Dobre rzeczy

Nie wiadomo, jak nasze światłe opinie, pokropione świętą wodą nauki, religii, postępu, ocenią ci, co w XXII wieku będą opisywać nas jak wykopaliska.

03.09.2018

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA /
FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Tydzień temu, pisząc o egzekucji 14-letniego chłopca dokonanej w 1944 r. w USA (i jak się po latach okazało – bezprawnie skazanego), zastanawiałem się, jak to jest, że coś, co 70 lat temu nosiło wszelkie pieczęcie autorytetów prawnych, naukowych, etycznych i religijnych, dziś uważane jest za odrażającą zbrodnię. Traf chciał, że jedna z lektur podjętych przy pracy nad książką (o konieczności zawarcia przez człowieka nowego przymierza z resztą świata, którą musi wreszcie zacząć traktować jak bliźniego) dostarczyła kolejnych przykładów z tej samej dziedziny.

Książka Charlesa Pattersona „Eternal Treblinka” wzięła tytuł z opowiadania żydowskiego noblisty Isaaca Bashevisa Singera („W relacji do zwierząt wszyscy ludzie to naziści; dla zwierząt to wieczna Treblinka”). Singer, zadeklarowany wegetarianin i obrońca zwierząt, wiele razy uzasadniał radykalizm szokującego porównania, na które nie mógłby pozwolić sobie nikt o innych niż on korzeniach. Przyznaję, że to dzięki książce Pattersona odkryłem ten wymiar pisarstwa autora, kojarzącego mi się dotąd tylko z kulturową nostalgią. Wstrząsnęła mną ostrość i aktualność jego wołania o opamiętanie się człowieka, który we wszystkich wymiarach swoich relacji ze światem poddaje je paradygmatowi wyzysku, wylewanej bez „oddania jej hołdu choć jedną łzą” krwi.

Patterson pokazuje, jak ta przemocowa mentalność człowieka, gatunkowa (rasowa, religijna, kulturowa, naukowa) pycha, płynie pod powierzchnią losów świata tym samym wartkim strumieniem, wydostając się na światło dzienne w erupcjach z pozoru tak różnych, że postronnym wydaje się, iż za każdym razem wybucha zupełnie inne szambo. Nie miałem pojęcia, że Henry Ford model taśmy produkcyjnej podpatrzył w pierwszej wielkiej przemysłowej rzeźni w Chicago, w której – metodami nie mającymi nic wspólnego z refleksją nad dobrostanem zwierząt – zabijano ich dziennie tysiące. Nie wiedziałem i o tym, że Ford był patologicznym antysemitą, finansującym edycje „Protokołów Mędrców Syjonu”, rasistowskie szmatławce, a jako osobisty znajomy Hitlera odbierał od niego nazistowskie odznaczenia. Hitlera interesowały procesy technologiczne, których pionierem był m.in. Ford. Współpracownicy Wodza ideę taśmy produkcyjnej wdrożyli w eksterminacji tych, których – to i dziś pierwszy krok do masowych zbrodni – odhumanizowywali, nazywając i traktując jak „tępialne” zwierzęta („robactwo”, „szczury”, „krwiopijcze pająki”, „pasożyty” etc.).

Jedną z wprawek nazistowskiego reżimu w przemysłowym zabijaniu był program T4, czyli eutanazja chorych psychicznie oraz obciążonych genetycznie dzieci i dorosłych („żyjących bez celu”, „ludzkiego balastu”, „półludzi”, „umysłowo martwych”). W 1929 r. na wiecu w Norymberdze Hitler, opętany obsesją dziedziczności mocy i słabości, mówi: „Jeśli w Niemczech każdego roku będzie rodził się milion dzieci, i wyeliminujemy z nich 700-800 tysięcy najsłabszych, skutkiem będzie przyrost naszej narodowej siły”. Rok po tym matki i ojcowie tych dzieci dają mu 18 proc. głosów w wyborach. Trzy lata później ma ich już 44 proc.

Program eutanazji najsłabszych wypączkował zaś z projektu przymusowej sterylizacji, którego rozwój w USA Hitler również obserwował z wielkim zainteresowaniem. W Stanach pierwsze kastracje przestępców (by nie przekazywali „przestępczych genów” dalej) to koniec XIX w. (idea wyrosła z eksperymentów dr. Harry’ego Sharpa, który miał ubezpładniać chirurgicznie chłopców, by „wyleczyć” ich z nałogu masturbacji). Pierwszym stanem, który wprowadził przymusową sterylizację „kryminalistów, idiotów, imbecyli i gwałcicieli”, była Indiana (1907). Do 1930 r. podobne prawo obowiązywało w 33 stanach Ameryki. Najwięcej sterylizacji dokonano w Kalifornii, w sumie okaleczono w ten sposób 65 tys. ludzi: chorych psychicznie, głuchych, niewidomych, Indian. Regulacje amerykańskie były inspiracją nie tylko dla nazistowskich Niemiec, ale i np. dla Kanady, Danii, Szwecji, Japonii, Szwajcarii. W Kalifornii ostatnie przypadki przymusowej sterylizacji (w więzieniu) miały miejsce w tej dekadzie, bezwzględny zakaz wprowadzono dopiero cztery lata temu. W Peru w latach 90. XX w. przymusowo wysterylizowano dla „dobra państwa” i „powstrzymania biedy” kilkaset tysięcy kobiet, najczęściej spośród rdzennej ludności. Przymusowa sterylizacja „demograficzna” miała do niedawna miejsce w Chinach, doniesienia o niej napływają z Bangladeszu i Uzbekistanu. Zachodnie państwa i amerykańskie stany płacą dziś odszkodowania ofiarom tych aberracyjnych programów. Mnie jednak nie przestaje zadziwiać, że jeszcze pół wieku czy sto lat temu ci wszyscy naukowcy, sędziowie, prawnicy, politycy, pracownicy socjalni byli przekonani, że robią dobre rzeczy.

Nie minął przecież nawet wiek od 1927 r., w którym Sąd Najwyższy USA rozpoznając sprawę przymusowej sterylizacji „wątłej umysłowo” Carrie Bell z Virginii, uznał, że „jest lepiej dla świata, by zamiast czekać na egzekucję zdegenerowanego potomstwa za popełnione zbrodnie, albo pozwolić mu, by zmarło z głodu z powodu swego imbecylizmu, społeczeństwo mogło chronić tych, którzy są niezdolni do przedłużenia gatunku; trzy pokolenia imbecyli – to wystarczy”. Jeszcze w 1942 r. organ prasowy amerykańskich psychiatrów deliberował, czy nie należałoby pozbawiać życia niepełnosprawnych umysłowo dzieci, nazywając je „błędami natury”.

Raz jeszcze powtórzę tezę sprzed tygodnia: fajnie jest zepchnąć odpowiedzialność za podobne horrenda na totalitarnych dewiantów, pofukać, że coś tam to „jaskinia” albo „średniowiecze”.

Rzecz w tym, że nie wiadomo, jak nasze światłe opinie, pokropione świętą wodą nauki, religii, postępu, ocenią ci, co w XXII wieku będą opisywać nas jak wykopaliska. Dziś nie mamy czego sobie zarzucić? No więc rzecz w tym, że opisani wyżej też nie mieli. To prawda, udoskonaliliśmy metody przemysłowej eksterminacji najsłabszych członków ludzkiej wspólnoty (to już nie są niewidomi czy chore psychicznie dzieci, to najczęściej nie nasi rodacy). Lepiej zapakowaliśmy je w mity ekonomicznych konieczności, negacje oczywistych danych, uzasadniliśmy swoją agresję czy obojętność sztucznie wyindukowanym lękiem. Ale nawet jeśli my sobie wiele wybaczymy, historia nie zrobi tego na pewno, bo ona dla obłudy nie ma żadnej litości. Dla głupoty, krótkowzroczności, egotyzmu – też.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2018