieje wiecznie, wiecznie niezmieniony, co więcej, byłem pewien, że wszystkie kuchnie we wszystkich domach świata są identyczne: te same stoły, taborety, piece. Na pewien sposób do dziś nie rozumiem, czemu jest inaczej.
Z lekka psychiatryczne przeświadczenie o homonimiczności wszystkiego szło w coraz to innych kierunkach i rosnące miało natężenia – wiadomo, jak takie totalizmy kończą – gdy dowiedziałem się, co mówię: dowiedziałem się!? – gdy w końcu dałem się przekonać, że hymn Brazylii nie zaczyna się od słów: „Jeszcze Brazylia nie zginęła” i gdy zarazem uświadomiłem sobie, że na inne hymny innych krajów najprawdopodobniej nie ma co liczyć. Mój świat runął.
Świat runął, ale dom istniał. Trwał od Księgi Genezis. Stał nieporuszony – tylko na starych zdjęciach wyglądało, jakby zrobił krok w tył. Całą wiosnę 1952 r. trwały wielkie prace budowlane, babka Czyżowa od świtu do nocy pilnowała wznoszenia ogromnej kuchni i naszego pokoju – tam, gdzie dawniej była (nieskończenie mniejsza) kuchnia, jest teraz wieloechowy sześciodrzwiowy4 przedpokój. Instaluje się bojler w łazience, wykłada się jej ściany zielonymi kaflami, jakich nie tylko w Wiśle oko ludzkie nie widziało. Po przeciwnej stronie klop z rezerwuarem – spuszczenie wody, jak prawie wszystko w życiu, wymaga pewnej ręki, domownicy kunszt dwufazowego ciągnienia łańcuszka posiedli w mig – z cudzych prawie nikt nie dawał rady – babka słysząc kolejne daremne rumory wpadała w obłęd, ciężkim znamionującym wściekliznę kłusem ruszała w kierunku źródła nieumiejętności. – Pociągnąć! Puścić! Pociągnąć! Puścić! – komenderowała. Rzecz jasna, efekt często bywał wręcz przeciwny – czasem jeszcze jakiś rozpaczliwy zryw i prawie natychmiastowa kapitulacja. Uchylały się drzwi, pokazywał się w nich zawstydzony własną tępotą i wszelkimi jej konsekwencjami nieszczęśnik, babka z politowaniem kręciła głową i dawała mu pokaz wirtuozerskiego spuszczania wody jednym ruchem.
– Pociągnąć! Puścić! Pociągnąć! Puścić! – do dziś huczy pod widmowymi powałami.
Dom postąpił krok naprzód. W każdym sensie. I w sensie ogromnego dwutrąbowego pieca – przez palenisko idą żaroodporne rury – jak napali się porządnie (pełen bojler wrzątku), kąpią się wtedy wszyscy domownicy i wszyscy z okolicy, wszyscy łącznie z Piotrusiem Chmielem i chłopcami od Oglądacza. I w sensie naszego pokoju umeblowanego – na modłę kalwaryjską – własnoręcznie przez pana Kowalę uczynionymi: szafą, stołem i małżeńskim łożem z dwoma nachtkastlikami. I w sensie wiecznego życia w naszym wiecznym domu, który tak rozwinął skrzydła, że nie zgadzają się stare fotografie. W 1952 r. czterdziestopięcioletnia babka Maria przesuwa mnie z pozycji pierworodnego wnuka na pozycję najmłodszego syna, matka za sześć tygodni rusza studiować farmację, ojciec czeka na nią na Filareckiej, babka umrze za przeszło 40 lat, dom opustoszeje, na przesuwanych siłą obrotu planety fotelach zaczną gnieździć się łasice.
Masy upalnego powietrza
U progu wieczności przez okno w naszym pokoju gapię się na zanurzony w masach upalnego powietrza ogród państwa Chmielów. Tuż przede mną bujna i dymiąca sepią jabłoń. Niedługo Chmielom zdechnie koza. Zakopią ją pod jabłonią.

1 Wiadomo, że prawosławni tak pięknie śpiewają, że nic więcej o nich nie wiadomo i nie ma potrzeby, by było wiadomo – w obliczu praktycznie boskiego wokalu cóż może być ważne?
2 A tak napisano w II Mojżeszowej (XIII, 2): „I rzekł Pan do Mojżesza mówiąc: Poświęć mi wszelkie pierworodne; cokolwiek otwiera każdy żywot między syny Izraelskimi, tak z ludzi jako z bydła, bo moje jest”.
3 W każdej sytuacji, zwłaszcza w elementarnej sytuacji powieściowej, zostawiłbym tę zgęstkę fraz biblijnych, a może nawet jeszcze gęściej ją zgęścił. Autobiografia moja nie jest powieścią w sensie podstawowym, być może jest natomiast powieścią eksperymentalną, być może jest nią w zbyt mrocznym sensie, by lekkomyślnie dodatkowo pociemniać. Piękno nazbyt zgęszczone tchnie nieraz niedorzecznością, której nie tylko chcę uniknąć – pierwszy też raz biorę pod uwagę konieczności edukacyjne. Osobiście im sprostać nie umiem, przeto jeszcze jeden – gwarantowanie naukowy – cytat: „W kulturze chrześcijańskiej oczyszczenie też znalazło swój wydźwięk. Jak 40 dni po urodzeniu Jezusa Maria została oczyszczona, tak w kulturze katolicyzmu polskiego obchodzimy święto Matki Boskiej Gromnicznej. Panował także zwyczaj »oczyszczenia« kobiet dokonywany w 40 dni po porodzie, co jeszcze widać było po II wojnie światowej w kościołach polskich, gdy kobiety przychodziły do tzw. wywodu, podczas którego, klęcząc z boku ołtarza ze świecą w ręku [ewangeliczki bez świec – JP], otrzymywały specjalne błogosławieństwo kapłańskie. Obecnie ten obyczaj już zanikł, a specjalne błogosławieństwo matka otrzymuje w czasie chrztu dziecka” („Biblia a medycyna”, KŚW 2007, str. 139).
4 Sień, kibel, kuchnia, lodownia, łazienka, mała izba.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarz, dramaturg, scenarzysta, felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie pracował do 1999 r. Laureat Nagrody Literackiej Nike oraz Nagrody Fundacji im. Kościelskich. Autor przeszło dwudziestu książek, m.in. „Bezpowrotnie utracona leworęczność” (1998), „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2013