Dobranoc

Powagę sytuacji, w jakiej znalazła się ojczyzna, powagę malowaną na różne sposoby przez wszystkich, kompletuje informacja, że dobranockę w telewizji publicznej ogląda trzy razy więcej emerytów niż dzieci.

24.06.2013

Czyta się kilka minut

Z tych obliczeń wynikło dla zawiadujących cyfrowym i widzialnym eterem tyle, że należy projekt dobranockowy zamknąć. Bo to dzieci pasują do dobranocki, a emeryci nie – ten klasyczny, arcystary koncept najwyraźniej zdezaktualizował się na zawsze.

Oto na emeryturze są właśnie ludzie, którzy bez dobranocki nie byli, nie są i nie będą w stanie zasnąć. Ktoś mógłby tu bawić się w łatwizny, że pokolenie starsze dorasta wyłącznie do poziomu przygód Rumcajsa, że z telewizji czerpie siły witalne za pomocą Tabalugi, że tylko wśród tych treści znajduje coś dla siebie, coś pojmowalnego, łagodnego i na swą miarę. To w istocie zbyt łatwe. Gdy zastanowić się mocniej i przejrzeć ofertę wszelkich ramówek dogłębniej, sens oglądania dobranocki rośnie, zwłaszcza gdy widziało się w życiu – jak to w przypadku emerytów – niejedno. Dobranocka jest bezwzględnie jednym z nielicznych programów, w których od początku do końca wiadomo, o co chodzi, po co rzecz się pokazuje i po co podjęto mozół produkcji. Dobranocki są szczerze jednoznaczne, pozbawione pułapek i chwytów poniżej pasa. Też w znaczeniu dosłownym. Stąd zapewne ich popularność, wynikająca z potrzeby nakarmienia mózgu przed udaniem się pod kołdrę czymś na kształt namiastki naparu luzującego synapsy. W tak włączonym świetle analizy, zapowiedzi, że dobranocka zniknie z telewizji publicznej, są i krzywdzące, i nierynkowe. Pozorne i teoretyczne nieprzystawanie wieku widza do oferty nie może być traktowane dogmatycznie. Trzeba być elastycznym. Telewizja – to banał – jest dla ludzi, a nie odwrotnie. Chcą starcy oglądać dobranockę? Niech oglądają – oto wolność. Ratujmy staruchy! – chciałoby się zakrzyknąć i zorganizować wielkie, histeryczne referendum w tej sprawie.

Podobnież nie przystaje, ciągle posługując się anachronicznym porządkiem – kibic do auli uniwersytetu. Nie pasuje osobnik ryczący, niemuzykalny, analfabetyczny, niesłuchający i agresywny. Owszem. Ale to też za łatwe. Coś się na naszych oczach zmienia. Wszystko wskazuje na to, że taki ktoś już się nie wstydzi i nie lęka, by w świątyniach nauki bryzgnąć sobie bez żenady mułem frustracji i obnażyć próchnicze zmiany w głowie. W odróżnieniu od emerytów śledzących przygody Reksia, uniwersytet zmieniony w „żyletę” szokuje estetyką. Oba zjawiska są inspirujące dla snucia wizji przyszłości.

Czy rysuje się ona tak oto, że rzesze emerytów, mających bezwzględnie w naszym kraju pod górkę, czekają z utęsknieniem od wczesnego popołudnia na dobranockę? W tym czasie rześcy młodzieńcy, odziewając się w barwy klubowe, polerujący do kości swe łyse czaszki, przeglądają oferty instytucji naukowych i kulturalnych? Po to, by w grupie rówieśniczej pójść na najbliższy wykład, wystawę czy koncert i bluzgać? Czy – to podstawowe pytanie – telewizja likwidując dobranockę przygotowuje grunt i czas antenowy pod codzienną relację z zajść na uniwersytetach? Jeżeli tak, to życzenie „dobrej nocy” pasuje jak ulał.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2013